Jesień 2024, nr 3

Zamów

Chodzi o więcej niż „Komunia na rękę”

Biskup ma obowiązek nie tyle apelować do wiernych, żeby unikali zarażenia podczas Komunii, ile zapewnić im takie warunki przyjęcia Komunii, żeby ryzyko zarażenia wykluczyć lub przynajmniej ograniczyć.

W związku z ogarniającą świat pandemią koronawirusa od pewnego czasu media zaczęły donosić o coraz częstszych apelach biskupów do wiernych, by Komunię świętą przyjmowali „na rękę” (ewentualnie zalecano tzw. komunię duchową). Początkowo były to doniesienia z zagranicy i bardziej byłem skłonny brać je za jakieś medialne przekłamania albo lapsusy językowe spanikowanych indywidualnych hierarchów, gdzieś z rejonów mocno dotkniętych epidemią.

Ale niedługo do tych głosów dołączył także przewodniczący polskiego episkopatu, abp Stanisław Gądecki, który w swoim apelu napisał: „Ponieważ istnieje wiele dróg przenoszenia się tego wirusa – a komunikacja między ludźmi jest dzisiaj bardzo intensywna – trzeba, aby księża biskupi w swoich diecezjach, w ośrodkach, w których pojawiłoby się takie zagrożenie, przekazali wiernym informację o możliwości przyjmowania na ten czas Komunii świętej duchowej lub na rękę”.

Jednym z ubocznych efektów tych kościelnych apeli jest – jak zauważa ks. Andrzej Draguła w opublikowanym na stronach Więź.pl świetnym artykule „Eucharystia: teologia i higiena” – „powrót do dyskusji o (nie)godności przyjmowania Komunii świętej na rękę”. Byłem jednym z najbardziej aktywnych uczestników dyskusji (sporów) o Komunię na rękę, jakie przetoczyły się w Polsce przez katolickie media z górą 20 lat temu i od tamtej pory staram się publicznie w tej kwestii nie zabierać głosu. Dlatego również obecnie przez czas jakiś powstrzymywałem się przed wypowiedzią. Ale dłużej nie mogę. Bo według mnie chodzi tu o coś znacznie więcej niż „Komunia na rękę”.

Co może biskup

Najpierw cytat z tekstu ks. Draguły: „Przyjmowanie Komunii świętej na rękę z powodów higienicznych jest moim zdaniem uzasadnione. Będąc szafarzem Komunii, wiem dobrze, jak jest przyjmowana do ust. Kontakt z wargami, językiem, a czasami i z zębami (!) przyjmującego jest częsty i de facto nieunikniony. Ręce szafarza są potencjalnym wehikułem dla wszelkich zarazków, w tym dla koronawirusa”.

Ks. Draguła celnie wytknął też przewodniczącemu KEP niestosowność sugerowania, że przyjmowanie Komunii na rękę jest czymś wyjątkowym jedynie z racji epidemii, gdyż „taki sposób komunikowania jest w Polsce uznany przez prawo przynajmniej od roku 2005”. A ponieważ sprawą się zajmowałem, to wiem, że ta forma przyjmowania Komunii praktykowana była na zasadzie wyjątku (choć wcale nie aż tak rzadko) już co najmniej dziesięć lat przed tą datą.

Z moich wieloletnich obserwacji wynika, że w polskich kościołach Komunię na dłoń przyjmuje nie więcej niż kilka procent przystępujących do Komunii. Sądzę, że do zupełnych wyjątków należą liturgie, podczas których będzie to więcej niż 20 procent, i zapewne nie będą to liturgie w „przeciętnej” parafii. Tam najczęściej w tej formie nie przyjmuje Komunii nikt ze zgromadzonych.

Co komuś pomoże, że przyjmie Ciało Pańskie na dłoń, jeśli szafarz położy mu je palcami obślinionymi przez dziesięciu poprzedników, którzy akurat mimo tych apeli i tak wolą przyjmować wprost do ust?

W niedzielę po apelu abp. Gądeckiego byłem na mszy u krakowskich dominikanów, gdzie przyjmowanie Komunii na rękę już od z górą dwudziestu lat nie dziwi i stanowi normalną praktykę wybieraną przez pewną liczbę osób. Trudno mi wskazać, jaka to część uczestników Mszy – łatwiej to ocenić szafarzom – mam jednak wrażenie, że zwykle nie jest to więcej niż 10 proc., może nawet znacznie mniej. Czy coś się zmieniło po apelu? Jeśli nawet, to była to zmiana niewielka, dla przeciętnego uczestnika Mszy niezauważalna. W dalszym ciągu ogromna większość wiernych przyjmowała Komunię do ust.

W tych okolicznościach proszę zatem postawić się na miejscu wiernego, który serio traktuje wymagania swojej wiary, w tym piątego przykazania Dekalogu – z motywowaną religijnie powagą podchodzi więc do ogłaszanego przez specjalistów alarmującego stanu zagrożenia epidemiologicznego, a jednocześnie chce także poważnie potraktować apel przewodniczącego episkopatu. I spróbujmy – w kontekście przywołanego opisu ks. Draguły – odpowiedzieć sobie na pytanie: w aspekcie higienicznym, co komuś pomoże, że przyjmie Ciało Pańskie na dłoń, jeśli szafarz położy mu je palcami obślinionymi przez dziesięciu poprzedników, którzy akurat mimo tych apeli i tak wolą przyjmować wprost do ust?

Tego typu biskupie apele stawiają sprawę na głowie! Biskup ma obowiązek nie tyle apelować do wiernych, żeby unikali zarażenia się podczas przyjmowania Komunii, ile zapewnić im takie warunki przyjęcia Komunii, żeby ryzyko zarażenia wykluczyć lub przynajmniej ograniczyć. Jeśli uważa, że dobrym rozwiązaniem jest tu forma udzielania Komunii na rękę, to nie powinien apelować do wiernych, lecz zobowiązać szafarzy do udzielania Komunii tylko w tej formie.

