Jesień 2024, nr 3

Zamów

Arcybiskupa Jędraszewskiego myśli niedowarzone

Abp Marek Jędraszewski. Episkopat.pl

Wywody abp. Marka Jędraszewskiego z ostatniego listu pasterskiego o zagrożeniach płynących z „ideologii gender” i LGBT są moralnie nie do przyjęcia.

Zapoznałem się z listem pasterskim arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Bogu dziękować, nie jest to mój biskup miejsca, ale ranga, jaką dla Kościoła w Polsce ma Kraków, nie pozwala lekceważyć tego, co głosi krakowski metropolita. A głosi, nazywając rzeczy po imieniu, myśli niedowarzone i moralnie nie do przyjęcia.

List zaczyna się od przypomnienia biografii Jana Pawła II, opowiedzianej nie do końca, bo do roku 1991; ówczesną pielgrzymkę do Polski abp Jędraszewski szczególnie podkreśla. Już wówczas, u progu lat 90., część z nas była niemile zdziwiona tym, jak Jan Paweł II widział podstawowe konflikty w naszym od niedawna suwerennym kraju. Ale to, co w kolejnych akapitach autor listu robi z nauczaniem papieża, jest nawet na tle tamtych, niekiedy niesprawiedliwych dla Polaków homilii, czymś kuriozalnym.

Zasadnicza bowiem część dokumentu rysuje analogię między totalitaryzmem komunistycznym a „ideologią gender”, „ideologią LGBT” oraz „seksedukacją”. Wszystkie one jakoby niszczą ludzką wolność tak jak komunizm. Przy okazji mówi się zresztą, że odpowiada za to ateizm, który sprawia, że „człowiek staje się karykaturą samego siebie”.

O tym, że nie ma jednego ateizmu, i że tylko niektóre jego odmiany odpowiadają za zdestruowanie godności człowieka, inne natomiast przeciwnie, pisałem w książce „Co Bóg zrobił szympansom?” i nie chcę się tu powtarzać. Przyznam, że duchowny, który w 2019 roku mówi o ateizmie tyle, ile miałby do powiedzenia około roku 1850, budzi zażenowanie. To nie jest nawet bulwersujące, zdecydowanie nie jest kontrowersyjne. To jest po prostu głupie.

Duchowny, który w 2019 roku mówi o ateizmie tyle, ile miałby do powiedzenia około roku 1850, budzi zażenowanie

Przedstawianie dziejów jako pojedynku zwolenników wolności (po tej stronie: Kościół katolicki, ludzie wierzący, tradycyjna moralność) i totalistów (po tej stronie: ateiści, zwolennicy „ideologii gender”, LGBT i seksedukatorzy) jest proponowaniem historiozofii na poziomie „Małej historii WKP(b)”. To tam, w karykaturze myśli gnostyckiej, wszystko toczyło się między biegunem „plus” (komuniści, łącznie z komunistami avant la lettre) i „minus” („wstecznicy”). Podobny dualistyczny banał można było jakiś czas temu znaleźć w książeczce Stanisława Krajskiego „Czy filozofia współczesna może doprowadzić do obłędu”, gdzie wykładano, że w historii filozofii walczą ze sobą: filozofia chrześcijańska, zgodna ze zdrowym rozsądkiem (na przykład… Arystoteles), oraz filozofia niechrześcijańska, która prowadzi do obłędu (na przykład… Platon – nie zmyślam, naprawdę takie kocopały Krajski nawypisywał, a wydała mu to zresztą Kuria Warmińsko-Mazurska). No więc jest żałosne, że list arcybiskupa (!) Krakowa (!!!) prowadzi na ten poziom pseudorefleksji.

Jeśli już koniecznie mam wyjaśniać: trudno serio umieszczać po stronie zwolenników wolności chrześcijańskiego skądinąd generała Franco, a po stronie totalizmu – Alberta Camusa, który niewątpliwie był ateistą. Jeden przykład wystarczy, by obalić totalizującą (tak jest!) myśl hierarchy, który sądzi, że rzeczywistość da się podzielić na dwa. Szkoda dłużej gadać.

