Na trzy tygodnie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego centralne miejsce w rozpalonej debacie publicznej zajął spór o Kościół.
„Kościół katolicki w Polsce, obciążony niewyjaśnionymi skandalami pedofilskimi, opętany walką o pieniądze i o wpływy stracił moralny mandat do tego, żeby sprawować funkcję sumienia narodu. Ten, kto szuka transcendencji i absolutu w Kościele, będzie zawiedziony. Ten, kto szuka moralności w Kościele, nie znajdzie jej. Ten, kto szuka strawy duchowej w Kościele, wyjdzie głodny. Polski Kościół zaparł się Ewangelii, zaparł się Chrystusa. I gdyby dzisiaj Chrystus był ponownie ukrzyżowany, to przez tych, którzy krzyża używają jak pałki do tego, żeby zaganiać pokorne owieczki do zagrody”.
Pamiętny fragment przemówienia Leszka Jażdżewskiego, redaktora naczelnego „Liberté!” i lidera środowiska łódzkich liberałów, przyćmił wszystko, co mogliśmy usłyszeć w święto 3 Maja.
Sprawa przemówienia Jażdżewskiego (wystąpił jako organizator wykładu przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska w Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego) jest wielowymiarowa, nieoczywista i ma kilka wątków. Zasadnicze są trzy: polityczny, publicystyczny i kościelny. Zacznijmy od końca. Krytyka instytucjonalnego Kościoła wyrażona przez naczelnego „Liberté!” jest sprawiedliwa. Przypomnijmy, że jeszcze mocniej o stanie Kościoła targanego skandalami seksualnymi mówił arcybiskup łódzki Grzegorz Ryś, który nawet przez liberałów spod znaku „Newsweeka” jest uznawany za nadzieję Kościoła, a kulturę klerykalną i pokusy władzy wśród duchowieństwa nieustannie potępia papież Franciszek.
Jeszcze mocniej o stanie Kościoła targanego skandalami seksualnymi mówił arcybiskup łódzki Grzegorz Ryś
Abp Ryś powiedział w październiku ub.r., wypowiadając się w imieniu duchowieństwa: „Moglibyśmy z młodymi dzielić się naszym nauczaniem, ale niestety zgorszyliśmy ich swoimi grzechami seksualnymi. »Ubezsilniliśmy« Chrystusowe orędzie swoim postępowaniem. Związek między seksualnością a miłością został właściwie przez nas zerwany z powodu tych haniebnych czynów”.
Jażdżewski przywołał zatem hasłowo to, co abp Ryś, a po nim niektórzy inni hierarchowie i księża, mówili już od miesięcy. Wydaje się, że to w polskim Kościele głos mniejszości. Ale jednak głos istniejący, ważny i warty nieustannego przypominania.
Nie jest jednak prawdą to, co mówił naczelny „Liberté!” w następnych zdaniach odnośnie wiary: „Ten, kto szuka transcendencji i absolutu w Kościele, będzie zawiedziony. Ten, kto szuka moralności w Kościele, nie znajdzie jej. Ten, kto szuka strawy duchowej w Kościele, wyjdzie głodny”. Słuchałem tych słów w Auditorium Maximum w zdumieniu (wprawdzie ostatnio są typowe dla liberałów, jednak kontrastują z umiarkowaniem Tuska). Każdy wierzący (i każdy, kto rozumie Kościół, nawet jeśli nie wierzy w Boga) wie, że to jedynie retoryczne zaklęcia, zbyt ogólnikowe, by były prawdziwe. Rzucane hasłowo, bez rozwinięcia, mogą jedynie wywołać aplauz już przekonanych (i ten wyraźnie dało się słyszeć w rozentuzjazmowanej, choć nie powszechnie, sali). A zdziwienie i niesmak u innych.
Od dwóch osób, które niezależnie obserwowały z bliska Donalda Tuska, wiem, że przewodniczący Rady Europejskiej na słowa Jażdżewskiego nie reagował entuzjastycznie, a nawet sprawiał wrażenie zażenowanego. Na pewno rozumiał, że Jażdżewski się koncertowo podkłada, a propaganda PiS i „Wiadomości” będą miały używanie. Także Adam Michnik (obecny na tym wydarzeniu) skomentował w rozmowie Tomasza Lisa przemówienie naczelnego „Liberté!” jako niemądre i nieskuteczne.
Wystąpienia Jażdżewskiego i Tuska należały do innych porządków. Jażdżewski kierował się logiką partyjnego wiecu (rozniecał polityczny konflikt, mimo że kilka miesięcy temu, po zabójstwie Pawła Adamowicza, sam wzywał do pojednania i radykalnego przebaczenia – o czym przypomina Zbigniew Nosowski); Tusk przeciwnie – chciał wystąpić jako mąż stanu z ponadpartyjną perspektywą, choć nie szczędząc krytyki rządzącym. Z jakichś powodów organizatorzy wydarzenia nie przewidzieli, że obie treści są nie do pogodzenia i że lepiej, aby support nie zaszkodził głównemu występowi.
Politycy i publicyści zareagowali wyjątkowo radykalnie. Krystyna Pawłowicz nazwała Jażdżewskiego „satano-faszystą”, pewien ksiądz określił w TVP Info jego wypowiedź jako satanistyczną, a Paweł Lisicki uznał, że nie można podawać mu ręki. Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Paweł Rytel-Andrianik powiedział, że przemówienie Jażdżewskiego to „przejaw nienawiści i piętnowania ludzi wierzących”. Media publiczne wyolbrzymiały więź łączącą Tuska z Jażdżewskim, by tym mocniej uderzyć w tego pierwszego. Jarosław Kaczyński kwitował: „Kto podnosi rękę na Kościół, podnosi rękę na Polskę”.
Na trzy tygodnie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego spór o Kościół stał się pretekstem do ataku na Tuska i zajął centralne miejsce w rozpalonej debacie publicznej.
Symptomatyczne, że zespół MamPrawoWiedziec.pl, który przed każdymi wyborami przygotowuje długie zestawy pytań do kandydatów, by poznać ich poglądy, w tegorocznym kwestionariuszu jako pierwsze umieścił pytanie właśnie o kwestie światopoglądowe i etyczne (jeszcze przed wykładem Tuska/Jażdżewskiego). Bo nawet jeśli Unia Europejska nie ma w tych sprawach kompetencji, kłócimy się o Kościół i moralność. A może właśnie dlatego.
Czyli w „Więzi” nadal nie zauważa się tego, iż celem liberalnej lewicy jest nie tylko pokonanie prawicy, ale także zniszczenie Kościoła. Kiedy się Panowie obudzicie?