Za, a nawet przeciw

Co zatem powstrzymało naszych biskupów przed podjęciem takiego kroku? Przede wszystkim, jak sądzę, tchórzostwo. Biskupi doskonale bowiem zdają sobie sprawę, że dla sporej części katolików przyjęcie Komunii na rękę kłóci się z ich głębokim przeświadczeniem, iż jest to forma niegodna, a biskup, który zarządziłby ją jako formę obligatoryjną, przez wielu z tych wiernych okrzyknięty zostałby zdrajcą wiary katolickiej.

Dlatego właśnie hierarchowie są „za, a nawet przeciw”, lawirują, apelują, wspominają, że to rozwiązanie wprowadzone tylko na ten czas… A żeby nie pominąć nikogo, komu się należy czy to świeczka, czy ogarek, dorzucają jeszcze, że można przyjąć komunię duchową. Dyskretnie przy tym przemilczając, że – jak w pełni słusznie podkreśla ks. prof. Draguła i czego każdy z biskupów uczył się w seminarium – „Komunia duchowa zastępuje tę sakramentalną tylko wtedy, gdy ta jest niemożliwa”.

Czyli co? Nawołując do Komunii duchowej, de facto biskupi przyznają, że sakramentalna Komunia jest niemożliwa? A ta na rękę, na którą łaskawie i tymczasowo zezwalają, to tak naprawdę sakramentalną nie jest? Według jakiejże to teologii? Własnego widzimisię? Ks. Draguła wyciąga uczciwe wnioski, kiedy natychmiast dodaje: „Nie ma moim zdaniem argumentu za tym, by – jeśli można przystąpić do stołu Pańskiego – pozostać w ławce i tam «duchowo komunikować»”. Tak, tylko ks. Draguła myśli w kategoriach poprawnej katolickiej sakramentologii. Czym kierują się w swoich apelach biskupi?

Moja kościelna komunia z przeciwnikami Komunii na rękę

Zgadzam się ze zdaniem ks. Draguły. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na znajdujące się w nim zastrzeżenie: „jeśli można przystąpić do stołu Pańskiego”. Kryje się za nim milczące założenie, że przeszkoda może być tylko fizycznej natury, a przy fizycznej obecności w kościele nie ma takiej przeszkody. A co, jeśli przeszkoda jest innej natury, np. moralnej? Co z tymi, którzy uważają Komunię na rękę za niedopuszczalną właśnie z racji swych przekonań religijnych? Przecież jeśli ta forma będzie rygorystycznie przestrzegana przez szafarzy, oznaczać to będzie w praktyce pozbawienie tych katolików możliwości przystąpienia do Komunii. Czyli – w najgłębszym sakramentalnym wymiarze – będzie to ich ekskomunikowanie. Chcę zapytać: jakim prawem?

Nie przekonują mnie żadne argumenty radykalnych przeciwników Komunii świętej na rękę. Ale jeśli nawet uważam, że ich postawa opiera się na nieuprawnionym absolutyzowaniu pewnych poglądów teologicznych (moim zdaniem, niepoprawnych), to jest ona zgodna z ich przekonaniami i ich sumieniem. Choćbym był pewny (do czego nie pretenduję), że to sumienie jest obiektywnie błędnie ukształtowane, to w świetle nauki Kościoła nie tylko mają oni prawo, ale i obowiązek w zgodzie z nim postępować.

Moja kościelna komunia z przeciwnikami Komunii na rękę ma znacznie głębsze podstawy i – chociażby oni mieli na ten temat inne zdanie – nie jest w stanie zburzyć jej nawet diametralna różnica poglądów co do dopuszczalności takiej czy innej formy jej przyjmowania. Dlatego też z punktu widzenia kościelnej wspólnoty uważam za niedopuszczalne łamanie ich sumień czy wykluczanie z sakramentalnej komunii poprzez wprowadzanie komunii na rękę jako obligatoryjnej formy (tym bardziej, że w uzasadniony sposób mogą się obawiać, że jest to wykorzystanie sytuacji, żeby „tylnymi drzwiami” wprowadzić tę formę jako powszechną – wszak wiadomo, że prowizorki są najtrwalsze).

Tu oddzielni szafarze, tam bez zmian

Powyższym obawom wychodzą naprzeciw rozwiązania zalecone przez abp. Gądeckiego w archidiecezji poznańskiej. Zdają się one uwzględniać tę perspektywę, ale nie ograniczają się do samego tylko apelu. Zdecydowano tam, że zasadniczo Komunia ma być udzielana na rękę. „Osoby, które pragną przyjąć Komunię św. do ust, mogą uczynić to po zakończeniu rozdzielania jej wiernym przyjmującym na rękę lub u oddzielnego szafarza. Porządek Komunii winien być wyraźnie zapowiedziany przez celebransa lub księdza proboszcza. W jednym szeregu można rozdzielać Komunię św. do ust, a w drugim – na rękę”. Od strony higienicznej sprawę potraktowano więc nieco lepiej (dla przyjmujących na rękę) niż u wspomnianych wyżej krakowskich dominikanów. 

Powyższe zalecenia mają jednak charakter ograniczony do jednej diecezji. Śmiem przypuszczać, że w większości polskich parafii zapewne niewiele się zmieni w stosunku do stanu poprzedniego. I tak decydujący głos należy do miejscowego proboszcza. Same ogólne apele na praktykę rozdzielania Komunii w wielu miejscach nie mają żadnego wpływu. A przecież w aktualnej sytuacji dotychczasowa praktyka nosi znamiona bezmyślnej nieodpowiedzialności.

