Jako niemiecki episkopat jesteśmy i pozostaniemy związani z całym Kościołem katolickim – deklaruje abp Ludwig Schick, ordynariusz Bambergu, współprzewodniczący grupy kontaktowej episkopatów Polski i Niemiec.
Tomasz Kycia: Czy Kościół w Niemczech zmierza do schizmy?
Abp Ludwig Schick: My, biskupi, mimo różnych stanowisk w sprawie statutu drogi synodalnej, wyraźnie powiedzieliśmy, że jesteśmy i pozostaniemy związani z Ecclesia Universalis, czyli z całym Kościołem katolickim, z papieżem, ze wszystkimi biskupami i Kościołami partykularnymi na całym świecie, zarówno jeśli chodzi o doktrynę, jak i o Konstytucję o Kościele. Ponownie stwierdziliśmy, że można być Ecclesia Particularis tylko wtedy, gdy jest się jednocześnie Ecclesia Universalis. Przedstawiliśmy nasze różne stanowiska w sprawie drogi synodalnej i mówiliśmy również szczegółowo o powadze istniejących problemów. Nastrój był bardzo poważny, ale i konstruktywny.
Czy należy ksiądz biskup wraz z kardynałem Woelkim i biskupem Voderholzerem do 12 biskupów, którzy głosowali przeciwko statutom drogi synodalnej?
– Nie będę mówił nic o głosowaniach.
Dlaczego biskupi zgodzili się na konstrukt drogi synodalnej, a nie na zwyczajny synod, który byłby zrozumiały dla całego Kościoła?
– Synod według prawa kanonicznego jest tylko dla jednej diecezji, tymczasem dla wszystkich Kościołów partykularnych tej samej Konferencji Episkopatu mamy synod partykularny. A droga synodalna jest kościelnym wydarzeniem w swoim rodzaju i próbą wydostania się z sytuacji kryzysowej spowodowanej skandalem związanym z nadużyciami, a także między innymi skandalami finansowymi.
Niektórzy biskupi mówili: „Zwołajmy synod partykularny”. Ten podlega prawu kanonicznemu i na przykład świeccy, którzy chcieliby uczestniczyć w obradach, zostaliby wykluczeni
To wszystko jest zrozumiałe, ale dlaczego biskupi nie zdecydowali się na synod partykularny?
– Właściwym celem jest – i tego chcą wszyscy – aby ponownie stać się Kościołem katolickim w Niemczech, który potrafi sprostać misji Jezusa Chrystusa, to znaczy zanieść zbawienie całemu światu. I na to były i są różne pomysły. Istnieje synod partykularny, są też inne sposoby. Niektórzy biskupi mówili: „Zwołajmy synod partykularny”. Ten podlega prawu kanonicznemu i – mówię to jako kanonista – na przykład świeccy, którzy chcieliby (moim zdaniem powinni) uczestniczyć w obradach, zostaliby wykluczeni.
Dlaczego?
– Bo członkostwo w synodzie partykularnym określa Kodeks Prawa Kanonicznego.
Czyli nie załapałby się Komitet Centralny Katolików Niemieckich (największa organizacja katolików świeckich w kraju)?
– I niektórzy inni też.
Ale dlaczego nie można by tego tak zrobić? Czyżby presja ze strony Komitetu była zbyt wielka?
– Raczej dlatego, że kryzys jest tak wielki. Dlatego ostatecznie wybrano drogę synodalną. Jest to próba wyjścia z obecnego kryzysu z przeważającą większością katolików. Wszyscy mamy nadzieję, że to się powiedzie. Wszyscy biskupi chcą iść drogą synodalną mimo zastrzeżeń. W jej statutach bardzo wyraźnie stwierdzono, że odbywa się ona w Kościele i z Kościołem katolickim, a wszystkie decyzje są również głosowaniami, które będą miały moc prawną i będą mogły być wdrożone przez poszczególnych biskupów, Konferencję Episkopatu lub przez papieża dla całego Kościoła powszechnego.
Ale nie znajdujecie się w ten sposób w ślepej uliczce? W marcu kard. Reinhard Marx, przewodniczący niemieckiego episkopatu, zadeklarował, że biskupi pójdą drogą synodalną bez konsultacji z Rzymem, ale będzie ona mimo tego wiążąca. Jak wiążąca może być, skoro nie możecie zająć się większością spraw, ponieważ muszą one być rozstrzygnięte na poziomie Kościoła powszechnego?
