Tischner przestrzegał zasady, żeby nie mieć wspólnych tajemnic z SB. Jeśli wzywano go na rozmowy lub jeśli nachodzili go esbecy, informował o tym rodzinę, znajomych i współpracowników – mówi Wojciech Bonowicz, biograf autora „Filozofii dramatu”.
Sławomir Cenckiewicz, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego, umieścił w poniedziałek na Twitterze zdjęcie ze środka książki „Kryptonim «Klan». Służba Bezpieczeństwa wobec NSZZ «Solidarność» w Gdańsku. Tom 2”. Jej autorzy twierdzą, że ks. Józef Tischner został zarejestrowany jako kontakt operacyjny SB w 1983 r., a w 1988 r. jako konsultant IV Departamentu MSW.
„O ks. Tischnera jestem spokojny” – komentuje Wojciech Bonowicz, biograf autora „Etyki solidarności”, dla portalu Tischner.pl. Publicysta podkreśla, że „Tischner przestrzegał zasady, żeby nie mieć wspólnych tajemnic z SB. Jeśli wzywano go na rozmowy lub jeśli nachodzili go esbecy, informował o tym rodzinę, znajomych i współpracowników. Po latach mówił o tym otwarcie w wywiadach”.
Bonowicz przypomina, że ks. Tischner w latach 80. często wyjeżdżał do Rzymu (m.in. w związku z organizacją kolokwiów w Castel Gandolfo) i do Wiednia (gdzie współtworzył Instytut Nauk o Człowieku), musiał więc wielokrotnie starać się o wydanie paszportu. „Esbecy na pewno wykorzystywali takie okazje, żeby skłonić go do współpracy. Nigdy jednak nie został zarejestrowany jako «tajny współpracownik», a rejestracja jako «kontakt operacyjny» i «konsultant» nie oznacza, że współpracę podjął” – zaznacza.
Felietonista „Tygodnika Powszechnego” zwraca uwagę, że nagłośnienie sprawy akurat teraz wygląda jak „wrzuta”, która ma „popsuć innym święto” 4 czerwca. „Najgorsze, że takie ogólnikowe informacje są od razu opatrywane interpretacjami i sensacyjnymi tytułami, które deformują ich sens. W ten sposób do człowieka przykleja się brud i nikt już potem nie sprawdza, czy on sam się ubrudził, czy też przez innych został obrzucony błotem” – dodaje.
DJ