Chylę czoła przed tymi biskupami różnych diecezji na świecie, którzy uznali, że spełnienie sanitarnych wymagań jest w realiach duszpasterskich ich diecezji niemożliwe i zawiesili na pewien czas wszystkie zgromadzenia liturgiczne

A już jakichkolwiek cenzuralnych słów komentarza brakuje, kiedy się czyta opublikowany 11 marca komunikat diecezji rzeszowskiej, w którym jeden z punktów głosi: „Zachęcamy do podtrzymywania zwyczaju przyjmowania Komunii świętej do ust. Jeżeli jednak wierni z obawy przed zarażeniem będą chcieli przyjąć Komunię świętą na rękę, należy jej udzielić w takiej formie”. Czyli nieodpowiedzialność zwielokrotniona!  

Dodać trzeba, że z taką „normalną” praktyką parafialną również wiąże się wykluczenie z sakramentalnej Komunii znacznej części wiernych – tych, dla których moralną przeszkodą niepozwalającą na przystąpienie do stołu Pańskiego jest świadomość, w jakich warunkach higienicznych udzielana jest Komunia. Czy na tym ma polegać nasza eucharystyczna pobożność, że sobie ich tak lekką ręką wykluczymy? To jest nasza komunijna postawa, że z pogardliwą wyższością pomyślimy sobie o ich marnej wierze i słabym zaufaniu Bogu, że się nie zarażą?

Niestety, pojawiające się ostatnio często w różnych pobożnych enuncjacjach słowa o Komunii duchowej to w rzeczywistości raczej obłudny frazes, za którym kryje się ekskomunikowanie tej czy innej grupy wiernych. Zauważmy przy tym, że wina leży nie po stronie tych wiernych, lecz bardziej po stronie szafarzy. Bo przecież jest to de facto odmowa udzielenia im Komunii tylko z racji określonej formy jej przyjmowania albo z tego powodu, że szafarzom nie chce się dołożyć wystarczających starań (lub nie są w stanie tego zrobić), by zapewnić wiernym przyjęcie Komunii świętej w tak rygorystycznych warunkach sanitarnych, by poważnie nie narażać ich zdrowia lub nawet życia.

Pasterz i najemnik

Czy jest tu jakieś inne wyjście? Ktoś mógłby powiedzieć: oczywiście. Można przecież zorganizować zgromadzenia liturgiczne w kościołach zgodnie z wszystkimi wymaganiami służb epidemiologicznych, żaden wierny nie będzie się stykał z innym, najlepiej ubrany będzie w odzież ochronną, a szafarz przed Komunią i po udzieleniu jej każdemu z wiernych będzie pieczołowicie dezynfekował ręce… A te warunki to właściwie absolutne minimum…

Pomijając już pytanie o sens tak wyglądającej liturgii, trzeba spytać, czy uważamy, że możliwe jest w praktyce spełnienie tych warunków? A przecież niezastosowanie się do nich – co już wiemy z innych krajów – to bezsensowne igranie z możliwością poważnego uszczerbku na zdrowiu wiernych lub z zagrożeniem utraty życia, praktycznie skazanie ich na zarażenie się.

Mamy do czynienia z tak dramatyczną chwilą w historii Kościoła, że właściwym sposobem oddania czci Bogu i najlepszym wyrazem komunii między wiernymi jest powstrzymanie się od wspólnych zgromadzeń

Wesprzyj Więź

Osobiście chylę czoła przed tymi biskupami różnych diecezji na świecie, którzy w pokorze uznali, że spełnienie tych wymagań jest w realiach duszpasterskich ich diecezji niemożliwe i w poczuciu odpowiedzialności za swoich wiernych zawiesili na pewien czas wszystkie zgromadzenia liturgiczne (właśnie dowiedziałem się, że uczyniła to archidiecezja Seattle w USA). Każda inna postawa jest oszukiwaniem wiernych, nie wspominając już o wodzeniu Boga na pokuszenie.

Okazuje się, że najprawdopodobniej mamy do czynienia z tak dramatyczną chwilą w historii Kościoła, że właściwym sposobem oddania czci Bogu i najlepszym wyrazem komunii między wiernymi jest powstrzymanie się od wspólnych zgromadzeń, właśnie ze względu na wzajemną miłość i w poczuciu odpowiedzialności oraz troski o współwyznawców. Natomiast organizowanie tych zgromadzeń jest w istocie niszczeniem tej komunii i antyświadectwem miłości.

Bycie sługą komunii to istota misji biskupa. Jeśli nie potrafi on rozpoznać takiej chwili i pomóc wiernym w podjęciu właściwej decyzji, to uchyla się przed ciążącą na nim odpowiedzialnością. W jaskrawy sposób okazuje się wtedy nie tyle dobrym pasterzem, ile – odwołując się do biblijnej przypowieści – pełnym lęków najemnikiem. Pasterz myśli o dobru owiec, a na czym skupia się najemnik?   

