Epidemia koronawirusa miewa nieprzewidywalne skutki. Jednym z nich jest powrót do dyskusji o (nie)godności przyjmowania Komunii Świętej na rękę.
A stało się tak dzięki coraz częstszym apelom biskupów, by przyjmować Eucharystię na rękę, a nie do ust. Ostatnio do biskupów tych dołączył przewodniczący episkopatu Polski, abp Stanisław Gądecki, który w swoim apelu napisał: „Ponieważ istnieje wiele dróg przenoszenia się tego wirusa – a komunikacja między ludźmi jest dzisiaj bardzo intensywna – trzeba, aby księża biskupi w swoich diecezjach, w ośrodkach, w których pojawiłoby się takie zagrożenie, przekazali wiernym informację o możliwości przyjmowania na ten czas Komunii świętej duchowej lub na rękę”.
Pomijam, że możliwość przyjmowania Eucharystii na rękę – w świetle prawa partykularnego – nie jest zarezerwowana „na ten czas”, a więc jedynie w chwili wzmożenia choroby, ponieważ taki sposób komunikowania jest w Polsce uznany przez prawo przynajmniej od roku 2005, kiedy to biskupi polscy stwierdzili, że chociaż „w Polsce Komunii św. udziela się przez podanie Hostii wprost do ust”, to jednocześnie „jeżeli jednak ktoś poprosi, gestem wyciągniętej dłoni, o Komunię św. na rękę, należy mu jej w taki sposób udzielić”.
Przeciwnicy przyjmowania Komunii Świętej na rękę chętnie się powołują na wielowiekową Tradycję Kościoła, a kard. Robert Sarah przypomina, że tak komunikowali św. Matka Teresa czy św. Jan Paweł II. Inny często przywoływany argument to objawienia w Fatimie i sposób, w jaki Anioł Pokoju udzielał Komunii dzieciom.
Chleb przaśny
Znamienne jest to, że zwolennicy udzielania Komunii wyłącznie do ust powołują się na dość późną tradycję, zapominając, że chrześcijaństwo wkroczyło już w wiek XXI, a Komunię Świętą przyjmowali także święci pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa. Czyżby ich wrażliwość eucharystyczna była niewystarczająca albo też błędna? W krytyce Komunii na rękę przywołuje się także argument, że taki sposób jej przyjmowania to element szatańskiej strategii ataku na Kościół i Eucharystię. Czy ci, którzy przez wieki przyjmowali Eucharystię na rękę, też byli elementami tej szatańskiej strategii?
Przyjmowanie Komunii Świętej na rękę z powodów higienicznych jest moim zdaniem uzasadnione
Przejście od Komunii na rękę do Komunii do ust wyznacza określoną zmianę w nie tylko w liturgicznej praktyce Kościoła, ale także istotne przesunięcie w teologii samej Eucharystii, której znakiem jest przejście od konsekrowanego Chleba do konsekrowanej Hostii. W Kościele – w zależności od wyznania czy obrządku – istnieje równoległa praktyka używania do Mszy św. chleba kwaszonego i niekwaszonego (przaśnego). Jak pisze B. Nadolski, od IX wieku w Kościele Zachodnim utrwala się praktyka używania chleba niekwaszonego.
Zanim wykształcił się zwyczaj Hostii, Komunii udzielano przez rozdzielanie do rąk kawałka niekwaszonego, konsekrowanego Chleba. Kodyfikacja gestów właściwych przy przyjmowaniu Komunii miała na celu oczywiście zapobieżenie nawet mimowolnej profanacji poprzez upadniecie okruszyn chleba na kościelną posadzkę. Chodziło jednak także – jak pisze M. Kapustka – o „okazanie jednoznacznie osobowej czci samemu konsekrowanemu chlebowi”, to znaczy o wyrażenie wiary, że jest to Ciało Pańskie.
Tron…
Znana jest katecheza św. Cyryla Jerozolimskiego z IV wieku, który zalecał, aby przy wyciągniętych prosto ramionach i złączonych palcach dłonią lewą należało podeprzeć dłoń prawą, obie formując wklęsło. Do prawej dłoni składany był Chleb. Lewa dłoń stanowiła „tron”, który musi być przygotowany na przyjęcie Pana jako Króla na dłoń prawą.
Według Kapustki, w praktyce tej widać adaptację jednego z najbardziej znaczących motywów ikonograficznych wczesnego chrześcijaństwa, jakim był obraz pustego tronu przygotowanego na powtórne przyjście Chrystusa (gr. hetoimasia). „Komunia – pisze Kapustka – stawała się w tej relacji każdorazowym utrwaleniem nadziei na ostateczną parousia Chrystusa jako Sędziego”. Aż do momentu spożycia Eucharystię należało trzymać w zamkniętej dłoni.