Ale poza tym są w liście krakowskiego metropolity inne wątki, zapierające dech w piersiach. Otóż w sytuacji, gdy w Polsce brak entuzjazmu dla obecnego rządu i dla zblatowanych z nim hierarchów może spowodować utratę pracy, abp Jędraszewski ma czelność porównywać „ideologię gender i LGBT” z obowiązującą w PRL-u strywializowaną wersją marksizmu (może warto przypomnieć, że nie był to czysty marksizm, ale marksizm-leninizm), sugerując, że niezgoda na „gender” czyni w Polsce z człowieka obywatela drugiej kategorii. Trudno o lepszą ilustrację tego, co znaczy powiedzenie „łapaj złodzieja”.

Co gorsza, ze zdanka na temat „ideologii gender” wynika niedwuznacznie, że abp Jędraszewski nie rozumie tego, o czym pisze. Nie jest bowiem prawdą, że teoria gender „usiłuje (…) zatrzeć naturalne różnice między mężczyzną i kobietą”. Wybieram przy tym życzliwą dla Marka Jędraszewskiego interpretację, nie twierdzę bowiem, że ów intencjonalnie kłamie – a tylko, że został źle poinformowany. Na tym jednak stanowisku należałoby może coś poczytać ze zrozumieniem, zanim się rozpowszechni nonsens ze wszystkich ambon w archidiecezji.

Teoria gender bowiem, całkowicie zgodnie z danymi zebranymi przez antropologię kulturową, zauważa jedynie, że na oczywiste różnice biologiczne między płciami kultura nakłada rozróżnienia dodatkowe, w obrębie danej kultury uważane za „naturalne”, gdy tymczasem ich „naturalność” stoi pod wielkim znakiem zapytania. Nie jesteśmy ludźmi (kobietami i mężczyznami) w ogóle, staliśmy się nimi w wyniku socjalizacji, która nas zgodnie z kanonami kulturowymi dookreśliła.

Prosty przykład: nam, wychowanym w trzeciej ćwierci XX wieku, kładziono do głowy, że „mężczyzna nigdy nie płacze”, gdy w epoce romantyzmu, co łatwo sprawdzić, jeśli się sięgnie po listy i pamiętniki z epoki, mężczyźni co chwila szlochali jak bobry, nie wypadając bynajmniej z roli mężczyzn (czyli ze swojego genderu). Niewiele później edukacja uniwersytecka była traktowana jako niszcząca dla kobiecości (vide: „Szalona” Józefa Ignacego Kraszewskiego), gdy dziś znakomita większość w grupach, które uczę na SWPS, to studentki – i nikt o zdrowych zmysłach nie twierdzi, że ich kobiecość zostaje tym samym osłabiona. Ani więc teoria gender to nie ideologia, ani jej treść nie „zaciera różnic” między płciami, a jedynie poddaje refleksji, które z nich są naprawdę związane z biologią, a które nie.

Według abp. Jędraszewskiego przyczynami największych tragedii nie jest wpadnięcie ich dzieci w łapy pedofila; nie śmierć w wyniku bombardowania, jak w Syrii, nie narkotyki, tylko gender, LGBT i wskazówki WHO

Dodajmy jeszcze, że kiedy czytam, jak w liście arcybiskupa, że coś się dzieje w imię „tak zwanej tolerancji” i „postępu”, to tylko przez chwilę muszę się zastanawiać, skąd to znam. Jest to bowiem jeden z podstawowych chwytów propagandy totalitarnej (!), by terminy dla propagandzisty niebezpieczne, których nie chce wprost odrzucić, ale stara się im nadać własne znaczenie, brać w cudzysłów i jeszcze dla pewności dodawać „tzw.”. W PRL-u pisało się więc o „tzw. prawach człowieka” i o „tzw. demokracji”. Więc znowu – „łapaj złodzieja!” krzyczy złodziej.

Wesprzyj Więź

Passusu o wskazaniach WHO w sprawie edukacji seksualnej nie chce mi się nawet komentować, prostowałem te bzdury już kilka miesięcy temu na moim blogu. Wolę zauważyć inny szokujący pomysł metropolity: by napisać, że jeśli „dzieci staną się ofiarami ideologii gender, LGBT i Karty WHO”, to „dla rodziców kochających swoje dzieci nie może być większej tragedii”. Nie może być większej tragedii! Więc nie wpadnięcie w łapy pedofila, niekiedy odzianego w sutannę; nie śmierć w wyniku bombardowania, jak w Syrii, nie utonięcie w czasie ucieczki łódką przed wojną, co zdarza się z przerażającą regularnością na Morzu Śródziemnym, nie narkotyki, wciąż w Polsce powszechne wśród młodzieży, tylko gender, LGBT i wskazówki Światowej Organizacji Zdrowia są przyczynami największych tragedii! On to naprawdę napisał!