Podziel się

1
2
Wiadomość

1. Większość uwag pastoralnych jest bardzo trafna.
2. Autor popełnia jednak 1 błąd dogmatyczny i 1 błąd oceny moralnej:
a) zgodnie z nauką katolicką sformułowaną na Soborze Trydenckim i podzielaną do dziś Komunia Św. duchowa jest podstawową formą (samą istotą) eucharystycznego zjednoczenia z Bogiem. Komunia sakramentalna bez duchowej jest świętokradztwem. Natomiast Komunia sakramentalna jest jak najmocniej zalecana (nota bene abp Gądecki nie zbyt fortunnie opisał rozumienie Komunii duchowej)
b) prawo do sprzeciwu sumienia można stosować w sytuacji 'dubium’ (wątpliwości), kiedy jakieś działanie moralne albo powstrzymanie się od niego jest trudne do jednoznacznej oceny moralnej (dobre czy złe?) albo jeśli ocena moralna wskazuje, że czyn jest zły. W przypadku obrzędu udzielenia/przyjmowania Komunii św. na rękę dubium moralne nie zachodzi, ponieważ Kościół katolicki uznaje taką formę za właściwą (zupełnie równoprawną). Jest to obrzęd, który stanowi czyn dobry moralnie (oczywiście, o ile prawidłowo łączy się z Komunią duchową) i jako taki nie może być przedmiotem sprzeciwu sumienia. Rozumiem oczywiście opór obrzędowy, emocjonalny, estetyczny itp.
Ale to są kategorie subiektywne i niepierwszorzędne. Co prawda, wierni mają prawo do wyboru (równoprawnego) formy obrzędu (do ust lub na rękę), jednak w sytuacji konfliktu wartości/praw/dóbr należy spór rozstrzygnąć na korzyść dobra wyżeszgo. Dobrem wyższym jest zdrowie, nie tylko swoje osobiste, ale także w warunkach epidemii nadrzędne 'zdrowie wspólnoty ludzi’ – zdrowie (a dla wielu zachowanie życia) to dobro wyższe od uprawnienia do wyboru praktyki obrzędowej.
Stąd wypływają 2 IMPERATYWY (nie tylko zalecenia!) moralne: szafarz Komunii św. ma obowiązek udzielania jej WYŁĄCZNIE na rękę; wierny przystępujący do Komunii sakramentalnej MA OBOWIĄZEK moralny troski o zdrowie swoje oraz wszystkich innych uczestników wspólnoty eucharystycznej, czyli NIE POWINIEN przyjmować Komunii sakramentalnej bezpośrednio do ust.
W tym kontekście Autor artykułu ma pełną rację, że pasterze Kościoła MAJĄ OBOWIĄZEK moralny troski o zdrowie i w konsekwencji życie wszystkich wiernych. Niestety, w tym kontekście naganne moralnie są m.in. niektóre zalecenia kurii diec. rzeszowskiej czy ordynariusza diec. szczecińsko-kamieńskiej.

Błąd dogmatyczny??? Ejże, naprawdę? Tak z grubej rury? A jakiż to dogmat podważyłem? I dlaczego do mnie ta uwaga, skoro komunia duchowa nie była tematem mego tekstu, a na dobrą sprawę wszystko, co się o niej w nim znalazło, było właściwie cytatem z (arcy)biskupów czy księży profesorów? I kiedy oni tym terminem szafowali w swych apelach, to Wielebny nie grzmiał o błędach dogmatycznych, tylko teraz ostrożniutko napomyka, że niezbyt fortunnie opisali jej rozumienie?
Poza kategorycznością stwierdzeń z drugiej linijki, trudno się nie zgodzić z treścią dopowiedzeń zawartych w komentarzu Ojca (choć do języka – nie treści – Tridentinum mam niemałe zastrzeżenia – ale to jest na zupełnie inną dyskusję). Dziękuję!
Nie mogę się jednak powstrzymać przed jeszcze jedną uwagą. Podsumowując swoje wywody, pisze Ojciec o 2 IMPERATYWACH, z podkreśleniem, że nie są to zalecenia. Ze wszech miar słusznie. Chciałem jednak zapytać: gdzie Ojciec był po apelu abpa Gądeckiego? I czemu wtedy nie wyłożył tego tak jasno i zdecydowanie? Jeśli już nie temu czy owemu biskupowi, to choćby swoim współbraciom. Przecież do opisanej przeze mnie sytuacji minął prawie tydzień. Nie czuje Ojciec niepokoju sumienia, że ten brak reakcji w efekcie kosztował będzie niejednego człowieka życie?
Bardzo przepraszam, że jest to sformułowane tak personalnie. Niestety, nie umiem tego sformułować inaczej. Proszę mi wybaczyć i wierzyć, że nie chodzi mi broń Boże o bicie się w Ojca piersi, oskarżanie o cokolwiek czy wpędzanie w poczucie winy. Bo to zresztą nie tylko do Ojca uwaga. Jest tylu wspaniałych i mądrych polskich duchownych, którzy milczą… Czyżby nie widzieli, do czego prowadzi ich brak reakcji?

Cieszę się z Pana odpowiedzi. I dodam tylko kilka słów:
1. Dziękuję raz jeszcze za uwagi natury pastoralnej.
2. Nie podważył Pan dogmatu, ale w Pańskim tekście nie docenia Pan Komunii Św. przyjmowanej na sposób duchowy. Zwięźle pisał o tym przed paroma dniami w 'Więzi” ks. G. Strzelczyk.
3. O Trydencie chętnie kiedyś (po epidemii) porozmawiam. Pewną wiedzę na ten temat przekazuję w formie religioznawczej w artykule: Hermeneutyka trydenckiej doktryny na temat mszy świętej w perspektywie katolickiego tradycjonalizmu – http://www.ejournals.eu/Studia-Religiologica/Tom-48-2015/Numer-48-2-2015/art/4790/
4. Gdzie byłem? Oczywiście w Sandomierzu, w klasztorze św. Jakuba, którego jestem przeorem. Nie czuje się powołany do „zbawiania” czy „oświecania”, ani tym bardziej pouczania całego świata.
5. Ten, trudny dla nas, 'kairos’, który przeżywamy obnaża płytkość naszego katolicyzmu i ogromne zaniedbania w formacji dorosłych, dojrzałych (?) chrześcijan. Nie nadrobimy w kilka dni czy tygodni zaległości, które ciążą na nas od stuleci. Bardzo nam jednak potrzebny kryzys (przełom), który pomoże dokonać choćby małych przeobrażeń, Spróbujmy przynajmniej zmierzyć się z zabobonnym podejściem do wiary.
Pozdrawiam serdecznie