– Nie wiem, co kardynał Marx miał na myśli, mówiąc „wiążąca”. Jako ekspert prawa kościelnego powtarzam: w statucie drogi synodalnej decyzje są głosami, które następnie według Kodeksu Prawa Kanonicznego nabierają w Kościele mocy prawnej i mogą być realizowane.
Czy oznacza to, że decyzje będą podejmowane przez większość dwóch trzecich biskupów, a nie przez większość wszystkich zaangażowanych w drogę synodalną?
– Nie! Chcemy, aby decyzje podejmowane w ramach drogi synodalnej zawsze zawierały większość dwóch trzecich biskupów; pozostają one jednak głosami, które mogą być następnie wprowadzone w życie przez poszczególnych ordynariuszy jako osoby odpowiedzialne w swoich diecezjach, albo też decyzje, które mogą być wprowadzone w życie przez Konferencję Biskupów w punktach, które prawo kanoniczne przewiduje dla Konferencji Biskupów. A to, co uniwersalne w Kościele, musi być skierowane do Ojca Świętego.
Dlaczego na jesiennej sesji plenarnej nie zdecydowaliście się na forum ewangelizacji? Na drodze synodalnej są cztery fora: władza i podział władzy w Kościele, etyka seksualna, forma życia kapłanów oraz kobiety w służbie i urzędzie Kościoła. Brakuje forum ewangelizacji, o które papież Franciszek prosił w swoim liście do katolików w Niemczech i o którym jego nuncjusz bardzo wyraźnie i wyczerpująco przypomniał biskupom pierwszego dnia sesji plenarnej.
– Wszyscy zgadzamy się, że droga synodalna musi służyć ewangelizacji! Synodalność musi zgodnie z prawem kanonicznym i listem Ojca Świętego służyć „dobru Kościoła”. Dobro Kościoła nie jest odniesieniem do samego siebie. Dobro Kościoła oznacza, że Kościół jest zorganizowany w taki sposób, aby mógł z zaangażowaniem i wewnętrzną siłą czynić to, co ma czynić, czyli głosić Ewangelię. Dlatego też w Fuldzie został opublikowany dokument, który wchodzi w zakres moich kompetencji: „Ewangelizacja i globalizacja”, a jeśli na czterech forach omawiamy pewne rzeczy, które uważamy za przyczyny kryzysu, a następnie, miejmy nadzieję, znajdujemy rozwiązania, to ma to związek z ewangelizacją, jest częścią ewangelizacji.
To podajmy praktyczny przykład: na żadnym z czterech forów nie macie bez Kościoła powszechnego uprawnień do podejmowania decyzji. Ani w etyce seksualnej, ani w kwestiach celibatu, ani władzy, ani kobiet. O czym więc chcecie dyskutować, jeśli nie macie uprawnień decyzyjnych, a mimo to cała sprawa ma być wiążąca?
– Niezupełnie się z panem zgadzam. To aut-aut (łac. albo-albo) nie jest typowo katolickie (śmiech). Katolicy zawsze reprezentowali et-et (łac. i-i) Mogę sobie wyobrazić, że pojawią się decyzje, które mogą być natychmiast wdrożone na szczeblu niemieckim i diecezjalnym. Na przykład, jeśli chodzi o kobiety w urzędach kościelnych, z wyłączeniem diakonatu i święceń kapłańskich, które oczywiście są kwestią Kościoła powszechnego. Te decyzje powinny przede wszystkim dotyczyć kwestii praktycznych, a nie doktryny. Choć dogmat i duszpasterstwo stanowią jedno.
Czy uczestnicy forów też to wiedzą?
– Tak. I zostanie im to powtórzone.
Czy nie daje się tu fałszywych nadziei? Biskup Becker posunął się bardzo daleko, potwierdzając ruch „Maria 2.0”.
– Musimy o tym rozmawiać. I musimy powiedzieć – to będzie pierwsze zadanie pierwszego zgromadzenia plenarnego drogi synodalnej – że trzeba się znów upewnić, czym jest Kościół. Dużo o tym mówiłem w Fuldzie. Musimy się upewnić, co chcemy robić jako Kościół. To powinien być proces duchowy, ale musi się on również odbywać w kontekście teologicznym, jego ramy muszą być bardzo dobrze określone. Tak, aby wśród uczestników synodu rósł Sensus Ecclesiae.
Jako że Kościół w Niemczech jest częścią Ecclesia Universalis, czy nie byłoby wskazane zaprosić obserwatorów z innych Kościołów partykularnych?
