W kontekście zabójstwa Pawła Adamowicza widzimy, że Kościół przestał być zwornikiem dla całej wspólnoty, nie tworzy sensu, który wyraża stan świadomości większości społeczeństwa polskiego – pisze Krzysztof Mazur z Klubu Jagiellońskiego.
Krzysztof Mazur, członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP oraz Rady Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, prezes Klub Jagiellońskiego w latach 2007 – 2012 i 2015-2018, w tekście „Nie dajmy się wciągnąć walcom polityki” zwraca uwagę, że – w kontekście śmierci Pawła Adamowicza – Kościół traci wpływ na społeczeństwo.
„Przynajmniej od II wojny światowej to Kościół katolicki proponował język oraz ramy interpretacyjne dla kolejnych tragedii narodowych. W przypadku zabójstwa Pawła Adamowicza chyba po raz pierwszy tak mocno wybrzmiewa upadek jego autorytetu w tym względzie” – zauważa publicysta.
Mazur pisze, że „Kościół przestał być zwornikiem dla całej wspólnoty, nie tworzy sensu, który wyraża stan świadomości większości społeczeństwa. Co więcej, nie tylko w oświadczeniu Polskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego, ale również w bardzo licznych komentarzach, staje się on współwinnym zaistniałej sytuacji”. Zauważa, że pod tweetem księdza Przemysława Śliwińskiego, rzecznika prasowego Archidiecezji Warszawskiej, który zapraszał na mszę żałobną za prezydenta Adamowicza, pojawił się fragment wiersza Juliana Tuwima „Pogrzeb prezydenta Narutowicza”: „Krzyż mieliście na piersi, a brauning w kieszeni / Z Bogiem byli w sojuszu, a z mordercą w pakcie”. Znamienne, że wpis ten – jak dodaje politolog – zebrał wiele pozytywnych komentarzy.
„Trzeba chyba zatem przyjąć do wiadomości, że Kościół na naszych oczach przestaje być instytucją dysponującą niezbędnym autorytetem społecznym do pełnienia roli zwornika wspólnoty, przez co jeszcze trudniej będzie nam mówić tym samym językiem” – pisze były prezes Klubu Jagiellońskiego.
DJ
Sprzedali autorytet PIS -owi.
Kościół? – nie wiem, naprawdę nie wiem, bo to zależy od definicji. Począwszy od mistycznego ciała, po ogół wiernych… Trudno rozeznać. Ale episkopat – nie to, że przestaje. Przestał zupełnie. Sam z siebie, na własne życzenie, z wielkim poświęceniem i mozołem wyzuł się z jakiegokolwiek autorytetu. Zajęło mu to około 25 lat. Bardzo skutecznych na polu wyzuwania. Widać to jak na patelni.
Kiedy są naruszane normy obiektywnie obowiązujące społeczeństwo (w tym każda Osoba również) doznaje wstrząsu. jest to związane z odczuciem zagrożenia swego istnienia. Tak więc trudno mówić (tutaj) o utracie czyjegokolwiek autorytetu, szczególnie gdy istnieje zagrożenie dla istnienia “własnego ja”. W takiej sytuacji “zagrożone ja” szuka oparcia dla swej egzystencji. Gdzie to oparcie znajdzie, to tego “ja” sprawa !!!,