Jeśli nie znajdziemy sensu życia w sztuce, to nie znajdziemy go nigdzie.
Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 5-6/2011 jako odpowiedź w ankiecie „Do czego służy sztuka?”.
Patrzę z trochę innej perspektywy, myślę i mówię trochę innym językiem. Nie „sztuka”, a szeroko rozumiana „kultura”. Nie potrafię tu zakreślić granicy i ta niemożność również opowiada sytuację. Który film jest jeszcze dziełem sztuki, a który już tylko produktem kultury? Która melodia, sekwencja dźwięków? Który gest publiczny, który rodzaj ekspresji ducha?
A więc – kultura.
Z pokolenia na pokolenie żyjemy coraz bardziej w kulturze, coraz mniej w naturze. Łatwo zdefiniować kres procesu: stuprocentowe zanurzenie w kulturę. Wszystko, czego doświadczamy i na podstawie czego przeżywamy te doświadczenia, pochodzić będzie – w ten czy inny sposób – z umysłów innych ludzi.
Kiedy kultura stanowi rzeczywistość, niemożliwy jest oczywiście absolutny punkt odniesienia w ujęciu kartezjańskim. Zarazem wtedy właśnie jedyne zbawienie (dokładnie „przeniesienie rzeczywistości na drugą stronę”!), to zbawienie przez kulturę (sztukę), ponieważ znikąd nie dostaniemy żadnego innego narzędzia ani oparcia.
Czarna przepaść opisywana przez Nowosielskiego otwiera się już wcześniej, wystarczy bowiem powszechne przeczucie takiej nieuchronności.
Czym wówczas jest ta rzeczywistość po drugiej stronie (utożsamiana z Miłoszowym „sensem”) i o jakiej to specyficznej mocy kultury mowa?
Chodzi tu o moc kreacji, o czystą potęgę tworzenia. Jedyną stałą wiecznozmiennego świata kultury jest conatus twórczości: od tego, co było, ku temu, co nowe, oryginalne, znowu fascynujące.
Musi fascynować, albowiem jeśli nie znajdziemy sensu życia w kulturze (sztuce), to nie znajdziemy go nigdzie.
Po drugiej stronie nicującej pustki nie ma rzeczywistości, jest tylko człowiek i jego wytwory. A sam człowiek nie posłuży za punkt stały: on też nie stanowi tam już części natury, lecz owoc kultury. (Bywając dziełem sztuki).
Natura i wszystko, co przynależy do rzeczywistości po pierwszej stronie, zachowane zostanie o tyle, o ile przetrwa w pamięci kultury. Nawet bowiem po milionie obrotów koła oryginalności nie zostanie do końca wymazany punkt zero, miejsce początku, i cała pamięć drogi, jaką przebyliśmy. Także kłamiąc o przeszłości, kłamiemy w sposób zdeterminowany przez tę przeszłość.
Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 5-6/2011 jako odpowiedź w ankiecie „Do czego służy sztuka?”.