Pisze Ojciec, że „Nie czuje się powołany do «zbawiania» czy «oświecania», ani tym bardziej pouczania całego świata”. Czemuż zatem zawdzięczam wyróżnienie, że poświęcił Ojciec tyle swojej uwagi mojemu artykułowi?
Bo z wypowiedzi Ojca wynika, że nie uznaje się za zobligowanego do interwencji, gdy ten czy ów hierarcha lub duszpasterz, opierając się na wątpliwych teologicznie tezach albo wręcz zabobonach, wygaduje kompletne bzdury, a co gorsza, decyduje o posunięciach, które sprowadzają realne zagrożenie dla życia wielu ludzi. Ale w tym samym czasie czuje się Ojciec przynaglony do dyskwalifikowania tych, którzy jednak starają się w takiej sytuacji reagować – przecież zarzut błędów, jakie Ojciec wobec mnie sformułował, dyskwalifikuje mnie jako teologa!
Tej deprecjacji autora nie uznał Ojciec za stosowne zadośćuczynić. W swojej odpowiedzi łaskawie raczył tylko znacznie złagodzić stanowisko: już nie ma mowy o tak kardynalnych błędach, tylko o tym, że w opinii Ojca nie doceniam wystarczająco czegoś, co było pobocznym wątkiem mojego tekstu. Tym bardziej jednak staje się wobec tego niezrozumiałe, czemu akurat przeciwko mnie zostały wytoczone tak ciężkie armaty przez kogoś, kto nie ma zamiaru pouczać całego świata. Zwłaszcza w czasie, gdy wokół aż się roi od o wiele bardziej nadających się do tego celów.

Najniższe ukłony dla Pana Ireneusza Cieślika. Pana argumenty w dyskusji z Panem przeorem Marcinem Lisakiem są bardzo celne, a cała konkluzja słuszna. Jestem skrajnie zbulwersowana, ponieważ dziś dowiedziałam się, że w mojej parafii proboszcz odmawia podawania komunii na rękę. Albo do ust, albo wcale. Jakim prawem dzieją się takie rzeczy?! Jakim, prawem ksiądz, który, nazywa siebie pasterzem stawia swoje widzimisię ponad wolną wolą parafianina?! Być może zostane zlekceważona po tym co teraz napisze, ale jestem ateistką. I w dużej mierze zawdzięczam to kontaktom z „chrzescijanami” i „duszpasterzami”, którzy którzy stawiają siebie na miejscu Boga i, całemu światu próbują siłą narzucić swoje przekonania. Dobra robota, dzięki takim, jednostkom kościoły za kilkadziesiąt lat będą zamieniane na magazyny albo kluby. Ale w sytuacji kiedy duchwoy przewodnik rości sobie prawo do decydowania o życiu i zdrowiu otaczających go ludzi wydaje się to dobrą wróżbą. Ateiści są najwyraźniej bardziej wrażliwi na bliźnich.
Z wyrazami szacunku dla Pana Ireneusza Cieślika – Izabela

Bardzo prosze ,wyciag z nauki KK z soboru trydenckiego
Czy juz Kosciol odwolal te prawdy?

Rozdział III. Wyższość Najświętszego Sakramentu nad innymi sakramentami. – Wprawdzie Najświętsza Eucharystia ma to wspólne z innymi sakramentami, że „jest znakiem rzeczy świętej i widzialnym wyrazem niewidzialnej łaski” (Decr. Grat, Deconsecr. c. Sacrificium 32], to jednak jest w niej wzniosłe i osobliwe, że inne sakramenty dopiero wtedy wykazują moc uświęcającą, kiedy ktoś z nich korzysta; tymczasem w Eucharystii przed jej przyjęciem jest obecny sam Sprawca uświęcenia [kan. 4]. Jeszcze bowiem Apostołowie nie otrzymali Eucharystii z ręki Pana [Mt 26, 26; Mk 14, 22], gdy im prawdziwie sam oznajmił, że ciałem Jego jest to, co im dawał… W Kościele Bożym stale wierzono, że zaraz po konsekracji przebywa prawdziwe ciało Pana naszego i prawdziwa Jego krew pod postaciami chleba i wina, razem z Jego duszą i Bóstwem. Ciało jest pod postacią chleba i krew pod postacią wina, mocą stów, ale ciało jest też pod postacią wina, a krew pod postacią chleba oraz dusza pod obiema postaciami na skutek tego naturalnego złączenia i współistnienia, jakie mają względem siebie [wszystkie] części. Chrystusa Pana, który „powstawszy z martwych, więcej już nie umiera” [Rz 6, 9]. Bóstwo zaś jest z powodu przedziwnego hipostatycznego Jego zjednoczenia z ciałem i duszą [kan. 1 i 3]. Jest to więc zupełną prawdą, że tak jedna jak druga postać zawiera tyle samo, co obie postacie razem. Cały bowiem i całkowity Chrystus jest pod postacią chleba i pRozdział III. Wyższość Najświętszego Sakramentu nad innymi sakramentami. – Wprawdzie Najświętsza Eucharystia ma to wspólne z innymi sakramentami, że „jest znakiem rzeczy świętej i widzialnym wyrazem niewidzialnej łaski” (Decr. Grat, Deconsecr. c. Sacrificium 32], to jednak jest w niej wzniosłe i osobliwe, że inne sakramenty dopiero wtedy wykazują moc uświęcającą, kiedy ktoś z nich korzysta; tymczasem w Eucharystii przed jej przyjęciem jest obecny sam Sprawca uświęcenia [kan. 4]. Jeszcze bowiem Apostołowie nie otrzymali Eucharystii z ręki Pana [Mt 26, 26; Mk 14, 22], gdy im prawdziwie sam oznajmił, że ciałem Jego jest to, co im dawał… W Kościele Bożym stale wierzono, że zaraz po konsekracji przebywa prawdziwe ciało Pana naszego i prawdziwa Jego krew pod postaciami chleba i wina, razem z Jego duszą i Bóstwem. Ciało jest pod postacią chleba i krew pod postacią wina, mocą stów, ale ciało jest też pod postacią wina, a krew pod postacią chleba oraz dusza pod obiema postaciami na skutek tego naturalnego złączenia i współistnienia, jakie mają względem siebie [wszystkie] części. Chrystusa Pana, który „powstawszy z martwych, więcej już nie umiera” [Rz 6, 9]. Bóstwo zaś jest z powodu przedziwnego hipostatycznego Jego zjednoczenia z ciałem i duszą [kan. 1 i 3]. Jest to więc zupełną prawdą, że tak jedna jak druga postać zawiera tyle samo, co obie postacie razem. Cały bowiem i całkowity Chrystus jest pod postacią chleba i pod każdą cząstką tej postaci, i cały pod postacią wina i pod jej cząstkami [kan. 3]. od każdą cząstką tej postaci, i cały pod postacią wina i pod jej cząstkami [kan. 3].