Ktoś może z niesmakiem odnotować, że w moich słowach nie ma szacunku dla, bądź co bądź, arcybiskupa mojego Kościoła. Ano, przykro mi bardzo, nie ma. Jeśli ktoś ośmiesza szaty duchownego i skrywa pod piuską to, co Marek Jędraszewski, to jego stanowisko w Kościele staje się powodem zgorszenia – i temu zgorszeniu nie tylko wolno, ale należy dać wyraz.

Tekst opublikowany pierwotnie przez Autora 29 września na Facebooku. Tytuł od redakcji

Podziel się

Wiadomość

No cóż… Kampania wyborcza w pełni, nieprawdaż? Ten „ list” rzecz jasna jest jej narzędziem – i żeby nikt nie kojarzył go z wyborami przed jakimi stoi właśnie Polska – dla niepoznaki został nazwany „ listem”.

Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że mamy przed sobą czynnego polityka?

Przecież te wątki idealnie zgadzają się z wątkami jakie podnosi w swoich przemówieniach Kaczyński, mniej więcej z dwudniowym poślizgiem lub dwudniowym wyprzedzeniem.

Wespół zespół ….

A mój biskup to niestety jest… A właściwie nie jest moim biskupem w rozumieniu przyjęcia przeze mnie tego, co mówi, jednak ze względu na przynależność terytorialną na wczorajszej mszy byłam świadkiem odczytania niniejszego listu, którego przywiązanie do przesłania chrześcijaństwa nie pozwoliło mi wysłuchać do końca. To okropnie przykre, kiedy biskup pisze takie słowa, a księża odczytują je z pełnym przekonaniem, kiedy nie widzi się w ludziach ludzi, a jedynie „ideologię” i to w dodatku tożsamą z totalitaryzmem. Wraz z mężem opuściliśmy kościół w trakcie odczytu przez duszpasterza listu, gdyż nie widzieliśmy możliwości wysłuchania do końca tego rodzaju bredni. Wyszliśmy my dwoje, a w kościele zostało przynajmniej ze 100 osób biernie słuchających słów arcybiskupa Jędraszewskiego. I dopóki tak będzie, nic się w kościele nie zmieni. A zmienić się powinno, jeśli mamy naśladować i miłować bliźniego.

Dopóki przyzwoici ludzie wychodzą tylko na czas czytania listu, a potem przychodzą na kolejną mszę, Kościół nie zmieni się ani na jotę. A przecież jeśli ktoś wierzy w Jezusa, to ma tyle przyzwoitych kościołów protestanckich. Naprawdę wierzycie, że Jezus szczególnie umiłował Kościół Rydzyka, Jędraszewskiego i Kaczyńskiego? To nie jest bluźnierstwo tak myśleć?

Szanowny Peter,
Proszę przeczytać ze zrozumieniem co autor miał do powiedzenie. Twoje pytania równie dobrze można byłoby uzupełnić co autor ma do powiedzenia na temat szczególnej teorii względności. Ten sam poziom.

Warto zauważyć, że list aba Jędraszewskiego jest udziałem w kampanii propagandowej PiSu. J. Kaczyński znaczną część swojego wysiłku poświęca budowaniu niechęci do osób ze środowisk LGBT, szerzeniu poczucia zagrożenia, wzywaniu do obrony przed podstępnym wrogiem. Jędraszewski i Kaczyński występują w zgodnym duecie. Nie przypadkiem list został rozesłany na 2 tygodnie przed wyborami. Nie pada w nim wprawdzie odniesienie do PiS, ale przecież sympatie aba Jędraszewskiego są znane. Nigdy się z nimi nie krył, m innymi wygłaszając od ołtarza (!) brednie na temat katastrofy smoleńskiej.
To polityczne zaangażowanie dokonuje się kosztem ośmieszania Kościoła, erozji resztek jego intelektualnego autorytetu. Być może odniesie to pożądany przez autorów skutek mobilizując elektorat PiSu, raczej nie słynący z wysokiego poziomu wykształcenia, być może przyniesie też zwiększenie państwowego zasilania dla Kościoła, ale na dłuższą metę skutki będą fatalne.

