Michael Schudrich przywraca Polsce jej utraconą żydowską część – część, bez której Polska nie jest tym, czym była przez wieki; część, po utracie której, nadal odczuwa bóle fantomowe.
Laudacja wygłoszona 18 grudnia 2019 r. w warszawskim Teatrze Dramatycznym podczas ceremonii wręczenia naczelnemu rabinowi Polski Michaelowi Schudrichowi Nagrody Służby Rzeczypospolitej, przyznawanej przez Fundację Służby Rzeczypospolitej. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.
To zaszczyt przemawiać na tej uroczystości, zarówno z racji tego, kto jest nagradzany, jak i tego, kto nagradza i za co.
Regulamin Nagrody Fundacji Służby Rzeczypospolitej wskazuje, że powinna ona przypadać osobom, które w życiu publicznym w wyróżniający sposób realizują swoją postawą cele Fundacji, takie jak: szukanie porozumienia dla dobra Polski i wizerunku Polski w świecie; wzrost świadomości polskiej racji stanu oraz polskich osiągnięć i dokonań; wzmacnianie demokracji i społeczeństwa obywatelskiego oraz świadomości obywatelskiej; wzmacnianie tożsamości narodowej i lokalnej; budowa kapitału społecznego.
Wśród nagrodzonych byli już Krystyna Starczewska, twórczyni świetnych warszawskich szkół i ojciec Ludwik Wiśniewski OP. Michael Schudrich jest pierwszym rabinem wśród laureatów.
Misja beznadziejna?
Urodzony w Nowym Jorku, w rodzinie rabina Davida Schudricha, młody Michael ukończył studia religioznawcze w Stony Brook University, a potem historię na Columbia University. Studia rabiniczne pobierał w nowojorskim Jewish Theological Seminary i tam w 1980 r. uzyskał ordynację rabiniczną w nurcie konserwatywnym. W 2000 r. otrzymał ordynację w nurcie ortodoksyjnym.
Jest naczelnym rabinem Polski od 2004 r., czyli już piętnaście lat, zaś rabinem Warszawy i Łodzi od roku 2000, czyli dwadzieścia lat. Jego zasługi dla Rzeczpospolitej są jednak jeszcze dłuższe niż czas, w którym pełni te odpowiedzialne funkcje. W latach 1990 -1998 pracował w Polsce w Fundacji Laudera, wielce zasłużonej dla odbudowy życia żydowskiego. Miał znaczny wkład w kształtowanie pierwszego pokolenia nowych czy „odrodzonych” polskich Żydów i w odbudowę żydowskich instytucji w naszym kraju. Wyjąwszy krótką przerwę w końcu lat 90., rabin mieszka i pracuje w Polsce i dla Polski już od blisko 30 lat. Sądzę więc, że na jego pracę trzeba spojrzeć z tej dłuższej perspektywy. Wtedy lepiej zobaczymy, jak wiele uczynił i do jak wielkich zmian się przyczynił.
Szukał zawsze i z każdym szansy porozumienia, ale gdy trzeba potrafił powiedzieć stanowcze „nie”
Marian Turski opowiedział mi o spotkaniu grupy polskich Żydów w Zaborowie na samym początku lat 90. Rozmawiano wówczas między innymi o przyszłości polskiego żydostwa. Większość uczestników rozmowy nie wierzyła w szanse odbudowy życia żydowskiego w Polsce. Po „symbolicznym pogromie” z roku 1968 weszło ono w fazę schyłkową: starzy Żydzi stopniowo wymierali, młodzi wyjeżdżali, gasły żydowskie organizacje i instytucje. Pod koniec lat 70. pojawiła się co prawda grupka młodych ludzi poszukujących drogi powrotu do religii i kultury przodków, ale zdawała się zbyt mała, by odnowić minimum instytucji komunalnych koniecznych do wzrostu czy choćby trwania społeczności. Wbrew przeważającym opiniom, Michael Schudrich podjął się jednak tej – zdawało się: beznadziejnej – misji i realizuje ją już 30 lat. Niezmordowanie, pomimo wszelkich trudności, z niespożytą energią i optymizmem działał i działa na rzecz odnowy życia żydowskiego w Polsce.
W ten sposób przywraca Polsce jej utraconą żydowską część – część, bez której Polska nie jest tym, czym była przez wieki; część, po utracie której, reszta Polski nadal odczuwa bóle fantomowe. Przejawiają się one na różne, czasem dziwne sposoby i nie ma na nie prostych recept. Wytrwała praca rabina Schudricha jest bodaj najlepszym lekarstwem. Służy ona i polskiemu żydostwu, i nieżydowskiej części Polski, i Polsce jako całości. To moim zdaniem wielka zasługa, która w pełni uzasadnia przyznanie dzisiejszej nagrody.