Jestem lekarzem, boleję nad tym co się dzieje w naszych kościołach. Nad tym pogłębiającym się wykluczeniem osób pragnących epidemiologicznego bezpieczeństwa w świątyniach. Wielokrotnie próbowałam i ja i moi koledzy, praktykujący katolicy, zwracać uwagę pokazując proste rozwiązania „techniczne”, napotykamy na mur. Taki typowy foch gospodarza uraźonego, tym że ktoś chce na jego gruncie ustalać zasady. Nie chcę czuć się gorszą katoliczką tylko dlatego, że mam świadomość zagrożeń!
Liczenie na rozsądek proboszczów nie wystarczy. Powinien być odgórny nakaz Episkopatu: Komunia Św na rękę, po zdezynfekowaniu rąk przyjmującego a wcześnej szafarza, jeśli ktoś koniecznie chce do ust, osobna kolejka, dezynfekcja po każdym komunikowanym. Nie ma potrzeby umierać za wiarę, Bogu dzięki, ona cieszy się dużą wolnością w naszym kraju. Księża zyskaliby szacunek za takie odpowiedzialne podejście do sprawy.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za tekst p. Cieślikowi oraz dyskusję z O. Marcinem
Dr n. med. Iwona Nikodemska

Pani Dr n.med. Iwono, co Pani przyjmuje, opłatek, czy żywe, uzdrawiające Ciało Jezusa? Skąd jakiekolwiek obawy? Życzę Pani wiary „jak ziarnko gorczycy” a autorowi tekstu światła Ducha Świętego, przed napisaniem czegokolwiek.

A ja myślę jako służba zdrowia że komunia na brudną nie umytą wcześniej rękę jest niebezpieczniejsza niż ta do ust. W kościele również dotykamy ławek , maseczek itd. więc mamy brudne ręce. Dlatego nawet znak pokoju przekazuje się teraz raczej skinieniem głowy niż podaniem ręki. Myślę że to jakieś ekumeniczne mody i naciski aby wprowadzic stopniowo protestanckie sposoby przyjmowania komunii. Nie wiem do czego to nam potrzebne, biskupi powinni się zastanowić czy to nie kolejna sztuczka złej inteligencji żeby skłócić katolików . Czasami pozorne dobro człowieka jest na usługach złego.

Bardzo dziękuję za ten artykuł i za pouczające komentarze. Jeszcze wczoraj miałam wątpliwości jak bezpiecznie przystąpić do spowiedzi i bezpiecznie przyjąć komunię. Problem dla mnie jest trudny, ponieważ moje niespełna siedmioletnie dziecko ma przystąpić do wczesnej komunii. Decyzją proboszcza komunie odbywają się maju, ale każde dziecko indywidualnie na osobnej mszy. Rodzice szczęśliwi, czują się bezpiecznie. Ponieważ będzie obecna tylko rodzina, nie muszą mieć nawet maseczek, nie wspominając o rękawicach czy płynie do dezynfekcji. I okazuje się, że zostałam „czarną owcą” drążąc temat bezpiecznego przyjęcia komunii. Czuję, że nie mam moralnego prawa narażać babć, dziadków, pozostałych członków rodziny i własnego dziecka, aby przyjęli komunię „do ust”. W zasadzie mam wrażenie, że jest to sposób „z ust do ust”. Z pewnością problem wykracza poza epidemię koronawirusa, bo przecież to nie jedyna choroba zakaźna. Marzę o tym aby zostały wypracowane bezpieczne zasady i zostały utrwalone. Życzę wszystkim zdrowia w tych trudnych czasach.

Nikt nie wspomniał o jeszcze jednej możliwości, jaką jest przyjmowanie Komunii Świętej na tzw. dominikale. Jest to jasna lniana chusteczka, na którą komunikujący przyjmuje Hostię. Jak najbardziej można przy tym przyjąć postawę klęczącą. Taką chusteczkę po przyjęciu i spożyciu Komunii należałoby ostrożnie złożyć, umieścić w tylko dla niej przeznaczonym etui, w domu wypłukać w miseczce, a wodę wylać bezpośrednio do ziemi (chodzi o cześć dla świętych cząstek Hostii). No i oczywiście należycie troszczyć się o nią. Przy użyciu takiej chusteczki nie ma kontaktu ani z dłońmi kapłana, ani z dłońmi/ustami przyjmującego Komunię. Co do Komunii do ust, jeżeli Hostia jest podana uważnie i bez pośpiechu, nie ma fizycznego zetknięcia z ręką kapłana. Pamiętajmy też, że ręka wiernego nie jest sterylnie czysta. Udzielanie Komunii Świętej osobie klęczącej dodatkowo minimalizuje kontakt kapłana z wiernymi twarzą w twarz, ponieważ głowa komunikującego znajduje się niżej od głowy kapłana.

