Zima 2024, nr 4

Zamów

Prof. Strzembosz: Inteligent dąży do dobra wspólnego. Jarosław Kaczyński działa wprost przeciwnie

Prof. Adam Strzembosz 27 października 2017 r. na Uniwersytecie Warszawskim. Fot. Więź

W przypadku premiera czy ministra, który przygotował projekt przeprowadzenia głosowania w czasie epidemii, można by skonkretyzować zarzuty i postawić ich przed Trybunałem Stanu – mówi prof. Adam Strzembosz w wywiadzie „Gazety Wyborczej”.

Rozmowa Donaty Subbotko z Adamem Strzemboszem, prawnikiem, sędzią, profesorem nauk prawnych, w latach 1990-98 pierwszym prezesem Sądu Najwyższego i przewodniczącym Trybunału Stanu, ukazała się 2 maja w „Gazecie Wyborczej”. Dotyczy między innymi oceny działań rządzących podczas pandemii koronawirusa.

Zdaniem prof. Strzembosza urządzanie wyborów prezydenckich w czasie pandemii byłoby „wysoce niemoralne”, zaś „w przypadku premiera czy ministra, który przygotował projekt przeprowadzenia głosowania w czasie epidemii, można by skonkretyzować zarzuty i postawić ich przed Trybunałem Stanu – jeśli byłyby następstwa negatywne tych decyzji”.

Jak tłumaczy, „oprócz zagrożenia epidemiologicznego sama forma przeprowadzenia wyborów – korespondencyjnie – jest nie do przyjęcia. Nie byłyby to ani wybory powszechne, ani bezpośrednie, ani tajne, jak nakazuje konstytucja. Byłoby to głosowanie mające wszelkie znamiona sterowanej działalności politycznej, skoro całej akcji nie prowadzi Państwowa Komisja Wyborcza”. Dlatego też „powinien być wprowadzony stan klęski żywiołowej, a wybory przeprowadzone najwcześniej po 90 dniach od jego zakończenia, tak jak przewiduje ustawa”.

„Między prawem i sprawiedliwością”. Z Adamam Strzemboszem rozmawia Stanisław Zakroczymski, Wydawnictwo „Więź”. Premiera 5 października
„Między prawem i sprawiedliwością”. Z Adamam Strzemboszem rozmawia Stanisław Zakroczymski, Wydawnictwo „Więź”

Profesor w rozmowie mówi też o osobistych błędach, jakie sam popełnił.Żałuję kandydowania na prezydenta. Zmarnowałem własne siły, wykazałem naiwność, nieznajomość ludzi” – przyznaje. Jak relacjonuje, w 1995 roku uległ kilkutygodniowym namowom Jarosława Kaczyńskiego, głównego inspiratora tego pomysłu. Zrezygnował, gdy zorientował się, że jego komitety poparcia służą temu, by po wyborach łatwo można było przebudować je w komitety partyjne. „Zrozumiałem, że chcieli mnie wystawić tylko po to, żeby rozbudować sobie partię” – zaznacza. „Widać Kaczyński nie liczył na to, że zwyciężę. Uważał, że będę dobrym przedstawicielem PC i to wzmocni jego partię” – wyjaśnia.

Na uwagę Donaty Subbotko, że kreuje się dziś Jarosława Kaczyńskiego na męża stanu, i na pytanie, jak zapamięta go historia, prof. Strzembosz odpowiada: „Czy można nazwać mężem stanu kogoś, czyja działalność prowadzi do skutków negatywnych, a nie pozytywnych? Bo gdyby on rzeczywiście polepszył funkcjonowanie państwa, zbudował coś pozytywnego, podniósł autorytet Polski na świecie – tobym tak o nim mówił. Przecież on tak naprawdę nie odwołuje się do żadnej wspólnoty, nie wytworzył jakiegoś ruchu moralnego. (…) Dla mnie on nie jest jakimś przedstawicielem polskiej inteligencji, bo inteligent dąży do dobra wspólnego, niekoniecznie z własnym interesem. On, moim zdaniem, działa wprost przeciwnie”.

Wesprzyj Więź

W tej chwili w środowiskach sędziowskich ujawniła się pewna elita ludzi – sędziów z mocnym charakterem, uświadamiających sobie swoją rolę. Oni nadają ton. I to są prawdziwi polscy inteligenci. Działają przeciwko własnemu interesowi – dla kraju. Natomiast Ziobro, ci jego wiceministrowie i inni – bez względu na to, czy rozumieją, czy nie, do czego dążą z tym swoim szefem – to odgrywają rolę, jakiej on od nich oczekuje. Nie są inteligentami” – mówi.

Czy jako były przewodniczący Trybunału Stanu profesor wyobraża sobie rozliczenie PiS? „Oczywiście TS jest powołany, żeby sądzić osoby na określonych stanowiskach, jeśli złamią konstytucję albo inne ustawy. Ta władza złamała, nie ma wątpliwości, i wobec tego te osoby z prezydentem na czele powinny stanąć przed TS. Wszystko będzie jednak zależało od sytuacji politycznej. Gdyby takie radykalne środki miały doprowadzić do gwałtownych zachowań, groźnego wzburzenia drugiej strony, to po prostu trzeba by to rozważyć z punktu widzenia politycznego” – zauważa. „W różny sposób można by ich napiętnować. Ja uważam, że powinni stanąć przed Trybunałem Stanu, bo takie jest prawo. Prezydent, minister sprawiedliwości, premier, inni ministrowie, trzeba by sprawdzić marszałków… Trochę tych osób by się znalazło” – dodaje.

DJ

Podziel się

Wiadomość