Teza „jeśli komuś zależy na Kościele, nie mówi o kapłanach źle” jest zwykłym kłamstwem. To kneblowanie krytyki i zapewnianie sobie nienaruszalności.
Opadł już trochę kurz po sobotnim wystąpieniu bp. Stanisława Napierały udzielającego święceń kapłańskich w kaliskiej katedrze. Biskup senior przekonywał między innymi, że w Kościele „są sytuacje, gdy trzeba milczeć dla dobra wszystkich”. Nagranie rozmowy dziennikarza z siostrą zakonną stwierdzającą „po co to rozdmuchiwać” również nie odbiło się szerszym echem. Można powiedzieć: „było, minęło, stary biskup emeryt i niezidentyfikowana siostra zakonna – cóż te dwa przykłady mówią o całym Kościele?”.
A jednak mówią. W obu przypadkach pojawiają się bowiem słowa-klucze, pojęcia, które choć same w sobie prawdziwe, użyte niezgodnie z duchem Ewangelii, podawane ludziom, którzy wcześniej nie otrzymali solidnej katechezy i nie umieją się przed nimi bronić – stają się emocjonalnym szantażem. Nie niosą w sobie ewangelicznej treści, ale bronią pozorów, dobrego wizerunku instytucjonalnej strony Kościoła. I – powiedzmy wprost – są manipulacją.
Fałszywa troska
Jeśli ktoś żyje w Kościele i Kościół jest mu bliski, nie powie o księżach na przykład per „czarna mafia”, to jasne. Będzie rozumiał rządzące kościelnym życiem mechanizmy: że ksiądz niekoniecznie jest pazerny, ale musi jeść i opłacić rachunki za prąd w świątyni, w której wszyscy się modlimy. Że nie każdy duchowny to pedofil, złodziej i jakie tam jeszcze epitety przyjdą komuś do głowy. Będzie widział księży nie tylko jako masę, lecz także pojedynczo – jako osoby, które mają zalety, wady; na swój sposób próbują służyć Bogu i ludziom.
Z kapłaństwem nie spływa na nikogo łaska nieomylności, łaska bezgrzeszności, łaska jedynie prawdziwej interpretacji świata. Kapłaństwo nie daje immunitetu na życie doczesne i wieczne. Nie oznacza również, że ksiądz może być zły, głupi, szkodzić wspólnocie i krzywdzić ludzi – a tacy też są – zaś biedne owieczki muszą milczeć i być bezrozumnie posłuszne. Przeciwnie. Kościół jest wspólnotą, budującą się wokół Jezusa, a nie wokół księdza. Kapłan jest w niej tym, który ma służyć, a nie stawać w miejscu Boga. Przyjęcie tezy, że nie wolno księdza upomnieć za uczynione przez niego zło czy choćby krytykować, byłoby de facto postawieniem go poza wspólnotą – stałoby się jego ubóstwieniem.
Jeśli ktoś wspólnocie szkodzi – może i powinien zostać upomniany. Właśnie w trosce o Kościół, dlatego że innym na Kościele zależy. Księża, przynajmniej pozornie, doskonale to rozumieją. Wszak nieustannie upominają wiernych: w kazaniach, w katechezach, w postach na Facebooku. Czy my, świeccy, jesteśmy Kościołem jakoś mniej? Czy z kolei mówienie o winach i słabościach przez księdza jest znakiem, że mu na Kościele, którym my jesteśmy – nie zależy?
Przyjęcie tezy, że nie wolno księdza upomnieć za uczynione przez niego zło, byłoby de facto postawieniem go poza wspólnotą – stałoby się jego ubóstwieniem
Czym zatem jest forsowana w sobotę przez bp. Napierałę teza, że „jeśli komuś zależy na Kościele, nie mówi o kapłanach źle”? Po pierwsze: kłamstwem. To właśnie troska o Kościół motywuje nas do walki o jego wiarygodność i czystość.
Po drugie: kneblowaniem każdej krytyki i zapewnianiem sobie nienaruszalności – z wykorzystaniem przewagi, jaką daje władza.
Po trzecie: szantażem emocjonalnym. Zależy mi na Kościele i to bardzo, ale czy to znaczy, że muszę milczeć w obliczu zła? Choćby ktoś zabijał, choćby gwałcił, nie wolno mi mruknąć, bo odwrócę się od Kościoła, bo zdradzę samego Boga?
Bóg nie może chcieć takiej wierności – musiałby być Bogiem okrutnym. Ilu jednak uwierzy w te słowa i będzie cierpieć w milczeniu? Ilu dopuści się grzechu obojętności i pozwoli na zło: „bo to ksiądz”? Katechizm Kościoła katolickiego, definiując uczynki miłosierdzia względem duszy, na pierwszym miejscu wymienia upominanie grzeszących, na drugim – pouczanie nieumiejętnych. Znoszenie krzywd i darowanie uraz są dopiero na końcu tej listy.
„A ty jesteś bez grzechu?”
Bp Napierała w swoim słowie do neoprezbiterów i ich rodziców oparł się na opowieści o spotkaniu Jezusa z cudzołożnicą, którą faryzeusze chcieli ukamienować. Broniąc księży – przed atakami, oskarżeniami? – konfrontował słuchaczy z pytaniem, jakie stawiał również Jezus: „A ty jesteś bez grzechu?”.
