Kościół nie jest zwolniony z myślenia. Być może za jakiś czas zweryfikuje swoje nauczanie i będzie mówił o orientacji homoseksualnej inaczej – mówi dominikanin o. Andrzej Kuśmierski w rozmowie z „Kontaktem”.
Wywiad z o. Andrzejem Kuśmierskim ukazał się dziś na stronie magazynu „Kontakt”. Rozmowa Ignacego Dudkiewicza dotyczy sytuacji osób LGBT w Kościele.
Wrocławski duszpasterz zaznacza, że księża powinni traktować osoby o orientacji homoseksualnej z szacunkiem i empatią. „Powinny one – przekonuje zakonnik – w Kościele usłyszeć, że są głęboko chciane, kochane i akceptowane przez samego Pana Boga. Nie ma innej możliwości. To orędzie Ewangelii”. „Dla Boga nie jest ważna orientacja seksualna, ważna jest osoba, którą On kocha i dla której żyje. Jeśli jest kochana przez Boga, to tym bardziej może zacząć kochać samą siebie” – zaznacza dominikanin.
„Moim marzeniem jest, żeby powstało prawdziwe duszpasterstwo osób LGBT, prowadzone przez formalnych duszpasterzy. Boję się jednak, że obecnie – wobec trwającej w społeczeństwie nagonki, histerii i lęku – szanse na to są małe” – wyznaje.
Czego potrzebujemy w takim duszpasterstwie? Indywidualnego rozeznawania – przekonuje zakonnik. „Bliskie mi jest ujęcie duszpasterstwa opartego na idei towarzyszenia, o którym mówi papież Franciszek. W towarzyszeniu jest przestrzeń na to, żeby zgodzić się, że ludzie są różni i ich sytuacje życiowe też są różne. Są osoby, które żyją w czystości, ale są też osoby, które chcą żyć z kimś i nie wyobrażają sobie życia w samotności. Owo życie z kimś tworzy przestrzeń także do relacji intymnej, by wyrazić w ten sposób miłość i bliskość – odpowiedzialność za siebie nawzajem. Jeśli duszpasterstwo przyjęłoby formę towarzyszenia, to mogłoby pomóc wielu osobom wzrastać w ich człowieczeństwie i w drodze do Pana Boga, niezależnie od tego, jakich dokonują wyborów” – podkreśla. Jak dodaje, „towarzyszenie nie oznacza, że nie przekazujemy jasnej nauki Kościoła. Trzeba jednak najpierw akceptować osoby, które żyją w związkach jednopłciowych, i pomagać im – powoli i pokornie – iść dalej w głąb i wzwyż w relacji z Bogiem, samym sobą i drugim człowiekiem. To proces skomplikowany, ale musimy odważyć się go rozpocząć”.
Pozostawanie w wiernych i trwałych związkach jednopłciowych powinno zostać rozeznane jako możliwy do zaakceptowania krok w dobrym kierunku – uważa o. Kuśmierski. „Gdy spotykam osobę – hetero- czy homoseksualną – która wcześnie rozpoczęła życie seksualne, zatraciła się w nim i nie umie żyć w czystości, to tworzenie trwałej i silnej relacji może być dla niej ratunkiem” – mówi.
„Życie jest skomplikowane i różnorodne. Gdy towarzyszy się poszczególnym osobom w ich sytuacjach – również w posłudze sakramentu pojednania – odkrywa się, jak złożona jest to rzeczywistość. Odkrywa się też różne rozwiązania i możliwości. Trzeba ludziom towarzyszyć w ich próbach i poszukiwaniach. Nie można ich z góry wykluczyć i potępiać, bo wtedy podcina się im skrzydła, niszczy nadzieję, pozbawia perspektyw przyszłości. Czasami trzeba pozwolić człowiekowi pójść drogą, której samemu nie uważa się za najlepszą, ale która ochroni go przed większym złem” – przekonuje o. Kuśmierski.
Wykluczanie osób LGBT z Kościoła to z kolei wyrzut sumienia dla dominikanina. „Jeżeli osoba homoseksualna dzieli się informacją o swojej orientacji na przykład z kimś z oazy i zostaje z niej wyrzucona, to jest przemoc”. „Źródłem wielu dramatów jest sytuacja, gdy główną osią naszego postrzegania drugiej osoby jest seksualność. To prowadzi do nieakceptacji, potępienia, wykluczenia, duchowej przemocy. Ale wiele osób doświadcza też w Kościele łagodności, zrozumienia i przyjęcia. Na szczęście” – dodaje.
