Jesień 2024, nr 3

Zamów

Biblia dla homo nieviastus

Fot. Mazur/cbcew.org.uk

Pomysłodawcy „Biblii dla kobiet” przekroczyli granicę, której przekroczyć nie wolno. Wykorzystali Pismo Święte do propagowania ideologicznych kłamstw, ignorujących nauczanie Kościoła.

Miesiąc temu ukazała się pierwsza w Polsce „Biblia dla kobiet”. Wydawcą jest Edycja Świętego Pawła, firma zgromadzenia Towarzystwo Świętego Pawła. Na Dzień Matki przygotowała dwa promocyjne zestawy i zapewne część katoliczek otrzyma je w prezencie. Nie spotkałam się z merytoryczną recenzją tego „dzieła”, czemu trudno się dziwić, bo wydawnictwo utrudnia dostęp do egzemplarzy recenzyjnych (zachęca do korzystania z materiałów promocyjnych w internecie).

Z uczciwości zawodowej nabyłam malinowe cudo w kwiatki i… oniemiałam. Przekroczono bowiem granicę, której przekroczyć nie wolno. Wykorzystano Pismo Święte do propagowania kłamstw, ignorując nauczanie Kościoła. Ponieważ nauka unicestwiła wiele stereotypów, do ich wtórnej sakralizacji i legitymizacji wykorzystano Biblię – i autorytet papiestwa. 

Pierwszy raz spotkałam się z cenzurą dokumentów Jana Pawła II i Franciszka. A dokonało tego katolickie wydawnictwo, nie żaden fanatyk.

Celowa dyskryminacja

Wydania Biblii „dedykowane” jakiejś grupie nie są niczym nowym. To chwyt marketingowy, który krytykuje sporo biblistów – Biblia nie jest tylko towarem na rynku. O ile jednak uzasadnione są wydania dla dzieci i młodzieży, które mają wprowadzać je w świat „dorosłej Biblii” (jak np. Biblia Młodych ze wstępem papieża Franciszka opracowana w serii YOUCAT), to po co dzielić Biblię płciowo? Nie ma Biblii dla mężczyzn, są różne wydania Biblii dla… ludzi. Przez kilka lat uczestniczyłam w kręgach biblijnych ks. dr. hab. Wojciecha Węgrzyniaka z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, jestem uczestniczką Ekumenicznej Szkoły Biblijnej w Łodzi założonej przez abp. Grzegorza Rysia itd. Wszędzie spotykam mnóstwo kobiet, ale nie spotkałam się z opinią, że mają z lekturą większe kłopoty niż mężczyźni. Są ludzie, którzy Biblii nie czytają i nie ma to związku z płcią. Może mieć z poziomem wykształcenia. Statystycznie Polki są lepiej wykształcone od mężczyzn. Czy Biblię podano w sposób adekwatny do tego faktu? Bynajmniej. 

„Biblią dla kobiet” powinni zająć się bibliści, znający inne przekłady i tekst oryginalny. Jest to tzw. Biblia Paulistów, wydana po raz pierwszy w 2008 roku (czy bez zniekształceń – nie wiadomo, wymaga to drobiazgowej analizy). Większość katolików korzysta z Biblii Tysiąclecia lub Biblii Poznańskiej, więc niewykluczone, że pomysł na „Biblię dla kobiet” miał spopularyzować przekład paulistów tj. właścicieli wydawnictwa. Jest jedno „ale”. Bez żadnego uzasadnienia czy informacji wydawca usunął z niego wszystkie komentarze i większość przypisów.

Jako redaktorów Biblii wymieniono na ostatniej stronie osiem nazwisk, plus cztery – współpracowników. Jednym z nich jest o. Andrzej Kiejza OFMCap, autor tekstu zamieszczonego w 32-kartkowym (64 strony) „kobiecym” dodatku – 16 kartek „wstępu” i 16 – „zakończenia” na kredowym papierze, z kolorowymi obrazkami. O. Kiejza w części „Zanim zaczniesz czytać Pismo Święte” czytanie komentarzy wymienia jako jeden z czterech warunków dobrej lektury Biblii.