Kapustka zauważa, że zalecenia Cyryla „stanowią pierwsze tak wyraźne w praktyce kościelnej świadectwo postrzegania samego chleba eucharystycznego jako przedmiotu uzyskującego powoli swą «osobową egzystencję» i wymagającego w związku z tym odpowiedniej ceremonii skierowanej ad personam”. A przecież teologiczna koncepcja osobowej obecności Chrystusa pod postacią Chleba, a więc praesentia realis (rzeczywista obecność) to koncept dużo późniejszy, bo utrwalający się szerzej dopiero na przełomie XII i XIII w.
…i krzyż
Kapustka podkreśla, że koncepcja św. Cyryla nie była odosobniona. Sformułował ją także św. Jan Chryzostom, rozszerzył II Synod Konstantynopolitański „in Trullo” z roku 692 oraz św. Jan Damasceński, wzbogacając jednocześnie teologiczną symbolikę Komunii na rękę. Synod w Trullo nakazał, aby przyjmujący Komunię zbliżał się do Stołu Pańskiego, mając ręce złożone na kształt krzyża (manus in crucis formam figurans sic accedat, et gratiae communionem accipiat).
Podobne stwierdzenie znalazło się w liturgicznych zaleceniach Narsesa z Edessy. Twierdził on, że wierny winien uformować ręce na kształt krzyża, ponieważ Chrystusa powinno się przyjąć na krzyżu, a więc tak, jak został ukrzyżowany i wywyższony. Przyjęcie Komunii było więc aktem indywidualnego wywyższenia Chrystusa na krzyżu.
Jak zauważa Kapustka, według przywołanych tutaj zaleceń „to właśnie dłonie komunikowanych wiernych miały być zarówno miejscem ujawniającym godność osoby Chrystusa lub narzędziem Jego Męki, jak i najbardziej pewnym schronieniem dla Bożego Ciała, swojego rodzaju czasową pyxis”.
Bardziej do podziwiania niż do spożywania
W wieku IX, a dokładnie od synodu w Rouen (878 r.), usankcjonowano istniejący we wczesnym chrześcijaństwie, bo już w wieku IV, ale wolno rozwijający się zwyczaj wykorzystywania do Komunii chleba w formie okrągłych opłatków. Sprzyjał temu zachodni zwyczaj używania chleba przaśnego, niekwaszonego. Ze względu na coraz bardziej szerzące się poczucie zagrożenia profanacją Ciała Pańskiego wprowadzono przyjmowanie Komunii wprost do ust. „Taki opłatek, zdecydowanie cieńszy i lżejszy niż wcześniejszy kawałek chleba, mógł łatwo wypaść z rąk nieprzygotowanych do jego przyjęcia” – zauważa Kapustka.
W tym samym momencie nastąpiła zmiana pozycji świeckiego podczas przyjmowania Komunii. Ze względu na to, że musiał ją przyjmować do ust, pozycja klęcząca stała się o wiele bardziej praktyczna. Rozpoczął się proces, który można nazwać klerykalizacją Eucharystii. Jan Duns Szkot (XIII/XIV wiek) pisał, że świecki nie może dotknąć Eucharystii z jakiegokolwiek powodu (laicus ex nulla necessitate potest tangere Corpus Christi in quacumque causa). W skutek tego realne uczestnictwo w Eucharystii poprzez jej przyjęcie zaczęło ustępować miejsca Komunii per visum – czyli wyłącznie poprzez wizualny kontakt z Hostią.
Realność Ciała Pańskiego jest argumentem większym niż jakakolwiek osobista wrażliwość
Kapustka zauważa, że – owszem – nowy pobożność eucharystyczna wzmogła „cześć dla sacrum obecnego w uświęconym opłatku”, jednocześnie jednak usytuowała wiernego w dystansie do Eucharystii i paradoksalnie wzmogła niebezpieczeństwo profanacji. „[…] od momentu wprowadzenia ustalonego kształtu okrągłego opłatka jako przedmiotu wykorzystywanego w sakramencie eucharystii, z jednej strony spadła częstotliwość przyjmowania komunii, z drugiej zaś jednocześnie zdecydowanie wzrosła dążność do czysto obrazowej implikacji osobowej obecności Chrystusa w tymże materialnym przedmiocie” – twierdzi Kapustka.
Mówiąc inaczej, Ciało Pańskie, zatracając kształt chleba i zyskując kształt opłatka, na wiele wieków stało się czymś bardziej do oglądania niż do spożywania. To tutaj zresztą zrodziła się praktyka Komunii duchowej często sprowadzanej do aktu wizualnej adoracji. Akcent został przesunięty z aktu przyjęcia Ciała Pańskiego na sam przedmiot Hostii i akt jego oglądania. Kolejnym aktem będzie wprowadzenie do Mszy elevatio – podniesienia, które z punktu widzenia wiernego stanie się optyczną kulminacją Eucharystii. Trzeba będzie wieków, by od prawie wyłącznego oglądania Ciała Pańskiego powrócić do Jego spożywania.
