Dietrich Bonhoeffer doszedł w życiu do wyborów ostatecznych. Uznał tylko taką wiarę, która może się ostać w świecie takim, jakby Boga nie było.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” nr 4/2014. To przedmowa, jaką napisał Tadeusz Mazowiecki do niemieckiego wydania książki Anny Morawskiej „Chrześcijanin w Trzeciej Rzeszy” (wydanej po polsku w roku 1970 przez Bibliotekę „Więzi”). Książka „Dietrich Bonhoeffer. Ein Christ in Dritten Reich” ukazała się w roku 2011, w przekładzie Winfrieda Lipschera, nakładem wydawnictwa Aschendorff
Anna Morawska napisała to studium życia i myśli Dietricha Bonhoeffera w końcu lat sześćdziesiątych. Wydane zostało ono w Polsce w 1970 roku równocześnie z wyborem pism Bonhoeffera przez Bibliotekę „Więzi”. Anna Morawska, znakomita pisarka i publicystka, była intelektualnym filarem „Więzi”. Związana była także z krakowskim „Tygodnikiem Powszechnym” i „Znakiem”. Pisma te stanowiły oazę niezależnej myśli w rządzonej wówczas przez partię komunistyczną Polsce.
Chrześcijanin sytuacji powikłanych – jak wtedy, pisząc esej osnuty wokół tej książki, nazwałem Bonhoeffera – pojawił się na naszej drodze późno, w dwadzieścia lat po jego straceniu na kilka dni przed końcem wojny. Pozostał w pamięci jednak trwale jako postać, której los i myśl mają walor formacyjny, zdolne są kształtować nasze postawy, sięgając dalej niż jej własny czas.
Jedną z podstawowych kwestii, którą stara się rozpatrywać w swej książce Anna Morawska, jest pytanie, dlaczego w dobie największej próby chrześcijaństwo w Niemczech zawiodło. Mierzy się także z innymi pytaniami: jaki był sens dramatycznej walki o honor niemieckiego chrześcijaństwa, którą podejmowali niektórzy chrześcijanie niemieccy, wśród nich Dietrich Bonhoeffer: co z tego świadectwa jest uniwersalne; jakie znaczenie ma walka o podstawowe wartości, toczona w sytuacji skazującej na niepowodzenie oraz w jaki sposób braterstwo ludzkie, skupione wokół tych wartości, może być zakorzenione w wierze i postawie chrześcijańskiej.
Bonhoeffer doszedł w swym życiu do wyborów ostatecznych, kiedy jako Niemiec uznał, że w dobie hitleryzmu i rozpętanej przez ten system zagłady trzeba chcieć klęski własnego narodu – i kiedy jako chrześcijanin uznał tylko taką wiarę, która się może ostać w świecie takim, jakby Boga nie było.
Książka Anny Morawskiej jest czymś więcej niż beznamiętnym studium akademickim. Autorka nie tylko wykazuje się empatią, śledząc drogę życia – powikłania, wahania i wybory – pastora Bonhoeffera. Jest to książka zaangażowana w najgłębszym sensie tego słowa.
Myśl Dietricha Bonhoeffera, uprzystępniona przez tę książkę, i wydany wybór jego pism spotkały się w Polsce z żywym zainteresowaniem, zwłaszcza w ówczesnym młodym pokoleniu – zarówno wśród chrześcijan, jak i tzw. inteligencji laickiej. Był to czas przekraczania podziałów, co tak mocno zaowocowało w ukształtowaniu się później walczącej o wolność polskiej opozycji demokratycznej.
Podczas tworzenia tej książki autorka pozostawała w kontakcie z wieloma środowiskami zajmującymi się spuścizną myśli Bonhoeffera, zwłaszcza z jego przyjacielem i głównym biografem, dr. Eberhardem Bethge. Na wybór tematu i na głębokość jego ujęcia z pewnością wpłynęły niemieckie zainteresowania i zaangażowanie Anny Morawskiej, jej kontakty z ewangelickimi i katolickimi środowiskami niemieckimi: z Aktion Sühnezeichen, z Akademiami Ewangelickimi w Berlinie Wschodnim i Zachodnim, z Pax Christi, z twórcami słynnego polskiego memorandum Bensberger Kreis.
O tym, jak trwały ślad pozostawiła w tych środowiskach osobowość Anny Morawskiej, zmarłej w 1972 roku, świadczy fakt, że do dziś odbywają się co roku spotkania Seminarium Anny Morawskiej, utworzonego w Niemczech Wschodnich przez Güntera Särchena. Z ogromną wdzięcznością myślę więc o tym, iż właśnie jeden z członków ówczesnego Bensberger Kreis, zasłużony dla rozwoju kontaktów między chrześcijanami w Polsce i w Niemczech, teolog Winfried Lipscher jest inicjatorem niemieckiego wydania tej książki i autorem jej przekładu.
Przeczytaj też: Kilka zdań z Bonhoeffera
Sięgam po „Wybór pism” Dietricha Bonhoeffera (Biblioteka WIĘZI, 1970), który czytałem w roku 1973, a więc mając 26 lat – pracowałem wówczas w tygodniku „Literatura”. Natrafiam na swoje podkreślenia ołówkiem. Na przykład: Notatki więzienne, 18.7.1944. „Człowiek jest oto wezwany do podzielenia z Bogiem ciężaru Jego cierpienia w bezbożnym świecie. Ten człowiek musi więc rzeczywiście żyć w bezbożnym świecie, i nie wolno mu ukrywać jakoś czy tuszować religijnie tej bezbożności. Musi żyć i w tym właśnie dzieli cierpienie Boga. Musi, a także może żyć po świecku. To znaczy jest wyzwolony z fałszywych więzów i zahamowań religijnych. Być chrześcijaninem to nie być w jakiś określony sposób religijnym, usiłować, według jakiejś metody, coś z siebie zrobić (grzesznika, pokutnika czy świętego). Być chrześcijaninem znaczy być człowiekiem” (s. 266-267).
Nie mam dostępu do tych pism. A czy jest w nich coś z Nachtfolge o interpretacji 13 rodziału Listu do Rzymian?
Piotr Cywiński
To był człowiek, który chyba bardzo dojrzewał do chrześcijańskiej, czy nawet humanistycznej – perspektywy. Tak, owszem, w ostatnich latach napisał ów „gdy przyszli po….” wielokrotnie zmieniany i deformowany. Ale wcześniej, w trakcie akcji A4, mordowania umysłowo nieprawnych Niemców, skrytykował publicznie ową akcję, gdyż jej ofiary „są jednak Niemcami”. No cóż. Dojrzewanie bywa zbawienne.