Statystycznie Polki są lepiej wykształcone od mężczyzn. Czy Biblię podano w sposób adekwatny do tego faktu? Bynajmniej

Pisze: „Bez głosu Tradycji, bez orzeczeń Magisterium Kościoła, bez tego co nazywamy wyczuciem wiary wszystkich wierzących, narażamy się na lekturę bardzo subiektywną, która może prowadzić w kierunku własnych oczekiwań, a nie do poprawnego odczytania sensu natchnionych słów. A niebezpieczeństwo jest wielkie, bo z błędnej lektury może wyniknąć błędne życie! Aby uniknąć takich konsekwencji, katolickie wydania Biblii posiadają towarzyszące tekstowi świętemu wyjaśnienia w postaci wstępów do ksiąg, przypisów i komentarzy. Stanowią one cenną pomoc we właściwym rozumieniu danego fragmentu” (s. 1490-1491). 

To samo radzi ks. Marco D’Agostino w rozdziale „Przeszkody w dobrej pracy z Biblią”: „Jeśli jakiś fragment, jakaś księga, jakiś ciąg tekstów są trudne (na przykład teksty o przemocy, najbardziej wymagające żądania Boga lub Jezusa, jak to: „jeśli ktoś nie ma w nienawiści swego ojca i swojej matki, nie może być moim uczniem”, czy też pewne refleksje teologiczne wspólnoty apostolskiej), to zanim je pominiesz, poszukaj pomocy w ich interpretacji w jakimś komentarzu […]” (s. 1494). Biblia Paulistów ma ich mnóstwo! Naprawdę ktoś założył, że kobiety są głupiutkie i tego nie zauważą?

Komentarze do Biblii to specyfika katolicka. W nikłym stopniu są obecne w Biblii Ekumenicznej, z tego samego powodu, co w protestanckiej Biblii Warszawskiej. Jeśli czytelnikami są chrześcijanie różnych wyznań, publikuje się komentarze kulturowo-historyczne i filologiczne, a pomija te konfesyjne. W sytuacji, gdy Sobór Watykański II bardzo zmienił nauczanie o kobiecie, a Jan Paweł II jednoznacznie skrytykował słowa św. Pawła z Listu do Efezjan nakazujące poddanie kobiecie mężowi (ma być wzajemne, mąż też ma być poddany żonie) uznając je za uwarunkowane kulturowo [MD, 11], aż się prosi, żeby zwłaszcza relatywne a dyskryminujące fragmenty opatrzyć komentarzem.

„Biblia dla kobiet” cofa nas w rozwoju już nie do czasów sprzed Soboru, ale o dwa tysiące lat. Jest… grzeszna. Nierówne traktowanie kobiet jeśli chodzi o dostęp do komentarzy i przypisów jest po prostu dyskryminacją kobiet

Tu jest odwrotnie. Oto cytat „dla kobiet” z Pierwszego Listu do Tymoteusza: „Podobnie kobiety – niech zachowują godną i skromną postawę; niech unikają przesadnych strojów, bogatych sukien, wyszukanych fryzur, złotej biżuterii i pereł. Raczej niech przyozdabiają się dobrymi czynami, jak przystoi kobietom bogobojnym. Kobieta niech korzysta z nauki w cichości i w pełnej uległości. Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam. Niech nie wynosi się ponad mężczyzn i trwa w cichości. Bowiem Adam został stworzony jako pierwszy, potem dopiero Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, która grzeszyła ulegając pokusie. Ona będzie zbawiona, jeśli rodząc dzieci wychowa je roztropnie w wierze, miłości i świętości” [1Tm 9-15; podkr. – MB]. Przekład paulistów od początku wywoływał kontrowersje, nikt jednak nie badał go pod kątem dyskryminacji płci. Proszę to porównać np. z Biblią Tysiąclecia (męża zamieniono na „mężczyzn”). 

„Biblia dla kobiet” cofa nas w rozwoju już nie do czasów sprzed Soboru, ale o dwa tysiące lat. Jest… grzeszna. Nierówne traktowanie kobiet jeśli chodzi o dostęp do komentarzy i przypisów jest po prostu dyskryminacją kobiet. A tę potępili ojcowie soborowi, uznając za skutek upadku człowieka w raju. Za grzech.

Młot na feministki

Autorami koncepcji Biblii są Ilona Kisiel i ks. Marcin Romanowski SPP, dyrektor Wydawniczy Edycji Świętego Pawła. Imprimatur udzielił dwanaście lat temu nieżyjący już bp Zygmunt Zimowski, dotyczy więc ono Biblii Paulistów, a nie tego projektu. Po lekturze „dodatków” nie mam żadnej wątpliwości, że jest to konserwatywna, tradycjonalistyczna reakcja na feministyczne postulaty kapłaństwa kobiet i „ideologię gender”. Biblia, autorytet dwóch papieży oraz zaangażowanie czterech kobiet (trzech z doktoratem) mają służyć legitymizacji i uwiarygodnieniu ideologii konserwatywnej i stanowić hamulec dla rozwoju ruchów kobiecych w Kościele. 