Chrystus rzeczywiście tak pytał, kiedy stanęła przed nim kobieta, która łamała Prawo i skrzywdziła siebie tak mocno, że nie potrafiła już uwierzyć w swoją godność. Kobieta, która sama sobie nie umiała wybaczyć i spojrzeć na siebie oczami Boga. Kamienować przyszli ją zaś ci, którym albo była obojętna – ot, każdy motyw jest dobry, żeby udowodnić swoje bycie lepszym – albo wręcz ci, którzy stali się współwinni grzechu, wcześniej korzystając z ciała pochwyconej. To ich pytał: „A wy jesteście bez winy?”.
Zależy mi na Kościele, ale czy to znaczy, że muszę milczeć w obliczu zła? Bóg nie może chcieć takiej wierności – musiałby być Bogiem okrutnym
W Ewangelii to nie skrzywdzeni przez cudzołożnicę oskarżali ją. To nie oni domagali się sprawiedliwości. To nie ich krzyk Jezus uciszał, lecz oburzenie współwinnych. Ten sam Jezus mówił przecież: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili”. Powtarzał, że jeśliby kto miał być zgorszeniem dla maluczkich lepiej byłoby, żeby uwiesił sobie kamień młyński u szyi. W żadnym miejscu Ewangelii nie znajdziemy Jezusowego uciszania skrzywdzonych, zranionych, zgorszonych ani Jego pytania o ich własne winy.
Poza tym, to Jezus pytał oskarżycieli o grzechy, nie cudzołożnicę. Proszę sobie wyobrazić, jaki niesmak mielibyśmy, gdyby to owa kobieta stanęła wyprostowana, z cynicznym uśmiechem spojrzała kamienującym w oczy, odrzuciła teatralnym gestem splątane włosy i zapytała: „A wy co? Bez grzechu jesteście?”. Prawda, że to byłaby zupełnie inna opowieść? Wcale nie o Bożym miłosierdziu, ale o dumnej, bezczelnej wręcz osobie, która nie rozumiała zła, jakie się dokonało.
Odwoływanie się do tej perykopy w obronie księży oskarżanych o pedofilię, w obronie biskupów ukrywających przestępców jest więc manipulacją. Instrumentalnym posługiwaniem się Słowem Bożym, które nie odkrywa prawdy, a pozwala tylko udowodnić własne racje.
Wolę wierzyć w dramat sumienia biskupa Napierały, który zrównał słabości ze zbrodniami – niż w to, że kierował swoje słowa do kolegów biskupów w przekonaniu, iż wszyscy mają na sumieniu taką samą winę, więc jakim prawem oskarżają jednego
„A wy jesteście bez winy?” użyte inaczej niż w ewangelicznym kontekście to knebel, którym można zamknąć usta każdemu człowiekowi. Bo jakie mamy prawo oskarżać Niemców o Holokaust, skoro my sami żyliśmy podczas wojny bez ślubu, na kocią łapę? Czy jesteśmy bez winy? Jakie prawo dzwonić po policję i szukać zabójcy ma ten, kto będąc katolikiem w piątek zjadł kanapkę z kiełbasą? Jest niewinny? Nie jest. Więc niech sam milczy.
W sumie wolę chyba wierzyć w dramat sumienia biskupa, który tak właśnie rozumuje i który łatwo zrównał słabości ze zbrodniami, uciszając skrzywdzonych – niż w to, że kierował te słowa do swoich kolegów biskupów w przekonaniu lub wiedzy, iż wszyscy mają na sumieniu taką samą winę, więc jakim prawem oskarżają jednego…
Jakiekolwiek były intencje mówcy, jego słowa to po prostu sugerowanie współudziału, rozmywanie winy i rozszerzanie jej na innych.
Dla czyjego dobra?
Przykładów tez, które choć mają w sobie prawdę, to użyte w niewłaściwym kontekście stają się emocjonalnym szantażem czy manipulacją, jest w przestrzeni Kościoła więcej.
Słyszymy: „Milczmy dla dobra wszystkich” – jeśli mamy na myśli dobro własne i dobro instytucji, choćby za cenę ponownego ranienia skrzywdzonych już wcześniej ofiar, które czują się zlekceważone, których cierpienie zostało przez nas uznane za nieważne.
Słyszymy: „A co Pan Jezus na to powie?” – z sugestią, że stanie oczywiście po stronie pytającego. Jezus już powiedział wszystko, co nam do zbawienia potrzebne i wszystko co do joty zapisane jest w Ewangelii.
Słyszymy: „Zostawmy to Panu Bogu” – tam, gdzie ktoś próbuje nam po prostu powiedzieć: „Odczepcie się ode mnie”.
Modlitwa jest rzeczą ważną i piękną. Zbyt ważną i piękną, żeby jej polecenie brzmiało w uszach świata jak pobożno-kościelna wersja wulgarnego „spier…”
Słyszymy, że sakramenty sprawowane przez najbardziej nawet grzesznego kapłana pozostają ważne. I to prawda! Tylko że jest to prawda służąca wiernym, żeby nie byli przez grzech księdza narażeni na brak łaski – a nie pozwalająca księżom usprawiedliwiać swoje własne winy. A tak niestety wybrzmiewa z kontekstu biskupiej homilii.