Jak zauważa, „w dużej mierze” we współczesnej nagonce na osoby LGBT uczestniczą ludzie Kościoła. „Myślę o biskupach i księżach wypowiadających się w przestrzeni publicznej, w internecie, podczas rekolekcji czy konferencji, których słowa należy uznać bardzo często za co najmniej nieroztropne, jeśli nie po prostu szkodliwe. Niemałą część tej nagonki produkują również kościelne portale o linii prawicowej” – wyjaśnia. „Odpowiadamy za język, którym mówiono i mówi się o osobach LGBT, za działania, jakie były podejmowane, za przymuszanie do terapii konwersyjnej. Znane są nawet sytuacje, że w skrajnych przypadkach osoby LGBT skutecznie targnęły się na własne życie. Ludzie Kościoła powinni za to przeprosić” – czytamy.
„Jakie jest ojca spojrzenie na kwestię uregulowania kwestii związków partnerskich w prawie państwowym?” – pyta redaktor „Kontaktu”. „W mądrej i dobrej demokracji ta forma życia powinna znaleźć ochronę prawną. Po pierwsze, demokracja jest między innymi po to, żeby chronić mniejszości i ich prawa. Po drugie, ochrona prawna sprzyja trwałości związków, która jest wartością dla społeczeństwa – niezależnie od tego, czy chodzi o związki różno-, czy jednopłciowe” – odpowiada zakonnik.
Jego zdaniem stoimy dziś przed rozmową na temat nauczania Kościoła o osobach LGBT. „Doskonale wiem, dlaczego Kościół uczy tego, czego uczy, ale uważam, że obecnie mamy za mało danych z zakresu wiedzy genetycznej, biologicznej, psychologicznej i socjologicznej, żeby wypowiadać ostateczne sądy w tej sprawie. Badania naukowe dotyczące orientacji seksualnej trwają dopiero od połowy minionego stulecia. Wielu rzeczy ciągle nie rozumiemy. Nasza wiedza o tym, dlaczego i jak kształtuje się orientacja seksualna, nie jest wcale taka duża. Musimy dać sobie czas” – wyjaśnia.
Czy nauczanie Kościoła na temat orientacji seksualnej może się zmienić? Dominikanin odpowiada: „Kościół nie jest zwolniony z myślenia. Bardzo wiele rzeczy zmieniało się dzięki rozwojowi nauki. Kościołowi trudno było zaakceptować prawdę na temat ewolucji, ale jednak to zrobił, znajdując dla niej teologiczne i filozoficzne uzasadnienie. Być może za jakiś czas zweryfikuje także swoje nauczanie i będzie mówił o orientacji homoseksualnej inaczej. Nie widzę powodów, by to wykluczać”.
Trwanie osób LGBT w Kościele – przyznaje zakonnik – to często heroizm. „Czasem Kościół potrzebuje takiego świadectwa, żeby więcej zrozumieć. (…) Ci, którzy trwają, mają szansę na doczekanie zmiany oraz wywarcie wpływu na nią: również przez świadectwo swojego życia. Kiedy poznaje się osobę homoseksualną, która otwarcie o sobie mówi, nasze podejście się często zmienia. Zwiększa się tolerancja, szacunek, zauważamy, że to normalni, fajni ludzie. To samo zjawisko zachodzi w Kościele, gdy pojawiają się w nim wyoutowane osoby homoseksualne. Zaczynamy oswajać się z innością, bardziej akceptować to, że do Pana Boga prowadzą różne drogi. I to, że Kościół nie jest dla doskonałych. Kościół jest dla wszystkich” – zaznacza.
DJ
Skoro Więź tak aktywnie wpisuje się w miesiąc dumy gejowskiej, warto byłoby rozważyć tęczowe logo Więzi do końca czerwca
Czytam i na początku się zgadzam, podpisuję się pod wieloma stwierdzeniami, a potem coraz bardziej widzę, jak Autor obraca oś o 180 stopni tak, że w końcu staje się fałszem. Nie, nie kłamie, tylko mówi o LGBT jak gdyby o tęczy powiedział “widzę czerwień”. Człowiek ma panować nad zwierzęcymi instynktami, a Kościół ma to elgiebetowcom mówić. Owszem, także nie-elgiebetowcom, którym ostatnio jakby mniej o tym mówił, co rzeczywiście jest nierównym traktowaniem. Autorowi polecałbym co o stanowisku Kościoła wobec seksualności człowieka pisze jego współbrat K.Broszko http://www.kbroszko.dominikanie.pl/cialo.html. Te same wymagania dotyczą osób LGBT, chociaż jest jedna istotna różnica. Wszystkich ludzi ponad podziałami światopoglądowymi, z wyjątkiem nihilistów łączyć powinno przetrwanie gatunku, przekazywanie życia. No, jakby nie patrzeć, związki osób tej samej płci jakby mniej służą temu celowi. Jeśli Kościół zwalnia niektórych z tego powołania, to na ogół nie dla ich lżejszego życia, spełnienia się, tylko dla innego, trudnego powołania (także świeckiego, np. kandydatka na ołtarze Anna Jenke wybrała celibat by poświęcić się wychowaniu młodzieży). Czy osoby LGBT mają być uprzywilejowane i nie mają mieć stawianych wymagań, o których pisze o.Broszko? To byłaby dyskryminacja.
