Utwory ukazały się w kwartalniku „Więź”, wiosna 2020.
Przejść
Parę pełni od szopek do grobów
Przejdzie śnieg, przejdzie deszcz, przejdzie grad
Co zamarzło, tego nikt nie odmrozi
Choćby w ogniu miał kąpać się świat
Piszę prosto, a nie wiem, co piszę
Z szopki jagnię prowadzą na rzeź
Luna wie, raz jest lepiej, raz gorzej
Ale nie wie, że najtrudniej jest znieść
Parę kroków od szopek do grobów
Kto by wiedział, gdzie kryje się paść
Luna zliczy na palcach sylaby
Prosty strzał: chojraczyłeś, to płać
Luna wie, raz jest głośniej, raz ciszej
Neon wschodzi, zaraz się schowa
Białą ręką Chrystus z grobu wabi
Palec kładzie na sercu cierniowym
Światło
A w świętego Szczepana wziąłem w Żabce
tę zupę, którą polecałeś, gdy jeszcze
nie umiałem sobie ugotować, i pojechałem
zapalić ci światło. O wczesne zachody,
więc jesteście po to? Żeby jechać
przez Wisłę z zupą ogórkową
jak na wypas w jakiejś dziwnej
stronie? Odgrzać, zjeść, pogadać,
wyjąć papierosy, żeby nam
poświeciły, gdy stado mrok
chłonie? Potem wrócić przez Wisłę,
jak ktoś bardzo chory, szumem
w skroniach i sercu ukamienowany,
z pięścią w pustej kieszeni, torbą
na ramieniu. Po omacku, bo nie ma
światła w sieni. I nie ma Lindory.
W ostatni
W ostatni dzień nowego roku
obejrzał parę starych zdjęć
i porozrzucał wszystkie wokół
w pokoju jak rozbity sklep.
A w pierwszy dzień starego roku
długo ulicą idzie sam
i serce puchnie z każdym krokiem,
jakby miał w piersi gwarny kram.
Ostatni dzień nowego roku
boi się zasnąć, bo są sny.
A pierwszy dzień starego roku
ociera okna z ciężkiej mgły.
Podróżny na cieknącej łodzi
darmo na fali wiesza wzrok
Co miało nie przyjść, nie przychodzi.
Darmo się z rokiem mija rok.