Nie przewiduję zmiany kursu obozu władzy. Jarosław Kaczyński od czterech lat konsekwentnie realizuje plan zmiany ustroju Polski.
Jego istotą jest skupienie w swych rękach wielkiej i niekontrolowanej władzy. W państwie Kaczyńskiego nie ma miejsca na niezależne sądownictwo, kontrolę konstytucyjną, silne samorządy i organizacje pozarządowe.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości jest wytrawnym politykiem i wiedział, że ustrojowej rewolucji nie przeprowadzi za jednym zamachem. Liczy się z realiami. Wie, że pole jego manewru ograniczają przynależność do Unii Europejskiej, konieczność zachowania pozorów demokracji parlamentarnej i niepokorny charakter Polaków. Działa więc etapowo. Trzeba przyznać, że w kończącej kadencji parlamentu osiągnął już wiele. Trybunał Konstytucyjny został całkowicie podporządkowany, niezależność sądownictwa poważnie nadszarpnięta, prokuratura upolityczniona i całkowicie podporządkowana władzy politycznej, a kierownictwo służb specjalnych znalazło się w rękach wysokich funkcjonariuszy partii rządzącej. Media publiczne już nie istnieją.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości jest wytrawnym politykiem i wiedział, że ustrojowej rewolucji nie przeprowadzi za jednym zamachem
Nie ma żadnych podstaw, aby sądzić, że ten kurs – zmierzający do koncentrowania władzy w jednym ośrodku – nie będzie kontynuowany w drugiej kadencji. Dopóki nie nastąpią poważne kłopoty gospodarcze i znaczące zachwianie poparcia dla obozu władzy, nie przewiduję znaczących napięć w Zjednoczonej Prawicy. Pozycja koalicjantów, a faktycznie politycznych wasali Kaczyńskiego – Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina – wzmocniła się po wyborach, ale nie na tyle, aby prezes PiS nie pozostał panem rozgrywek w obozie władzy. Skład nowego rządu i forma jego ogłoszenia potwierdziły to moje przekonanie. Rekomendowanie pani Pawłowicz i pana Piotrowicza przez PiS do Trybunału Konstytucyjnego to dowód, że w sprawach poszanowania konstytucji i praworządności dotychczasowy kurs partii rządzącej może nawet zostać zaostrzony.
Rację mają komentatorzy, którzy przewidują, że rozpoczynająca się druga kadencja rządów Zjednoczonej Prawicy będzie dla niej znacznie trudniejsza. Utrata władzy w Senacie przyniosła wyłom w monolitycznej dotąd strukturze władzy politycznej. Jest też więcej niż prawdopodobne, że nadejdą kłopoty gospodarcze, spowodowane nieodpowiedzialną, chociaż wyborczo popłatną polityką obozu władzy i próbą realizacji dalszych nieodpowiedzialnych obietnic. Wówczas baza społecznego poparcia dla władzy zacznie się kruszyć. Być może nawet gwałtownie.
Fragment tekstu, który ukazał się w kwartalniku „Więź”, zima 2019