Słyszymy „o świętym Kościele grzesznych ludzi”. I to również prawdziwe sformułowanie! Ale podłością jest używanie go, żeby móc rozłożyć ręce i powiedzieć: „Cóż mogę? Niech grzech się pleni, niech nas zżera od środka, on zawsze będzie i być musi”.
Słyszymy, że Kościół jest naszą matką, a o matce nie mówi się źle. I w tym również jest jakaś prawda. Ale ona nie oznacza, że jeśli matka zabije połowę dzieci i zakopie je w piwnicy, reszta nie powinna zgłosić tego na policję. Nie oznacza, że jeśli matka jest alkoholiczką, dobre dziecko przynosić jej powinno alkohol i podtrzymywać włosy, żeby nie pobrudziła ich sobie przy ubikacji. Kościół jest naszą matką, a o matkę się dba: żeby była dobra, piękna, mądra, i żeby nie było powodu się za nią wstydzić.
Jest jeszcze jeden rodzaj emocjonalnego szantażu, szczególnie obrzydliwy. Wtedy, kiedy ktoś, kto nie chce z nami rozmawiać, kto nas ignoruje, kto ucieka przed niewygodnymi pytaniami, kto zwyczajnie lekceważy nas, nasze pytania i wątpliwości – rzuca tylko krótkie: „Niech się pan lepiej pomodli”. A potem odwraca się od nas na pięcie.
To prawda, że sakramenty sprawowane przez najbardziej nawet grzesznego kapłana pozostają ważne. Tylko że ta prawda nie ma służyć biskupowi do usprawiedliwiania win duchownych
Modlitwa jest rzeczą ważną i piękną. Zbyt ważną i piękną, żeby czynić z niej broń przeciwko drugiemu człowiekowi. Zbyt ważną, żeby polecenie modlitwy brzmiało w uszach świata jak pobożno-kościelna wersja wulgarnego „spier…”. Przepraszam za dosłowność, ale tak to niestety wygląda. I tak świat odbiera to, co powinno być pięknym słusznym wskazaniem: bo dostał te słowa nie jako dar dla serca, ale jako policzek na odczepne. I robią to nam nasi biskupi.
To nie jest nauczanie Kościoła. To są, powtórzmy raz jeszcze, szantaże i manipulacje, którym nie musimy – którym nie powinniśmy wręcz – ulegać. Wymaga to pracy nad sobą: wiedzy, krytycznego myślenia, samodzielnego wracania wciąż i wciąż do Ewangelii, żeby nie tyle same słowa Jezusa usłyszeć i używać, ale żeby je rozumieć. Ale tylko w ten sposób będziemy tacy, jakimi chciał nas Jezus: nie zaszantażowanymi niewolnikami, ale wolnymi córkami i synami Ojca.
Przeczytaj też tekst prof. Stefana Swieżawskiego „Miłość Kościoła, krytyka Kościoła”.
Nic dodać, nic ująć.
Pani Doktor Droga! Czy Pani pomyślała cośkolwiek na spokojnie zanim opublikowała ten tekst? Niestety, jeżeli można określić wypowiedź bp. Napierały jako szantażowanie Ewangelią – to tym bardziej tak trzeba określić sążnisty tekst Pani Doktor. To co miał powiedzieć Biskup w tej chwili chyba ważnej i emocjonalnej dla tych młodych ludzi podejmujących się służby na całe życie, raczej dość trudnej służby? Że niektórzy ludzie może będą rozumieli, że nie są czarną mafią? Może będą rozumieli niektórzy ludzie, że księża muszą opłacać rachunki? No i – może niektórzy ludzie będą rozumieli, że nie każdy z nich, przyjmujący te święcenia, to jest złodziej, nie każdy jest pedofilem? Takie przesłanie powinno być skierowane do tych młodych ludzi w tym momencie? W takim razie, jak już tak rozumiemy, że nie każdy z nich jest pedofilem, to może by Pani Doktor podpowiedziała, jak im to przybliżyć w dniu święceń? że co drugi, co trzeci jest? A może wszyscy oprócz jednego? Ale, skoro to nie zostało powiedziane – przecież może im Pani Doktor wyłożyć im tę Ewangelię bezpośrednio,wysłać to przesłanie na pierwszą placówkę, gdzie zostaną skierowani.
@Ja
Chyba nie zrozumiałeś o czym pisze autorka tego artykułu.
Nikt nie kazał mu mówić o tym ilu jest przestępców w sutannach albo co ludzie będą rozumieli.
Wszyscy wiedzą, że nie każdy duchowny to pedofil czy złodziej ale ukrywanie i zamiatanie pod dywan tych spraw zamiast usuwanie ze stanu duchownego tych bandytów sprawia, że całość tego rzutuje na wszystkich, bo część to świadomie ukrywa, część udaje, że nic nie wie, a część w ogóle pomija ten temat i na przykład mimo, że niektórzy duchowni piszą artykuły to jakoś nie mogę znaleźć publicznego stanowisk w tym temacie niektórych duchownych… Będzie to sprawiało, że coraz więcej osób będzie uogólniać na wszystkich duchownych a coraz więcej drzwi będzie zamkniętych w czasie kolędy…
Ten biskup powiedział to dlatego, że był wkurzony tym, że ktoś śmiał mu zadawać niewygodne pytania przed tą uroczystością. Powiedział dokładnie to (fragment):
„Ja nie spotkałem jeszcze nikogo, któremu zależy na kościele żeby o kapłanach mówił źle. Boleje, bardzo boleje gdy jakiemuś księdzu potknie się noga, gdy dopuści się grzechu ale nie potępia, nie potępia ponieważ chce być w prawdzie. A prawda mu mówi, że on też jest grzechem dotknięty, że ile razy musi zmagać się ze złem, że ile razy nie udało mu się przezwyciężyć je, ile nieraz cierpi z powodu grzechu.
