Kościół w Polsce ma szansę naprawdę stać się wolny od nadużyć dopiero wtedy, gdy podzieli się władzą z osobami świeckim i gdy dopuści do sprawowania ważnych funkcji również kobiety – pisze Dominika Kozłowska, redaktor naczelna miesięcznika „Znak”.
Na stronie miesięcznika „Znak” ukazał się tekst Dominiki Kozłowskiej „Niech nie będzie miło!”. To komentarz naczelnej pisma po premierze filmu „Zabawa w chowanego” braci Sekielskich.
Publicystka stawia pytanie o bilans walki z wykorzystywaniem seksualnym małoletnich przez księży, która w Polsce – jak zauważa – trwa już od dwudziestu lat. Wspomina instytucje i inicjatywy, które starają się czynić z Kościoła miejsce wolne od przemocy seksualnej. Wymienia Centrum Ochrony Dziecka, Fundację św. Józefa, telefon wsparcia „Zranieni w Kościele” oraz inicjatywę „Odzyskajmy nasz Kościół”. Jak jednak przekonuje, „kolejne instytucje i przyjmowane dokumenty, choć bardzo potrzebne, nie są w stanie wywołać potrzebnej dziś zmiany. Nie są w stanie nawet doprowadzić do dymisji biskupów winnych zaniedbań”.
„W moim przekonaniu Kościół w Polsce ma szansę naprawdę stać się wolny od nadużyć dopiero wtedy, gdy podzieli się władzą z osobami świeckim i gdy dopuści do sprawowania ważnych funkcji również kobiety” – pisze naczelna „Znaku”. „Jedyną szansą na rzeczywistą odnowę Kościoła byłaby dziś radykalna zmiana: oddanie wszystkich funkcji, które mogą pełnić osoby świeckie tylko i wyłącznie im, przy jednoczesnym zachowaniu parytetu płci przy obsadzaniu tych stanowisk”. „Oczywiście osoby świeckie nie są impregnowane na zło – ich dopuszczenie do władzy mogłoby jednak ograniczyć mechanizmy klerykalizmu, braku transparentności, zmowy milczenia wśród księży” – dodaje, zaznaczając, że jej postulat brzmi „utopijnie” i „nikt w instytucjach kościelnych w Polsce nie jest zainteresowany oddawaniem władzy”.
Jej zdaniem do zmian nie zmusi Kościoła w Polsce „kryzys finansowy lub drastyczny spadek liczby wiernych. Rozmaite kościelne instytucje wykazały już wielokrotnie ogromną sprawność w sięganiu po publiczne środki”.
„Wszyscy w Polsce jesteśmy dziećmi tej samej kultury klerykalnej. To nasza osobista odpowiedzialność, aby rozpoznać w sobie i w tradycji katolickiej te elementy, które przyczyniają się do nadużyć władzy w Kościele. Szukanie harmonii i unikanie konfliktów to jedne ze strategii obronnych, które mają kompensować słabe poczucie autonomii i niezależności. Czasami nie warto się starać, aby było miło. Trzeba wyeskalować problem, aby nie dało się już dłużej go omijać. Nikt tego nie zrobi za nas” – podkreśla Dominika Kozłowska.
DJ
Jako proboszcz niewielkiej parafii i bez wikariusza z miłą chęcią podzielę się władzą i odpowiedzialnością z chętnymi ludźmi świeckimi. Mam jednak pytanie, gdzie mogę ich znaleść oraz kto ma im zapłacić za poświęcony czas i wykonaną pracę? Ja? Kuria? Parafianie? A może sponsorzy? Nie zgodzę się, aby pracowali za darmo, bo jak ma być poważnie, to musi być godziwe wynagrodzenie.
Tak. Warto pracować razem. W mojej parafii robimy to chyba na bieżąco. Rodzice starają się o chrześcijańskie życie rodzin, jedni bardziej, inni trochę mniej. Ja staram się też takie prowadzić, raz bardziej, czasem mniej. Jak przy okazji wspólnych zebrań liturgicznych lub kolędy zbierzemy pieniądze, to remontujemy raz więcej, raz mniej. Czasami uda się też coś przeczytać. Hmm, na czym miała by polegać rewolucja z racji grzechu jakiegoś katolika wyświęconego lub nie? Poza nawróceniem naprawdę nie rozumiem. Wiejski proboszcz.
„Hmm, na czym miała by polegać rewolucja z racji grzechu jakiegoś katolika wyświęconego lub nie? Poza nawróceniem naprawdę nie rozumiem”. Podziele sie z Ksiedzem moimi myslami na ten temat, o ile dobrze zrozumialem Ksiedza intencje. Ta rewolucja jest spowodowana wieloletnimi zaniedbaniami, jesli chodzi obchodzenie sie ze zbrodnia pedofilii (bo to jednak jednak ma inna wage jak np. nieodmowienie brewiarza czy rozanca). I to, ze kazdy prawie biskup w Polsce ukrywal bandytow-pedofilow, a zaden sie nie podal przez to do dymisji – to zada prawdziwej rewolucji! Czy jest to odpowiedz na Ksiedza pytanie?
Chetnie Ksiedzu Proboszczowi odpowiem: Jestem nauczycielem mieszkajacych w Niemczech na niewielkiej parafii skladajacej sie z 23 przysiolkow po 1-2 katolickie rodziny (diaspora we Frankonii). Razem z zona opiekujemy sie minstrantami, zona przygotowuje dzieci pierwszokomunijne a do tego prowadzimy nabozenstwa Slowa Bozego. Te wszystkie obowiazki musimy jeszcze pogodzic z praca zawodowa, a trzeba wiedziec, ze nauczyciele w Niemczech maja 28 godzin tygodniowo (155%deputatu polskiego). Za te prace nie dostajemy ani centa, raz w roku proboszcz zaprasza nas na obiad do restauracji. W podobny sposob pracuje jeszcze wiecej osob w parafii. To jest czysta dynamika grupy – znalezc odpowiednich ludzi i dac im naprawde mozliwosc do dzialania! I tu jest pies pogrzebany, zeby ludzie mieli rzeczywiscie poczucie, ze nie ida na smyczy proboszcza, ale ze zmieniaja oblicze ziemi. Jesli Ksiadz jest zainteresowany rozmowa, chetnie wymienie sie myslami.
Szanowny Panie, u nas też są grupy śpiewacze, katechetyczne, młodzieżowe i nie umiałbym nikogo prowadzić „ za smycz”. Po prostu i nie trzeba, i nie nawet nie próbuję, bo byłoby to zbędne. Natomiast pilnuję, bo to moja rzecz, czy nasza aktywność mieści się w nurcie duchowym i kościelnym opisanym przez Katechizm Kościoła Katolickiego. Pozostaje jak zawsze branio na serio Ewangelii jak tylko się da i to jest wymagające dla nas wszystkich. Cieszę się, że jesteście żywą i aktywną wspólnotą, niech nam Bóg błogosławi! Dziękuję za możliwość wymiany myśli. Wiejski proboszcz. ps Szanowna Redakcjo- po emisji filmu Sekielskich brakuje mi o tym tekstu ks. Draguły, który kościelnie ujmuje istotę sprawy, pozdrawiam.
Panie Konradzie, rewolucji nie trzeba, wystarcza stosowanie prawa kościelnego i cywilnego, troska o poszkodowanych, a także sprawców, aby ich karać, leczyć i nawracać. Pozdrawiam