Projekt jest tak jednostronnie wykrzywiony w stronę ukazania kobiety jako pięknej, macierzyńskiej, uległej, posłusznej, niesamodzielnej i nie zadającej niewygodnych pytań, że aż boli. Pozytywne wrażenie ma zrobić część napisana przez dr Marię Miduch „Kobieta. Boża partnerka do zadań specjalnych”. Pierwszy śródtytuł „Bóg jest feministą” pokazuje, przeciwko czemu powstał ten projekt… Bóg pewnie jest. Na pewno nie są nimi autorzy projektu i żadna z niewiast, które się w nim radośnie udzieliły. Poza Miduch są to obie (rodzone i zakonne) siostry Pudełko – s. dr Judyta Pudełko PDDM i s. Anna Maria Pudełko AP oraz s. dr M. Iwona Kopacz PDDM. Zdumiewa fakt, że o ile teksty mężczyzn są tu merytoryczne, uniwersalne i poważne, te niewieście stanowią marzenie każdego patriarchy. 

Główną ambicją kobiety, jak się dowiedziałam, jest odkrywanie własnego piękna w oczach mężczyzny (katoliczka – w oczach mężczyzny – Jezusa). Obraz człowieka płci żeńskiej jest oparty na czarno-białych kontrastach: dobra Maryja – zła Ewa, dobra katoliczka – zła kobieta z tego świata (świat pogański to dopiero krzywdzi kobiety, w Kościele zawsze się nimi zachwycali – co widać na przykładzie św. Pawła). Kobiety nie mają cech indywidualnych. Miduch niby pisze, że każda jest sobą, ale zaraz prostuje to s. Judyta Pudełko: wszystkie bohaterki Starego Testamentu „zapowiadają Maryję przykładami swego życia czy charakterystycznych cech: wierności wobec męża, rodziny, Boga, narodu”. Każda jest na siłę Maryjna, nawet kobieta prezydent czy profesor fizyki. Maryja była fantastyczna, wyjątkowa, bez dwóch zdań. Tyle, że Jej obraz jest tu płaski jak naleśnik. To nie kobieta żywa, myśląca, podmiotowa, z którą – jak pisze Jan Paweł II w „Mulieris Dignitatem” – Bóg zawarł przymierze jak z Noem, Abrahamem i Mojżeszem [MD, 11]. Maryja zawarła świadome przymierze w imieniu ludzkości. Tutaj z Abrahamem łączy ją… posłuszeństwo. 

Biblia, autorytet dwóch papieży oraz zaangażowanie czterech kobiet (trzech z doktoratem) mają służyć legitymizacji i uwiarygodnieniu ideologii konserwatywnej i stanowić hamulec dla rozwoju ruchów kobiecych w Kościele

Ujęła mnie tabelka, w której s. dr Pudełko zestawiła Ewę i Maryję. Ewa jest posłuszna szatanowi, Maryja – Bogu. Kobieta nieposłuszna nie mieści się w optyce. Kropkę nad i postawiła s. Anna Maria Pudełko, autorka tekstu „Kobieta apostołką piękna”. Głównym pytaniem egzystencjalnym, jakie dręczy prawdziwą kobietę, brzmi: „Czy jestem piękna”? Niezależnie od wieku. Stawiają je dziewczynki w kokardkach, nastolatki walczące z krostą na obliczu przy pomocy sztuki upiększania (makijażu), kobiety z trwogą witające siwy włos. Krosty mogą być też umysłowe i duchowe, bo katoliczka skromną niewiastą wszak jest. Aseksualną. Uduchowioną. Ma podobać się kandydatom na męża, słuchać księży. Co ciekawe, niewiasta w tekstach autorstwa mężczyzn ma rozum i zdolności poznawcze. Jest… człowiekiem. Według kobiet – Biblii nie czyta (chyba, że sercem) lecz „przegląda w niej jak w lustrze”. Lustereczko powiedz przecie, kto jest dziś najpiękniejszy?

Maryja była piękna. Fantastycznie pisze o tym ks. Krzysztof Wons SDS w książce „Cała piękna”. Najpiękniejszy z synów ludzkich jest też Jezus. Czy ktoś wyobraża sobie Biblię dla mężczyzn poprzedzoną wykładem, że prawdziwy mężczyzna – za przykładem Nowego Adama – ma być piękny? To sakralizowanie stereotypu „Złość piękności szkodzi”. Kobieta nie ma prawa do złości, do buntu, do mówienia nie. Nawet, jak słyszy i czyta o sobie bzdury. Musi ją na siłę tłumić. 

