Jesień 2024, nr 3

Zamów

IKEA prześladuje katolików?

Komentarz zwolnionego pracownika sieci IKEA o LGBT niewiele ma wspólnego z „wiernością Chrystusowi” i „wartościami chrześcijańskimi”. Jest za to obraźliwy dla innych. Czy to wystarczający powód do zwolnienia?

Sprawa wybuchła kilka dni temu. Instytut na rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris” nagłośnił przypadek pracownika sieci IKEA, który miał zostać zwolniony z pracy „za cytowanie Biblii”.

Co się tak naprawdę wydarzyło? 18 maja firma na swoim wewnętrznym forum opublikowała – z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciw Homofobii, Bifobii i Transfobii – krótki artykuł o tym, że żaden jej pracownik nie może być dyskryminowany w pracy ze względu na orientację seksualną lub tożsamość płciową.

Jeden z pracowników napisał w komentarzu: „Akceptacja i promowanie homoseksualizmu i innych dewiacji to sianie zgorszenia. Pismo Święte mówi: «Biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich». A także: «Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, a ich krew spadnie na nich»”.

Firma wezwała autora komentarza na rozmowę, a potem zdecydowała o rozwiązaniu z nim umowy.

Były już pracownik i wspierający go Instytut „Ordo Iuris” twierdzą, że stracił pracę bezprawnie. Polska konstytucja gwarantuje przecież każdemu obywatelowi prawo do wyrażania poglądów. IKEA broni swojej decyzji, podkreślając w oświadczeniu, że „otwartość na inne poglądy nie może stać się przyzwoleniem na słowną agresję wobec innych”. Podobnie uważa mecenas Karolina Kędziora, szefowa Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego (PTPA). – Wolność wyrażania poglądów nie oznacza, że można mówić wszystko. Nie wolno m.in. propagować ustroju nazistowskiego – mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. – W tej sprawie w ogóle nie chodzi o wyznanie pracownika, ale o sposób, w jaki wyraża się o innych, powodując, że mogą czuć się zagrożeni – dodaje.

Czy homofobiczny komentarz na wewnętrznym forum firmy to wystarczający powód do zwolnienia? Czy nie jest ono nadmierną karą? Czy powinno być przyzwolenie na wyrażanie fundamentalistycznych poglądów? Gwarantowane przez prawo? A jeśli autor wpisu faktycznie doświadczył wykluczenia i dyskryminacji?

Przytaczanie fragmentów Biblii wyrwanych z kontekstu jest przykładem niebezpiecznej ignorancji, a nie pogłębionej wiary

Z drugiej strony – powodem zwolnienia były nie tyle same przekonania mężczyzny, co uwłaczający godności drugiego człowieka – konkretnie osób homoseksualnych – sposób ich wyrażenia. Oprócz słusznie podnoszonego konstytucyjnego prawa do przedstawiania własnych poglądów, wchodzi tu w grę jeszcze zakaz obrażania innych oraz ich dyskryminacji.

Sprawa znajdzie finał w sądzie pracy. Mnie interesuje jeszcze inny jej aspekt, a mianowicie religijna mentalność niemałej części moich współwyznawców, ta zaś dobrze wyraża się w reakcji zwolnionego pracownika i jego obrońców (petycję wzywającą sieć IKEA do „zaprzestania łamania sumień pracowników” podpisało w internecie już niemal 20 tys. osób). W rozmowie z „Naszym Dziennikiem” mężczyzna mówi, że poprzez zamieszczony komentarz przyznał się „do wartości chrześcijańskich”. „Wykluczono mnie z pracy za moje poglądy, za to, że przyznałem się do Chrystusa” – twierdzi i apeluje: „nie możemy pozostać bierni wobec walki z wiarą katolicką”.

Ambitne deklaracje. Tyle tylko, że komentarz pana Tomasza (tak się przedstawia w mediach) niewiele ma wspólnego z „wiernością Chrystusowi” i „wartościami chrześcijańskimi”, jest za to obraźliwy dla innych pracowników. Nie ma znaczenia w tym wypadku to, że składa się z biblijnych cytatów.