Trzeba się odzwyczaić od spania
Swą misję rabin realizował na różne sposoby. Najważniejszym są chyba rozmowy: setki, potem tysiące rozmów, zwłaszcza z młodymi ludźmi, którzy szukali swojej drogi, często nic nie wiedzieli o kulturze żydowskiej, nierzadko dopiero co dowiedzieli się o swoich żydowskich przodkach. Uczył podstaw judaizmu, brał udział w niekończących się dyskusjach o sensie życia, zasadach koszeru albo kto jest Żydem. Wyjaśniał skomplikowane i subtelne kwestie – takie, nad którymi rabini głowią się od setek lat, i takie, które pojawiły się dopiero w XXI wieku. Rozmowa, odpowiadanie na pytania, to zwykła część pracy rabina, który jest po pierwsze nauczycielem Żydów. Dodajmy, że nie tylko Żydów religijnych – zgodnie z przywoływaną przez niego zasadą, że żydostwo to i religia, i wspólnota, a nawet jeśli ty nie wierzysz w Boga, to Bóg wierzy w ciebie.
Jednak obok uświęconych tradycją zadań rabina Michael Schudrich robił też rzeczy zgoła inne. Na przykład przed laty, gdy trudno było w Polsce o koszerne jedzenie, przywoził samolotem po kilkadziesiąt kilogramów mięsa z kurczaków. Niedawno z kolei przechodził przez płot synagogi w Krakowie, być może wzorując się na pewnym znanym polskim przywódcy z Gdańska. Pomiędzy tymi nietypowymi czynami robił w zasadzie wszystko: organizował i wspierał żydowskie obozy letnie, szkoły i przedszkola, przywoził książki, szukał darczyńców, grał w piłkę z żydowskimi dziećmi, tworzył system nadzoru nad koszernością wytwarzanych w Polsce produktów spożywczych, zajmował się niemowlętami, młodymi szykującymi się do bar micwy i pochówkami. Na pytanie, jak działając w pojedynkę potrafił dotrzeć z posługą do społeczności rozrzuconych w kilkunastu miastach kraju, odpowiedział, że trzeba się tylko odzwyczaić od spania. Dziś jest już w Polsce więcej rabinów, więc może sypia trochę dłużej…
Ważnym zadaniem rabina jest reprezentowanie swej społeczności na zewnątrz. W tej pracy wykazywał się zaskakującymi umiejętnościami dyplomatycznymi i komunikacyjnymi. W najróżniejszych sprawach spotykał się z władzami państwowymi i samorządowymi, występował wobec władz polskich i organizacji żydowskich z zagranicy.
Michael Schudrich jest naczelnym rabinem kilkunastu tysięcy polskich Żydów, ale też rabinem zmarłych, spoczywających na ponad 1300 żydowskich cmentarzach i w setkach zbiorowych grobów
Jest też niestrudzonym rzecznikiem i uczestnikiem dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, darzonym przez partnerów szacunkiem i zaufaniem. Szukał zawsze i z każdym szansy porozumienia, ale gdy trzeba potrafił powiedzieć stanowcze „nie” – jak to było choćby w sprawie ustawy o uboju rytualnym w 2013 r. To, że stosunki polsko-żydowskie są niełatwym polem do działania, nie trzeba tu nikogo przekonywać. Nie raz porównywano je do pola minowego, po którym trzeba chodzić bardzo ostrożnie. Tę sztukę rabin Schudrich opanował jak mało kto. Ale usłyszałem od dobrze poinformowanych osób, że stosunki żydowsko-żydowskie wcale nie są łatwiejsze, i że po tym polu rabin także potrafi poruszać się z niezwykłą zręcznością.
Micheal Schudrich jest naczelnym rabinem kilkunastu tysięcy polskich Żydów, którzy dziś żyją w Polsce, ale jest też rabinem wielekroć liczniejszej grupy – zmarłych, spoczywających na ponad 1300 historycznych żydowskich cmentarzach i w setkach zbiorowych grobów z lat wojny rozrzuconych po całej Polsce. Prawo żydowskie wymaga ścisłej ochrony takich miejsc, co nie jest w Polsce bynajmniej wiedzą powszechną, a w czasach PRL na cmentarzach stawiano nieraz budynki czy boiska szkolne. Do rabinicznej komisji, która obecnie zajmuje się sprawami cmentarzy, trafia około 20 spraw w każdym miesiącu. Nie ma takiej podróży po Polsce, w której rabin Schudrich nie odwiedziłby cmentarza.
Był żydowskim hippisem
Skąd się wzięło jego zaangażowanie w Polskę i umiejętności, które pozwoliły mu tak dobrze wypełniać swoją misję?
Z Polską związany jest przez swoje korzenie rodzinne: jego dziadkowie, jak na nowojorskich Żydów przystało, pochodzili ze Stanisławowa, Stryja, Baligrodu i Szczuczyna. W rodzinnych opowieściach słyszał wielekroć wzmianki o tych odległych miejscach, ale jego wiedza o kraju pochodzenia przodków była dość fragmentaryczna. O tym, że trafił do Polski, zdecydowały częściowo przypadki, przez które często działa Opatrzność. Pan Bóg ma wobec każdego człowieka jakiś plan, a mądrość polega na jego rozpoznawaniu podczas kolejnych etapów życia.