Złość jest ludzka i nie ma nic wspólnego z maskulinizacją. Jest uczuciem, reakcją na konkretny bodziec. Nie musi się zamienić w agresywne zachowanie. Ktoś, kto nie jest zdolny do słusznej złości, do świętego gniewu, jest okaleczony emocjonalnie i niepełny. Tak się kobiety wychowuje. 

Jan Paweł II ofiarą cenzury 

W każdej Biblii dla ludzi poradnik dotyczący lektury Biblii jest umieszczony przed, a nie po niej. Tutaj teksty „Jak czytać Biblię?”, „Przeszkody w dobrej pracy z Biblią”, „Rady w pracy z Biblią” czy „Zanim zaczniesz czytać Biblię” znalazły się w miejscu posłowia. Zabieg był konieczny, skoro priorytetem jest ideologia ukobiecania. Pierwsze 16 kartek zawiera ocenzurowane pod tezę słowa dwóch papieży oraz dwa teksty o kobiecie autorstwa s. Anny Marii Pudełko i Marii Miduch. Myślałam, że widziałam już wszystko (żeby przytoczyć choćby artykuł ks. dr. Marka Dziewieckiego „Geniusz kobiety”, w którym koncepcję geniuszu kobiety Jana Pawła II sprowadził do talentów w gotowaniu, sprzątaniu, zmywaniu, śpiewaniu i dekorowaniu wnętrz). Ale żeby tak wypatroszyć „List do kobiet”?

Pojawia się też kolejny dysonans. Dr Maria Miduch twierdzi, że kobieta jest jednostronną pomocą dla mężczyzny. Po jej rewelacji czytamy fragmenty „Listu do kobiet” Jana Pawła II ze zdaniem: „W stworzenie kobiety została więc wpisana od początku zasada pomocy: pomocy – należy to podkreślić – która nie ma być jednostronna, ale wzajemna”. Uchowało się chyba dlatego, że kolejne zdanie mówi o komplementarności – co zaznaczono na czerwono. Komplementarność – zgodnie z wiedzą z podręczników do Katolickiej Nauki Społecznej – wygląda w KK zresztą tak: on jest z natury egoistą, ona – altruistką. Więc się uzupełniają… Czy w „Biblii dla kobiet” nie należało jednak zaznaczyć fragmentów zgodnych z nowym, posoborowym nauczaniem Kościoła?

„List do kobiet” w Biblii nie jest dokumentem sygnowanym przez Jana Pawła II w 1995 r. Są to tylko fragmenty. Podane w sposób, który bardzo zmienia jego znaczenie. Manipulacje są różne.

Po pierwsze, list powstał w określonym kontekście – na V Światową Konferencję ONZ na temat kobiet w Pekinie. Była to najważniejsza ze wszystkich konferencji, dominowało na niej stanowisko lewicowych i liberalnych feministek, co papież chciał zrównoważyć głosem KK. Brała w niej udział delegacja z Watykanu, a opis wydarzeń i atmosfery można znaleźć w książce jednej z uczestniczek konferencji z ramienia Watykanu, dr hab. Janne Haaland Matlary, „Nowy feminizm” (W drodze, 2000). Co prawda papież pisze na początku: „Przesłanie to, abstrahując od konkretnej okoliczności, w jakiej powstało, ogarnia szerszą perspektywę rzeczywistości i problemów ogółu kobiet”, jednak zatajanie tego jest niedopuszczalne. Usunięto w tekstu wszystkie fragmenty odnoszące się do konferencji, w tym te: 

„Jeśli podczas Międzynarodowego Roku Rodziny, obchodzonego w 1994 roku, uwaga nasza skoncentrowała się na kobiecie jako matce, to Konferencja w Pekinie stanowi szczególną okazję, aby na nowo zdać sobie sprawę z wielostronnego wkładu kobiety w życie całych społeczeństw i narodów. Jest to wkład natury przede wszystkim duchowej i kulturowej, ale także społeczno-politycznej i ekonomicznej. Jakże wiele zawdzięczają kobiecie różne dziedziny życia społecznego i państwowego, kultury narodowe oraz cały postęp ogólnoludzki!” [LK, 8]

„Drogie Siostry, widzicie zatem, jak bardzo pragnie Kościół, aby najbliższa Konferencja w Pekinie, ukazała pełną prawdę o kobiecie. Trzeba, aby w sposób wszechstronny ukazała »geniusz kobiety« i to nie tylko na przykładzie wielkich i znanych kobiet z przeszłości lub nam współczesnych, ale także tych zwyczajnych, prostych, które wykorzystują swe kobiece talenty dla dobra innych w życiu codziennym” [LK, 12]. Do feministek i wszystkich kobiet papież zwraca się: „Drogie Siostry”.

