Podczas pandemii to świeccy uczą duchownych czym jest Kościół – mówi jałmużnik papieski w rozmowie z Deonem. Jak przyznaje, część watykańskich kuriaristów zabolała jego prośba, by przekazali miesięczną pensję na jałmużnę.
Kard. Konrad Krajewski rozesłał wczoraj list do współpracowników papieża – kardynałów, biskupów, prałatów – z prośbą, by każdy z nich oddał swoją jedną miesięczną pensję na jałmużnę, która zostanie przekazana na pomoc najbardziej potrzebującym w obliczu pandemii koronawirusa.
Watykańskie media złagodziły jego apel i napisały, że jałmużnik papieski poprosił o datki. – Nie chodzi o żadne datki – zaznacza kard. Krajewski w rozmowie z Piotrem Żyłką, redaktorem naczelnym portalu Deon.pl. – Problem w Kościele jest taki, że my się przyzwyczailiśmy, że nam się daje, a nie, że my dajemy. Dlatego poprosiłem o konkretną rzecz. Nie żeby zebrali teraz gdzieś od wiernych pieniądze i je przekazali papieżowi, ale żeby dali własne pensje – dodaje.
Jałmużnik papieski zwraca uwagę na poświęcenie lekarzy w walce z pandemią, wielu z nich zginęło we Włoszech, reszta nie może wracać do swoich bliskich i musi spać po hotelach. – No więc ja tylko proszę, żeby dostojnicy watykańscy oddali po jednej pensji. Żeby ich chociaż trochę zabolało. A część z nich najbardziej zabolało to, że ktoś im chce sięgnąć do kieszeni – dodaje.
W rozmowie z naczelnym Deonu kardynał dzieli się także swoimi obserwacjami na temat Kościoła. – Widzę, że w tej pandemii ludzie świeccy zaczynają nas duchownych uczyć Kościoła. Kościół to nie są masy, ale konkretny człowiek. Ewangelia dzieje się dziś w szpitalach, na ulicy. Wszędzie tam, gdzie w tym trudnym czasie wy, świeccy, pomagacie cierpiącym i potrzebującym. Szukacie ich. Rybak to jest ten, który szuka. Świeccy to robią. A my, duchowni, woleliśmy czekać za ołtarzem aż ktoś do nas przyjdzie – zauważa.
DJ