Upatruję czytelników książki „Kościół na kozetce” wśród osób, które poważnie zadają sobie pytania o religię i wiarę. Tych pytań będzie po lekturze nawet więcej niż przed nią.
Sam tytuł „Kościół na kozetce” nie zachęciłby mnie do sięgnięcia po nową książkę Wydawnictwa WAM, prędzej już podtytuł: „Rozmowy o niełatwej relacji psychologii i wiary”. Postanowiłam przeczytać ją ze względu na obu rozmówców: Jacka Prusaka SJ, ponieważ od dawna porusza on tematy dla mnie ważne, i Sławomira Rusina, którego warsztat dziennikarski bardzo cenię. Byłam też ciekawa, czy z licznych wątków, o których na co dzień pisuje ks. Prusak, da się złożyć oryginalną całość.
Transparentnie i z wyczuciem
Kolejne rozdziały dotyczą ról księdza i psychoterapeuty, relacji między duchowością a psychiką; tego, jak wraz z rozwojem nauk o człowieku zmienia się wiedza o seksualności i jak to się ma do nauczania Kościoła; kwestii molestowania seksualnego, zwłaszcza pedofilii, której sprawcami byli księża; relacji między wiarą a zdrowiem psychicznym i na koniec relacjom sumienia i wspólnoty Kościoła. Czytając, kilka razy pomyślałam, że warto by zająć się jakąś kwestią jeszcze dogłębniej i że z niejednego fragmentu można by stworzyć oddzielną książkę. A jednak po zapoznaniu się z całością materiału widzę i doceniam sens książki w formie, jaką przybrała.
Pierwszy rozdział dotyka wątków biograficznych, ale nie jest jego celem tworzenie portretu Jacka Prusaka (wystarczy już ogromna fotografia na okładce). Widzę dwa inne. Pierwszy to pokazanie, na czym polega praca psychoterapeuty, i czym różni się ona od poradnictwa, a także od spowiedzi czy kierownictwa duchowego. Przy okazji wnioskuję, że autorzy zakładają, iż książkę będą czytać osoby, które raczej wiedzą, czym jest spowiedź i jaka powinna być rola księdza, a mniej orientują się w psychologii i psychoterapii. Drugi cel, jaki osiąga pierwszy rozdział, uważam za kluczowy dla lektury reszty rozmów. To transparentność: czytelnik dowiaduje się, że na podejmowane w książce zagadnienia można spoglądać przez różne okulary i że bohater wywiadu będzie czasem mówił z perspektywy psychoterapeuty, czasem naukowca, a czasem księdza czy teologa; elementem tej transparentności jest również przyznanie, że nie zawsze łatwo te podejścia oddzielić i nie zawsze się to udaje.
W kolejnych rozdziałach widać dbałość o tę transparencję, jak i o wyraźne zaznaczanie granic kompetencji – czy to teologii, czy innych nauk. Szczególnie ważne wydaje się to w rozdziałach drugim i trzecim. Oba są aż gęste od wątków i podwątków. Wspomnę tylko kilka z bardzo wielu, które wydają mi się istotne: sumienie a superego, egzorcyzmy, relacje między religią a zdrowiem psychicznym (o tym także w rozdziale 4), preferencje seksualne czy orientacja seksualna, sens a może bezsens cierpienia, edukacja seksualna… Rusin i Prusak poruszają się między nimi płynnie, ale i z dużym wyczuciem.
Za chłodno?
Za bardzo potrzebny uważam rozdział poświęcony przemocy seksualnej. Zwraca w nim uwagę porządkowanie wątków. Mowa o konsekwencjach molestowania seksualnego w ogóle, o terapii ofiar przemocy seksualnej, a dopiero dalej (dogłębnie i szczegółowo) o wykorzystywaniu w Kościele katolickim: o wykorzystaniu instytucjonalnym, o procedurach, z jakimi stykały i stykają się ofiary przemocy, o profilu sprawcy (ogólnie, ale zwłaszcza w odniesieniu do duchownych), o znaczeniu statystyk.
Rozdział ten – może dlatego, że dotyka tak bolesnych i żywych tematów, a może z powodu, iż jest on dla mnie istotny z przyczyn osobistych – wydaje mi się najchłodniejszy. Z jednej strony widać tu znowu dbałość o precyzję. Z drugiej – osobę, którą osobiście dotknął problem molestowania w dzieciństwie, razić może dystans, wyrażany np. wielokrotnym używaniem określenia „takie osoby” na ofiary przemocy, jak również dość przytłaczające wymienianie życiowych trudności, którymi mogła u nich owocować trauma.
Jacek Prusak mówi w książce czasem z perspektywy psychoterapeuty, czasem naukowca, a czasem księdza czy teologa. Przyznaje też, że nie zawsze łatwo te podejścia oddzielić i nie zawsze się to udaje
O ile wydaje mi się, że będzie to bardzo cenna wiedza dla czytelników, którzy nie doświadczyli nigdy takiej przemocy, o tyle dla tych dotkniętych nią lektura może być bardzo trudna. Nie jestem pewna, czy dało się tego uniknąć, widzę jednak różnicę w wyrażaniu empatii na poziomie języka względem osób nieheteronormatywnych a dla ofiar przemocy. Nie neguje to jednak ogromnej wagi tej właśnie części książki.