Jeśli kobiety kiedyś wpadną w złość i przestaną usługiwać na plebaniach, w zakrystiach i w domach, klerykalny Kościół stanie bezradny jak dziecko. Czy nie dlatego powstała „Biblia dla kobiet”?

Część fragmentów usunięto dramatycznie prostacko. Na przykład zdanie o kobietach – doktorach Kościoła. Podkreślam je: „W tym szerokim kontekście służby, Kościół – pomimo wielu uwarunkowań – na przestrzeni dwóch tysięcy lat swej historii, poznał w pełni »geniusz kobiety« dzięki wielkim postaciom kobiet, które wywarły istotny i dobroczynny wpływ na swoje czasy. Mam na myśli długi orszak męczennic, świętych kobiet, wielkich mistyczek. Myślę w szczególny sposób o świętej Katarzynie ze Sieny i o świętej Teresie z Avili, której Papież Paweł VI przyznał tytuł Doktora Kościoła. A jakże nie wspomnieć również tych kobiet, które kierując się duchem wiary, stworzyły dzieła o niezwykłej doniosłości społecznej, zwłaszcza w zakresie służby najuboższym?”.

Na czerwono wydawca podkreślił fragment wcześniejszy, czyli: „Kościół – pomimo wielu uwarunkowań – na przestrzeni dwóch tysięcy lat swej historii, poznał w pełni »geniusz kobiety«”. Z całości kontekstu wynika, że geniusz oznacza macierzyństwo – i kropka. Co przeszkadzały paulistom tytuły doktora Kościoła? Jan Paweł II przyznał trzeci – św. Teresie z Lisieux, a Benedykt XVI czwarty – św. Hildegardzie z Bingen. Ktoś się boi Pawłowego „wyniesienia kobiet ponad mężczyzn”? Drodzy Bracia, nie lękajcie się kobiet!

List ma zmieniony tytuł. Brzmi teraz: „Godność kobiety w świetle Słowa Bożego”. Tytuł właściwy – tj. „List do kobiet” – podano identyczną czcionką jak śródtytuły.

Śródtytuły wydawca dodał arbitralnie, nie ma ich w oryginale. Brzmią np. „Poszanowanie tożsamości kobiety”; „Macierzyńskie królowanie Maryi”. Na jedno macierzyńskie kopyto.

Zmieniono akapity i układ tekstu. Usunięto numerację typową dla dokumentów papieskich, co utrudnia porównanie obu tekstów.

Zaznaczono na czerwono wybrane przez wydawcę zdania.

Pod tekstem umieszczono połowiczną informację, malutką czcionką, w nawiasie: „Fragmenty listu zostały opatrzone tytułem, śródtytułami i wyróżnieniami pochodzącymi od wydawcy”. Nie ma wyjaśnienia, jakie treści i dlaczego amputowano z listu.

Katolicka Agencja Informacyjna nie zauważyła, że to fragmenty listu, a nie pełna jego treść, podając 23 kwietnia: „»W Biblii dla kobiet« nie brakuje nazwisk znanych duchownych: ks. Marca d’Agostino, o. dr. Andrzeja Kiejzy OFMcap, a także dwóch najwyższych autorytetów, papieży Jana Pawła II (»Godność kobiety w świetle słowa Bożego« – list Jana Pawła II do kobiet) i Franciszka (»Bóg nie obył się bez Matki« – fragmenty homilii papieskiej wygłoszonej w Watykanie 1 stycznia 2019 r.)”. Ile kobiet uzna to za cały dokument św. Jana Pawła II?

