Jesień 2024, nr 3

Zamów

Sprawcy obalenia pomnika ks. Jankowskiego z zarzutami. Grozi im pięć lat więzienia

W nocy ze środy na czwartek (20-21 lutego 2019 roku) trzech mężczyzn powaliło pomnik księdza Henryka Jankowskiego w Gdańsku. Fot. Grzegorz Mehring / Gdansk.pl

Prokuratura uznała, że ich czyn miał charakter chuligański, został „popełniony publicznie z oczywiście błahego powodu, przez co okazano rażące lekceważenie dla porządku prawnego”.

Nocą 21 lutego 2019 roku trzej aktywiści – Konrad Korzeniowski, Rafał R. Suszek i Michał Wojcieszczuk – powalili pomnik oskarżonego o wykorzystywanie nieletnich prałata Henryka Jankowskiego, stojący niedaleko kościoła św. Brygidy w Gdańsku. Przekazali też redakcji OKO.press manifest: „Podejmujemy działanie, którego celem jest symboliczne strącenie ze wspólnotowego piedestału fałszywej pamięci i czci osoby Henryka Jankowskiego. Tak wyraża się nasza obywatelska niezgoda na obecność w przestrzeni publicznej zła, pogardy dla drugiego człowieka i jego uprzedmiotowienia, gwałtu na jego wolności i prywatności, braku szacunku dla bólu i gniewu ofiar, wreszcie też – mowy nienawiści”.

Mężczyźni bezpośrednio po zajściu zostali zatrzymani przez policję. Jak informuje dziś „Gazeta Wyborcza”, po roku zakończyło się śledztwo dotyczące obalenia pomnika prałata. Mężczyźni usłyszeli zarzuty, grozi im pięć lat więzienia. Straty z powodu zniszczenia mienia zostały wycenione na 30 tys. zł.

Sprawę prowadziła Prokuratura Rejonowa-Gdańsk Śródmieście. – Uznano, że czyn ten miał charakter chuligański. Został popełniony publicznie z oczywiście błahego powodu, przez co okazano rażące lekceważenie dla porządku prawnego – przekazuje „Wyborczej” prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Wesprzyj Więź

Oskarżeni aktywiści nie przyznają się do winy, a w toku śledztwa odmówili złożenia wyjaśnień.

Przypomnijmy, że pomnik postawiono na cokole kilka dni po obaleniu, ale później został on zdemontowany.

DJ

Podziel się

Wiadomość

Nieposłuszeństwo obywatelskie, którego efektem jest złamanie obowiązującego prawa, jest każdorazowo czynem, który wymaga głębokiej refleksji. To jest zachowanie, które ma miejsce w naszej kulturze i cywilizacji. Można podawać wiele przykładów owej „błogosławionej winy”. To oczywiście nie oznacza, że ma ono zastąpić procedury prawne. Jest zawsze czymś nadzwyczajnym i tak to trzeba oceniać. Tu nie wystarczy zwykły przepis prawa, tu jest potrzebne ważenie prawa, ale również przyjęcie poglądu, że prawo nie definiuje do końca czynów człowieka. W przeciwnym razie zamiast sędziów na stole sędziowskim powinno się ustawić odpowiednio zaprogramowany komputer. Okoliczności tego zdarzenia w sposób oczywisty przemawiają za sprawcami tego czynu i mam nadzieję, że sąd to uwzględni w swoim orzeczeniu, a okoliczności te są dramatyczne i warto je w największym streszczeniu przypomnieć. Dziś wiemy, że zbrodnie, których dopuszczał się ks. Jankowski, były powszechnie znane i hierarchii kościelnej i ludziom z tzw. świecznika. I co? Ano nic. Mieliśmy do czynienia z budzącym zgrozę milczeniem i obojętnością zarówno władz państwowych, jak i kościelnych. W aktualnej rzeczywistości kościelno – politycznej, wręcz broniono mitu ks. Jankowskiego. Czy ktoś brał pod uwagę przeżycia ludzi, którym ksiądz wyrządził straszliwą krzywdę, a którzy musieli patrzeć na jego pomnik? Odpowiedź jest oczywista – nikogo to naprawdę nic nie obchodziło, a już najmniej ostatniego przełożonego ks. Jankowskiego, którego zachowanie, nie tylko w tej sprawie, przejdzie do historii Kościoła w Polsce jako wyjątkowo obrzydliwe. Można sobie wyobrazić bez większego trudu, że gdyby nie owo nieposłuszeństwo obywatelskie pomnik stałby do dziś, będąc przejawem okrutnej kpiny ze skrzywdzonych. Jeszcze raz mam nadzieję, że sąd weźmie to pod uwagę ferując wyrok.