Nigdy dość przypominania, że najważniejszą wartością chrześcijańską jest miłość bliźniego, a specyfiką moralnej postawy wyznawców Chrystusa ma być miłość nieprzyjaciół. U podstaw wartości chrześcijańskich znajduje się szacunek dla każdego człowieka. W imię tych wartości nie można walczyć „przeciw komuś”. Należy walczyć o coś.

Mamy tu ponadto do czynienia z przytaczaniem fragmentów Biblii wyrwanych z kontekstu, co jest raczej przykładem niebezpiecznej ignorancji, a nie pogłębionej wiary. Traktując Pismo Święte w ten sposób, można by nim uzasadnić choćby przedmiotowe traktowanie kobiet, samookaleczenie lub zabijanie wrogów (w tym dzieci i kobiet). Praktykowanie chrześcijaństwa nie może więc polegać na wyrywkowym cytowaniu fragmentów Biblii w celach walki ideologicznej. Nie mówiąc już o tym, że przytoczone słowa Jezusa z Ewangelii o „kamieniu młyńskim” absolutnie nie odnoszą się do osób LGBT.

Czy homofobiczny komentarz na wewnętrznym forum firmy to wystarczający powód do zwolnienia? Czy nie jest ono nadmierną karą? Czy powinno być przyzwolenie na wyrażanie fundamentalistycznych poglądów?

Trzeba przypomnieć nauczanie Kościoła katolickiego o osobach homoseksualnych. Katechizm zaleca „traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji” (nawiasem mówiąc, czy istnieje jakaś „słuszna dyskryminacja”?). Człowiek, który przedstawia się jako gorliwy wyznawca Chrystusa, powinien chyba znać te katechizmowe zasady.

Wesprzyj Więź

Postawa zwolnionego pracownika sieci IKEA oraz wielu jego obrońców raz jeszcze potwierdza zjawisko, o którym teologowie piszą od lat – świadomość religijna znacznej części polskich katolików jest płytka, zaś ich codzienne funkcjonowanie jako wierzących w Boga sprowadza się często do bycia „znakiem sprzeciwu” wobec „złego świata”.

Kiedy brakuje wiedzy i refleksji, zaczyna się frustracja. Warto, żeby oburzający się na „zły świat” katolicy zadali sobie niepokojące pytanie: czy ich cierpienia zawsze są spowodowane „przyznaniem się do Chrystusa”? Czy nie ponoszą raczej konsekwencji własnej agresji, ignorancji, braku wrażliwości i zwykłej głupoty? Albo jeszcze inaczej – czy często spotykane wśród wierzących kontestowanie rzeczywistości i pomstowanie na moralne zepsucie otoczenia, wynika zawsze z troski o zbawienie – swoje i innych? Czy może raczej jest efektem osobistego zagubienia w pluralistycznym społeczeństwie i niezrozumienia, że inni mogą wyznawać nieco inne wartości?

Świadomość, że cierpi się w imię wiary, jest dla niektórych zapewne pocieszająca. Tyle tylko, że może to być po prostu fałszywa świadomość, poprawiająca samopoczucie iluzja.

Podziel się

1
Wiadomość

Pisze pan: „Przytaczanie fragmentów Biblii wyrwanych z kontekstu jest przykładem niebezpiecznej ignorancji, a nie pogłębionej wiary”. A ja je umieścimy w kontekście, to zmienią znaczenie? I od kiedy to zważamy na to, że treści naszej Świętej Księgi są „obraźliwe” dla innych? Bo skoro są, to może w ogóle poczyńmy starania albo o jej ocenzurowanie, albo zakazanie. Dlaczego pan nie przytoczył właściwej treści tego komunikatu IKEI? Tam jest mowa o „obowiązku wspierania” osób LGBT, a nie „powinności” ich wspierania. Dlaczego pisze pan o „homofobicznym komentarzu” skoro ten człowiek napisał wyłącznie, że jest to „sianie zgorszenia”, a następnie zacytował Księgę Kapłańską? Dlaczego uważa pan, że bardziej usprawiedliwioną formą „miłowania bliźniego” jest zgoda na jego publiczny grzech, a nie uświadomienie mu go?

