Biada nam, jeśli nie będziemy mieć odwagi i determinacji, aby wyjaśnić wszystkie przypadki wykorzystania seksualnego dzieci i młodzieży.
Propozycja homilii, która ukazała się w materiałach duszpasterskich na dzień modlitwy i pokuty za grzech wykorzystania seksualnego małoletnich opracowanych przez Biuro Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży
Zgromadziliśmy się w dniu modlitwy i pokuty za grzech wykorzystania seksualnego małoletnich przez duchownych. Zwieszamy głowy jak sitowie w poczuciu bezsilnego wstydu. Dopiero co popiołem posypano nasze głowy. Spośród atrybutów postu, wymienionych przez Izajasza w pierwszym czytaniu brakuje nam tylko worów pokutnych. Ale to akurat niewielka strata, bo jeśli uważnie słuchaliście słowa Bożego, to zauważyliście, że ci śpiący na popiele pokutnicy raczej nie są nam stawiani za wzór.
Jest tak, bo za czynami pokutnymi – zwłaszcza mającymi publiczny i z założenia „głośny” charakter – wlecze się niestety pewna pokusa. I chyba trzeba dziś zacząć od przestrogi przed nią. Łatwo jest bowiem wobec świadomości wielkiego zła, jakie dotyka bezbronnych ze strony tych, którzy powinni zapewniać im bezpieczeństwo, schronić się w bezpiecznym porcie modlitwy i pokuty. Ich podejmowanie, nawet szczere, płynące z autentycznego współczucia wobec ofiar, z poczucia współodpowiedzialności za zło popełniane przez członków i pasterzy Kościoła, może stanowić swoisty środek przeciwbólowy. Na dyskomfort zgorszenia – pigułka przebłagania. Na doskwierającą świadomość solidarności w jednym Kościele – dieta postna. Na boleść współczucia ofiarom – okład z modlitwy.
Warto zapytać siebie samego – po co tu dzisiaj jestem? Bo biada nam, jeśli szukamy – bardziej lub mniej świadomie – pocieszenia dla siebie. Biada nam, jeśli w pokucie i modlitwie usiłujemy znaleźć utulenie po traumie zgorszenia, ukojenie dla sumienia, które woła, że trzeba jakoś zareagować…
„Czemu pościliśmy, a Ty nie wejrzałeś? Umartwialiśmy siebie, a Tyś tego nie uznał?” – pytają Boga adresaci Izajaszowej przemowy. Najwyraźniej są zdziwieni bezskutecznością tych praktyk. A były bezskuteczne, gdyż podejmując je, stracili z oczu tych, za których byli odpowiedzialni. Dlatego Izajasz woła w imieniu Boga samego: „Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: Rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać? Dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków?”.
Dobrze, że zgromadziliśmy się na modlitwie, dobrze, że pościmy w reakcji na grzechy wykorzystania seksualnego małoletnich przez niektórych duchownych i przez innych naszych braci i siostry. Ale biada nam, jeśli na uczynkach pokutnych poprzestaniemy. Trzeba bowiem rozrywać kajdany zła. Poprzerywać łańcuchy lęku, który nieraz jeszcze powstrzymuje przed natychmiastowym i dogłębnym wyjaśnianiem wszelkich zarzutów. Połamać jarzmo kłamstw, niedomówień, półprawd, aby skrzywdzeni nie musieli tłumaczyć się, jakby byli czegoś winni. Okryć nagość ofiar, zorganizować dla nich pomoc i urządzić bezpieczne miejsca w naszych kościelnych wspólnotach, by nie musiały się lękać reakcji swoich braci i sióstr, współczłonków Chrystusowego Ciała.
Biada nam, jeśli na uczynkach pokutnych poprzestaniemy. Trzeba bowiem rozrywać kajdany zła
W tym momencie niejednemu z nas mogła się znowu odezwać pokusa, by pozostać w bezpiecznym porcie modlitwy i postu. „A cóż ja, szeregowy członek Kościoła, parafianin bez władzy, sił, środków, wiedzy i przygotowania mogę zrobić? Czyż post i modlitwa nie są wystarczającą wartością?”. Otóż nie są. Niedwuznacznie wskazuje na to Izajaszowe proroctwo. Dlatego potrzebne jest wołanie: Biada nam – wszystkim razem i każdemu z osobna – jeśli za postem i modlitwą nie pójdą czyny. Biada nam, jeśli nie będziemy mieć odwagi i determinacji, aby wyjaśnić wszystkie przypadki wykorzystania seksualnego dzieci i młodzieży. Biada nam, jeśli nie będziemy się domagać wyciągnięcia konsekwencji wobec sprawców – zarówno samych przestępstw, jak i zaniedbań. Biada nam, jeśli z osądzającym niedowierzaniem reagować będziemy na ujawnianie przez ofiary krzywd, których doznały w Kościele. Biada nam, jeśli nie poświęcimy chwili na poznanie zasad ochrony dzieci i młodzieży, jakie powstają w Kościołach lokalnych.
Długa mogłaby być jeszcze lista owych „biada”. Ale nie chodzi o to, żeby je teraz wszystkie wyliczyć. Idzie raczej o przebudzenie w każdej i w każdym z nas świadomości, że modlitwa i post, które dziś podejmujemy, mają służyć także do tego, byśmy wzmocnieni Bożym Duchem zabrali się za oczyszczanie naszego Kościoła. „Krzycz na całe gardło, nie przestawaj. Podnoś głos twój jak trąba. Wytknij mojemu ludowi jego przestępstwa i domowi Jakuba jego grzechy” – poleca Bóg Izajaszowi we fragmencie, którego wysłuchaliśmy. Gorzkie stało przed nim zadanie. I to, które stoi przed nami, też słodkie nie jest. Ale trzeba krzyczeć aż do zdarcia głosu na widok czy na wieść o krzywdzeniu bezbronnych. Wytykać wszystkie przypadki łamania zasad ich ochrony, które Kościół powszechny i Kościół w Polsce opracował. Wołać dopóki nasze siostry i bracia nie będą w pełni bezpieczni.
Musimy to robić także dlatego, że skrzywdzeni często nie mają dość sił, by krzyczeć. Krzywda, której doznali od niektórych własnych pasterzy, odebrała im głos. Nawet na szept mocy nie wystarcza.
Musimy być ich głosem.
Ich wołaniem.
Ich krzykiem.
Można by się wzruszyć, że większość cierpi, bo niektórzy zgrzeszyli. Przypominam zatem o Crimen sollicitationis papieży Benedykta XV, Piusa XI, Piusa XII, św. Jana XXIII, św. Pawła VI, Jana Pawła I, św. Jana Pawła II.