Jesień 2024, nr 3

Zamów

Współinicjatorka „Zranionych w Kościele”: Dzwoniący zaczynają od pytania „czy Pani mi wierzy?”

Kadr z filmu „Tylko nie mów nikomu”, reż. Tomasz Sekielski, 2019

Nie przestaje mnie zaskakiwać, że ogromna większość osób skrzywdzonych przez duchownych nie odeszła z Kościoła – mówi Barbara Smolińska w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Wywiad Anny Goc z Barbarą Smolińską, ­psychoterapeutką i superwizorką Polskiego Towarzystwa Psychologicznego oraz Europejskiego Stowarzyszenia Psychoterapii, szefową Pracowni Dialogu, współtwórczynią „Zranionych w Kościele”, ukazała się w najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego” (8/2020).

Psychoterapeutka mówi, że od marca z tej ostatniej inicjatywy, telefonu zaufania dla osób dotkniętych przemocą seksualną w Kościele, skorzystało około stu osób. W rozmowach z nimi słychać, „jak bardzo jako społeczeństwo nie jesteśmy gotowi na rozmowę o wykorzystaniu seksualnym przez duchownych. Osoby, które decydują się ujawnić swoją historię, zmagają się z ogromnym lękiem. Nawet te, które dzwonią anonimowo, zaczynają swoją opowieść od pytania: «Czy pani mi wierzy?». Niektóre od razu mówią: «Pani na pewno mi nie uwierzy». Są przyzwyczajone, że im się nie ufa – i że tak będzie zawsze”.

„Opowiedziane w mediach historie pomagają w tym pierwszym kroku?” – pyta Goc. „Dzwoniący nie odnoszą się do nich wprost. Ale podczas pierwszego dyżuru po premierze filmu «Tylko nie mów nikomu» braci Sekielskich nasz telefon dzwonił cały czas. Widać, jak to zachęca, dodaje odwagi, żeby o siebie zawalczyć” – odpowiada Smolińska.

„Nie przestaje mnie zaskakiwać, że ogromna większość osób skrzywdzonych przez duchownych nie odeszła z Kościoła. Niektóre z nich, zanim opowiedziały nam o tym, co się wydarzyło, pytały, czy nie założyliśmy naszego telefonu, żeby walczyć z Kościołem…” – przyznaje szefowa Pracowni Dialogu.

Wesprzyj Więź

Rozmówczynie zauważają, że delegaci biskupów do spraw ochrony dzieci i młodzieży to mężczyźni, zwykle bez wykształcenia psychologicznego. „Zwracaliśmy na to uwagę biskupom. Już samo spotkanie osoby wykorzystanej seksualnie przez duchownego z delegatem, którym jest ksiądz, jest zazwyczaj bardzo trudne. A co dopiero, kiedy trzeba opowiedzieć o swojej krzywdzie, której sprawcą był ksiądz. Dlatego w naszym telefonie pracują kobiety – psychoterapeutki” – mówi Smolińska. Dopytywana co biskupi na to, dodaje, że nie traktują oni inicjatorów „Zranionych w Kościele” „jak ekspertów w tej sprawie, nie proszą o rady, nie pytają”.

Psychoterapeutka podkreśla, że odpowiedzialności za wyrządzone zło nie można podzielić między sprawcę a ofiarę. Przypomina, że osoby skrzywdzone często czują się winne. „Nie wiedzą o tym, że będąc dzieckiem, nastolatkiem czy osobą współzależną – podległą, jak choćby siostry zakonne czy klerycy – nie ponoszą winy” – mówi.

DJ

Podziel się

Wiadomość