Panie Michale, cytując cokolwiek, dobrze zwracać uwagę na kontekst, a także na uwarunkowania, w których tekst powstawał, no i pamiętać o tym, że teksty kultury mogą mieć znaczenie niedosłowne itd. itd. Znaczenie naprawdę może wtedy się zmienić.

W artykule IKEI i w ich oświadczeniu nie widzę przymuszania. Chyba że do tego, by szanować innych. Ale trudno, by czynić z tego zarzut.

Co do komentarza: cytowanie tego fragmentu Księgi Kapłańskiej beż żadnego wyjaśnienia może być odczytane dosłownie, jako obraźliwe i zachęcające do przemocy, i tak to chyba zostało odebrane. Tak to właśnie jest, gdy przerzucamy się cytatami z Biblii.

Dzięki feministkom, możesz głosować, uczyć się, pracować i mieć wolną wolę, uniezależnić się od mężczyzny, jeśli tylko zechcesz, jednym słowem, feministki wywalczyły wolność kobietom.

Właściwie to w Polsce dzięki powstaniu styczniowym, Emilii Plater i Piłsudskiemu.

Magdalena Środa, Agnieszka Graff, Kazimiera Szczuka, Małgorzata Fuszara, Izabela Jaruga-Nowacka, Barbara Labuda, Wanda Nowacka, Maria Janion, oraz Maria Szyszkowska nie miały nic z tym wspólnego.

A jeśli ktoś cytuję święta księgę nawołując do zabijania niewiernych i zamachów terrorystycznych to też to jest tylko wyznawanie swoich poglądów religijnych opartych cytatami z pism 'natchnionych’?

Po to, aby dyskusja miała jakikolwiek sens, należałoby zacytować od A do Z wewnętrzny komunikat IKEI. Nie wiemy, co dokładnie w nim było, co wzburzyło zwolnionego pracownika. Z pewnością zareagował ostro i niemądrze, nie wiemy jednak, czy IKEA również nie przekroczyła pewnej granicy. Pracodawca może zachęcać do określonych postaw, ale nie powinien do nich zmuszać. Sprawy obyczajowe, mentalnościowe, kwestie wyznawanych wartości to są rzeczy delikatne. Jestem wrogiem homofobii, ale gdy pracodawca zaczyna się zabierać za takie tematy, bywa, że wylewa dziecko z kąpielą. Chciałbym poznać komunikat IKEI i samodzielnie wyrobić sobie opinię. Więź mi tego nie umożliwiła i z tego powodu powyższy artykuł do mnie nie przemawia.

Niestety potwierdziły się moje obawy. Pracując w różnych korporacjach nieraz musiałem robić rzeczy z którymi wewnętrznie się nie zgadzałem. Korporacje nie są instytucjami pożytku publicznego, tylko przedsiębiorstwami nastawionymi na zysk. To jest w porządku. Pracownik to rozumie i może się nagiąć do zasad narzuconych przez pracodawcę. Podjejmie się działań, których nie podjąby się jako Kowalski, ale jako pracownik Korporacji ABC – owszem. Gorzej, gdy firmy takie przyjmują na siebie różnego rodzaju misje zmieniania wartości, mentalności itd. Zmieniania świata. NIE SĄ OD TEGO. IKEA przedobrzyła. Niech skupi się na sprzedaży mebli. W dokumencie skierowanym do pracowników można było co najwyżej wskazać ogólnie, że szanuje się wszystkich jednakowo, tworzy atmosferę integracji, itd. Wskazywanie konkretnych sposobów, jak to zrobić, to pójście o ten jeden krok za daleko. Jestem bardzo za tym, aby osoby nieheteronormatywne czuły się włączone, a nie wykluczone. Ale dalibóg! Jeżeli ktoś ma z tym problem i nie może mu przejść przez gardło zapytanie o partnera, nie nakłaniajmy go do tego! Przecież wystarczy, jeśli nie będzie okazywał niechęci, że zahamuje swoje – owszem, chamskie – odruchy. W przypadku kogoś takiego to już będzie dużo. A inna osoba, nastawiona do „homo” życzliwie, sama zapyta o partnera, bo ja to po prostu będzie interesowało. Należy pozwolić ludziom samodzielnie kształtować swoje postępowanie, a nie mówić jak dzieciom: rób tak a nie tak, pytaj o to i tamto! Wcale się nie dziwie komuś, kogo list IKEI zdenerwował. Podjął rzecz dość bliską mojemu sercu, jednak w sposób, z którym zupełnie się nie zgadzam. Duży może więcej? Taa. Słoń w sklepie z porcelaną też może.

