Jeśli Bóg jest naszym Ojcem, to jakże możemy stawać przed Nim, nie chwytając się za ręce? A jeśli chleb, który On nam daje, wykradamy jedni drugim, to jakże możemy nazywać się Jego dziećmi? – pyta papież Franciszek.
Papież kontynuuje cykl katechez na temat Modlitwy Pańskiej. Podczas dzisiejszej audiencji ogólnej analizował wezwanie: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Jego słów na placu św. Piotra wysłuchało 12 tys. osób.
Na wstępie Franciszek zauważył, że modlitwa „Ojcze nasz” przypomina oczywisty fakt, o którym często zapominamy: nie jesteśmy stworzeniami samowystarczalnymi, każdego dnia potrzebujemy pożywienia.
Jak podkreślił papież, „Jezus nie wymaga wyrafinowanych inwokacji, przeciwnie, cała ludzka egzystencja, z jej najbardziej konkretnymi i codziennymi problemami może stać się modlitwą”. Chrystus – zdaniem Franciszka – uczy nas, abyśmy modlili się „razem z wieloma mężczyznami i kobietami, dla których ta modlitwa jest wołaniem towarzyszącym codziennemu niepokojowi”.
– Ileż matek i ojców, także i dzisiaj, kładzie się spać, martwiąc się, bo nie mają na dzień następny dość chleba dla swoich dzieci! Wyobraźmy sobie, że ta modlitwa nie jest odmawiana w bezpieczeństwie wygodnego apartamentu, ale w niepewności pokoju, w którym trzeba się pogodzić z tym co jest, gdzie brakuje tego, co jest niezbędne do życia – mówił Franciszek. Jego zdaniem „chleb” symbolizuje to, co potrzebne do życia: wodę, lekarstwa, dom, pracę.
Chleb, o który prosimy na modlitwie – podkreślił papież – jest „nasz”. – Jezus uczy nas, byśmy o niego prosili nie tylko dla siebie, ale dla całej braterskiej wspólnoty świata. Jeśli nie modlimy się w ten sposób, to „Ojcze nasz” przestaje być modlitwą chrześcijańską. Jeśli Bóg jest naszym Ojcem, to jakże możemy stawać przed Nim, nie chwytając się za ręce? A jeśli chleb, który On nam daje, wykradamy jedni drugim, to jakże możemy nazywać się Jego dziećmi? Ta modlitwa zawiera w sobie postawę empatii i solidarności – powiedział.
KAI, DJ