I jeszcze jedna refleksja: w przewadze mówimy tutaj o bakteriach, wirusach, higienie, etc. Jednakże najważniejsze jest, by Komunię Świętą przyjąć z czystym sercem i by nasza postawa zewnętrzna wyrażała całą cześć, szacunek i uniżenie, jakie dla naszego Pana mamy w swoim wnętrzu. Tak o Komunii Św. do ust (i zapewne domyślnie – w postawie klęczącej) pisze instrukcja dotycząca sposobu udzielania Komunii Świętej „Memoriale Domini”: „Z punktu widzenia całego współczesnego Kościoła, należy zachować ten sposób rozdawania Komunii Świętej, nie tylko dlatego, iż opiera się on na tradycji wielu wieków, ale szczególnie dlatego, iż jest on oznaką czci wiernych dla Eucharystii. (…) Na dodatek, ten sposób komunikowania, który należy teraz rozważać jako zwyczajowo nakazany, daje lepsze zapewnienie, iż Komunia Święta będzie rozdawana z odpowiednią czcią, oprawą i godnością; że uniknie się jakiegokolwiek niebezpieczeństwa sprofanowania Eucharystii (…). A wreszcie, że szczególna ostrożność, jaką Kościół zawsze nakazywał wobec najmniejszych nawet kawałków konsekrowanego chleba, będzie zachowana”

Nie zgubmy tego, co najważniejsze w tym pędzie i obłędzie, jakim rządzi się ten świat…

Chciałabym sprostować jedno zdanie z wypowiedzi Czytelniczki
Sprawa dotyczy nie tylko dotyku przez księdza dłoni przyjmującego Komunię św, ale przede wszystkim kontaktu z drogą kropelkową. Jeśli chociaż jedna osoba zarażone przyjmie Komunię św do ust, to oddychając na palce księdza tym samym go zaraża. Jeśli ksiądz weźmie następnie w palce Hostię, przenosi w ten sposób wirusa, nawet jeśli nie dotyka dłoni osoby przyjmującej Komunię św. Wydaje mi się, że wciąż za mało jeszcze to się wyjaśnia i stąd tyle niezrozumienia.

Czy to jest katolicka strona? Zapominacie państwo o tym, że tylko konsekrowane ręce kapłana mają prawo dotykać Ciała Pańskiego i że po udzieleniu komunii kapłan dokładnie sprawdza, czy na patenie nie zostały partykuły, a potem obmywa dłonie. Wierni przyjmujący na rękę tego nie robią i istnieje uzasadniona obawa, że cząstki Komunii zostaną niechcący strzepnięte na podłogę. A co do tych obaw o możliwość przeniesienia wirusa z jednej osoby na drugą poprzez podawanie Komunii do ust, to już chyba wszyscy się zorientowali, że nie ma żadnej epidemii w Polsce, a więc nie ma też zagrożenia większego, niż co roku w zwykłym sezonie grypowym. Cała dyskusja o komunii na rękę z powodu wirusa jest zbędna i należy jak najszybciej wrócić do katolickiego sposobu udzielania komunii na kolanach i do ust.
Jeszcze odniosę się jednym zdaniem do pomysłu pana Cieślika o rezygnacji w ramach solidarności z wiernymi z odprawiania Mszy świętej: poroniony pomysł. Msza swięta jest ważna zawsze z ludem czy bez ludu.

Przystępuję do Komunii Świętej od kilkudziesięciu lat i pierwszy raz w życiu (może nie ostatni) odmówiono mi sakramentu, ponieważ nie chciałam przyjąć komunii do ust tylko na dłoń. Odeszłam od balasek jak zbity pies, jakby ktoś dał mi w twarz. Poczułam się okropnie. Ja świadoma, dorosła osoba, pozbawiona możliwości przyjęcia sakramentu przez widzimisię duchownego. W jakim świetle stawia to naszych przewodników duchowych? Bo niestety rzutuje to również na innych. Mam być tylko potulną owieczką, która bezmyślnie podporządkowuje się? Mam swój rozum, sumienie, zdolność oceny sytuacji. Zostałam pozbawiona możliwości wyboru. Jest to dla mnie trudne, ale nie spowoduje zmian w podejściu do spraw wiary. Zastanawiam się jednak ile młodych, wrażliwych osób mogłaby zniechęcić do Kościoła.

Spotkało mnie to samo. W kościele oo.Bernardynów w Krakowie 9 czerwca 2020 r. byłam na mszy św. o godzinie 9.00. Odmówiono mi komunii św. na rękę.Zdjęłam potulnie maseczkę i wzięłam komunię św. do ust, ale poczułam się okropnie. Bardzo mi przykro. Nigdy tego nie zapomnę.

Komunia do reki to straszliwa profanacja a ludzie sa slepi!!
„Tak córko Najświętszy Sakrament Jest poniżany nawet i przez Moich umiłowanych synów chociaż wiedzą kto to Jest Najświętszy Sakrament.

Pamiętajcie nie pozwólcie sobie podawać Komunii Świętej na stojąco, i nie odważcie się brać do ręki. Dzieci jak wam to wytłumaczyć bądźcie zawsze pewni i ufni, że patrzę na każdego z was.

Powstały nowe zgromadzenia i świeccy szafarze, którym daje się pozwolenie do podawania Komunii Świętej, czyż dzieci wasze serca są tak zakłamane, wiedzcie, że jeżeli szafarz podaje Komunię Świętą Ja nie Jestem tam oddalam się, ponieważ już i tak zadaje Mi ludzkość bardzo wiele bólu z grzechu i nie chcę już cierpienia dla moich dzieci powiększać.”!!!!!!!!!!!!!

Kochani, zapominacie chyba, że przyjmujecie Ciało Chrystusa!
Wasze rozważania świadczą o braku wiary w uzdrawiającą Moc Eucharystii!
Przyjmowanie Ciała Pana na świeckie ręce jest zwyczajną profanacją. Kapłan, jeśli w to wierzymy?!, jest alter Christi i tak traktując jego osobę, powinno się przyklęknąć i z całym szacunkiem przyjąć Ciało Pana z jego [Jego] własnych rąk.
Ci, wierni, którzy biorą Ciało Pana na rękę, de facto udzielają Komunii Św. samym sobie. Równie dobrze szafarze mogliby postawić kielichy, i każdy „sam by się obsługiwał” ,bo po co dodatkowo jeszcze ich ręce w tym „łańcuchu potencjalnego zakażenia”.