Panie Łukaszu czyli jak korporacja przymusza mnie do czegoś, z czym się nie zgadzam ale robi to z pobudek finansowych to jest to ok, a jak z ideologicznych to już nie powinna? A co jeśli ikea jest tolerancyjna, bo ma wtedy większe zyski? Z Pana toku rozumowania oznaczałoby to, że może tak robić. Pozdrawiam

Panie Tomku, zrozumiał mnie Pan na opak, po swojemu – Pana prawo. Sprawa ma oczywiście wiele różnych aspektów. Musiałbym chyba napisać traktat, żeby nie narazić się na takie reakcje jak Pana. Nie mam na to ani czasu, ani ochoty, a i miejsce nie to. I jest mi nawet miło, jeśli ktoś się ze mną nie zgadza – byle mądrze.
Życzę miłego weekendu

Na koniec weekendu jeszcze kilka słów do pana Tomka. Nie lubię, jeśli ktoś przypiera mnie do muru stwierdzeniami typu „z pana toku rozumowania, można dojść do wniosku, że”. W tak krótkiej wypowiedzi jak moja nie da się w ogóle zawrzeć toku rozumowania. Poza tym, niech każdy wypowiada to, co sam myśli na dany temat zamiast przypisywać drugiemu intencje, które w jego wypowiedzi „wyczytał”. Napisałem, że jest mi miło, jeśli ktoś się ze mną nie zgadza, byle mądrze. Podtrzymuję to.
Ad rem:
1. Przepracowawszy wiele lat w firmach komercyjnych wiem aż nadto dobrze, że w warunkach konkurencji nie racje są najważniejsze, ale interesy. Dotyczy to zarówno korporacji międzynarodowych, jak i małych firm polskich właścicieli. Jako pracownik firmy X mogę dobrze rozumieć partnera biznesowego, kooperanta, klienta lub dostawcę tejże firmy, i mogę nawet czuć, że właściwie on ma bardziej rację niż mój pracodawca. Ale co z tego? Jestem tu, gdzie jestem i muszę dbać interesy swojego pracodawcy, bo to on mi płaci. Rzecz jasna, w zgodzie z prawem. Jeśli pan Tomek tego nie rozumie, to już trudno.
2. Nie podoba mi się, gdy pracodawca nakłania mnie do zmiany myślenia w kwestiach bardziej ogólnych. Gdy z miejsca pracy tworzy teren misji i to obojętnie jakiej misji („w prawo czy w lewo”). Należy oczywiście przeciwdziałać dyskryminacji, starać się, aby wszyscy pracownicy czuli się włączeni w życie firmy i szanowani. Ale lepiej do nich nie mówić, jak do dzieci w przedszkolu. Są to ludzie z krótszym lub dłuższym bagażem życia, ukształtowani przez różne okoliczności. Pisanie do nich „mów tak, pytaj o to” NIE jest dobrą metodą oddziaływania.
3. Jeżeli IKEA doszła do wniosku, że dzięki marketingowemu wizerunkowi firmy gay-friendly zwiększy swoje obroty, to właściwie doszła do słusznego wniosku. Tylko pogratulować. Geje to też ludzie – tak czy nie? Mam nadzieję, że polskie firmy też pójdą w końcu po rozum do głowy. I tak są pod tym względem zapóźnione o całe dekady.

