Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Dialog to skuteczna reakcja na ideologię gender

Małgorzata Bilska. Fot. Katarzyna Niżegorodcew

Jak ustalić bez badań naukowych, które z tradycyjnych różnic płci są naturalne, a które zostały nabyte w procesie historycznym i powodują dyskryminację?

Dokument Kongregacji ds. Nauki Katolickiej „Stworzył ich jako mężczyznę i kobietę. Z myślą o drodze dialogu na temat kwestii gender w edukacji” jest długo oczekiwanym głosem Watykanu w związku z publiczną debatą wywołaną przez ruch społeczny feministek i osób LGBT. Punktem wyjścia autorów (podpisali go prefekt Kongregacji kard. Giuseppe Versaldi i sekretarz abp Angelo V. Zani) jest zjawisko „kryzysu wychowawczego” oraz „dezorientacja antropologiczna” przyczyniająca się do destabilizacji rodziny poprzez zamazywanie różnic między mężczyzną a kobietą.

Całość przypomina nieco logikę Leona XIII, który w encyklice „Rerum Novarum” będącej reakcją na ruch robotniczy oraz ideologię komunistyczną stwierdzał: istnieje realny problem społeczny wyzysku klasy robotniczej; komunizm proponuje fałszywe jego rozwiązanie na drodze zniesienia naturalnego prawa własności; rozwiązanie Kościoła jest prawdziwe i ponadczasowe, np. tworzenie silnych związków zawodowych robotników. Historia przyznała słuszność papieżowi, a wielki wkład w obalenie komunizmu miał (polski) związek zawodowy robotników „Solidarność”.

Dokument nie ma oczywiście rangi encykliki i nie dotyczy całej problematyki gender. Trafnie natomiast rozróżnia tematykę gender i queer (odnoszącą się do osób LGBT), powracając do korzeni – pierwotnego obszaru analizy. To krok w dobrym kierunku, porządkujący pojęcia.

Ruchy społeczne lat 60. XX w. bazują na wartościach ponowoczesnych. Wbrew ideologiom tradycyjnym odrzucają istnienie jednej prawdy, centralizm władzy politycznej itp. Programowo nie stosują fizycznej przemocy tylko „miękkie” strategie zmian (działania marketingowe i PR), poparte argumentami naukowymi.

Studia gender studies zapoczątkowane w latach 80. XX w. mają swoje miejsce na większości prestiżowych uniwersytetów Zachodu i nie da się ich ot tak zignorować. Pozornie są pluralistyczne, obejmują wiele teorii, choć program działań jest spójny, gdyż wyznacza go nieformalny (typowy dla ponowoczesności), teoretyczny mainstream. W dokumencie trafnie zauważono: „Wszystkie te teorie, od umiarkowanych po bardziej radykalne, utrzymują, że płeć społeczno-kulturowa (gender) staje się ostatecznie ważniejsza niż płeć biologiczna. Określa to przede wszystkim rewolucję kulturową i ideologiczną w perspektywie relatywistycznej, a po drugie rewolucję prawną, ponieważ takie przekonania promują określone prawa indywidualne i społeczne”.

Nie jest więc tak, jak przekonują niektóre katolickie feministki, że wystarczy odrzucić teorie skrajne jak konstruktywizm Judith Butler, by uznać naukowość „genderów”. Rzecz jest bardziej złożona. Gender studies to nauka interdyscyplinarna, co wymusza na podmiotach dialogu i polemik wszechstronną wiedzę z wielu dziedzin, erudycję i racjonalny dystans. „Gendery” stanowią konglomerat takich dyscyplin, jak m. in. psychologia, filozofia, socjologia, antropologia kultury, historia, historia sztuki, literaturoznawstwo itd. pomijając zwykle dorobek nauk biologicznych. Przechył w stronę konstruktywizmu, przewagi społecznych elementów płci nad stałymi, jest oczywisty. Rzetelna nauka musi poszukiwać prawdy obiektywnej i uniwersalnej (słowo „prawda” pada w dokumencie kilka razy), bez kierowania się doraźnymi korzyściami czy legitymizacją z góry przyjętych tez.

Badania nad gender jako płcią kulturową zaczęły się w latach 60. XX w. Jeśli do tej pory nie doczekały się naukowej i racjonalnej reakcji ze strony Kościoła, to może przychodzi pora nadrobić stracony czas?

Tożsamość płci jest to zespół uwarunkowań wrodzonych (cielesnych) i społeczno-kulturowych (nabytych w trakcie socjalizacji). Różnica płci nie ma charakteru przygodnego (incydentalnego). Faktem jest, że bywa różnie pojmowana w różnych kulturach (początki teoriom gender dała nie Simone de Beauvoir książką „Druga płeć” z 1949 r. lecz badania amerykańskiej antropolog kultury Margaret Mead prowadzone w latach 20. i 30. XX w.). To jednak nie oznacza, że uniwersalna natura kobiety/mężczyzny nie istnieje! Per analogiam, prawa człowieka są uznawane za uniwersalne, choć w różnych kulturach funkcjonują rozmaite koncepcje człowieka – i tego lewicowi liderzy nie kwestionują. Choć sami tę prawdę podmywają – gdyby przyjąć tezę o konstruktywistycznym pochodzeniu ludzkiej natury, prawa człowieka byłyby wyłącznie relatywnym konstruktem, formą zmiennej umowy społecznej.