To, że są ludzie o żałosnym poziomie intelektualnym jest czymś, z czym niestety musimy się pogodzić, albo lepiej – przyjąć do wiadomości. To, że są ludzie, którym obłęd i fanatyzm (nie mylić z chorobą psychiczną) zeżarł szare komórki – jak wyżej. To, że są ludzie, którzy nie tylko nie są godni miana biskupa, ale nawet szeregowego księdza, też jest faktem.To, że biskup Jędraszewski pomylił swoje powołanie (nie on jeden niestety), też jest faktem. Mógłby być na ten przykład doradcą „intelektualnym” rządzącej partii i wszystko byłoby w porządku. Ta partia zresztą obficie czerpie z jego dorobku „intelektualnego”. Nie można jednak ani się pogodzić, ani tylko przyjąć do wiadomości tego, że swoim głupkowatym wypowiedziom nadaje rangę kościelnego nauczania. Dominikanin, który jako pierwszy przeciw temu zaprotestował został przez swojego przełożonego uciszony. Żałosne! Pytanie, które od paru lat zadaję na tych łamach i nie tylko, brzmi – co na to inni pasterze? Inni pasterze albo milczą, albo popierają, nic im nie grozi, niczym nie ryzykują, ale nie, bo nie. W przedwojennym filmie aktor (bodajże A. Dymsza) na pytanie jak będzie, gdy on zostanie premierem odpowiada, że „byczo będzie”. Niestety wielu naszych duchownych pytanych o przyszłość Kościoła w Polsce, ma zdaje się podobne zdanie. Obawiam się jako uczestnik tegoż Kościoła, że może nie być „byczo” i wcale mnie to nie cieszy.

GENDER TO JEST IDEOLOGIA – jest tak nazwana w oficjalnym dokumencie watykańskim „Mężczyzną i kobietą ich stworzył. Z myślą o drodze dialogu o kwestii gender w edukacji”, który jest „odpowiedzią wobec nasilającego się w wielu krajach zagrożenia narzucania IDEOLOGII GENDER w edukacji dzieci i młodzieży”, a w którym czytamy: „“IDEOLOGIA TA wprowadza projekty edukacyjne i wytyczne legislacyjne promujące tożsamość osobistą i związki emocjonalne w całkowitym oderwaniu od różnic biologicznych między mężczyzną a kobietą. Tożsamość człowieka jest zdana na indywidualistyczny wybór, który może się również z czasem zmieniać””

Odnośnie tego, kto woła „łapać złodzieja!”: autor artykułu oskarża abp.Jędraszewskiego o „dualistyczne banały” i dzielenie rzeczywistości na dwa Tymczasem przeczytajmy co na temat tzw. teorii gender mówi ww. dokument watykański: „Założenia wspomnianych teorii można sprowadzić do DUALIZMU ANTROPOLOGICZNEGO: do oddzielenia ciała sprowadzonego do biernej materii i woli, która staje się absolutna, manipulując ciałem według własnego uznania. To połączenie materializmu z woluntaryzmem dają początek relatywizmowi, gdzie wszystko jest równie ważne i niezróżnicowane, bez ładu i bez celu. Wszystkie te teorie, od umiarkowanych po bardziej radykalne, utrzymują, że płeć społeczno-kulturowa (gender) staje się ostatecznie ważniejsza niż płeć biologiczna. Określa to przede wszystkim rewolucję kulturową i ideologiczną w perspektywie relatywistycznej, a po drugie rewolucję prawną, ponieważ takie przekonania promują określone prawa indywidualne i społeczne.” Kto więc woła „łapać złodzieja!”? Kto promuje „dualistyczne banały? Ano, zwolennicy gender..

Dalej, autor artykułu prześmiewczo porównuje użycie przez ks abp. słów „tolerancja” czy „postęp” w cudzysłowie przy pomocy słowa „tzw”. Ks abp jest w związku z tym oskarżony o stosowanie technik propagandowych rodem z PRL. Wróćmy więc jeszcze raz do ww. dokumentu watykańskiego, w którym czytamy: „Często bowiem ogólne pojęcie „niedyskryminacji” skrywa ideologię, która zaprzecza różnicy i naturalnej komplementarności mężczyzny i kobiety.” „Niedyskryminacja” to pojęcie bliskie „tolerancji”, prawda? A więc wg autora artykułu, twórcy dokumentu Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej także posługują się totalitarną propagandą? Bo przecież słowo „niedyskryminacja” dali w cudzysłowie.. Może autor artykuły, zamiast odsyłać ks. abp do czytelni, sam się najpierw douczy; i zastanowi się, czy oskarżając jednego z niewielu już hierarchów mających odwagę głosić Prawdę Ewangelii o sianie zgorszenia, sam zgorszenia nie sieje.