Mogę chyba powiedzieć, że poprzez serię wyborów w różnych momentach życia Michael Schudrich wziął na siebie niełatwą misję odnowy życia żydowskiego w kraju swych przodków. Dziś jest Żydem polskim trojako – z pochodzenia, z obywatelstwa, które nabył w 2005 r., oraz z wrośnięcia w społeczność, którą współtworzył i której stał się częścią organiczną. A ponieważ jest ona organiczną częścią Polski, jest taką częścią i nasz laureat.
Udział w ruchu hipisowskim umocnił w nim tak bardzo żydowskie przekonanie, że świat można i trzeba zmieniać
Przyjechał po raz pierwszy do Polski jako student w latach 70., potem po raz drugi i trzeci. W tych czasach jego wygląd różnił się nieco od dzisiejszego. Przynajmniej jak na nasze wschodnioeuropejskie wyobrażenia przyszłego rabina był dość nietypowy: nosił długie włosy, dżinsy, robociarską koszulę. Ale do tych długich włosów miał przypiętą kipę, zawsze przestrzegał szabatu, zasad koszernej kuchni i modlił się trzy razy dziennie. Był żydowskim hippisem, a udział w ruchu hippisowskim umocnił w nim żydowskie przekonanie, że świat można i trzeba zmieniać.
Właśnie żydowsko-hippisowskie połączenie zdaje mi się wyjaśniać źródła jego niestrudzonego optymizmu albo nadziei –przekonanie, że „nie ma rzeczy niemożliwych”. Właśnie to stwierdzenie wybrał na tytuł wywiadu-rzeki, który przeprowadziła z nim Irena Wiszniewska. Widzę je też w jego elastyczności, gotowości do nieschematycznych odpowiedzi na nietypowe wyzwania, a także pewnym luzie i poczuciu humoru, z którego chętnie korzysta, by rozluźniać atmosferę, która w naszym pięknym kraju staje się ciężka zbyt często i z błahych nieraz powodów. Jest ono też chyba przyczyną jego znanych wad. Na przykład ludzie niechętni zarzucali mu różne rzeczy, ale nikt nie oskarżał go o punktualność.
Nietypowe sposoby bycia Żydem
Od jednego z jego uczniów usłyszałem midrasz – przypowieść, którą rabin opowiadał młodym Żydom, a która zdaje się dobrze oddawać jego stosunek do świata. Mówi ona o odmiennych postawach, które ludzie przyjmują wobec życia i jego wyzwań. Pierwsza to postawa niezadowolenia i skargi – taki człowiek mówi do Pana Boga: ciężko mi się żyje, jest mi źle, czemu to mnie spotyka? A Pan Bóg na to odpowiada: ty jesteś niezadowolony, tobie się źle dzieje? Ty dopiero zobaczysz, co to są kłopoty. Druga postawa polega na akceptacji i dziękczynieniu. Taki człowiek mówi: Panie Boże, dzięki Ci za to, co dostałem, jestem zdrowy, mam rodzinę, jakoś zarabiam na życie. A Pan Bóg na to odpowiada: ty mi dziękujesz? Ty to dopiero zobaczysz, jakie wspaniałe rzeczy cię czekają. Myśląc w tym duchu: jakież wspaniałe rzeczy czekają rabina Schudricha!
Do umiejętności nieschematycznego działania przyczyniła się też jego pierwsza praca rabina – w dalekiej Japonii, gdzie w latach 80. pracował dla społeczności żydowskiej w Tokio. W Tokio mieszkało wówczas jakieś 150 żydowskich rodzin z całego świata, z różnych krajów, kultur i tradycji, nierzadko dalekich od ortodoksji. Zetknął się tam z nietypowymi sposobami bycia Żydem i musiał odpowiadać na nietypowe pytania. Ten trening przydał mu się na pewno, gdy spotykał w naszym kraju nie mniej nietypowych ludzi i niezwykłe wyzwania, w które obfituje życie w Polsce.
Sądzę zatem, że zasługi rabina Schudricha dla Rzeczypospolitej, które dziś honorujemy, zawdzięczamy wyjątkowemu połączeniu umiejętności działania w najróżniejszych sytuacjach – tak, by dochować wierności zasadom żydowskiej tradycji, ale patrzeć na świat trzeźwo i z wyrozumiałością dla ludzkiej, i żydowskiej, różnorodności i złożoności – z niezwykłą wytrwałością w realizacji wielkiej misji, której się podjął przed laty. Jak sam powiedział: „trudny czas, czy łatwy czas, człowiek ma robić swoje. Modlić się, studiować Torę, przestrzegać micw (przykazań), starać się pomagać innym”.
Tylko tyle – i aż tyle. I tak przez 30 lat.