O co ten krzyk i po co ten sobotni marsz narodowców?
W sobotę Alejami Ujazdowskimi – spod Kancelarii Premiera do Ambasady Stanów Zjednoczonych – przejdzie marsz w obronie Polski przed skutkami ustawy JUST, nazywanej przez organizatorów (błędnie, bo to tylko numer druku) ustawą 447. Dokument ten – „Justice for Uncompensated Survivors Today” – po przyjęciu jej przez Kongres i Senat, rok temu podpisał prezydent Donald Trump.
Organizatorzy warszawskiego marszu, Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, ONR, Konfederacja i Agro Unia, twierdzą, że w konsekwencji tej ustawy państwo polskie będzie zmuszone wypłacić „różnym organizacjom żydowskim” niemal 300 miliardów dol. za mienie bezspadkowe należące do zamordowanych w Holokauście obywateli polskich narodowości żydowskiej. Prościej: Żydzi zagarną polski majątek i albo zbankrutujemy, albo staniemy się tanią siłą roboczą dla żydowskich pracodawców. Spełni się najczarniejszy scenariusz od dawna przewidywany przez polskich antysemitów.
Rząd, który jeszcze do niedawna słusznie przekonywał, że amerykańska ustawa nie powoduje żadnych skutków prawnych dla państwa polskiego, 7 maja ustami ministra Michała Dworczyka zapewnił nagle, że pracuje nad ustawą uniemożliwiającą „jakimkolwiek siłom zewnętrznym” przejęcie polskiego mienia. Czy oznacza to, że rządowi eksperci nagle odkryli niebezpieczeństwo w przepisach ustawy? A może chodzi o coś zupełnie innego? O tym później.
Najpierw wyjaśnijmy, co to jest JUST, i dlaczego w ogóle Amerykanie tę ustawę przygotowali.
Ustawa odwołuje się do przyjętej w czerwcu 2009 roku w Pradze Deklaracji Terezińskiej, którą podpisało 46 państw, w tym Polska. Deklaracja dotyczy między innymi konieczności zwrotu mienia (w tym dzieł sztuki) ocalałym z Holokausatu lub ich spadkobiercom oraz zwrotu mienia komunalnego miejscowym gminom żydowskim. W naturze lub w postaci odszkodowania, zgodnie z prawem danego państwa. Zakłada, że sygnatariusze będą przestrzegać zawartych w niej przejrzystych i niedyskryminacyjnych reguł O tzw. mieniu bezspadkowym wspomina się w jednym z kilkudziesięciu punktów. Zwraca się w nim uwagę, że ze względu na rozmiary Zagłady państwa powinny wspomagać jeszcze żyjących w nich Ocalonych, a także dbać o pamięć o pomordowanych i edukację o Holokauście. O przekazywaniu pieniędzy jakimkolwiek międzynarodowym organizacjom żydowskim nie ma w niej ani słowa. Realizacja Deklaracji pozostaje w gestii każdego z sygnatariuszy. Co oczywiście nie znaczy, że niektóre amerykańskie organizacje żydowskie nie sondują możliwości przejęcia części tego majątku na potrzeby Ocalonych będących dziś obywatelami Stanów Zjednoczonych.
Do monitorowania realizacji zadeklarowanych celów (poprzez przygotowywanie rocznych raportów na temat sytuacji w każdym z państw) powołano specjalny instytut. Zakończył on działalność w 2017 roku. Wówczas na scenę wkroczyli Amerykanie, także sygnatariusze Deklaracji, którzy zamierzają przekazać zadania wspomnianego instytutu Departamentowi Stanu. To on będzie teraz odpowiedzialny za przygotowywanie rocznych raportów. W państwach Europy Środkowej i Wschodniej (także w Polsce) oznacza to de facto, że presja wywierana w tej kwestii od lat przez amerykańskich dyplomatów na lokalne rządy zyskuje formalne ramy. Tylko tyle i aż tyle – bo musimy się przygotować na to, że temat w żadnych okolicznościach nie zniknie z amerykańskiej agendy.
Jeśli więc JUST nie ma realnego przełożenia na polską rzeczywistość, o co ten krzyk i po co ten marsz?
Zakładam, że organizatorzy (albo przynajmniej niektórzy z nich) znają treść ustawy i wiedzą, że nikt bez naszej zgody nic nam nie zabierze i że polski rząd takiej zgody nie da. Więc po co, na kilkanaście dni przed wyborami europejskimi, w dniu Parady Schumana? Otóż właśnie dlatego. I właśnie z tego powodu jednym z najaktywniejszych w propagowaniu idei marszu jest Konfederacja.
W 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory skutecznie podsycając polskie lęki i fobie. Budząc strach przed muzułmańskimi uchodźcami. Politycy Konfederacji zrozumieli, jak skuteczny może być to instrument i postanowili powalczyć z PiS o prawicowych wyborców jego własną bronią. Tym razem to rząd został zmuszony do podjęcia gry, na którą pewnie wcale nie miał ochoty.
Boję się, że erupcja antysemickiego hejtu, którą jutro zobaczymy na warszawskiej ulicy, przekroczy wszystko, co dotąd widzieliśmy. I odbije się stukrotnym echem w światowych mediach niszcząc, i tak już zszargane, dobre imię mojego kraju.
Sama Pani ma udział w ryzyku pojawienia się na ulicach antysemityzmu, bo nie reagowała Pani na eksces antysemicki Newsweeka dogrzebującego się korzeni żydowskich żony kandydata na prezydenta w wyborach 2015 Andrzeja Dudy. Łatwo wytykać antysemityzm prostakom, trudniej przyjaciołom. Będę o tym przypominać wszystkim, którzy będą ostrzegać przed antysemityzmem dopóki sami nie rozliczą się ze swojej bierności.
Panie Piotrze, w 2015 pracowałam w MON i jako urzędnik państwowy raczej nie mogłam niczego, poza materiałami wewnętrznymi ministerstwa, dla potrzeb tegoż ministerstwa komentować.
Pozdrawiam
To jest jakiś obłęd. Publicyści katoliccy to już jakaś deformacja umysłowa. Izrael jest oskarżany o zbrodnie przeciw ludzkości, chce bezpodstawnie wyrwać grube pieniądze, bez pardonu zabiera ziemie, atakuje inne państwa a tu widzę obawę przed antysemityzmem. Dziś atak na ambasadora, wcześniej kampania nienawiści po ustawie IPN ale winni są tylko Polacy. Żydzi żerujący na krzywdzie innych Żydów, z Holocaustu tworzący bicz na każdą krytykę, okradający jedni drugich (Isaac SInger) mogą robić wszystko ???
Obrzydliwy rasizm na poziomie Engelking, która z pogardą mówiła o śmierci Polaków – śmierć jak śmierć. Obrzydliwy