Bóg nie jestem wrogiem człowieka. Jeśli ktoś uczyni jeden krok w Jego kierunku, to Bóg zbliży się do niego o dziesięć kroków – pisał ten niestrudzony głosiciel nadziei.
26 maja 2020 roku przeszedł do prawdziwego życia jeden z największych teologów polskich, człowiek głęboko duchowy i mądry – ks. prof. Wacław Hryniewicz. Niestrudzony głosiciel i świadek nadziei. Prorok naszych czasów. Niedoceniany. Do jego myśli będziemy musieli jeszcze długo dorastać. Na pogrzebie w Kodniu nad Bugiem zebrało się zaledwie kilkadziesiąt osób. Odszedł cicho, jakby niezauważenie…
Jak w kliku zdaniach streścić jego myśl?
Po pierwsze: NADZIEJA
Nadzieja jako cnota boska najbardziej dziś potrzebna. Nadzieja jako istota Ewangelii – Jezus przyniósł nam orędzie nadziei. Nadzieja zbawienia dla wszystkich, bez wyjątku. Bo Bóg jest większy niż nasze słabości i grzechy.
„Nadzieja powszechnego zbawienia to nadzieja na to, że Bóg potrafi pojednać ze sobą wszystkie stworzenia rozumne obdarzone wolną wolą i zdolnością podejmowania decyzji. Nadzieja na to, że dobrym początkom odpowie kiedyś dobre zakończenie, dobry epilog. Pomimo całego dramatyzmu ludzkich dziejów, pomimo błądzeń, bezkresnych bezdroży, odejść i buntów, Bóg – mówi ta nadzieja – potrafi w sposób sobie jedynie wiadomy doprowadzić do siebie nawet najbardziej zagubione i oporne stworzenia. Pojednać ze sobą” – mówił w wywiadzie rzece „Nad przepaściami wiary”.
Po drugie: BLISKOŚĆ BOGA
Bliskość Boga w modlitwie, w cierpieniu człowieka, w jego życiu i umieraniu. W każdym stanie i w każdej sytuacji. Bliskość Boga nawet w Jego niepojętości i transcendencji. Bliskość bezwarunkowa. Bliskość aż do szaleństwa wcielenia i przyjęcia krzyża.
„Wierzę że jest On blisko, bardzo blisko i że nie jest Mu obojętne to, co się dzieje z niewinnym cierpiącym dzieckiem” – wyznawał ks. Hryniewicz w przywołanym już wywiadzie rzece. „Bóg nie jestem wrogiem człowieka. Duchowość chrześcijańska przeniknięta świadomością owej boskiej filantropii, przyjaźni Boga do ludzi, przezwycięża mentalność o charakterze penitencjarnym z upodobaniem ukazującą Boga jako groźnego sędziego i wszechwładnego pana. Uczy dostrzegać Jego uniżenie i dobrowolnie wybraną słabość względem ludzkiej wolności. Bóg jest wrażliwy na nędzę człowieka. Jeśli ktoś uczyni jeden krok w kierunku Boga, to Bóg zbliży się do niego o dziesięć kroków” – pisał w „Chrześcijaństwie nadziei”.
Po trzecie: EKUMENIA
Jedność chrześcijan, która tak bardzo leżała na sercu ks. Wacława. Ale czyż nie jest to pragnienie samego Jezusa? „Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno… Jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie… Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś” (J 17). Temu dziełu Ksiądz Profesor poświęcił całe swoje życie.
„Istnieje wiele dróg zbawienia, które zna tylko Bóg. Nie spierajmy się, która z nich jest najlepsza czy jedynie słuszna. Nie spierajmy się o pełnię prawdy i środków zbawienia. Bóg ma ich więcej, niż nam się wydaje. Jest Bogiem wszystkich. Bogiem prawdziwie ekumenicznym. Jakże mądre słowa wypowiedział na przełomie II i III wieku św. Klemens Aleksandryjski: Zbawiciel jest polifoniczny i działa na wiele sposobów dla zbawienia ludzi” – zaznaczał w książce „Kościół jest jeden”.
Ojcze Wacławie, dziękujemy!
Teraz cieszysz się oglądaniem oblicza Boga, w którego bliskości zawsze żyłeś. I którego, jak mało kto na ziemi, tak dogłębnie poznałeś.
Przeczytaj też wspomnienie prof. Elżbiety Adamiak o ks. Wacławie Hryniewiczu i jego tekst „Wyjście ku nieznanemu. Śmierć jako wydarzenie sakramentalne”.
Uczestniczyłem w zajęciach ks. prof. Hryniewicza i we Mszach św. odprawianych przez niego w kościele akademickim KUL. Przez parę lat mieszkałem w sąsiednim bloku na osiedlu LSM, przy ul. Pana Tadeusza. Spotykałem go – często zamyślony, skupiony. Miał szereg talentów, obok rozumienia teologii i dzielenia się w licznych publikacjach przemyśleniami na tematy ważne dla chrześcijan, był też autorem … melodii śpiewu liturgicznego (psalm responsoryjny), które znalazł się w śpiewniku „Exsultate Deo”. Nie rozumiałem dlaczego ks. prof. Hryniewicz tak ostro wdał się w polemikę z „Dominus Iesus”. Chodząc na jego zajęcia obok wielkiej erudycji, i entuzjazmu dla ekumenizmu czasem brakowalo mi dystansu do różnych denominacji (czasem może także w duchu krytycznym) i pokazania różnic (oraz z czego one płyną ) z nauczaniem KK innych denominacji chrześcijańskich. Niestety to nie jest jedyny przypadek ekumenistów, który czasem znacznie bardziej docenia innych braci chrześcijan niż nauczanie własnego kościoła. Na pewno postać wybutna. W uszach mi brzmia jego homilii e kosciele akademickim np. zdanie, które lubiał powtarzać (parafrazuję) „Bojaźń Boża poczatkiem madrości, ale tylko poczatkiem a nie końcem”