W sobotę wybory parlamentarne, których wynik może w dramatyczny sposób zmienić przyszłość kraju.
Kampania wyborcza trwa właściwie od dwóch lat, od lutego 2018 roku, gdy na Słowacji został zamordowany młody dziennikarz śledczy Jan Kuciak i – jako przypadkowa ofiara – jego narzeczona Martina Kusznirowa. Mord był zemstą wpływowych, zbliżonych do władzy, sfer szemranego biznesu za ujawnianie przekrętów gospodarczych. Zabójstwo wywołało w kraju szok. Mimo że wyborcy byli przyzwyczajeni do typowej dla Środkowej Europy korupcji (i chyba nawet z nią pogodzeni), to jednak nikt nie spodziewał się dawki przemocy w tej skali.
Neonaziści do koalicji
Trwa proces zabójców i zleceniodawców, ale opinia publiczna formułuje ostre oskarżenia pod adresem elit centrolewicowej partii SMER, która od ośmiu lat rządzi krajem. Jej niekwestionowany lider Robert Fico musiał nawet na skutek skandalu ustąpić ze stanowiska. Choć nikt nie ma wątpliwości, że zabójcy należeli do wąskiego kręgu jego znajomych, wyborcy nadal mu ufają i SMER najprawdopodobniej wygra wybory z wynikiem prawie 20 procent głosów.
Partia nie będzie jednak w stanie rządzić sama. Analitycy przypuszczają, że Fico sięgnie po wyborach po wsparcie Partii Ludowej – Nasza Słowacja (L’SNS), aby nie wypuścić władzy z rąk. To neonazistowskie ugrupowanie jest chyba jedynym, które nie będzie wybrzydzać i może przyjąć rolę oficjalnego albo choćby nieoficjalnego członka koalicji.
L’SNS i jej przywódca Marian Kotleba z nostalgią wspominają czasy kolaborującej z III Rzeszą Słowacji księdza Jozefa Tisy, na spotkaniach partyjnych paradują w mundurkach stylizowanych na SA, pozdrawiają się wnosząc prawicę itd. Zajmują się głównie straszeniem imigrantami, muzułmanami albo mniejszością romską. W polityce liczą się od około dekady, od 2016 roku wchodzą do parlamentu, raz nawet rządzili jednym z województw. Przed tegorocznymi wyborami niektóre sondaże dawały im nawet drugie miejsce i kilkanaście procent głosów. Gdyby rzeczywiście doszło do jakiejś formy współrządzenia krajem przez SMER i L’SNS, Słowacja stanie na krawędzi katastrofy.
Tym bardziej, że wszystkie pozostałe partie są mocno podzielone i słabe, trudno wskazać jednoznacznego lidera opozycji. Podziały między nimi są w dużej mierze personalne. Dość poczytać nazwy kolejnych partii: „Zwykli ludzie i niezależne osobistości”, „Za ludzi” albo „Jesteśmy rodziną”. Chaos pogłębia przegłosowany w ostatnią chwilę przez większość rządzącą zakaz publikowania sondaży już na dwa tygodnie przed wyborami. Ostatnie pochodzą zatem z połowy lutego.
Bojowe rozwiązania niechrześcijańskie
Powagę sytuacji dostrzegli pedagodzy Wydziału Teologii najstarszego w kraju Uniwersytetu Trnawskiego. W specjalnym oświadczeniu opublikowanym przez większość mediów przestrzegli przed oddaniem władzy neofaszystom. „Wzywamy wszystkich, aby w wyborach nie ulegali obietnicom zaprowadzenia porządku metodą szerzenia strachu. Rozwiązania bieżących problemów znajdziemy tylko drogą dialogu, wzajemnego szacunku i współpracy” – napisali.
Choć w dokumencie nie pada nazwa żadnej partii, słowacka opinia publiczna odczytała komunikat jednoznacznie – chodzi właśnie o L’SNS.
Autorzy oświadczenia wprost przestrzegają przed fałszywą, konserwatywną retoryką. „Wierzącym w Boga nie jest każdy, kto retorycznie używa słowa Bóg. Do dziś rezonują myśli z encykliki Piusa XI »Mit brennender Sorge«. Po niemal ośmiu dekadach znów miesza się rozczarowanie demokracją ze skłonnością do autorytarnych ideologii i powoływania się na religię” – czytamy.
Według pedagogów, „tęsknota za porządkiem i bezpieczeństwem socjalnym jest nierzadko nadużywana za pomocą szybkich i radykalnych pomysłów, czerpiących z religijnej terminologii, ale pomijających ludzką wolność i godność. (…) Partie udające antysystemowość i wartości chrześcijańskie dzięki wsparciu samozwańczych proroków proponują czarnobiałą wizję świata. Proponując bojowe rozwiązania, ich przedstawiciele i wyborcy wypaczają obraz chrześcijaństwa”.
Oświadczenie jednoznacznie poparł rektor Uniwersytetu Trnawskiego prof. Rene Bilik. Jego zdaniem należy zdecydowanie odrzucić „nadużywanie pojęcia wartości chrześcijańskich w retoryce przedwyborczej i ich łączenie z igologiami, których jądrem jest szerzenie nienawiści, dyskryminacji rasowej i strachu”.