Jednym z ważnych wątków, rzadko poruszanych gdzie indziej, jest rozmowa o tym, jak rodzice mogą wspierać swoje dzieci, by nie stały się ofiarami molestowania, i jak rozpoznać, że dziecko zostało skrzywdzone. A na poziomie teologicznym właśnie ten rozdział przynosi bardzo ważne zdania o relacji Boga do cierpienia i o nadziei, która nie ma być religijną ideologią łatwego pocieszania.
Relacja najważniejsza
Wątek religii i ideologii powraca w rozdziale piątym, gdzie rozmówcy przywołują Richarda Rohra i jego rozróżnienie między wiarą a ideologią (widać także inne inspiracje jezuity tym franciszkańskim autorem). Przyznaję, że przez cztery wcześniejsze rozdziały postrzegałam ks. Prusaka przede wszystkim jako naukowca i psychoterapeutę – owszem, zainteresowanego religią i Kościołem, ale unikającego głębszej teologii. Ostatnie dwa rozdziały pokazują jednak także jego warsztat księdza i teologa. W obu mowa o dojrzałej wierze.
W rozdziale „Świętość, choroba, opętanie” jezuita najpierw pokazuje kwestię indywidualnej motywacji do religijności od strony psychologii, później jednak odzywa się w nim bardziej teolog. Właśnie tutaj widać najlepiej, jak trudno odseparować w sobie te dwie role, np. odpowiadając na pytanie o wyznacznik dojrzałej relacji z Bogiem. Przy okazji pada wiele ważnych zdań o zjednoczeniu z Bogiem, o znaczeniu przykazań i o tym, czym w ogóle jest relacja ze Stwórcą. Padają także odpowiedzi na pytania dotyczące tytułu rozdziału, jednak kwestia wiary jako relacji wydaje mi się najważniejsza i najlepiej opisana.
Od niej również zaczyna się ostatni rozdział książki, który zbiera wątki z większości poprzednich rozmów, a za jego temat przewodni można uznać dojrzałość. Tu powraca psycholog, który wyjaśnia związek między stylem przywiązania a obrazem Boga. Niezwykle ciekawe wydaje mi się przejście, jakiego Rusin z Prusakiem dokonują między wątkiem adolescencji i dyskusją na temat buntu nastolatków a rozwojem religijnym, rolą sumienia i relacją między wolnością sumienia a posłuszeństwem. To nie powieść, a jednak czytałam ten fragment z zapartym tchem.
Kto jest kim
Ostatnie wątki rozmowy dotyczą cech wspólnoty, która prowadzi człowieka do dojrzałości, a dalej, coraz konkretniej Kościoła, jakim znamy go tu i teraz. Dopiero gdy Prusak z Rusinem stawiają Kościół w roli pacjenta i rozmawiają o perspektywach jego terapii, znajduję uzasadnienie tytułu książki. Kozetka po pierwsze wskazuje na, jak rozumiem, najbliższe ks. Prusakowi podejście psychoterapeutyczne. Po drugie, może ma to sens: kozetka pozwala się zatrzymać i przyjrzeć czemuś ważnemu, pozwala się otworzyć, ale nie jest tak wygodna, by na niej zasnąć.
Długo zastanawiałam się, czy faktycznie pacjentem na kozetce jest Kościół? Owszem, Rusin i Prusak rozmawiają o Kościele, ale wydaje mi się, że znacznie więcej mówią o kondycji człowieka w ogóle, a szczególnie o rozwoju psychicznym i duchowym. Warto więc, by przeczytali książkę zwłaszcza ludzie, którzy towarzyszą innym w rozwoju duchowym, by poukładali sobie wiedzę o zakresie swoich kompetencji i tego, kiedy warto szukać pomocy innych specjalistów.
Jeszcze bardziej upatruję czytelników tej rozmowy wśród osób, które poważnie zadają sobie pytania o religię i wiarę. Taki ktoś znajdzie w niej niejedną ważną myśl. Pozostanie jednak często z pytaniami, ba – może ich sobie zadawać jeszcze więcej, niż przed lekturą. Jest traktowany poważnie: autorzy nie wyjaśniają wszystkich trudnych terminów ani teorii, do których się odwołują.
Nie polecam natomiast książki tym, którzy chcieliby przyłapać ks. Prusaka na słowie i udowodnić sobie lub innym jakąś teorię na jego temat (a zdaje się, są takowe, często sprzeczne). Jak w Biblii, da się tu znaleźć cytaty „dowodzące” różnych rzeczy, ale uczciwa lektura całości pokazuje różnicę między propagandą czy ideologią a autentyczną rozmową. Nie znajdzie się tu także dydaktyzmu czy taniego kaznodziejstwa. To rozmowy ważne i prawdziwe. Dobrze było je podsłuchać.