– Już to zrobiliśmy podczas sesji plenarnej episkopatu, na której obecni byli arcybiskup Wiktor Skworc z Katowic i pewien biskup z Francji. Jeszcze nie zostało wyjaśnione, jakich obserwatorów zaprosimy – przy okazji także w ramach dialogu ekumenicznego – ale statuty to przewidują. A jeśli chodzi o fora, są one teraz na nowo obsadzane przez uczestników drogi synodalnej.
Ale większość członków forów pochodzi ze stowarzyszeń kościelnych – między innymi z Komitetu Centralnego Katolików Niemieckich – a nie na przykład z ruchów odnowy.
– Jak powiedziałem, fora będą przeorganizowane. Nie chcę rozmawiać o liczbach. Ale będziemy mieć członków ruchów odnowy, kapłanów, katechetów i teologów. Statuty drogi synodalnej zostały w znacznym stopniu zmienione.
W Kościele katolickim żaden Kościół partykularny nie może po prostu narzucić czegoś innym
Ale te zmiany musi jeszcze zatwierdzić Komitet Centralny Katolików Niemieckich?
– Tak.
Na zakończenie sesji plenarnej episkopatu kard. Marx powiedział dziennikarzom, że „w kwestiach dotyczących całego Kościoła powszechnego nie będzie osobnej niemieckiej drogi bez Rzymu, ale jesteśmy gotowi podzielić się wynikami naszych debat z całym Kościołem powszechnym”. Ale po co? Dlaczego Kościół, który nie wyświęca już prawie żadnych kapłanów, w którym od lat ilość zgonów jest wyższa niż liczba chrztów miałby całemu Kościołowi powszechnemu coś narzucać?
– (śmiech) Mamy w Niemczech takie powiedzenie: „nie kłaść każdego słowa na wagę złota”. W wywiadach ludzie są bardzo różni, jedni bardziej spokojni i racjonalni, inni bardziej emocjonalni. Nie kładłbym tych słów „na wagę złota”.
Chodzi o słowa kardynała Marksa?
– Tak. Jestem kanonistą i powiem bardzo spokojnie, że Kościół w swej warstwie konstytucyjnej jest Kościołem z różnym stopniem odpowiedzialności sióstr i braci na całym świecie. A w Kościele katolickim żaden Kościół partykularny nie może po prostu narzucić czegoś innym, ponieważ jest to sprzeczne z Sensus Ecclesiae. Sensus Ecclesiae nakazuje – i mówię to z mojego doświadczenia jako biskup odpowiedzialny w episkopacie za kontakty z całym Kościołem powszechnym – byśmy pomagali sobie nawzajem, abyśmy się stali lepszymi katolikami. Powinniśmy wymieniać nasze skarby i w ten sposób być globalnym zbawczym Kościołem.
Skąd czerpie ksiądz biskup nadzieję, że droga synodalna w Niemczech doprowadzi do odrodzenia Kościoła?
– Ufam, że Duch Święty mówi Kościołowi, co ma czynić. Jestem pewien, że słowo Jezusa jest zawsze aktualne: „Jestem z wami aż do końca świata”. Znam wielu pełnych radości wiary i miłości do Kościoła katolików w Niemczech. Wielu modli się za Kościół i jest wiele oczekiwań wobec Kościoła dla dobra ludzi w naszym kraju. To daje mi nadzieję.
Abp Ludwig Schick – ur. 1949, niemiecki duchowny, ordynariusz Bambergu, współprzewodniczący grupy kontaktowej episkopatów Polski i Niemiec.
Przeczytałem i nie wiem, jak mawiano o pewnej osobie widzianej na schodach, czy ten biskup schodzi, czy wchodzi.
Mam podobne (niestety) zdanie co P. Piotr Ciompa
A ja odnoszę wrażenie, że redaktor Tomasz Kycia zadaje pytania z pewną tezą, powiedziałbym nawet – lekko napastliwie, natomiast biskup odpowiada uczciwie i przekonywująco. Domniemany argument, że skoro w Kościele katolickim w Niemczech jest kryzys powołań, to nie ma on tytułu do szukania własnych nowatorskich rozwiązań, wydaje mi się dość wątpliwy. W taki razie – w obliczu ewidentnego kryzysu powołaniowego, który własnie ujawnia się w Kościele polskim – czy nie powinien on także nabrać większej pokory i nie wypowiadać się tak kategorycznie w sprawach, które mają być debatowane na Synodzie dla Amazonii? Własnie te Kościoły, które najbardziej doświadczają kryzysu powołań i braku księży, być może widzą problem najostrzej, najwyraźniej – i mają innym coś ważnego do zaproponowania? Nie podoba mi się ten wywiad i nie pomaga mi on zrozumieć, o co naprawde chodzi biskupom niemieckim.