Nikt Pana do muru nie przypiera. To jest Pana odczucie. Nie miałem takiej intencji. To były pytania do Pana i na końcu moje wrażenie. Wrażenie subiektywne.
Jeżeli się nie da zawrzeć toku rozumowania w tak krótkiej wypowiedzi, to mogę zadać Panu następne pytanie: po co taki komentarz pisać?
Ostatnią kwestią jest jak to jest mądrze się zgadzać? Kto o tym decyduje i jaką miarą to mierzy?
Na zakończenie: czy Pan nie przypisuje intencji Ikei i pracownikowi i na tej podstawie wypowiada Pan co myśli? Nie jest to zarzut do Pana, bo wydaje mi się to całkiem naturalne w dyskusjach. Nie wiem tylko czemu Pana zdaniem to nie jest OK. Ja np. odbieram apel Ikei nie jako przymus ale jako sugestie. Jest tam wyraźnie napisane: „oto kilka rzeczy, które MOŻESZ zrobić” Możesz to, moim zdaniem nie znaczy musisz. Przypisuje Pan w takim razie Ikei inne intencje niż ja. Pozdrawiam.

No dobrze. Najlepiej uznajmy, że „wymianę uprzejmości” mamy za sobą. W wypowiedziach „na zadany temat” przedstawiłem już swoje poglądy, nie ma sensu, żebym się powtarzał. Przy czym nie interesują mnie intencje, tylko działania podejmowane przez firmę/firmy. Tylko o nich pisałem, wskazując, co akceptuję a czego nie. Jakie znaczenie mają intencje? Można mieć jak najlepsze, a postępować źle (na przykład krótkowzocznie i głupio). Napisał Pan, że ocenia intencje IKEI inaczej niż ja, ale w gruncie rzeczy Pan również ocenia postępowanie, nie intencje. Zachęcam, aby przedstawił Pan pelniej swoją ocenę.

Tak jak napisałem we wcześniejszym komentarzu: inaczej patrzymy na intencję/działanie Ikei. Chodzi mi o list do pracowników, a nie późniejsze wydarzenia. Co do intencji to oczywiście zgadzam się, że same intencje są mało znaczące, jeśli postępuje się źle. Co do listu to trudno ocenić czy jest intencją czy działaniem. Moim zdaniem intencją. Dla Pana tam jest nakaz, a dla mnie sugestia. I tutaj mamy dwa różne zdania, których zapewne nie zmienimy. Napisał Pan, żebym nie zajmował się intencjami i nie oceniał Pana intencji, po czym pisze Pan, że chcę Pana przyprzeć do muru, co jest przypisywaniem mi intencji! Wydaję mi się, że punktem spornym jest samo pojęcie intencji. Dla mnie list ikei jest listem intencyjnym, nie działaniem

Panie Damianie, dziękuję za tekst. Zwrócił mi na niego uwage ksiądz-przyjaciel.
Z przykrością widzę jednak, że wiez.com.pl promuje obrzydliwy tekst Rady Episkopatu.
Nie jeden raz czułem się samotny w jakiejś walce, którą uważałem za ważną.
Zawsze wiedziełm jednak, że to nie liczba zwolennikiów decyduje o racji.

Prawdą jest że komentarz kasjera był niefrasobliwy. Jednak dokument IKEI też. Zaczynał się od deklaracji walki o prawa lesbijek, oraz hasłem „bądź w pełni sobą w pracy” na tle barw ruchu LGBT, który postuluje małżeństwa homoseksualne, aborcję na życzenie, likwidację klauzuli sumienia ( http://www.paradarownosci.eu/pl/postulaty-parady-rownosci/ ). Te postulaty są skrajne i niezgodne z nauczaniem Kościoła. Dodatkowo dokument nakazywał rozmawianie z kolegami LGBT o ich partnerach. W efekcie czego mamy do czynienia z przymusem akceptacji, a nie tolerancją. Dowodem tego jest zwolnienie pracownika.