Grzech jest złem, grzech jest złem. Człowiek nieraz sięga po grzech bo mu się wydaje, że będzie miał przyjemność, że tak będzie dobrze, ale skoro grzech popełni, zwłaszcza grzech obłudy (!) a ma jeszcze trochę uczciwości w sobie… zamilknie ażeby w prawdzie mu ktoś nie powiedział: Jesteś bez grzechu ?
Pan Jezus, Bóg, tylko wie co jest w sercu człowieka, on zna dzieje życia każdego człowieka bardziej niż człowiek i ciekawe że on milczy… milczy. ”
Czyli w skrócie: nie poszedłeś do kościoła w niedzielę ? a może pokłóciłeś się z kimś ? a może, jak pisze autorka, zjadłeś kanapkę z mortadelą w piątek ? Tak ? To zamknij twarz bo też jesteś grzesznikiem ! i nie masz prawa domagać się sprawiedliwości dla ofiar duchownych-pedofilów ani nawet o tym mówić ! Możesz… ubolewać !
I jeszcze jedna ciekawostka powiedziana przez biskupa – Pan Jezus jakoś… milczy !
Otóż to ! Przecież gdyby mu przeszkadzało, że jakiś duchowny wykorzystuje dzieci albo, że jakiś biskup przenosi i ukrywa tego przestępcę to przecież… by coś powiedział, prawda ?!
A on milczy !
To jakim prawem my czyli laikat czyli ci z niższych sfer mamy prawo mówić skoro sam Jezus milczy ?
Czegoś takiego jeszcze nie słyszałem z ust hierarchy. Jestem absolutnie oburzony tym co on powiedział i wielu innymi wypowiedziami innych hierarchów (np. tą Michalika że dzieci lgną, szukają, same się zagubią i jeszcze tego drugiego człowieka w to wciągają !)
Szok i obłuda !
Jezus nie milczy… mówi głosem ludzi spoza Kościoła, bo Ci co są w środku nie chcą słyszeć.
@Jerzy2
Dziękuję za odpowiedź, w której jest próba dyskusji – nawet, jeżeli chyba nie za bardzo są widoki na porozumienie, więc pytanie, jak długo warto będzie to ciągnąć. Cóż, zacząć mogę chyba tak: „Ty nie zrozumiałeś, co napisałem, choć to tekst krótszy od artykułu”. To autorka tekstu wyjeżdża z rozważaniami, jako ważnymi w tym momencie. To „podkładam” jej wymyślenia wg niej ważne w tym kontekście – bo to ona to uważa za ważne: więc może pomyśli nad tym. Piszesz o „wkurzonym” biskupie – jakby zdziwiony w dodatku w tym kontekście. Postarajcie się oboje, łącznie z Panią Doktor, zrozumieć sytuację – a nie tylko to, co jest Waszym poranieniem, o którym naprawdę nie musi się mówić przy każdej okazji. Sytuacja jest porównywalna np do ślubu, gdy dziewczyna ma wyjść za mąż (będzie to Pani Autorce łatwiej pewnie sobie wyobrazić). Otóż – ojciec jej, który ustalili że poprowadzi ją do ołtarza – zostaje „zwinięty” za jazdę po pijaku albo nawet niech będą jakieś czyny niewłaściwe seksualnie. Tak, ktoś uznał, że nie można z tym poczekać aż ślub minie. Dziewczyna więc zgadza się, że zastąpi go przyszły teść, albo np. chrzestny albo, ponieważ nie ma możliwości skorzystania z tych panów, np. wójt, który się godzi na to. Trudno. Boli to dziewczynę, bo to nie jest wymarzona scena, ale jednak chce doświadczyć, że poprowadzi ją jakiś dla niej ważny autorytet, nawet nie do końca szczęśliwie dobrany. W drodze na uroczystość tego wójta, chrzestnego czy teścia dopada ktoś z pytaniem – absolutnie na miejscu, prawda: co sądzi o pijaństwie za kierownicą albo o czynach lubieżnych wobec panien. Absolutnie na miejscu pytanie? Wręcz dziwne jest, że ten zapytany jest wkurzony, no nie? Tak, wiem. Można uciec z tego porównania – wiadomo, że rzadko bywają stuprocentowo adekwatne – np w sprawę wieku tych panien albo że pedofilia gorsza czyimś zdaniem od jazdy po pijaku itd itp. Jerzy2 – po wypowiedzi sądząc – jest człowiekiem jakoś zranionym co do związku z Kościołem, więc szacunek za podejmowanie tematu – ale i tak wezwałbym do jakiejś próby obiektywizowania patrzenia przez dopuszczenie samego siebie do rozważenia tego porównania. Pani Autorka wydaje się być przekonana, że troszczy się o Kościół jako weń zaangażowana – stąd chciałbym nie zawieść się w nadziei, że dotrze do niej porównanie i zauważy podobieństwo do sytuacji w jakiej „wkurzył się” biskup. Niestety, nie mam jednak tej pewności. Dlatego napisałem, że nie wiem, jak dalece będzie sens to ciągnąć. Pozdrawiam.