Podobnie potraktowano Franciszka. Znamy jego dokumenty z fragmentami o kobiecie, są setki wystąpień i homilii. Wydawca wybrał tę, która nie jest reprezentatywna dla papieża, ale pasuje do tezy. To homilia wygłoszona 1 stycznia 2019 r., w uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi. Już sam wybór święta warunkuje tematykę homilii, choć i one bywają różne. 1 stycznia 2019 r. papież powiedział: „Kobiety są źródłami życia. Jednakże są nieustannie poniżane, bite, gwałcone, nakłaniane do prostytucji i usunięcia życia, które noszą w swym łonie. Każda przemoc zadana kobiecie jest zbezczeszczeniem Boga, zrodzonego z niewiasty. Z ciała kobiety przyszło dla ludzkości zbawienie: po tym, jak traktujemy ciało kobiety, rozpoznajemy nasz poziom człowieczeństwa”. 

W tym przypadku wybór kazania jest największym przekłamaniem. Resztę zrobił tytuł – „Bóg nie obył się bez Matki”, wycięcie fragmentów tekstu, zmiana układu akapitów, podkreślone kolorem zdania. Nie podano nazwiska tłumacza (przekład różni się od innych).

Jak bardzo trzeba być zdeterminowanym, żeby odważyć się na cenzurowanie papieża Polaka – i papieża Franciszka? 

Maczuga

Biblia to natchniona, Święta Księga. To czyste Źródło. Jeśli używa się jej jak maczugi w wojnie ideologicznej, kreując kobiety na jednostki infantylne, niedojrzałe, ślepo posłuszne, to trudno się dziwić zakrystiance pokazanej w filmie „Zabawa w chowanego” braci Sekielskich. Siostra zakonna płacze przed ofiarą księdza pedofila: „Co ja mogę, Andrzejku?”. 

Co może ktoś wychowany do ślepego posłuszeństwa i pomocy? Kobieta nie ma prawa się złościć. Może ulegle cierpieć. Ma prawo gotować, sprzątać, zmywać i prać skarpetki. Przeglądać się w oczach mężczyzn in persona Christi

Wesprzyj Więź

Jeśli kobiety kiedyś wpadną w złość i przestaną usługiwać na plebaniach, w zakrystiach i w domach, klerykalny Kościół stanie bezradny jak dziecko. Czy nie dlatego powstała „Biblia dla kobiet”?

Przeczytaj także:
„Biblia dla homo nieviastus czy dla kobiet?” – polemika s. Judyty Pudełko,
„Piękna umysłem, sercem, wolą i ciałem” – polemika s. Anny Pudełko,
„Kobiety bez jednego wzorca” – polemika Marii Miduch.

Przepraszamy Autorki tekstów zamieszczonych w „Biblii dla kobiet” za przedstawienie ich pracy na naszych łamach w sposób zniekształcający i wypaczający. Czytelników – za wprowadzenie w błąd – oświadczenie redakcji

Podziel się

1
Wiadomość

To jest jakiś niezrozumiały opór wobec posoborowego spojrzenia na kobietę i, nie oszukujmy się, wobec nauczania Jana Pawła II na ten temat. Wielu nie chce słyszeć co na temat wzajemnego poddania w małżeństwie w Mulieris Dognitatem pisał papież. A ci, co usłyszeli, ukrywają, że te słowa padły. Niemal całe polskie duszpasterstwo rodzin z „niekwestionowanym autorytetem w tej dziedzinie”, Jackiem Pulikowskim na czele, udaje, że MD nr 24 nie istnieje. Nie lepiej jest w środowisku naukowym. Swego czasu wpadła mi do ręki książka „Mulieris dignitas. Promieniowanie kobiecości”. Wydawnictwo KUL na 20-lecie Mulieris Dognitatem. O novum zawartym w liście apostolskim nikt się nawet na prawie czterystu stronach nie zająknął, natomiast i w zapisie dyskusji panelowej i w niektórych artykułach, np. Andrzeja Derdziuka OFMCap, padały sugestie o wiodącej roli mężczyzny w rodzinie i konieczności kobiecej uległości. Cenzurowanie papieża. Małgorzata Bilska jest jedną z nielicznych osób, która się systematycznie o tę kwestię upomina, ale to trochę głos wołającego na puszczy. Tym bardziej podziwiam. Różowa wizualnie Biblia wzbudza mój opór, a zawartość, po lekturze tej recenzji, przeraża. Zadziwia mnie udział Marii Miduch w tym projekcie, ona mi do tych klimatów nie pasuje…

Ja rozumiem, że można nie lubić kolorów i wzorków, nie zauważyć przypisów na końcu każdego rozdziału i posądzać wydawcę o cenzurowanie Biblii ale lekceważącego stosunku zarówno do autorów jak i wydawcy trudno zrozumieć.