Dlatego dziwi mnie obrona IKEI. Ona może napisać artykuł z wątpliwymi zaleceniami, ale jej pracownik nie może tego dokumentu niefrasobliwie skomentować.

Szczególnie, że to nie jest jakiś teolog, doktor nauk humanistycznych, ale osoba wykonująca najniżej opłacane prace. Nie jest jej winą, że nie ma habilitacji i nie jest tak, że wolność słowa jest tylko dla wykształconych, elokwentnych i dokładnie formułujących swoje myśli.

I jeśli chodzi o kontekst cytatów, to ten krótki komentarz nie dowodzi, że chciał kogokolwiek zabijać jak sugeruje IKEA.

Mateusz Apfelbaum
Niefrasobliwy? Rzucanie tekstów o potrzebie mordowania osób z powodu orientacji seksualnej to „niefrasobliwość”? Czy gdyby pod artykułem pracodawcy o organizowaniu pracowniczej pielgrzymki na Jasną Górę inni pracownicy pisaliby o potrzebie mordowania katolików to byłaby to „niefrasobliwość”?

I nie chodzi o to, czy dany pracownik chciał kogoś zabijać – jakby chciał, to weszlibyśmy w sferę prawa karnego a nie prawa pracy.
Natomiast pracodawca ma obowiązek dbać o atmosferę pracy i reagować na dyskryminacje. Rzucanie tekstami, które akceptują zabijanie z powodów przynależności religijnej/etnicznej/preferencji seksualnych/czy innych podobnych powodów jest wystarczającym powodem by uznać że taki pracownik się nie nadaje do pracy.

Byłoby dobrym standardem, by komentarze odrzucone przez Redakcję były jednak zaznaczane jak w Gościu Niedzielnym lub wiara.pl – data, nick/imię/nazwisko i trzy kropki. Ja nie wiem, czy mój komentarz nie dotarł z powodów technicznych (miałem jednak komunikat, że czeka na moderację), czy został odrzucony. Nie obrażam się za odrzucenie, uważam że Redakcja ma prawo do takiej cenzury, a nawet co do zasady ją jako mniejsze zło popieram, bo inaczej forum przemieni się w rynsztok, ale powinienem mieć jasność jako autor komentarza nie po myśli redakcji, że się on nie spodobał (nawet nie oczekuję uzasadnienia dlaczego, bo nie ma czasu odpisywać każdemu).

Dodam jeszcze dla postronnych, iż w mojej opinii mój komentarz nie naruszał dobrych obyczajów i podawał informacje, które można znaleźć m.in. na Wikipedii, gdzie zainteresowane strony ich nie prostują.

Problemy demograficzne Polski to jednak inny temat. Jestem zwolennikiem dyskutowania na poważnie. Komentarz przywołujący logikę Stalina najpewniej napisał jakiś strasznie twardogłowy Rosjanin. Nie słyszałem, abyśmy my pojawiali się na rosyjskich forach z komentarzami po polsku. No i ta treść. Przecztał Pan to? Równie dobrze wypadłby tu stary chiński aparatczyk, zafascynowany Mao. Forum jest jak najbardziej otwarte, ale głosy-śmieci z różnych stron świata raczej niech pozostają tam, gdzie powstały.

Panie Redaktorze, mam lepszy pomysł niż bojkot sklepów IKEA. Wobec nachalnej propagandy lewicy nadszedł czas, aby również chrześcijanie prowadzili własny lobbing w korporacjach. Nie będzie to zadanie „łatwe ani małe”, lecz musimy ocalić biblijną teologię i antropologię. Bez fałszywych oskarżeń (np. LGBT = pedofilia), ale z gorliwą, ewangeliczną miłością. „Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia.” (Ap 2,10)