Dokument idzie pod prąd dualistycznym podziałom w polskim dyskursie, przywracając… dualizm płci. Przeciwstawia się ideologii gender, postulując przy tym naukowe badania nad płcią jako skuteczne remedium na chaos wywołany przez równościowe, pro-indywidualistyczne ruchy społeczne. Odróżnienie ideologii gender od nauki o socjalizacji do różnicy płci jest (sic!) ważne nie tylko jako obrona rodziny, różnicy płci, Kościoła itd. Ma charakter pozytywny i twórczy. Tylko w ten sposób da się bowiem praktycznie zrealizować wezwanie Soboru Watykańskiego II do przeciwdziałania dyskryminacji kobiet.

Sobór potępił dyskryminację i uznał ją za grzech. Za następstwo grzechu pierworodnego – a nie plan Boga. Jak ustalić bez badań naukowych, które z tradycyjnych różnic płci są naturalne, a które zostały nabyte w procesie historycznym i powodują dyskryminację?

Już Jan Paweł II widział potrzebę badań nad różnicami: „Podejmując rozważania nad podstawami antropologicznymi i teologicznymi kondycji kobiety, Kościół bierze udział w dziejowym procesie promocji kobiety obejmującym działalność różnorodnych ruchów, i sięgając do samych korzeni jej osobowego bytu, wnosi do tego procesu najcenniejszy wkład. Ale pierwszą i najważniejszą przyczyną, która skłania Kościół do przyjęcia takiej postawy, jest posłuszeństwo wobec Boga, który tworząc człowieka na «swój obraz» «mężczyzną i niewiastą stworzył ich» [Rdz 1, 27], oraz przyjęcie Jego wezwania do poznawania, podziwiania i przeżywania planu Stwórcy. […] I właśnie ten plan, pełen mądrości i miłości, domaga się zgłębienia całego bogactwa jego treści; bogactwa, które «od początku», stopniowo objawia się i urzeczywistnia przez całe dzieje zbawienia […]. Kościół […] nie przestaje – i winien czynić to zawsze – odczytywać planu Boga względem kobiety. Nie można też zapominać o wkładzie, jaki wnoszą tu różne gałęzie wiedzy o człowieku i rozmaite kultury; mogą one przy właściwym podejściu dopomóc w uchwyceniu i określaniu wartości i wymogów, należących do tego, co w kobiecie jest istotne i niezmienne, a także tych, które wiążą się z historyczną ewolucją tych kultur” [„Christifideles Laici”, 50].

Dalej papież zaznaczył, że „skoncentrowanie zbyt dużej uwagi na kondycji i roli kobiety może doprowadzić do niedopuszczalnego zaniedbania kwestii związanych z osobą mężczyzny” [ChL, 52]. Całe nauczanie Jana Pawła II to wcale nie tylko obrona rodziny, ale też mocne wezwanie do nowego rozumienia komplementarności płci opartej na równości. Dokument Kongregacji używa określenia „komplementarność i wzajemność”. Należy go uznać za rozwinięcie drogi zapoczątkowanej przez Sobór (1962-1965) i kontynuowanej potem przez Jana Pawła II.

Różnica płci nie ma charakteru przygodnego. Faktem jest, że bywa różnie pojmowana w różnych kulturach. To jednak nie oznacza, że uniwersalna natura kobiety/mężczyzny nie istnieje

Jeśli chodzi o dylematy badawcze, które natychmiast mogłyby stać się obiektem katolickiej, naukowej refleksji nad gender, proponuję cztery:

– Jan Paweł II zmienił przedsoborową interpretację słów św. Pawła, który nakazywał żonie bycie poddaną mężowi [„Mulieris Dignitatem”, 24] – komplementarność hierarchiczną zamienił na równościową; skoro nakaz posłuszeństwa nie wynika z natury, jaki to może mieć skutek dla obecności kobiet w sferze publicznej?

– teza Czesława Strzeszewskiego, „ojca” katolickiej nauki społecznej w Polsce, że kobieta z natury ma skłonności altruistyczne a mężczyzna egoistyczne i na tym ma polegać ich komplementarność (znajduje się w jego podręczniku do KNS napisanym na przełomie lat 50. i 60. XX w. i kilku innych, wydanych już po roku 2000);

– założenie potoczne, a powszechne w kręgach katolickich, że honor jest naturalną cechą mężczyzny; honor należał do średniowiecznego etosu rycerskiego i nie jest obecny w męskich wzorcach Ewangelii (nadstawianie drugiego policzka i pokorę trudno uznać za zachowania honorowe);

Wesprzyj Więź

– pytanie: Czy dusza ludzka ma płeć?

Tego ostatniego nie postawią świeckie gender studies, z oczywistych względów. Wymaga ono refleksji teologicznej. Człowiek z ujęciu chrześcijańskim jest jednością biologiczną, psycho-społeczną i duchową. Z kolei św. Edyta Stein, dr filozofii, twierdziła, że człowiek ma potrójną antropologię. Każdy z nas jest człowiekiem, mężczyzną lub kobietą i niepowtarzalną indywidualnością. Od jej badań nad płcią wkrótce minie 100 lat, podobnie jak od książek Margared Mead. Badania nad gender jako płcią kulturową zaczęły się w latach 60. XX w. Jeśli do tej pory nie doczekały się naukowej i racjonalnej reakcji ze strony Kościoła, to może przychodzi pora nadrobić stracony czas?

KAI

Podziel się

Wiadomość