Co do języka, jakim ludzie Kościoła mówią o homoseksualistach, zgoda, bo bywa niewybredny. Osoby o takich skłonnościach powinny być traktowane z szacunkiem i delikatnością. Co do oferty towarzyszenia im poprzez akceptację ich aktywności seksualnej, tu Kościół zgody dać nie może, bo po prostu oferowałby im nieprawdę. Podobnie zresztą jak nie może mieć wyrozumiałości dla innych postaw łamiących normy moralne. Ktoś ma skłonność do zdrad małżeńskich, miejmy zrozumienie dla wysokiego libido. Ktoś ma skłonność do dzieci, wybaczmy, bo inaczej nie zrealizuje swych potrzeb seksualnych. Zresztą, dotyczy to i innych dziedzin życia. Tak, są skłonności, które są okropnymi krzyżami, ale nie oznacza to, że ich realizacja uszczęśliwi. Osobiście bardzo współczuję osobom homoseksualnym, mam taką w bliskim otoczeniu i widzę, że życie tego człowieka, odkąd zaczął się realizować w gejowskich związkach, to równia pochyła. Sygnał ze strony rodziny i przyjaciół jest jednoznaczny: wie, że jest kochany i szanowany, natomiast nie jest akceptowany styl jego życia. Uważam, że to uczciwa postawa. Wspieranie w grzechu nigdy nią nie jest. Rozumiem, że Więź chce propagować szacunek dla homoseksualistów, ale to idzie w taką afirmację grzechu, że zaczyna nie mieć nic wspólnego z chrześcijaństwem. To nawet ma swą nazwę: zwietrzenie soli.
Świetny komentarz, trafiła Pani w punkt!
Wygląda na to, że Pan Bóg w Objawieniu pospieszył się ze swym przekazem nie zaznajamiając się wcześniej z postępem nauk. A przecież zna przyszłość. Ciekawa ta logika autora wywiadu.
PS. A może jednak zna osiągnięcia nauki przyszłości i dlatego przekazał św. Pawłowi to, co przekazał?
Ot co!
Pan Bóg nie wziął pod uwagę rozwoju nauki Pana Dominikanina stąd te gafy w Piśmie Świętym ! Dla mnie niestety za późno na postęp mam starodawny pogląd na świętość rodziny jako związek mężczyzny i kobiety i z tą nienaukowa postawą wolę stanąć przed Bogiem niż jako nowoczesny odkrywca teorii homoseksualnych .Sodoma i Gomora to też chyba alegoria tsunami ?
Dzień dobry.
A ja się niedawno dowiedziałem, ze żona mojego kuzyna postanowiła zostawić jego i dwójkę dzieci i pójść sobie pożyć z kobietą…….Po 10 latach małżeństwa
To co?????????
W takiej sytuacji też Pan Dominikanin uzna prawo osoby homoseksualnej do szczęścia?
A rozpad rodziny jest wynikiem tego, ze pewnie nie odkryła w porę swojej orientacji i prawa do szczęścia z tym co czuje naprawdę?
To jak takie coś ojciec skomentuje?
Nareszcie wyważony i poważny głos ludzi Kościoła w sprawie duszpasterstwa osób LGBT. Znam wielu chrześcijan, dla których wielkim szczęściem jest aktywne uczestnictwo w życiu Kościoła, ale wielu z nich spotkało się z odrzuceniem albo dyskryminacja że strony swoich wspólnot. Jest to wielki cios dla szczególnie młodego człowieka i wielka strata dla Kościoła. Sam Synod obradujacy NT rodziny jasno wyraził swoje zdanie na ten temat. Osoby homoseksualne mogą dać Kościołowi dużo dobrego.
Ważnym jest, by wszyscy, niezależnie od orientacji seksualnej, mieli świadomość, że Kościół otwarty jest dla wszystkich. W przeciwieństwie do obecnie panującego przekonania w życiu politycznym, że wspolnotowosc oznacza dyktature większości bez poszanowania praw mniejszości, Kościół powinien iść droga Ewangelii i świadczyć o tym, że wspólnota uczniów Chrystusa nie musi być jednolita pod każdym względem, przeciwnie, w świadczyc powinna ona o bogactwie różnorodności.
Dla tych, którym osoby LGBT przeszkadzają w Kościele mam takie pytania:
1. Czy aktywne uczestnictwo osób LGBT w życiu Kościoła ma negatywny wpływ na Waszą wiarę? Jeśli tak, to dlaczego zachodzi taka zależność ?