Wszelkie rozważania o tym jakie to niebezpieczeństwo ze względu na wirusa, czy cokolwiek innego są świadectwem braku wiary!
Pamiętajmy, że jeśli mamy odejść z tego świata to zadzieje się to w ten czy inny sposób w czasie, który jest dla każdego z nas wyznaczony. Pismo Święte mówi o tym wyraźnie nie jeden raz, nasze włosy, wróble… żaden nie spadnie…

Ci kapłani poprawni politycznie, bardziej troszczący się o życie doczesne zdają się zapominać, że każdy wierzący
ma mieć na celu życie wieczne i każdego powinni przygotowywać na odejście do Pana w każdej chwili a nie troszczyć się o kurczowe trzymanie się wiernych doczesności, bo na to, kiedy umrzemy nie mają wpływu.
Bóg może dopuścić śmierć z różnych powodów, także z powodu koronawirusa.
Nie starajmy się Go zastępować.
Uczmy się raczej być gotowymi na zakończenie ziemskiej wędrówki w każdym czasie.
Ciekawe, że ci sami wierni, w innych, świeckich okolicznościach są znacznie mniej 'poprawni’ pod względem sanitarnym.

Dominikanie przeszli samych siebie, odbierając wiernym w swoich parafiach możliwość fizycznego uczestniczenia w Eucharystii. Duch tego świata krąży nad tym zakonem. Indoktrynacja i mobing psychiczny do przyjmowania Ciała Pana na rękę sięgnęły szczytu. To, co niektórzy ojcowie wyprawiają podczas Liturgii [mam na myśli moment i sposób wygłaszania 'instrukcji obsługi’] sprawia, że Msza Św. zostaje pozbawiona sacrum.
To są moje własne doświadczenia a nie zasłyszane opowieści.
Parafrazując Św. Dominika mogę zawołać: … co będzie z dominikanami?…

W uzupełnieniu, dominikanie zamknęli świątynie jeszcze przy limicie 50 osób, a otworzyli jak już wszyscy inni [może oprócz jezuitów] mieli kościoły dawno otwarte.
Płakać mi się chciało, kiedy w Wielkim Poście udzielali Sakramentu Pojednania i takich „oczyszczonych”, bez umocnienia Ciałem Pana, wypuszczali w świat.

Moja wnuczka w niedzielę przystępuje do I Komunii Świętej ksiądz pytał które dziecko przyjmuje Komunię na rękę. Na 40 dzieci zgłosiło się 6. Z wnuczką w kościele na próbie gł jej brat a mój starszy wnuk i zadecydował że wnuczka przyj nie Komunię na język. Chwała Panu bo ja bym się źle czuła. Osobiście uważam że Komunia Św na język od wieków była tak przyjmowana i ja się cieszę że moja najmłodsza Wnusia tak ją przyj nie. Bardzo się cieszę. Amen

Na początku chciałbym zaznaczyć, że nie należę do grupy Osób, które przez ugrupowania lewicowe uważane są za skrajnie ortodoksyjne. Sam nigdy nie byłem na pieszej pielgrzymce do Częstochowy ani nigdy nie należałem do żadnych stowarzyszeń katolickich. Do kościoła chodzę w niedzielę i święta. (Tym niemniej nie mam nic przeciwko tym którzy mają większe potrzeby religijne). „Napisane jest – nie będziesz wystawiał na próbę Pana Boga Swego” – można i tak interpretować niemalże nakaz głównie Zakonu Dominikanów przyjmowania komunii świętej na rękę. W przypadku Zakonu Dominikanów jest to o tyle tragikomiczne, że właśnie ten Zakon przez wielu przedstawicieli lewicy jest uważany za jedną z największych ciemnot Kościoła Katolickiego. W końcu to Święty Dominik uważany jest za pierwszego inkwizytora a sami Dominikanie często kojarzeni są głównie ze Świętą Inkwizycją. Tym niemniej przyjmowanie komunii a ściśle ciała Pana Boga jest dla każdego prawdziwego katolika kwestią kluczową naszego życia religijnego. Uznając komunię za ciało Pana Boga wielu wiernych zapewne czuje duchową potrzebę przyjmowania komunii do ust i patrząc przez aspekt prawdziwej wiary trudno się temu dziwić. Odnośnie wypowiedzi jednej z Pani Doktor – moja żona również pracuje w środowisku medycznym w znanym szpitalu klinicznym i nie ma jednoznacznych dowodów na to, że przez przyjmowanie komunii do ust ryzyko zarażenia jest większe niż w przypadku przyjmowania na rękę. Sami najwięksi Wirusolodzy zapewne mimo ciężkiej pracy wielu rzeczy nadal nie wiedzą – samo opracowanie szczepionki jest niezwykle skomplikowane i czasochłonne zatem nawet będąc lekarzem medycyny wątpliwe jest aby ktoś mógł jednoznacznie wyrokować co jest bardziej ryzykowne a co nie. Proszę mi wybaczyć ale odnoszę wrażenie, że Pan Ireneusz Cieślik nie opiera się na faktach ale własnych domysłach. Oczywiście nikt nie każe komuś rzucać się ze skały ale aspekt wiary powinien być jednak brany pod uwagę. Niestety ale wraz z postępującą w Polsce laicyzacją zaczynam dostrzegać także załamanie wiary u wielu Osób duchownych co napawa mnie coraz większym niepokojem. Taka postawa duchowa może też negatywnie przyczyniać się do duchowości młodych Osób świeckich – nie chciałbym dożyć czasów gdzie kościoły będą świecić pustkami tak jak np. we Francji. Co oczywiście nie oznacza, że nie należy zachować możliwie daleko idącej ostrożności – np. wielu pseudo katolików przychodzi do kościoła bez maseczki – tu pytanie dlaczego takie Osoby nie są wypraszane z kościoła ?

O tempora.. o mores! Wyczuwam tu przerost formy nad treścią.
Bóg jest dawcą życia przecież..
Panicznie boimy się cierpienia, śmierci. Patrzmy na Jezusa Chrystusa!
Codziennie oddaję się Jego świętej woli.
Z Panem Bogiem❤️