Błyskotliwy przykład z panną młodą, ale nie do końca trafny. Bo osoba odprowadzająca ją do ślubu miała wielokrotnie wcześniej okazję do rozmawiania na ten temat i nie chciała. Jest więc współwina temu niefortunnemu incydentowi. I wina nie rozkłada się po równo. Biskup jest bardziej temu winny, bo miał wszystkie narzędzia w ręku, by wcześniej wyjaśnić sprawy.
Dziękuję za mądry i odważny tekst! Jakże bardzo potrzebny dzisiaj naszemu Kościołowi. Pozdrawiam serdecznie
Przed laty pisał Jere Turowicz, ze jeśli ktoś krytykuje Kościół, to mu na tym Kościele zależy. Czas najwyższy, by tych głosów było coraz więcej. Ludzi zatroskanych o Kościół.
Jestem księdzem często krytycznym do kościoła ale i do manipulacji kościołem. Miłość bliźniego to nie tylko empatia dla ofiar ale także próba zrozumienia bezradności biskupa. Kapłaństwo to nie zawód który można szybko zmienić na inny. Biskup próbuje nawet złemu księdzu dać w kościele inne zajęcie (każdy przestępca po więzieniu też gdzieś pracuje). Biskup jest dla księży jak ojciec. Żaden ojciec słysząc plotki o pedofilii syna, nie dzwoni od razu na policje tylko próbuje ukarać i zmienić syna, który często obiecuje poprawę. To jest psychologiczny tok reagowania. Chyba, że ustalimy, że za pedofilię: zero pracy z młodzieżą, obowiązek zgłoszenia na policję, obowiązek leczenia lub automatyczne wydalenie ze stanu duchownego ?
Proszę księdza, ale takie właśnie jest prawo, każdy kto ma wiedzę na temat przestępstwa, albo choćby domniemanie że doszło do przestępstwa ma obowiązek zgłosić to organom ścigania. Obowiązek, którego niedopełnienie jest przestępstwem! W wypowiedzi księdza widzę głębszy problem, który od lat obserwuję wśród znanych mi księży. To kompletna niedojrzałość. Zawsze mnie to dziwiło, jak dorośli, dobrze wykształceni faceci mogą być tak niedojrzali, dziecinni wręcz. Ksiądz to przecież dorosły mężczyzna, odpowiadający za swoje czyny, a nie chowajacy się pod marynarką ojca smarkacz! To przerażające, że ksiądz uznaje za normalną sytuację, gdy przestępstwo jest ukrywane, a przestępca chroniony. Bo biskup to ojciec?! … Ale tylko jak rozumiem ojciec księży, bo przecież skrzywdzeni członkowie wspólnoty na taką ojcowską troskę nie mogą liczyć…
Dlaczego celebryci (reżyser, dziennikarz, aktor) podejrzany o sex z nieletnimi (,,domniemanie przestępstwa”) nie jest zawieszony w pracy i zgłoszony policji, tylko bryluje w mediach czy na festiwalach ? Celebryci widzą nieletnie, domyślają się, kto z nich korzysta, bawią się w tych klimatach i ukrywają, że nic nie wiedzieli…. ale innych chętnie oskarżają za brak reakcji.
Poznałem kiedyś w parafii matkę, która opowiedziała się po stronie synowej, gdy mąż ją porzucił z dziećmi dla innej. Przyjęła ją do siebie, były jak Rut i Noemi. To jest dojrzałe rodzicielstwo. Ojcostwo biskupie jak je ksiądz tu przywołuje jest ojcostwem plemiennym, „korporacyjnym”, które nie ma uczuć dla słabszych krzywdzonych przez bliską sobie osobę.
@Adam
Proszę księdza, nie wiem „Dlaczego celebryci (reżyser, dziennikarz, aktor) podejrzany o sex z nieletnimi (,,domniemanie przestępstwa”) nie jest zawieszony w pracy i zgłoszony policji, tylko bryluje w mediach czy na festiwalach?”. Każdy kto wie coś na ten temat powinien zgłosić sprawę na policję lub bezpośrednio do prokuratury. Moja ocena przestępstw jest taka sama, bez względu na to, kto się ich dopuszcza.
Na marginesie, jako kobieta, muszę wyrazić oburzenie księdza sformułowaniem, jakoby z nieletnich się „korzysta”! Proszę księdza, z kobiet się nie „korzysta”! To nie są przedmioty! Skorzystać to można z toalety.
Dużo Pani komentuje spraw kościelnych a moje pytanie o celebrytów kwituje Pani ,,nie wiem”…jak w filmie ,,Nic się nie stało”. Proszę oglądnąć i otworzyć oczy dalej i szerzej to zobaczy Pani jak Pani celebryci niestety ,,korzystają z naiwnych nieletnich”.
@Adam
Raz ksiądz pisze, ,że ksiądz to zawód (bo akurat tak wygodnie), za chwilę, że jest „synem” biskupa. Jakoś nie odniósł się ksiądz do moich uwag poniżej. Zapraszam. Z chęcią poczytam.
