Co motywuje twórców współczesnych kościołów – w czasach, gdy nie ma jednej dominującej teorii w sztuce ani tendencji w architekturze?
Tekst jest przedmową do książki „Ukryte piękno. Architektura współczesnych kościołów”, Wydawnictwo Więź, Warszawa 2019
Moment, w którym zrodziła się we mnie pierwsza myśl o przelewaniu na papier rozważań na temat współczesnej architektury sakralnej, doskonale zapamiętałem. Zjawiła się nagle, bez zapowiedzi, podczas tego rodzaju podróży, których w życiu nie odbywa się wiele. Wróciłem z niej z przeżyciami, które jeśli nie wpłynęły na moje podejście do projektowania, późniejsze wybory oraz teksty, to z pewnością zostawiły trwały ślad w moich wspomnieniach. Był to prawdopodobnie ostatni taki czas – po piątym roku studiów architektury i urbanistyki – i ostatnia szansa, by udać się w niespieszną, samotną podróż po rozlicznych europejskich krainach śladami dzieł mistrzów sztuki, zarówno tych z przeszłości, jak i nam współczesnych. Jak sądzę, a o czym obszerniej pisze w książce „Oczy skóry” Juhani Pallasmaa, głęboka architektura, ale także każde znaczące dzieło sztuki „sprawia, że doświadczamy samych siebie jako pełnych i duchowych istot”.
Droga prowadziła przez znane metropolie, kameralne miasteczka, prowincje, nierzadko pustkowia, a także miejsca trudno dostępne, jak górskie szczyty czy też opuszczone kamieniołomy. To właśnie tam znajdowały się kościoły, kaplice, klasztory, cmentarze oraz eremy, których osobistego odwiedzenia wyczekiwałem. Ich lista była rezultatem wielomiesięcznej pracy – wychwytywania nikłych informacji o ich istnieniu w literaturze, artykułach z prasy polskiej i międzynarodowej, wertowania zbiorów w bibliotekach i czytelniach oraz eksplorowania internetu, wówczas o bardzo znikomych zasobach na ten temat.
„Więc widzę je teraz po raz pierwszy w życiu, naocznie, realnie. Będę mógł za chwilę pójść tam, przybliżyć twarz do kamieni, zbadać ich zapach, przesunąć ręką po rowkach kolumny. Trzeba uwolnić się, oczyścić, zapomnieć o wszystkich widzianych fotografiach, wykresach, przewodnikowych informacjach. A także o tym, co powtarzano mi (…)” – esencjonalnie ujął w słowach Zbigniew Herbert swoje wrażenia z wyprawy do Paestum. Podobne odczucia towarzyszyły również mojemu przeżywaniu architektury. Budowle odkrywały przede mną swoje oblicze.
Wiele osób, spotykając się ze sformułowaniem „współczesna architektura sakralna”, reaguje z niepokojem, dystansem, nierzadko nawet rozczarowaniem
Ta książka jest w głównej mierze owocem wspomnianej podróży. To ona doprowadziła do momentu, w którym moje dotąd ukryte pragnienie spotkało się z życzliwością oraz zaufaniem ze strony redakcji miesięcznika „List”. Ku mojemu zaskoczeniu pierwsze niepozorne teksty o współczesnej architekturze sakralnej zostały życzliwie przyjęte, co w konsekwencji doprowadziło do utworzenia wieloletniego działu stałego. Z czasem także inne pisma oraz portale internetowe zaczęły zwracać się z prośbą o kolejne artykuły.
Wiele osób, spotykając się ze sformułowaniem „współczesna architektura sakralna”, reaguje z niepokojem, dystansem, nierzadko nawet rozczarowaniem. Z nostalgią sięgają one pamięcią do doświadczenia atmosfery oraz tego szczególnego rodzaju zadziwienia, które towarzyszą wizytom w świątyniach powstałych w odległej przeszłości. W Polsce w okresie PRL – co jest fenomenem na skalę światową – w czasie czterdziestu kilku lat wzniesionych zostało ponad trzy tysiące kościołów. Wiele spośród nich mogło przyczynić się do krytycznej oraz pełnej obaw postawy wobec współczesnej sztuki i architektury sakralnej.
Wybór prezentowanych w niniejszej książce budowli sakralnych, choć subiektywny, nie jest przypadkowy. Złożyły się nań kościoły powszechnie rozpoznawalne, przez niektórych uważane za ikony współczesnej architektury, ale także takie, o których istnieniu wiedzą nieliczni. Łączą je dwa aspekty. Pierwszym z nich są ich projektanci, którzy bez wyjątku uznawani są za twórców wnoszących istotny wkład do tej dziedziny sztuki. Bywają cenieni zarówno w środowisku architektonicznym, wśród krytyków i admiratorów tej dziedziny, jak również przez przedstawicieli Kościoła, o czym świadczy to, że wiele spośród opisywanych w książce realizacji to dzieła laureatów najważniejszej nagrody w dziedzinie architektury – Pritzkera, a także papieskich wyróżnień, takich jak Per Artem ad Deum, Pro Ecclesia et Pontifice. Drugą kwestią łączącą opisane tu realizacje jest to, że każda z nich może stanowić przykład ilustrujący pewne istotne zagadnienie z obszaru architektury i wiary, takie jak: ich wspólnotowy wymiar, znaczenie ciała i zmysłów w przeżywaniu architektury i liturgii, rola symboli.
Zgodnie z przyświecającymi mi od samego początku intencjami, jak również zamysłem Wydawnictwa Więź – inicjatora tego projektu – rozważania wokół tej tematyki miały zostać wyrażone w sposób możliwie najbardziej jasny i przystępny, będąc jednocześnie podbudowanymi rzetelną analizą. Są próbą przybliżenia tego, co nieznane, przypomnienia o tym, co zapomniane, zwrócenia uwagi na to, co z upływem czasu spowszedniało bądź zostało pozbawione pierwotnej głębi. Tytuł książki zdaje się to oddawać.
Trzeba dodać, że pozycja ta nie jest podręcznikiem o architekturze sakralnej XX i XXI wieku. Wówczas nie mogłoby w niej zabraknąć takich architektów, jak m.in. Rudolf Schwarz, Gottfried Böhm, Heikki i Kaija Sirénowie oraz Le Corbusier. W szczególności dzieła tego ostatniego prawdopodobnie najsilniej odcisnęły piętno na wielu współcześnie wznoszonych sakralnych budowlach nurtu niehistoryzującego. Zamysł tej książki jest inny – staram się w niej ukazać różnorodność architektury ostatnich dekad, a także usytuować ją na tle życia i nauki Kościoła rzymskokatolickiego. Ważne jest dla mnie przy tym wskazanie, jak rozwiązania stosowane obecnie w architekturze sakralnej mają się wobec tych z przeszłości oraz skąd się wywodzą. W czasach, w których nie ma jednej dominującej teorii w sztuce ani tendencji w architekturze, usiłuję także opowiedzieć o motywacjach towarzyszących twórcom współczesnych kościołów.
Tytuł od redakcji