Nigdy w historii Półwyspu Apenińskiego nie zawieszano mszy. To mocny sygnał. W obliczu kryzysów Kościół zawsze był punktem odniesienia – przypomina założyciel Wspólnoty Sant’Egidio.
W związku z epidemią koronawirusa we Włoszech tamtejszy rząd po rozmowach z episkopatem zdecydował o zawieszeniu mszy z udziałem wiernych do 3 kwietnia. Krytycznie o tej decyzji wypowiada się dziś łamach dziennika „Corriere della Sera” Andrea Riccardi, założyciel Wspólnoty Sant’Egidio.
W swoim felietonie zwraca uwagę, że decyzja biskupów została poprzedzona negocjacjami z rządem, który nie był skłonny do przyjęcia argumentów innych niż techniczne zalecenia. Opublikowany przez episkopat komunikat jest – zdaniem Riccardiego – pełen głębokiego rozczarowania i świadczy o niezrozumieniu „rzeczywistości Kościoła”. „Rząd dekretuje «zawieszenie ceremonii świeckich i religijnych, w tym pogrzebowych». Czy liturgia Kościoła jest jedną z «ceremonii»? Otwarcie miejsc kultu jest w dekrecie w mądry sposób uwarunkowane wielkością i odległością zachowaną pomiędzy obecnymi osobami. Słusznym jest unikanie tłumnych pogrzebów. Ale niezrozumiałe, czemu zabronione są nabożeństwa i modlitwy, jeśli sprawowane w bezpieczny sposób. Być może nie wszyscy decydenci wgłębiają się w wyjątkowe znaczenie Mszy św. dla osób wierzących, wśród których starożytni męczennicy mówili: «Sine Dominicum non possumus»: «Nie możemy żyć bez Dnia Pańskiego»” – pisze.
Jego zdaniem kościołów we Włoszech nie można porównywać z południowokoreańską sektą, w której doszło do licznych zakażeń wirusem i co było utrzymywane w tajemnicy. Zwraca uwagę na poważny aspekt relacji państwo-Kościół we Włoszech i stawia pytanie o to, na ile władza świecka może ingerować w sferę kultu. „Czy Państwo może zarządzać «ceremoniami» w Kościele? Mówi się o jurysdykcjonaliźmie, inspirowanym rzecz jasna ostrożnością, ale bez uwzględnienia holistycznej wizji człowieka i jego potrzeb. Z pewnością jest to ułomność wzajemnych relacji, do której należy powrócić” – uważa.
Sceptycznie odnosi się nie tylko do postawy rządu w tym kontekście, ale też do decyzji niektórych biskupów. „Diecezje powieliły filmy zapraszające do modlitwy w rodzinie. W jakiej rodzinie? W Mediolanie samotnie mieszka 45,56 proc. mieszkańców, w Rzymie 44 proc. Samotne osoby starsze w Rzymie: 250 tys. Nasze miasta są miastami samotnych ludzi, którzy nie czują się chronieni w obliczu niepewnej przyszłości, wśród fake newsów, teorii spiskowych, magicznych wyjaśnień czy boskich potępień. Strach rośnie w samotności” – podkreśla Riccardi.
Przekonuje, że pielęgnowanie wiary nie może stać się kwestią drugorzędną, tym bardziej, że powzięta wczoraj decyzja jest bezprecedensowa. „Nigdy w historii Półwyspu Apenińskiego nie zawieszano mszy. To mocny sygnał. W obliczu kryzysów Kościół zawsze był punktem odniesienia. Tak, jak kościoły w latach 1943-45 w obliczu przemocy niemieckiej. Dziś mamy naginanie się i niepewność” – podsumowuje założyciel Wspólnoty Sant’Egidio.
KAI, DJ