Teologia i demokracja
Na koniec trudno nie postawić pytania, z jaką świadomością współcześni zwolennicy przyjmowania Komunii Świętej na rękę do niej przystępują. Czy ich wrażliwość eucharystyczna ma takie teologiczne uzasadnienie, jakie towarzyszyło tej praktyce w pierwszych wiekach? Że ich ręce to tron, to krzyż, to schronienie dla Ciała Pańskiego? Liturgiczny akt domaga się teologicznej świadomości. Nie przekonują mnie – może kogoś teraz zawiodę – argumenty pozateologiczne, a już na pewno nie argument, że tak powiem, demokratyczny.
Nie przekonuje mnie argument, że klękanie jest niegodne człowieka i upokarzające, dlatego ktoś przyjmuje Komunię wyłącznie na stojąco. Nie przekonuje mnie także argument uprzedmiotowienia przyjmującego, co miałoby się dokonywać poprzez Komunię do ust. Bo „na rękę” niby bardziej wyraża godność człowieka. Interesują mnie argumenty teologiczne, a te można znaleźć w obu praktykach.
Przyznaję, iż bliższa jest mi teologia Komunii z pierwszego tysiąclecia. Więcej w niej tradycji biblijnej i teologii mistagogicznej. W drugim tysiącleciu dominuje myślenie o Eucharystii jako sakralnym super-przedmiocie. Ze względu na mój umiarkowany ikonoklazm, jest mi ona bardziej obca. Trzeba jednak pamiętać, że i jedna, i druga tradycja wykształciły i wykarmiły świętych. Nie mogę więc zgodzić się z argumentami o piątej kolumnie szatana, którą mieliby tworzyć ci, którzy przystępują do stołu Pańskiego z wyciągniętymi dłońmi. Jeśli już szafować argumentem z wielowiekowej tradycji, to właśnie tutaj należy ich szukać.
Ad personam
Przyjmowanie Komunii Świętej na rękę z powodów higienicznych jest moim zdaniem uzasadnione. Będąc szafarzem Komunii, wiem dobrze, jak jest przyjmowana do ust. Kontakt z wargami, językiem, a czasami i z zębami (!) przyjmującego jest częsty i de facto nieunikniony. Ręce szafarza są potencjalnym wehikułem dla wszelkich zarazków, w tym dla koronawirusa. Nie mam co do tego wątpliwości.
Wiem, że w Stanach Zjednoczonych praktykuje się w niektórych kościołach dezynfekcję rąk kapłana (szafarza) przed i po rozdzielaniu Komunii (do ołtarza podchodzi ministrant z dozownikiem). I nie uważam, by był to nadmiar ostrożności. Należy się liczyć nie tylko z realnym zagrożeniem, ale także z potencjalnym lękiem wiernych.
Ciało Pańskie, zatracając kształt chleba i zyskując kształt opłatka, na wiele wieków stało się czymś bardziej do oglądania niż do spożywania
Abp Gądecki zachęca najpierw do Komunii duchowej, a potem do Komunii do rąk. To ciekawa kolejność. Komunia duchowa zastępuje tę sakramentalną tylko wtedy, gdy ta jest niemożliwa. Nie ma moim zdaniem argumentu za tym, by – jeśli można przystąpić do stołu Pańskiego – pozostać w ławce i tam „duchowo komunikować”. Jaki miałby być za tym argument? „Wolę nie przystąpić do Komunii niż wziąć Hostię na rękę?”. Moim zdaniem realność Ciała Pańskiego jest argumentem większym niż jakakolwiek osobista wrażliwość.
Tym, którzy uważają, że ich lęk przed profanacją poprzez komunikowanie na rękę jest niepokonalny, dedykuję ten tekst. Niech pomedytują nad słowami świętych, którzy – moim zdaniem – wypracowali bogatszą teologię Eucharystii niż sprowadzanie postawy wobec Ciała Pańskiego do sakralnego szacunku, a może nawet bojaźni. Do rąk też można przyjąć Komunię i z szacunkiem, i z czcią. Tak jak się bierze od kogoś kawek chleba. Ale może w epoce, gdy się już chleba nie łamie, a (jedynie) kupuje chleb pokrojony w kromki, trudno o taką symbolikę. A poza tym pamiętajmy, że chodzi o pobożność skierowaną ad personam – do osoby. W tym przypadku – do Osoby. A przecież osoby bierze się do rąk, za rękę, na ręce i pod rękę.
Korzystałem z: M. Kapustka „Figura i hostia. O obrazowym przywoływaniu obecności w późnym średniowieczu”, Wrocław 2008.
Bardzo dziękuję za ten tekst, czesto bowiem mam wrażenie, że wprowadzamy kult tej czy innej części ciała Jezusa, zapominając o Nim samym – całym Bogu i całym człowieku.
Z pkt. widzenia higieny nie ma znaczenia jak zostanie podana Komunia. Ksiądz nie podaje jej w sterylnych rękawiczkach. Białe jednorazowe rękawice mogą tu nieco pomóc. Może na czas tego szaleństwa ograniczyć się tylko do aktu przemienienia Pańskiego na Ołtarzu czyli Komunii Ducha…