Oh Jerzy Jerzy. Zażenowanie budzi to jakim pismakiem jesteś. Naprawdę takie to dziwne, że chrześcijański arcybiskup jest chrześcijaninem i głosi nauczanie Chrystusa czyli ma chrześcijańskie poglądy? I po co z tego aferę robić? Po co ta burza i powyższy artykuł? Przecież to jest nasz katolicki arcybiskup. Dumą napawa mnie jego odważna postawa i tylko umacnia wiarę w Kościół.
Przynajmniej wiadomo jasno, że na Więź nie warto czasu tracić, bo zaczynacie gonić wyborczą. I warto to tak? Myślę, że nie.
I rzecz jasna KRAKÓW MUREM ZA ARCYBISKUPEM, a Warszawy to szkoda mi i tyle.
Pozdrawiam

Uprzejmie proszę aby zechciała Pani wypowiadać się we własnym imieniu.” Muru”, o którym Pani wspomina nigdy nie było i nie ma obecnie. Po pierwsze, znaczna (i stale rosnąca) część mieszkańców Krakowa nie identyfikuje się z Kościołem, po drugie – wśród tych, którzy się identyfikują, jest wielu nader krytycznie nastawionych do wypowiedzi aba Jędraszewskiego.
Nie mur to więc, a co najwyżej parkan i to taki, w którym stale ubywa sztachet.

Zazwyczaj unikam brania udziału w dyskusjach pod moimi tekstami – ale dla dwóch głosów, które tu znalazłem, chętnie zrobię wyjątek, bo zdradzają niezwykle charakterystyczne postawy PT Polemistów.
Najpierw Pan Peter. Pyta mnie pryncypialnie:
„Jakie jest stanowisko autora wobec VI Przykazania Dekalogu?
Jakie jest stanowisko autora wobec Katechizmu Kościoła Katolickiego?
Jakie jest stanowisko autora wobec Listu do Rzymian św. Pawła Apostoła?”
Panie Peterze, moje stanowisko wobec VI Przykazania Dekalogu jest niedoskonałe, ale to sprawa mojego spowiednika, a nie Pańska. Ale przede wszystkim: mój tekst – nie rozumiem, skąd Pańska wątpliwość – nie wzywa do łamania zakazu cudzołóstwa, tylko stwierdza, że osoba sprawująca niestety funkcję krakowskiego metropolity wypowiada się o sprawach, o których nie ma pojęcia (teoria gender, wskazania WHO), a obronę praw obywatelskich ludzi określanych jako LGBT przedstawia jako zamach na wolność. Ta ostatnia manipulacja arcybiskupa podpada pod VIII, nie zaś pod VI przykazanie Dekalogu.
Idąc dalej, wydaje mi się niezwykle symptomatyczne, że pomiędzy pytania o mój stosunek do TEKSTÓW ŚWIĘTYCH (Księga Wyjścia, List św. Pawła do Rzymian) wstawił Pan pytanie o tekst, który święty NIE JEST (Katechizm Kościoła Katolickiego). Tekst ów jest moim zdaniem użyteczny, ale skażony tradycją rzymskiego prawa. Tymczasem – mniej myśli systematycznej by się nam przydało, a więcej żywego sumienia. Etyka kodeksowa to nie jest chrześcijaństwo, proszę Pana.
Co do zaś Listu świętego Pawła do Rzymian, to łatwo się domyślić, że chodzi Panu o Rz 1,26-28. Nie, nie będziemy się spierać, że święty Paweł uważa akty homoseksualne za grzech. Ale ja nie o tym. W świecie, w którym (Bogu dziękować) w jednym państwie żyją ludzie o rozmaitych przekonaniach, wyjątkowego znaczenia nabierają inne fragmenty tego samego listu, jak np. Rz 14, 1-10 lub Rz 14,22. A z całą pewnością nie zgadza się z nimi robienie z bliźnich, którzy widzą świat inaczej, niż my, totalitarystów – w momencie, gdy to oni, a nie my, są prześladowani.
Do tego dorzućmy parę słów do Pana Łukasza. Jak p. Peter Katechizm Kościoła Katolickiego, tak p. Łukasz sakralizuje dokument watykański „Mężczyzną i kobietą ich stworzył. Z myślą o drodze dialogu o kwestii gender w edukacji”. Zabawne zresztą, że z tego tekstu, zmierzającego do poważnego zmierzenia się z teorią gender, wyciągnął Pan akurat te zdanka, które operują terminem „ideologia gender”. Ale głupstwo, napisane w Watykanie, pozostaje głupstwem, zwłaszcza przeniesione w inny, lokalny kontekst. Nota bene wystarczy postać chwilę w kontemplacyjnej ciszy nad Jeziorem Genezaret, a potem znaleźć się na placu świętego Piotra w Rzymie, by zrozumieć, że z tego drugiego miejsca niejedno w przeszłości głupstwo się rozeszło. Głupstwo, motywowane pychą.
Wzmianka p. Łukasza o tym, że mam się douczyć, to klasyczny chwyt erystyczny: jak się nie ma argumentów, to się mówi adwersarzowi, żeby się douczył, sugerując swoją wyższość. Dla której potwierdzenia, proszę wybaczyć, nie znajduję przesłanek.
List Marka Jędraszewskiego to nie chrześcijaństwo, ale zaciekle głoszona ideologia katolickiego państwa narodu polskiego, podobna do tej, którą głosił przedwojenny ONR. Szanowni entuzjaści tego hierarchy: przyznajcie, że nie jesteście chrześcijanami, tylko nacjonalistami, i współczesne zamieszanie w Polsce częściowo przynajmniej się wyklaruje.
Z szacunkiem do ludzi, bez zgody na Państwa poglądy – JS