A to porównywanie się do innych zawodów przez księży jeśli chodzi o przypadki pedofilii jest po prostu żenujące !
Jeszcze bardziej się tym pogrążacie !
Nikomu z tych osób nie dajemy dzieci pod opiekę, nikt z tych osób nie prawi nam morałów jak mamy żyć !
To porównywanie jest na takiej zasadzie jakby kogoś złapano na kradzieży i tłumaczył się że owszem ukradł ale przecież jego sąsiad ukradł więcej… I co z tego ?
To że ktoś kradnie więcej nie znaczy, że ktoś inny ma prawo kraść mniej, prawda ?
Czy policja przyjęłaby takie wytłumaczenie ?
To że ktoś wykorzystuje dzieci więcej to znaczy że duchowni mogą mniej ? Co to za jakieś chore tłumaczenia i porównywania ?
Zamiast wypisywać bzdury na usprawiedliwienie obecnej chorej sytuacji lepiej by ksiądz napisał pismo do biskupa z żądaniem wyjawienia wszystkich dotychczasowych takich zgłoszeń i podania jak zostali ukarani ci sprawcy i czy zostali odsunięci od posługi !
Zacznijcie działać duchowni ! Od Was też wiele zależy jaka sytuacja kościoła będzie za 10 czy 20 lat, abyście nie przemawiali do pustych ławek albo do garstki osób bo czytając te wszystkie „złote myśli” niektórych duchownych to obawiam się, że jest to nieuniknione.
@Adam
Po pierwsze kapłaństwo to nie jest żaden zawód.
Mówicie jak wam wygodnie. Raz, że to powołanie, wybrańcy Boga, „dar dla Kościoła”, niektórzy wręcz mówią, że jesteście drugim Chrystusem. Innym razem jak chodzi o przestępstwa to mówicie, że to zawód i porównujecie z poziomem przestępczości w innych zawodach !
Ponadto sam ksiądz wskazuje, że biskup jest dla księży jak ojciec. Czy kierownik budowy jest dla murarzy jak ojciec ? Śmiem wątpić.
Albo jedno albo drugie. Tertium non datur.
Po drugie „Biskup próbuje nawet złemu księdzu dać w kościele inne zajęcie ”
Są w niektórych zakonach gospodarstwa rolne. Proszę bardzo do obory, czy w pole i niech pokutuje.
Nie ma opcji pracowania po takim skazaniu z żadnymi ludźmi a już w szczególności z dziećmi !
„Żaden ojciec słysząc plotki o pedofilii syna, nie dzwoni od razu na policje tylko próbuje ukarać i zmienić syna, który często obiecuje poprawę. ”
Tu kolejny wygodny argument, że to jednak nie zawód… tylko „synostwo” bo akurat w tym kontekście już wygodniej tak to opisać aby usprawiedliwić nie donoszenie na bandytów !
Czy jakby się np okazało, że jakiś policjant dopuścił się takowego czynu (hipotetycznie) to komendant mógłby sam po cichu go ukarać i oczekiwać obietnicy poprawy ?
„Chyba, że ustalimy, że za pedofilię: zero pracy z młodzieżą, obowiązek zgłoszenia na policję, obowiązek leczenia lub automatyczne wydalenie ze stanu duchownego ?” !
Tak. Dokładnie tak powinno to być ustalone raz na zawsze. Wszystkie te opcje równocześnie.
Należy zdać sobie sprawę, że jak do tej pory nigdzie żaden winny duchowny nie zgłosił się sam bo nagle go sumienie ruszyło ! Nie, wręcz przeciwnie, działali aktywnie aż do momentu kiedy się wydało i wtedy też najpierw zazwyczaj kłamią, kręcą a tylko niektórzy mają odwagę się przyznać.
Ci bandyci dalej by to robili gdyby się to nie wydało więc nie ma żadnych podstaw twierdzić że mogliby czegoś żałować. Jedyne czego mogą faktycznie żałować to faktu, że się wydało !
.
Pani Redaktor, to kolejny bardzo dobry, mądry i wyważony tekst. Gratuluję! Proszę nie przestawać. Ślę ukłony!
Dalej mam nadzieję, że PT Autorka tekstu jednak rozważy na spokojnie, co napisała – przed chwilą w odpowiedzi dla PT dyskutanta Jerzy2 użyłem porównania sytuacji biskupa seniora, który nagle musiał wyświęcić ludzi przygotowanych do inaczej zaplanowanej ceremonii – z sytuacją, gdy panna młoda nagle w przeddzień uroczystości musi zaakceptować, że do ołtarza poprowadzi ją zupełnie kto inny niż ojciec, jak to było planowane. Może przez to porównanie tak PT Dyskutantom, jak i PT Autorce łatwiej będzie zrozumieć sytuację, w której dyskutuje się tu o tym, dlaczego „wkurzony zmiennik” jest, gdy go pytają w drzwiach kościoła przed ślubem o sprawy tego nieobecnego ojca. Może jednak naprawdę Pani Autorka uzna, że lepiej by było, gdyby myślała o gratulacjach dla tych księży a nie o tym, jak w czasie tej uroczystości ma być rozważane, że nie każdy z nich to pedofil (tylko może co drugi, co trzeci albo wszyscy prócz jednego). W każdym razie – mam nadzieję, że żaden z tych młodych ludzi nie trafi na te strony niniejszej dyskusji – tak jak nie życzyłbym tej hipotetycznej pannie młodej, by takie pytania były zadawane w drodze do kościoła mającym zastąpić ojca w ceremonii podprowadzenia jej do ołtarza.
