Jesień 2024, nr 3

Zamów

Jacek Siepsiak SJ: Tęsknota za szczęściem może być czymś wspólnym dla wierzących i ateistów

Jacek Siepsiak SJ. Fot. Deon TV/ YouTube

Ateizm, który jest odrzuceniem fundamentalizmu, można uznać za wyzwoleńczy. Lepiej mieć w domu świadomego ateistę niż poza domem fanatyka w sekcie – pisze o. Jacek Siepsiak w „Życiu Duchowym”.

Tekst „Schowany za ateizmem” Jacka Siepsiaka SJ, dyrektora Wydawnictwa WAM, ukazał się w wiosennym numerze „Życia Duchowego”. Jezuita zwraca uwagę, że każdemu z nas zmienia się w ciągu życia wyobrażenie o Bogu, może ono nawet rozciągać się od fascynacji do ateizmu. „Zaryzykuję tezę, że jest to w pewnym stopniu normalne, a nawet rozwojowe” – dodaje.

Jego zdaniem, „ateizm, który jest odrzuceniem jakiegoś fundamentalizmu, można uznać za wyzwoleńczy”. „Uwalnia od mocno zniekształconego obrazu Boga, sprzecznego z tym, czego domaga się nasze sumienie. Upraszczając: Lepiej mieć w domu świadomego ateistę niż poza domem, w sekcie, nawiedzonego fanatyka” – tłumaczy.

O. Siepsiak przestrzega, by ateizmu bądź buntu religijnego dorastających nastolatków nie traktować jak wychowawczej porażki rodziców. Jak podkreśla, to, że młody człowiek szuka, że „nie jest mu obojętne, w co wierzy, że krytycznie podchodzi do swojego obrazu Pana Boga, to dobrze świadczy o jego wychowaniu”. Publicysta stawia też tezę, że „ateizm może być owocem ukształtowania krytycznego myślenia, niezależnego sumienia, wolnego od nacisków, które nie boi się wybierać tego, co uważa za dobre”.

Obrazy Boga zasłaniają Go i odsłaniają jednocześnie, dlatego też trzeba je ciągle oczyszczać, zaś „rozważając hipotezę świata bez Boga, możemy rozpoznać, jaka jest esencja naszego myślenia o Bogu” – tłumaczy jezuita. Jego zdaniem, spotykając się zaś z odrzuceniem Boga, warto pytać o to, co ktoś odrzuca: jaką koncepcję Boga. Ateizm bowiem – jak zauważa – może być niezgodą na „nieludzki” obraz Boga, który buduje się poprzez bierność samych wierzących wobec dziejących się na świecie niesprawiedliwości.

Wesprzyj Więź

„Na jakiej płaszczyźnie niewierzący w Boga mogą się spotkać z wierzącymi w Niego?” – pyta teolog, zaznaczając, że nie chodzi mu tylko o wspólną działalność charytatywną, polityczną czy o ład społeczny. „Ignacy Loyola powiedział, że należy tak pracować, jakby Boga nie było, i jednocześnie tak ufać, jakby był. Pierwsza część tego zalecenia to może być dobra rada ateistów dla wierzących: żadnego cudu nie będzie; weźcie się do roboty, wszystko zależy od waszych wysiłków, sprytu, talentów. Druga część natomiast to rada dla ateistów: gdy wam nie idzie, gdy nie sprawdza się planowanie, nie poddawajcie się; ten kryzys może być rozwojowy; jest nadzieja” – stwierdza. Jak dodaje, „tęsknimy za nieograniczonym szczęściem, ale i czujemy, że całkowite spełnienie byłoby końcem rozwoju człowieczeństwa. Może to jest wspólny mianownik?”.

„Jako wierzący mam nadzieję na Niebo dla ateistów jako ciągłe demaskowanie niepełnych obrazów Boga, podróż ku całkowitemu ogołoceniu tych obrazów, aż do… nieskończoności” – pisze o. Siepsiak.

DJ

Podziel się

Wiadomość

Zasadniczo zgoda, tylko tę sektę to Autor nieostrożnie przywołuje. Bo niektórzy o sekciarstwo podejrzewają tych, co więcej niż raz w tygodniu bywają w kościele. To jakieś stygmatyzowanie.

Ja również przychylę się do tekstu zwłaszcza w części dotyczącej wspólnej nauki wierzących od ateistów jak i ich postawy świadomego życia i wybierania dobra czego niestety wielu wierzących nie potrafi. Nadzieja i walka też jest ok ale jak dla mnie tego nie uczy do konca kościół bo kościół w takich momentach odwołuje się do wszechmocy Boga i uczy wierzących że On im pomoże a jak pisze Loyola lub interpretuje autor artykułu zależy to od naszej pracy i nadziei lub raczej wytrwałości (o sensie wspominać nie będę). Zaś rozumienie słowa sekta nasuwa się jednoznaczne w tym kontekscie, jak wspomina o tym komentator powyżej. Całkiem wartościowy artykuł, jest do czego się odnieść. Pochwalony