Nawet gdy ma się racje, obowiązuje jakiś poziom wypowiedzi, kultura osobista i zasada szacunku do adwersarza. Tego mi w tym tekście brak. Strona merytoryczna również daje wiele do myślenia.

Pytanie tylko co taka recenzja robi na łamach Więzi.. – może redakcja się wypowie?

Trzeba zrozumieć te szlachetne osoby (siostry, czy kobiety w ogóle), które zostały zmanipulowane. Że niecnie zostały wykorzystane, przez takie same wcześniejsze ofiary. Że bronią „swego” położenia, że nie chcą teraz się zgodzić, że dały się podejść i życie ich wyssał ktoś inny. Ratuj, co jest do uratowania. Lepiej, choć późno – być Dobrym Łotrem, najbliżej Nauczyciela. A prawa kobiet, to nie kwestia ich uznania, tylko przestrzegania. Najlepiej to przejąć z piersi matki. Ona ma wiedzieć, że dziecku daje najlepsze. Zobaczył Bóg, że świat jest jakiś nie taki i stworzył kobietę. Coście mężowie nieszlachetni uczynili?!

Czesto przewija sie w temacie okreslenie „kobieta -pomoc dla mezczyzny” Kiedy powstaje rodzina i ( rodzi sie dziecko) to raczej mezczyzna jest pomoca dla kobiety. Kobieta pomaga dziecku w jego wzrastaniu opiekujac sie nim. Potem kobieta zazwyczaj wraca do pracy i wspolnie z mezczyzna troszcza sie o rodzine najlepiej jak potrafia kobieta jako matka, mezczyzna jako ojciec. Troszcza sie rowniez wzajemnie o siebie. O jaka wiec „szczegolna pomoc kobiety wzgledem mezczyzny” chodzi ? Jezus nic na ten temat nie mowi. To co mowi Sw Pawel zdaje sie ze od Zlego pochodzi choc moze mial dobre intencje.

Z przykrością muszę napisać, że Pani recenzja jest żenująca. Jest Pani na bakier z egzegezą biblijną i z nauczaniem Jana Pawła II – odwołuję się do teologii ciała = katechez „Mężczyzną i Niewiastą stworzył ich”. Rozumie Pani Księgę Rodzaju ale w wydaniu feministycznym które jak ognia boją się i najpewniej wykreśliłyby słowo „pomoc” z (Rdz 2,18).

Tak, kobieta jest pomocą dla mężczyzny ale nie w „myciu garów i cerowaniu skarpetek” ale w stawaniu się darem dla drugiej osoby. Na tym właśnie ta tajemnicza pomoc polega. Człowiek jest stworzony komunii osób na wzór Trójcy Świętej. Ale aby ta komunia mogła zaistnieć między Adamem a drugim człowiekiem, musiał się on pojawić. Pojawił się – > Ewa.

Nie wiem dlaczego Pani w wyrażeniu „pomoc” widzi zagrożenie dla kobiety. Dla feministki teologia ciała Jana Pawła II jest nie do przyjęcia gdyż feminizm unika bezinteresownego daru z siebie, zamyka się przed światem Adama. Mówiąc krótko, ucieka od planu Bożego, zajmując postawę lękową. Gdy tymczasem właśnie Adam jest pomocą dla Ewy, a Ona dla Adama, by stali się w pełni ludźmi zdolnymi do przekraczania siebie w miłości rozumianej jako bezinteresowny dar z siebie. W tym kontekście płeć występuje w Księdze Rodzaju.

Polecam akapit: Dar: tajemnica uszczęśliwiającego “początku” , właśnie z teologii ciała JP II.

https://kbroszko.dominikanie.pl/min5a.htm

Zgadzam się z Panem.jestem kobietą, i to spełnioną w pomaganiu i byciu pomocną. Matką i żoną, teściową i córką… od prawie 60 lat. Przykro jak czyta się takie bzdury ito pisane przez kobietę.

Autorka nie boi się słowa „pomoc”. Nie zrozumiał Pan. Proszę przeczytać jeszcze raz i dodatkowo dowiedzieć się, jakie słowo znajduje się w tym miejscu w Księdze Rodzaju w oryginale.

@Poldek @Marysia Czy Państwo aby na pewno przeczytali tę recenzję? Wojujecie Państwo z tezami, których w niej nie ma. Zdaje się, że autorka tekstu, tak jak @Poldek jest zwolenniczką szeroko rozumianej wzajemności pomocy między mężczyzną i kobietą i jak @Marysia zwolenniczką bycia pomocnym dla innych.