@ja
Szanowny „ja”
Naprawdę widzę, że brak tu podstawowego zrozumienia nawet.
Po pierwsze nikt z dyskutantów nie pisze tu o tych 3 młodych duchownych. Jesteś pierwszym który o nich wspomina. Nic nam do nich. Nie mają ze sprawą nic wspólnego.
Ta uroczystość w dyskusji jest wtórna, ważne jest to co powiedział biskup o milczeniu szantażując emocjonalnie Ewangelią.
Po drugie nie dziwię się, że był wkurzony bo… sam przecież się pewnie domyślał, że i jego uczestnictwo w tym kryciu sprawcy wyjdzie na dniach co nastąpiło praktycznie tego samego dnia.
Po trzecie
„Może jednak naprawdę Pani Autorka uzna, że lepiej by było, gdyby myślała o gratulacjach dla tych księży a nie o tym, jak w czasie tej uroczystości ma być rozważane, że nie każdy z nich to pedofil ”
Autorka ani ja ani nikt z dyskutantów nie mówi jak miał być rozważany w trakcie tej uroczystości fakt, że nie każdy z nich to pedofil. Mogło to wcale nie być poruszane ale jednak nie potrafił się powstrzymać.
Nikt temu biskupowi w ogóle nie kazał poruszać tego tematu na końcu (!) uroczystości.
Po co w ogóle to robił ?
I on nie rozważał o tym że nie każdy duchowny to pedofil tylko jasno i wyraźnie powiedział że mają wszyscy trzymać język za zębami jeśli wiedzą o takich przestępstwach.
Krótko i na temat.
A pytanie dlaczego dziennikarze akurat wtedy podeszli ?
Bo w innym czasie ci hierarchowie po prostu są niedostępni. Chowają się jak szczury po kątach i nie chcą rozmawiać z żadnymi dziennikarzami. To są jedyne momenty gdy wychodzą z pałaców i można do nich podejść.
Szanowny panie Jerzy2,
pańskie jasne, klarowne, rzetelne wyjaśnienia najprawdopodobniej nie przemawiają i być może nigdy nie przemówią do szanownego pana „ja”, ale mnie dają wielką nadzieję, że jest nas więcej. Pozdrawiam Pana 🙂
@Anna
Serdecznie dziękuję.
Ja czasem wplatam „nieco” emocji w komentarze bo sprawy te niezmiernie mnie poruszają.
Cieszę się, że myślimy podobnie. I w ogóle cieszę się, że trafiłem na portal tego periodyku.
Wiedziałem, że istnieje ale jakoś nigdy nie sięgnąłem ani po czasopismo ani nie zaglądałem na ten portal.
Fajnie, że jest tak wielu katolików myślących inaczej niż większość.
Serdecznie również Panią pozdrawiam
Dziękuję! za piękny, mądry, pisany z głębi wrażliwego serca artykuł.
Propozycja modlitwy jako pobożno-kościelnej wersji wulgarnego „spier…” nie jest zbyt dosłownym sformułowaniem. Lepiej bym tego nie ujęła. Brakuje jeszcze wypowiedzianego lodowato-kurtuazyjnym tonem: „co mogę dla Pani zrobić”…
Widząc zakłamanie w środku Kościoła czuję bezsilność, a mój brak reakcji rodzi poczucie winy, że w tym uczestniczę, że przykładam do tego rękę. Natomiast, gdy próbuję o tym rozmawiać ze znajomymi księżmi lub świeckimi, wydawałoby się wierzącymi ludźmi, słyszę odpowiedzi jakby z ustalonego klucza: „gorszy się gorszy”, „przy każdym człowieku jest jeden kusiciel, przy księżach conajmniej siedmiu”, „wszyscy jesteśmy grzesznikami”, „każdy ma swoje sumienie” ewentualnie „nie bądź taka Joanna D’arc”. Jedynie spowiednik utwierdza mnie, że warto reagować. Że takie proste ewangeliczne spojrzenie jest podstawą, by mówić, co widzę. Ale po co? Komu? To jak rzucanie grochem o ścianę.
Pani Anno, Jerzy2 jest więcej takich katolików, ale mam wrażenie, że wciąż za mało. Większość woli nic nie widzieć, nie słyszeć i mieć święty spokój.
Pozdrawiam Was!
Prokuratura pozywa media za „naruszenie obowiązku milczenia” w procesie kard.Pella
https://www.gosc.pl/doc/6324690.Prokuratura-pozywa-media-za-naruszenie-obowiazku-milczenia-w
Kto sieje wiatr ten zbiera burzę… Gdyby hierarchowie KK zmierzyli się z problemem pedofilii w naszym Kościele odpowiednio wcześniej (a nie po emisji głośnych dokumentów oglądanych przez miliony), gdyby uznali grzech pedofilii jako najwyższego kalibru moralną zbrodnię (wielu z nich, mam wrażenie traktuje ten grzech nazbyt lekko…), nie byłoby artykułu Pani Białkowskiej (za który również dziękuję)j, a żadni dziennikarze nie przeszkadzaliby w mszy prymicyjnej.