A proszę może napisać coś o zuchwałym trwaniu w grzechu wołającym o pomstę do nieba.
Czy pańskim zdaniem należy upominać, czy nie?
Czy pańskim zdaniem należy przed tym chronić najmłodszych, czy nie?
Pytania w zasadzie retoryczne.

„Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego.” (1 Kor 6)

Mnie zdziwił arogancki wręcz ton pańskiego artykułu. Nie wiem jakie ma Pan kwalifikacje, ale zabrakło wskazania gdzie ewentualnie abp Jędraszewski naruszył prawo kanoniczne. Generalnie wygłosił Pan swoją prywatną opinię.

Tekst: „Szanowni entuzjaści tego hierarchy: przyznajcie, że nie jesteście chrześcijanami, tylko nacjonalistami” jest moim zdanie przejawem frustracji. Współczuję.
Tekst: „bez zgody na Państwa poglądy”
Na szczęście nikt z nas nie potrzebuje pańskiej zgody na swoje poglądy. I dzięki Bogu.

Bardzo dziękuję za ten tekst. Nic dodać, nic ująć, choć rzadko tak bardzo się z kimś zgadzam. Przede wszystkim bardzo celne jest zauważenie przez Pana upraszczającego dualizmu, jaki jawi się w wypowiedziach takich jak ta abp Jędraszewskiego. Poza tym też kiedyś przyszło mi do głowy, że zarzut totalitaryzmu wobec tych, którzy mają jakieś inne poglądy (np. są liberałami czy są za adhortacją Amoris laetitia) jest tak naprawdę ukryciem własnych tendencji totalizujących. Zresztą to jest nieco śmieszne i smutne zarazem, te sugestie, że komunia dla rozwodników czy uważanie katechizmu i tradycji Kościoła za w pewnych aspektach opresyjne to element myślenia neototalitarnego. A takie wypowiedzi się niestety u konserwatystów pojawiają.

Nie wszystkie argumenty Autora podzielam, przy niektórych używałbym bardziej umiarkowanego słownictwa, ale mając zero-jedynkowy wybór Jędraszewski czy Sosnowski opowiedziałbym się po stronie Sosnowskiego.

Zastanawiam się, co mógłby uczynić proboszcz jeżeli nie identyfikuje się z treścią listu, dla którego posłuszeństwo biskupowi jest cnotą i powinien odczytać list wiernym. Myślę, że dopełniłby posłuszeństwa i nie naruszyłby „prawa”, gdyby kazał odczytać list po ogłoszeniach parafialnych ministrantowi.

