Niech nasze państwo przestanie wymyślać coraz to nowe przepisy na uszczęśliwianie ludzi bezdomnych, bez zapytania ich o zdanie – mówi siostra Małgorzata Chmielewska w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”.
Rozmowa Anny Goc z Małgorzatą Chmielewską, przełożoną Wspólnoty Chleb Życia, ukazała się dziś w „Tygodniku Powszechnym”.
Na pytanie, jak wygląda rządowa pomoc dla osób bezdomnych w czasie pandemii koronawirusa, siostra Chmielewska odpowiada: „Nie ma żadnej pomocy. Jako organizacje zajmujące się osobami wykluczonymi wystąpiliśmy oczywiście natychmiast o pomoc państwową. Bezskutecznie”.
„Zorganizowanie kwarantanny, np. w opuszczonej szkolnej sali gimnastycznej, nie wydaje się być czymś niewykonalnym. Ale procedury… Obserwuję ludzi, którzy są na różnych stanowiskach, nie mówię wyłącznie o rządzie, ale też o politykach niższego szczebla: wójtach, starostach, radnych gmin. Chyba nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że ich praca to nie jest prestiż, tylko odpowiedzialność. Oczywiście znam takich, którzy absolutnie serio traktują swoje stanowiska jako służbę innym ludziom” – dodaje.
Zdaniem przełożonej Wspólnoty Chleb Życia po 1989 r. w kwestii pomocy osobom bezdomnym zmieniły się dwie rzeczy. „Z jednej strony powstał ogromny ruch społeczny pomagający ludziom bezdomnym. Setki organizacji, stowarzyszeń, wolontariuszy. W systemie komunistycznym rzecz nie do pomyślenia. Ale z drugiej – powstał też system, który właściwie uniemożliwia albo znacząco blokuje udzielenie natychmiastowej pomocy osobom potrzebującym. Stworzono sztywne struktury, a wyjście poza nie grozi urzędnikowi karą” – zauważa.
„Dlaczego dochodzi do sytuacji, w których ci najsłabsi nie są niejako z urzędu, z rozdzielnika zaopatrzeni natychmiast w to, co jest niezbędne do przeżycia? To najważniejsze pytanie. Dobrze się stało, że zareagowało społeczeństwo, że obudziła się zwykła ludzka solidarność, natomiast wstydem dla naszego państwa jest to, że ono nie zrobiło nic” – podkreśla siostra.
„A gdyby państwo chciało się jednak bardziej zaangażować w pomoc dla osób bezdomnych, to jakiego zaangażowania by Siostra oczekiwała?” – pyta Anna Goc.
„Poświęciłam wiele lat życia na doradzanie różnych rozwiązań. I nie chodzi o to, że państwo ma słuchać, co myśli siostra Chmielewska. Oczywiście oczekuję pomocy od państwa. Korzystamy z instytucji państwowych, z ochrony zdrowia, z pomocy społecznej. To się naszym mieszkańcom, jako obywatelom, należy. Ale niech państwo przestanie wymyślać coraz to nowe przepisy na uszczęśliwianie ludzi bezdomnych, bez zapytania o zdanie ich i tych, którzy się tym zajmują. Więc teraz to już bym tylko poprosiła, żeby państwo się nam za bardzo nie wpieprzało w to, co robimy. Krótko mówiąc” – odpowiada siostra Chmielewska.
DJ
Redakcjo, co tak cienko? Można było nadać tytuł: „Państwo PiS nie zrobiło nic, by pomoc bezdomnym w czasie pandemii. To wstyd”. Tylko trochę bardziej podkręcałoby to tytuł, który nawet w zaprezentowanej wersji jest podkręcony, bo treść wypowiedzi siostry Chmielewskiej nie uprawnia do tak jednostronnego tytułu. Siostra nie krytykuje Państwa, tylko znieczulicę społeczną, która stoi za obojętnością Państwa, ale i samorządów i innych.
Bezdomność, to po pierwsze działania władz lokalnych. Dużych miast, w których władzy nie mają przedstawiciele PIS a przeciwnie. I z autopsji wiem, że niewiele zrobili w przeciwieństwie do Urzędów Marszałkowskich.
Staram się pracować na rzecz potrzebującym w instytucji jaka jest pomoc społeczna , moja mało skuteczna pomoc trwa prawie 35 lat, bez satysfakcji zawodowych u schyłku swojej pracy pewnie wypalona zawodowo żałuje że n na mojej ścieszce zawodowej nie zjawiła się inna instytucja a może kraj.