Pamiętam sprawę bp Paetza (on molestował „tylko” pełnoletnich). Mam żal do dziś do Kościoła o to, że wtedy nie posypał głowy popiołem i nie przeprosił nas, świeckich za takie zgorszenie. A było to kilkanaście lat temu… Kryzys moglibyśmy mieć już za sobą… Ale zabrakło odwagi, zaufania do nas świeckich, zwyciężyła klanowa solidarność..
Pozdrawiam serdecznie wszystkich przedmówców
Gratuluję Pani Doktor powyższego Artykułu! Podpisuję się pod nim OBIEMA RĘKOMA, choć nie bez wątpliwości! Osobiście jestem Człowiekiem który w swoim życiu, przy okazji różnych Uroczystości Religijnych bywał w bardzo wielu miejscach kultu religijnego nie tylko w Polsce. Nigdzie tam gdzie bywałem, nie słyszano o tych „wrednych praktykach” wśród osób, których powołaniem jest SŁUŻBA BOGU! Rozumiem MAJSTERSZTYK KAMUFLAŻU jak każdy Człowiek. Chyba nie ma na tym świecie Człowieka, który popełnił błąd i zgłosił się osobiście do takiego czy też innego Organu z prośbą o ukaranie. Nie myślę tu o grzechach, gdzie Wierzący korzystając z sakramentu POJEDNANIA zostaje z nich „OCZYSZCZONY”! Rozumiem również ZADOŚĆUCZYNIENIE za popełnione grzechy. Niemniej formy tegoż ZADOŚĆUCZYNIENIA są bardzo różne. Najważniejszym elementem tegoż, w pierwszej kolejności jest pojednanie się „S
PRAWCY Z OFIARĄ”, że użyję takiego terminu.Bardzo, ale to bardzo dobrze ROZUMIĘ, SŁABĄ NATURĘ tegoż CZŁOWIEKA.BÓG – ISTOTA DOSKONAŁA zna każdą SŁABOŚĆ nas WSZYSTKICH, wskazał 10 bardzo prostych PRZYKAZAŃ, z którymi OGROMNA RZESZA WIERNYCH, niestety MA PROBLEMY! Pani Doktor ICH NIE MA? Bardzo dobrze ROZUMIĘ też FAKT iż osoba „WYŚWIĘCONA”, powinna ŚWIECIĆ i BŁYSZCZEĆ nieomal IDEAŁEM! KAŻDE ZŁO MUSI, czy nam to się podoba czy nie, UJRZEĆ ŚWIATŁO DZIENNE! NIKT NIE PRZYJMNIE ABSOLUTNIE ŻADNEGO USPRAWIEDLIWIENIA JEŚLI CHODZI O UJRZENIE TEGOŻ ŚWIATŁA! CZYŻBY? NIECH ZATEM TENŻE ŚWIAT STANIE W ŚWIETLE JASNOŚCI! CZYŻ NIE BYŁBY BEZ WINY? Ktoś zaproponuje USPRAWIEDLIWIENIE DLA ŚWIATA? Każdy Człowiek WIE CZYM JEST STRACH, jaka jest REAKCJA NA NIEGO! Kościół w swej burzliwej HISTORII, przeszedł BARDZO WIELE, z bardzo różnym SKUTKIEM! Skąd ZATEM, ta ZDECYDOWANA PEWNOŚĆ, że swoje BRUDY chce ZDECYDOWANIE ZAMIEŚĆ POD DYWAN? Biskup mówi TO I OWO, a pani DOKTOR weszła w jego wnętrze i BEZBŁĘDNIE ZNA STAN TEGO WNĘTRZA? JAK ZAWSZE POZOSTAJE NAM TYLKO NADZIEJA NA BARDZO DOBRĄ NOWINĘ! Z PANEM BOGIEM!
@Kazimierz
Proszę bardzo nie pisać na CapsLocku bo to uchodzi w internecie za niekulturalne i jest postrzegane jako „krzyk”.
Trochę ten ciąg myślowy dość zagmatwany ale wyłania mi się z zasadzie obraz zgoła podobny do tego co mówił właśnie bp Napierała:
Cytat z pańskiego komentarza:
„NIECH ZATEM TENŻE ŚWIAT STANIE W ŚWIETLE JASNOŚCI! CZYŻ NIE BYŁBY BEZ WINY?”
Cytat z Bp Napierały:
„Człowiek nieraz sięga po grzech bo mu się wydaje, że będzie miał przyjemność, że tak będzie dobrze, ale skoro grzech popełni, zwłaszcza grzech obłudy (!) a ma jeszcze trochę uczciwości w sobie… zamilknie ażeby w prawdzie mu ktoś nie powiedział: Jesteś bez grzechu ?”
Nie wiem co Pan ma na celu ?
Chciałby Pan tak samo zamknąć usta tym, którzy domagają się sprawiedliwości bo może jedli kanapkę z mortadelą w piątek więc nie mają prawa się wypowiadać w sprawie wykorzystywania seksualnego nieletnich przez duchownych ?
O to Panu chodziło ?
Pisze pan też podkreślając to dużymi literami że „OGROMNA RZESZA WIERNYCH” ma problemy z przykazaniami.
Czyli domyślam się, że Pan akurat nie ma takiego problemu ?