Zdarza mi się, w ostatnich latach dość często, tracić ufność. Ale nadzieja, jak lampka w wyłączonym laptopie, informująca, że urządzenie jest podłączone do prądu – tak, ta nadzieja się pali. No, może mruga. Ćmi – mówi Jerzy Sosnowski w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.
Wywiad Michała Nogasia z Jerzym Sosnowskim, pisarzem, publicystą, redaktorem „Więzi” i pedagogiem, ukazał się 27 maja w „Gazecie Wyborczej”. Dotyczy nadziei. Okazja do rozmowy była książka „Nadzieja”, w której znajdziemy teksty polskich pisarek i pisarzy, w tym Sosnowskiego. Cały dochód z jej sprzedaży zostanie przeznaczony na wsparcie ośrodków pomocy dla seniorów – podczas pandemii i po jej zakończeniu. Premiera 8 lipca.
Na pytanie o to, czego dowiedział się o sobie w czasie pandemii, publicysta odpowiada: „Pandemia, a raczej lockout uświadomiły mi – co mnie, nie ukrywam, speszyło – że moje życie ostatnio upływało dość stacjonarnie. Właściwie to przeraziłem się, jak niewiele się zmieniło. Owszem, jako nauczyciel musiałem przejść na nauczanie online, co zresztą dzięki pomysłowości moich uczniów nastąpiło z dnia na dzień: nie straciliśmy ani jednej lekcji! Okazało się jednak, że nie przeszkadza mi specjalnie siedzenie w mieszkaniu. Najdotkliwiej odczuwam brak kontaktów oko w oko z innymi ludźmi”.
„Czy cokolwiek w tych niełatwych czasach dało lub daje ci nadzieję? Znajdujesz w sobie pokłady optymizmu?” – pyta Nogaś. „Należę do ludzi, którym doświadczenie podpowiada, że coś jest w prawie Murphy’ego: «Jeśli coś może źle pójść, to pójdzie». Z drugiej strony nie pozbyłem się do końca pewnej ufności wobec świata. Ja chyba nie najgorzej funkcjonuję w sytuacjach pozornie rozpaczliwych. Tylko nie wiem, czy to efekt nadziei, czy przekory” – przyznaje Sosnowski.
Przywołuje słowa prof. Tadeusza Gadacza, że należy odróżniać ufność od nadziei. „Jeśli liczę na to, że uda mi się sensownie poprowadzić lekcję – to jest to ufność. Jeśli myślę, że wszystko jest w życiu po coś, że nawet idiotyczne wydarzenia i chwile, gdy moja ufność mnie zawodzi, czegoś mnie uczą – to jest to nadzieja” – wyjaśnia pisarz.
„Nieco cynicznie żartując, powiedziałbym, że nadzieja to usterka wyobraźni. Nie umiem sobie wyobrazić, że moje życie może ostatecznie okazać się bezsensowne. Że będę musiał kiedyś powiedzieć jak Makbet, że było «powieścią idioty, głupią, wrzaskliwą i nic nieznaczącą». W tym sensie nadzieja ma charakter metafizyczny. Zdarza mi się, w ostatnich latach dość często, tracić ufność (w stosunku do niektórych ludzi na przykład). Ale nadzieja, jak lampka w wyłączonym laptopie, informująca, że urządzenie jest podłączone do prądu – tak, ta nadzieja się pali. No, może mruga. Ćmi. Nie żądajmy zbyt wiele” – mówi.
DJ