Dygresja ws. pielgrzymki JPII w 1991 roku. Też tak wtedy ją oceniałem jak na marginesie ocenia ją powyżej Autor, a dziś już inaczej. Zwłaszcza po tym, jak po latach przeczytałem kazanie papieża z Łomży z 4 czerwca 1991 roku poświęcone VI przykazaniu, gdzie powiedział, że w małżeństwie katolickim mężowi nie wolno nasycać się nagością swojej żony. No rzeczywiście, za co mieli go uwielbiać Polacy, jak im stawiał takie wymagania? Wojtyła to był prorok, który obnażał zepsucie polskiego Izraela i za to jak każdy prawdziwy prorok współcześnie sobie ma złą prasę. Nawet brązownicy przemilczają tamtą pielgrzymkę, bo go nie rozumieją.

A abp Jędraszewski, następca krakowski świętego nie jest jednak takim prorokiem, jak go okrzyknęli inni biskupi, bo mówi do „obcych” (bo taki jest rzeczywisty adresat listu, mimo że odczytywany w kościołach – więcej poświęca mu się uwagi poza Kościołem niż w Kościele) językiem zastrzeżonym dla „swoich”. Wydaje się, że nie rozumie pedagogiki Ewangelii, o której usłyszałem kiedyś od o.Salija – ostre słowa z Pisma kieruj do siebie/swoich, miłosierne do „obcych”. By nie budować barier, a zapraszać.

Do kogo zatem są skierowane te słowa:

„I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.” (Mk 16)

„Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie. Jak więc zbiera się chwast i spala w ogniu, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia oraz tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.” (Mt 13)

Panie Jerzy, Szacunek i podziękowanie za ważny i odważny tekst. Nie możemy pozwolić, by głos p. Jędraszewskiego był jedynym głosem polskiego Kościoła. Chrześcijanie nie gęsi 😉
Liczę że wkrótce usłyszymy Pana znowu w Trójce!
Niestety, p. Jędraszewski jest moim biskupem miejsca.
Próbowałem wcześniej przeczytać list p. Jędraszewskiego, ale nie dałem rady.
W niedzielę zaś usłyszałem jedynie streszczenie listu, niemiłosiernie zmieszany ksiądz celebrans powiedział mniej więcej tyle, że „nasz abp zwraca w liście uwagę na rocznice wizyt papieskich i prosi by pamiętać o nauczaniu naszego papieża”. Trafiłem po prostu na celebransa – dyplomatę.

@ Peter:
Już na koniec, nie po to, żeby Pana przekonać, ale żeby ustalić, co jest przedmiotem sporu (to też jakaś korzyść):
(1) Kiedy ja pytam o chrześcijaństwo, Pan pyta o prawo kanoniczne. Zawsze uważałem, że ta prawnicza tradycja jest w naszym rzymskokatolickim Kościele ZBYT SILNA; Pan zechciał być żywym dowodem na moją tezę.
(2) Tak, wygłosiłem prywatną opinię. Jestem publicystą i to właśnie robię.
(3) Cytowanie przez Pana 1 Kor 6 to aż na trzy sposoby smakowity przypadek. Po pierwsze dlatego, że KONTEKST tego zdania dotyczy nie potępiania wymienionych czynów, tylko tego, że z tymi sprawami (i zresztą z żadnymi) chrześcijanie nie powinni iść do świeckich sądów. Po drugie dlatego, że w tym samym liście siedem rozdziałów później padają słowa: „Gdybym wiarę miał taką, że góry bym przenosił, A MIŁOŚCI BYM NIE MIAŁ, byłbym niczym”. A właśnie o „niemiłosierdzie” się spieramy. I wreszcie po trzecie: ja nie twierdzę, bo nie mam takiej kompetencji, że akty homoseksualne nie skazują na piekło. Ale wypowiedź arcybiskupa też nie dotyczy sfery religijno-moralnej, ale politycznej. O to się spieramy, a nie o to, co jest w Biblii – choć, jak się okazuje, też trochę, gdyż…
(4) … cytat z Mk 16 zdaje się w Pana oczach dowodem na to, że należy ludzi zbawiać nawet wbrew ich woli. Zdecydowanie się z tym poglądem nie zgadzam. A głoszenie Ewangelii z pomocą rozsiewania półprawd, kłamstw i z pomocą budowania nienawiści do innych grup ludzkich też jakoś nie wydaje mi się właściwe.
(5) Z kolei cytowanie przez Pana Mt 13 to – w kontekście naszej wymiany zdań – zuchwały akt manipulacji. Gdyż był Pan uprzejmy pominąć następujący fragment przypowieści: „Wtedy słudzy rzekli: Czy chcesz, żebyśmy poszli i powyrywali go [chwast]? On odparł: NIE. GDYŻ W CZASIE ZBIERANIA CHWASTU MOGLIBYŚCIE WYRWAĆ Z NIM TAKŻE PSZENICĘ. Pozwólcie im rosnąć razem aż do żniw” (Mt 13,28b-29). Właśnie na tym to polega: człowiek jest niecierpliwy i aż go ręce świerzbią, żeby uczynić swoim bliźnim żniwa – Sąd Ostateczny – już teraz. I koniecznie wobec kryteriów, które ma za oczywiste. A CO, JEŚLI SIĘ MYLI? I CO, JEŚLI JESZCZE NIE CZAS?
Wyjaśniam to wszystko dla potrzeb śledzących ten wątek, nie lubię bowiem manipulowania Pismem Świętym. Ale proszę mnie nie podejrzewać o naiwność – pan Peter będzie się upierał przy swoim i jeszcze niejedną Jego ripostę Państwo przeczytają. Moja to raczej ostatnia. Ukłony – JS