To nie koniec kompromitacji autorki:

– sugeruje, że Biblia dla kobiet została pozbawiona przypisów.. . Nie zauważyła jednak, że znajdują się one w najnowszym przekładzie ( Edycji św.Pawła) pod koniec każdej księgi. Tak jest również w Biblii dla kobiet. Zatem zarzut wyssany z palca albo rzeczywiście autorka nie zadała sobie trudu by dokładnie zapoznać się z pozycją wydawniczą.

@Sylwia

różnica polega na tym, że autorka będąca zwolenniczką szeroko rozumianej wzajemności, jednak w tekstach autorów dopatruje się jej braku. W języku hebrajskim występuje słowo „pomoc”, a autorce kojarzy się ono feministycznie. Ok, jej może się tak kojarzyć ale jeśli choć trochę zna się na teologii biblijnej – a publikuje na łamach specjalistycznego portalu, to taka insynuacja świadczy o ignorancji autorki albo złośliwości. Tego drugiego niestety nie brak w tekście co sprawia, że trudno traktować tę analizę poważnie.
Dziwię się, że redakcja Więzi honoruje tak słabe recenzje. Nie chciałbym wierzyć, że chodzi o klikalność.. .

Słowo „pomoc” autorce nie „kojarzy się feministycznie”(cokolwiek to znaczy), ale wsłuchuje się ona w sposób jego interpretacji przez wydawców tej Biblii i słusznie zauważa jej jednostronność przy zgoła innej interpretacji Jana Pawła II. Nie udawajmy, że chodzi o skojarzenia Małgorzaty Bilskiej. Model kobiecości serwowany przez wiele środowisk w polskim Kościele odbiega od tego, co o kobietach pisał papież Wojtyła. I echa tego modelu da się odnaleźć w Biblii dla kobiet.

Pani Małgorzato,
Dziękuję Pani za tekst. Gratuluję odwagi.Proszę nie przyjmować się adwersarzami – opinie i tekst polemiczny nieważny. Straszą Panią procesem ( to takie małe!) nie ma do niego żadnych podstaw, poza tym nie jest Pani tchórzem, da Pani sobie radę. Zastraszanie kobiety to takie typowe w męskim środowisku. Przywraca Pani nadzieję w rozum, a redakcja „Więzi” wiarę, że w kościele jest miejsce dla różnych stanowisk. Właśnie za to szanowałam to pismo. Do wydawnictwa: Biblię dla kobiet w malinowej oprawie proszę przesłać w prezencie mężczyznom, jeżeli tak się podoba i o nią walczą. Ci, którzy mają wiedzę, szanują kobiety, jej nie kupią. Wielka szkoda, że coś takiego się ukazało ….

@Sylwia

Nie kupuję tego, co Pani napisała. Oczywistym jest fakt, że kwestie kobiecości, interpretacji pojęcia „pomoc” w tych tekstach nie mogą być rozumiane w innym kontekście jak nauczanie papieży z których( dla mających trudność z domyśleniem się ) zaczerpnięte są cytaty.
Wychodzi więc na to, że p.Bilska najpierw nadaje jej inny kontekst( pomijając nauczanie Kła) a potem z tą założoną w swojej głowie interpretacją dyskutuje i krytykuje ją na łamach Więzi. Co w efekcie jest karykaturalne – za co przeprasza redakcja.

„Oczywistym jest fakt…”.Gdyby Pan śledził pilnie rzeczywistość polskiego duszpasterstwa rodzin, zauważyłby, że ta pomóc jest nagminnie odczytywana odmiennie niż proponował JP II.

Faktycznie, przesadzili z tymi mężczyznami w 2 rozdz. 1Tm. Z drugiej strony w Rzym 16:7 mamy Junię wymienioną wśród apostołów, zamiast – jak to chcą tłumacze Tysiąclatki – mężczyzny Juniasa.

Dziękuję Pani, Pani Małgorzato za ten tekst. Podziwiam za odwagę, bo odważyła się pani powiedzieć, co myśli. Nie tylko pani zauważa, jak szkodliwa jest ta „Biblia dla kobiet”. Niestety, w Polsce są dziwne ruchy obecnie, nakierowane na konserwatyzm, przyjmujące postać bagiennej skorupy, która samodzielnie nie myśli i z miłosierdziem ma niewiele wspólnego. Stąd tak wiele niepochlebnych i wręcz nieżyczliwych komentarzy. Jeszcze raz gratuluję odwagi i siły. Proszę mi wierzyć, ten Pani tekst jest bardzo potrzebny!