Miłosierdzie wyprzedza sprawiedliwość. My żądamy najpierw sprawiedliwości, a potem się zobaczy. Bóg działa zupełnie inaczej.
Fragment książki kard. Konrada Krajewskiego „Zapach Boga”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2019
Miłosierdzie jest skandalicznie bezwarunkowe. Po prostu jest. I nie można sobie na nie zasłużyć. Po prostu jest.
Kiedy ojciec spotkał swojego syna marnotrawnego, to nie stawiał mu żadnych warunków. Najpierw było miłosierdzie.
Miłosierdzie wyprzedza sprawiedliwość. My żądamy najpierw sprawiedliwości, a potem się zobaczy. Bóg działa zupełnie inaczej.
W Starym Sączu jest strefa ciszy. Poszedłem tam kiedyś do konfesjonału. Przyszedł człowiek wyspowiadać się po czterdziestu latach. Cały czas myślałem, co by zrobił Jezus. Nic by nie powiedział. Nic by nie zrobił. Nie głosił żadnych nauk. No więc nic nie powiedziałem. Spytał: „A pokuta?”. „Nie ma pokuty. Idź i nie grzesz więcej” – odpowiedziałem. Takie jest miłosierdzie. Bez kombinowania[1]. Poszedł, ale przyszedł za pięć minut i spytał: „A może jednak…?”.
Bóg
Zobaczcie, co ciekawego dzieje się po Komunii Świętej. Kapłan daje nam Hostię i mówi: „Ciało Chrystusa”. My przyjmujemy Go i natychmiast On bierze nasze ciało, by wyjść z Kościoła. To się nazywa mądrze inkarnacją, to znaczy Jezus potrzebuje naszego ciała, by być obecnym w świecie. Możecie Go zanieść wszędzie, gdzie tylko chcecie – do domów, do szkół, tam gdzie sobie nie radzicie, na przykład w Internecie. Możecie Go tam zaprosić i zanieść. Możecie zanieść Go tam, gdzie nie może pójść żaden ksiądz, bo go nie wpuszczą. Ja staję się tabernakulum, monstrancją, w której obecny jest Jezus.
Roznosić woń Pana Jezusa. Czynić Go obecnym tam, gdzie jesteśmy. To jest nasze zadanie.
Zobaczcie – garść mąki, kropla wody. Słowa świętego lub nie kapłana. I jest Pan Bóg. Bierze moje ciało i wychodzi z Kościoła. I tylko ode mnie zależy, czy jest widoczny. Bo ja mogę Go zasłaniać. Mogę żyć tak, że nikt się nie zorientuje, że należę do Chrystusa. Nikt. Kompletnie nikt. Na przykład dlaczego Pana Jezusa nie widać w naszych urzędach? W naszych szkołach? W sejmie? Przecież tam wszyscy są ochrzczeni, przynajmniej większość. Przyjmują Boga, a jednocześnie Go nie widać. Bo Go zasłaniamy.
Najcenniejsza w monstrancji – choć ona jest piękna, złocona – jest obecność Jezusa. Więc i ja przez swoje życie muszę być taki wyzłocony. Muszę ciągle złocić swoje życie – przez spowiedź, częste karmienie się Eucharystią – bym mógł wyjść na ulice mojego miasta, tam gdzie żyjecie, do waszej szkoły, waszego domu. Życie eucharystyczne, styl eucharystyczny – to jest wyznawanie wiary: „Jezu, ufam Tobie”. Nie sobie, ale Tobie. Zauważcie, najprostszy sposób. Przechodząc koło kościoła, żegnam się. To jest wyznanie wiary, to jest jak powiedzenie całego Credo. Przed posiłkiem w szkole, przed zjedzeniem kanapki. Przeżegnanie się. To jest wyznanie wiary. O godzinie 12.00 zmówienie „Zdrowaś Maryjo”, przez co jednoczymy się z papieżem w modlitwie „Anioł Pański”. To jest wyznanie wiary. Rozmawianie o Jezusie to jest wyznanie wiary[2].
Żydzi mówili, że są trzy sposoby poznawania Boga. Najpierw w stworzeniu, na przykład w pięknej jesieni. W stworzeniu można odkryć ślady Boga. Drugi sposób – poprzez czytanie Tory, czytanie Jego pism. Trzeci – poprzez pełnienie Jego woli. Czy ja pełnię Jego wolę, czy swoją wolę? Bądź wola Twoja, a nie moja. Nawet jeżeli nie rozumiem, to w wypełnianiu woli Bożej, żyjąc czystą Ewangelią, poznaję Boga. Mało tego, ludzie zaczynają mnie „czytać”. Jezus mówił: „Chodźcie, zobaczcie”. Papież w liście na Światowy Dzień Ubogich mówi tak: Proszę was o ten tydzień przygotowania do Dnia Ubogiego, zaproście ich do swoich stołów, do swojego domu. Jaki jest problem poszukać w naszych parafiach ludzi, którzy się źle mają; którzy obdarci są jak ten Jezus widziany przez Faustynę w parku Wenecja czy „Ecce Homo”. Ci, którzy piją pod naszymi kościołami… Ci, którzy stoją pod naszymi kościołami… Te dziewczyny na ulicy, które stoją… Zaproście ich! To będzie czysta Ewangelia.
Jezus siał i siał, i siał, i nie bał się strat. Trzy czwarte zasiewu zmarnowane. Kto z nas siałby na asfalcie, na brukowej kostce, tam gdzie są ciernie, tam gdzie na pewno – myśląc po ludzku – nie wzrośnie. A On siał i siał, i siał. I się nie bał. Tak jak non stop rozgrzesza, rozgrzesza, rozgrzesza… I nie męczy się moim grzechem. To ja jestem zmęczony, że od lat noszę ten sam grzech. Wstyd mi nawet.
By nie przyzwyczaić spowiednika do mojego głosu, chodzę do różnych. A On rozgrzesza, rozgrzesza. Mało tego – mówi, że nie ma takiego grzechu, który może mnie od Niego oddalić[3].
Centrum świata
Gdzie jest centrum świata? Centrum świata jest tam, gdzie się modlę. Bo gdy się modlę, to Bóg we mnie oddycha. I ja Go tam znajduję. Można powiedzieć tak – rano budzę się trochę jak ateista i przypominam sobie: Bóg jest jeden, w Trójcy Jedyny. Od Niego zależy ten świat. Dziś pozwolił mi się urodzić. I staram się przeżyć ten dzień po Bożemu.
Fragment książki kard. Konrada Krajewskiego „Zapach Boga”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2019
[1] Rekolekcje dla kapłanów przed ingresem ks. abpa Grzegorza Rysia, konferencja o kapłaństwie i miłosierdziu, Łódź, 28 października 2017 r.
[2] Przemówienie do dzieci z Eucharystycznego Ruchu Młodych, Sanktuarium Matki Bożej Zwycięskiej w Łodzi, 8 czerwca 2014 r.
[3] Msza św. prymicyjna, pierwsza Msza św. celebrowana w Łodzi po nominacji kardynalskiej, archikatedra św. Stanisława Kostki w Łodzi, 22 września 2018 r
Boże, potrzebujemy więcej takich głosów Kościoła. Jakże dobrze wiedzieć, że są księża kierujący się głosem Boga, Ewangelią. Do takiego Kościoła chcę należeć.
Szkoda, ze najbardziej słyszalni są księża działający zupełnie inaczej: o. Rydzyk, arcybiskup Jędraszewski. Wykluczający, dzielący. Najchętniej spaliliby na stosie wszystkich myślących inaczej.