Będą Państwo z „Więzi” zbierać cięgi za ten tekst. Zapewne już partyjno-rządowe media ostrzą swoje teksty.
Jestem osobą niewierzącą, bardziej młodą niż starą i jak na to patrzę to widzę, że Kościół jednak wybrał drogę kanadyjską. W krótkiej perspektywie zapewnił sobie dobre trwanie, ale straty będzie odrabiać kilka pokoleń. Powiedzmy sobie wprost – obecna partia rządząca dokonuje prywatyzacji ogromnej części kościoła i tego się nie da zatrzymać, sam mam znajomych (trzy osoby) bardzo wierzących, którzy głosują za obecną partią w przekonaniu, że to będzie najlepsze dla kościoła (zarówno jako instytucji jak i wspólnoty). Ja to widzę jako zakładanie sobie pętli, ale wszelkie argumenty trafiają w próżnie. Na takich czarno-białych kalkach i nieprawdach korzystają tylko media i czasami ci co je szczerzą. Rady poza edukacją nie ma, ale to i tak niewiele pomoże, bo młodzi dzisiaj kompletnie nie widzą kościoła. Można mówić, że biskup „krytykuje komunizm” marksistowsko-bolszewickim językiem, że zubaża rzeczywistość nie widząc katolików o odmiennej seksualności, że powtarza biuletyny partyjne, tylko co to da? Większość katolików siedzi cicho, a struktury kościelne są w uścisku rutyny i komunału. Żeby cokolwiek zrobić w kościele, musi pod jego strzechy dotrzeć modernizm, a na to w naszym lokalnym kościele się nie zanosi. Czasami rozmawiam, przynajmniej próbuje, z tymi katolikami i odnoszę wrażenie, że oni czasami nie chcą popatrzeć na pewne rzeczy z innych stron. Wygodniej zamknąć się w sloganach niż np. zrozumieć dlaczego dobrze i dialogiczne przeprowadzona laicyzacja służyłaby kościołowi jako instytucji i wspólnocie. Zmiany na lepsze będą, ale przed waszym środowiskiem jest długa, niesprzyjająca droga. Pozdrawiam

@Janusz
Ja nie jestem „nauczycielem akademickim SWPS”, tylko prostym polonistą, który, to prawda, prowadzi na tej uczelni zajęcia, ale w sugerowane przez Pan zadęcie wrobić się nie da 🙂 . Co do meritum: termin „marksizm kulturowy” to liczman: propagandowy potworek, w którym nikt się nie rozpoznaje, a powołany został do życia przez ultrakonserwatystów, którym nie podobają się ROZMAITE przemiany obyczajowe współczesności.
(Stronę, polecaną przez Pana, odwiedziłem. Życzę większego krytycyzmu).
Pozdrowienia mimo różnicy zdań –
JS

Nikt się nie rozpoznaje, bo według szerokiej publiczności jest to określenie pejoratywne. Według mnie bardzo trafnie tłumaczy przemiany kulturowe.Uważam się za konserwatystę ponieważ żyłem 34 lata w najbardziej „postępowym” ustroju i na razie tego „postępu” kulturowego już mam dosyć.Wolę za to interesować się programowaniem i sztuczną inteligencją, które są realnym postępem..