Zima 2024, nr 4

Zamów

Nie szantażujmy, ale płaczmy z tymi, którzy płaczą

Bartosz Bartosik

Oczekiwanie, by inni podzielali naszą wrażliwość, sprowadza się czasem do wyrafinowanego szantażu. Tymczasem w reakcji na pożar katedry Notre Dame w Paryżu skupmy się zamiast tego na poszerzaniu własnej wrażliwości i na solidarności.

Pożar katedry Notre Dame w Paryżu poruszył niemal całą Europę. Po setkach wpisów w mediach społecznościowych można wywnioskować, że każdy, kto choć raz oglądał z bliska katedrę, wrzucił jej zdjęcia w przestrzeń wirtualną.

Prezydent Andrzej Duda apeluje o odbudowę katedry w imię dbałości o judeochrześcijańskie korzenie Europy. Michał Bilewicz przypomina, że przecież sztukateria w kościele stygmatyzowała judaizm i Żydów. Prawicowi publicyści sugerują, że pożar Notre Dame to „kara za grzechy laickiej Francji”, a lewicowi – że to „wezwanie do radykalnego ateizmu”. Ktoś płacze, a ktoś inny się z niego (niej) śmieje. Jeszcze inni mówią: wasz płacz po katedrze jest hipokryzją, jeśli nie płaczecie nad losem uchodźców.

Co te reakcje mówią o nas? Po pierwsze, że potrzebujemy symboli, bez których nie może istnieć żadna kultura. Jednocześnie możemy odczuwać lęk przed pewnymi symbolami, zwłaszcza jeśli historycznie bywały one wykorzystywane do usprawiedliwiania najgorszych zbrodni. W związku z tym stoją przed nami liczne wyzwania, z których chciałbym wymienić dwa. Z jednej strony potrzebujemy promowania takich symboli, które jednocząc, nie będą wykluczały, a z drugiej – akceptacji tego, że budowa wspólnej przestrzeni będzie oznaczała zgodę na różnorodność. Papież Franciszek mówił kilka dni temu, że wielokulturowość jest wodą życia, a naszym zadaniem w społeczeństwie zróżnicowanym – cicha praca na rzecz pokoju.

Myślenie magiczne jest obecne zarówno na prawicy, jak i lewicy

Po drugie, po reakcjach widać, że podejście magiczne jest obecne zarówno na prawicy, jak i lewicy. Dowodzenie, że pożar katedry nieubłaganie wskazuje na przypadkowość zdarzeń i nieistnienie Boga jest równie nieracjonalne jak przekonanie, że każde zdarzenie można odczytywać w kluczu kary za grzechy lub nagrody za dobre postępowanie. Jedno i drugie są dwiema stronami tego samego zjawiska. Jednocześnie doceńmy, że przytłaczająca większość reakcji zwykłych ludzi na paryską tragedię była adekwatna, sprowadzała się do choćby chwili refleksji i zadumy. Dopiero politycy i pewni swoich osądów publicyści zaczęli na te reakcje nakładać stare, co najmniej XIX-wieczne klisze.

Po trzecie, dostrzegam społeczne oczekiwania, by inni podzielali naszą wrażliwość. To oczekiwanie sprowadza się czasem do wyrafinowanego szantażu: jeżeli nie płakałeś wtedy, to nie powinieneś płakać teraz, bo w innym przypadku jesteś hipokrytą. Nie mam wątpliwości, że czasem brakuje nam wrażliwości na innych. Właściwie dlaczego pożar Notre Dame tak bardzo pobudza nasze emocje i kusi do budowania narracji o upadku kultury europejskiej, gdy podobnych głosów nie było po spłonięciu budynku – a z nim żywcem sześciu osób – na warszawskim Żeraniu w minione Boże Narodzenie? Czy naprawdę ta druga historia nie mówi nam więcej o nas jako cywilizacji?

Wesprzyj Więź

Ale nie chcę stosować takiego szantażu – zamiast tego skupmy się na poszerzaniu własnej wrażliwości i na solidarności. Zachęca nas do tego św. Paweł: „Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą (Rz 12, 15). Nie odmawiajmy innym prawa do płaczu. Płaczmy raczej z nimi.

A w kwestii tego, czy pożar jest karą za grzechy, wypowiedział się jasno Jezus w 13. rozdziale Ewangelii wg św. Łukasza: „W tym samym czasie przyszli niektórzy i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział: «Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie»”.

Naszym nawróceniem (albo moralnym nakazem, mówiąc językiem świeckim) powinna być solidarność i wrażliwość na innych. Nie sądźmy, ale płaczmy, gdy inni płaczą i cieszmy się, gdy inni się cieszą.

Podziel się

Wiadomość