Wczoraj w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy dobiegł do końca proces o odszkodowanie dla mężczyzny wykorzystanego seksualnego przez byłego już księdza Pawła Kanię, pokazanego w filmie braci Sekielskich. Skrzywdzony domaga się 300 tys. zł od archidiecezji wrocławskiej i diecezji bydgoskiej.
Proces wytoczył 21-letni mężczyzna. – Mój klient nigdy nie pogodzi się z tym, co się stało, zawsze to w nim będzie – mówił mecenas Janusz Mazur. – Ale zrobił się odważny, czego dowodem jest jego przesłuchanie w sprawie. Był bardzo konsekwentny, bardzo rzeczowy i precyzyjny. Moim zdaniem jego przekaz o krzywdzie był jasny, czytelny, nie budził żadnych wątpliwości, nie było żadnej konfabulacji, ubarwiania. Powiedział tak, jak naprawdę było, i myślę, że to też znajdzie odpowiednią ocenę sądu. Dziś on studiuje, walczy o siebie. Nosi w sobie ból, ale nie obnosi się z tym i nie towarzyszy mu to na co dzień. Myślę, że to będzie wartościowy człowiek. Nie ma wątpliwości, że to zawsze będzie w nim tkwiło, nie można wykluczyć, że to do niego kiedyś wróci – dodawał.
Za wykorzystanie seksualne trzech małoletnich chłopców Paweł Kania został skazany przez wrocławski sąd na siedem lat więzienia w 2015 r. Sąd zakazał mu też dożywotnio pracy z młodzieżą i zalecił leczenie zaburzeń preferencji seksualnych. Wiosną br. Stolica Apostolska podjęła decyzję o wydaleniu go ze stanu duchownego.
Kania był jednym z bohaterów dokumentu Tomasza Sekielskiego „Tylko nie mów nikomu”. Sekielski przytoczył list mężczyzny, który był ofiarą ks. Pawła Kani. Według jego relacji, duchowny dopuścił się na nim wielokrotnie gwałtu, gdy był nastolatkiem. Gdy ksiądz został zatrzymany za proponowanie seksu nieletnim i posiadanie pornografii dziecięcej, poręczenie składał za niego kard. Henryk Gulbinowicz, arcybiskup senior archidiecezji wrocławskiej.
Mecenas Mazur powiedział, że wcześniej ks. Kania przebywał w archidiecezji wrocławskiej, a następnie diecezji bydgoskiej i znów w archidiecezji wrocławskiej. Jego zdaniem, czasowe przeniesienie kapłana do diecezji bydgoskiej miało na celu ukrycie go przed przed wiernymi z Wrocławia.
Pełnomocnik diecezji bydgoskiej adwokat Edmund Dobiecki wyjaśniał, że diecezja domaga się oddalenia powództwa, gdyż „żadna sprawa Pawła K. nie miała miejsca na terenie diecezji bydgoskiej. A ponadto sprawy, za które został skazany, nie dotyczyły okresu, kiedy znajdował się na terenie diecezji bydgoskiej.
Pełnomocnik archidiecezji wrocławskiej mec. Damian Czekaj nie chciał rozmawiać przed ogłoszeniem wyroku. Ma to nastąpić 7 lutego.
DK / KAI, JH