2. Czy dla chrześcijanina bardziej powinna leżeć na sercu możliwość korzystania z pełni łask wpływających z Kościoła przez wszystkich potrzebujących (również osób LGBT), czy dbanie o szeroko rozumiana czystość wspólnoty poprzez wykluczanie tych, których sposób życia nie mieści się w normatywnej wizji zwiazku większości członków?
” Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego” – nie wiem jak w świetle tych słów osoba kochająca osobę homoseksualną i jednocześnie wierząca może utwierdzać osobę czynną homoseksualnie , że w grzechu ciężkim jest do zaakceptowania w kościele ? Wiem, jest to tylko jedno zdanie wyrwane z całości, gdzie jest bardzo wiele mądrych słów, ale dla mnie kompletnie niezrozumiały i nie dotyczy to tylko tego grzechu, ale każdego stanu, gdzie żyje się obiektywnie w stanie grzechu ciężkiego. Uważam, że jest wręcz przeciwnie im jest to bliższa osoba, tym bardziej bolesny powinien być czyjś czynny homoseksualizm, dokładnie tak samo zresztą jak każdy inny grzech. Oczywiście przytoczony cytat jest prawdziwy tylko w zestawieniu z fragmentami które mówią o nawróceniu i miłosierdziu, tym niemniej jest on częścią Ewangelii. Niestety coraz częściej w kościele obserwuje podział na dwie grupy, tych którzy naprawdę niegodnie i z nienawiścią wyrażają się osobach związanych z ideologią LGBT, którzy ograniczają się tylko do cytowania fragmentów potępiających czynny homoseksualizm i inne grzechy z dziedziny seksualności i tych którzy mówią tylko o miłosierdziu, akceptacji, którzy chcieli by wymazać, te niepoprawne polityczne fragmenty. Tymczasem zarówno Ewangelia jak Katechizm Kościoła Katolickiego jest całością i tylko jako całość jest prawdziwa.
Ewangelia mówi o przebaczeniu i miłosierdziu i stanowi całość, tym niemniej elementem tej całości w każdym miejscu gdzie mowa jest przebaczeniu jest wezwanie “idź i nie grzesz więcej| lub “nie grzesz więcej by nic Ci się gorszego nie przydarzyło” – cytuję tu z pamięci, względnie przyznanie się do grzechu np. syna marnotrawnego czy dobrego łotra na Krzyżu. Oczywiście wszystkie te uwagi dotyczą każdego rodzaju grzechów i streszczone są w pięciu warunkach dobrej spowiedzi. Czym innym jest obijanie się o kratki konfesjonału przez całe życie z tymi samymi grzechami, dotyczy to chyba większości z nas i oczekiwanie, że ja jako osoba nie zostanę tam potępiona, od sytuacji gdyby spowiednik powiedział, że moje grzechy są do zaakceptowania, lub co gorsza gdybym ja przyszedł z takim założeniem. Uważam, że obecnie wiele księży powinno bardziej ważyć słowa, także mówiąc o miłosierdziu, bo coraz częściej takie słowa w tym . papieża Franciszka, są przedstawiane w taki sposób, że właściwie nie ma potrzeby się nawracać, nie ważne co się robi, Bóg i tak Cię kocha i wówczas jest to dokładna odwrotność Ewangelii.
Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem” Tak, jesteśmy społeczeństwem, które chętnie feruje wyroki, stawia się ponad innymi, nie akceptuje tego, czego nie potrafi lub nie chce zrozumieć. Prawicowi chrześcijanie zapewne ukamienowali by tę kobietę tak jak kamienują teraz osoby homoseksualne. Czyż podstawą chrześcijaństwa nie jest MIŁOŚĆ? Bliźniego! Czy potrzeba kolejnych 600 lat żeby uwolnić od stosu kolejnego Giordana Bruna za odwagę otwartego myślenia, za zgłębianie nauki, która jasno mówi o tym, że homoseksualizm nie jest wyborem, a uwarunkowaniem genetycznym i “tego” się nie da wyleczyć.
Niezwykle cenię Ojca Andrzeja Kuśmierskiego za jego otwartość, zdecydowane poglądy dotyczące wykluczeń różnych grup społecznych w naszym kraju – uchodźców, osób homoseksualnych czy jego zdecydowanego stanowiska wobec pedofilii w polskim kościele. Taki powinien być nasz Kościół! Niewykluczający, rozumiejący, potrafiący pochylić się nad każdym człowiekiem. W przeciwnym razie zostanie garstka wiecznie niezadowolonych, stawiających się ponad innymi zatwardziałych ludzi, a kościoły będą puste jak w czasach pandemii.
Nie jestem osobą homoseksualną, ale mam przyjaciół i tak sobie myślę, że niejedna osoba hetero chciała by mieć tak dobre i pełne miłości relacje z drugą osobą. Bóg z Wami!