Kiedy oglądam zdjęcia związane ze zdarzeniami, które Albrecht Lempp organizował, najczęściej odnajduję jego siwą głowę w ostatnim rzędzie uczestników spotkania lub gdzieś z boku. Na innych nie ma go wcale.
Wstęp do książki „Album Albrechta”, wydawnictwo Więź, Warszawa 2019:
Albrecht odszedł nagle 19 listopada 2012 roku. To, co pozostawił po sobie, zostanie z nami. W gronie jego dawnych współpracowników, przyjaciół i znajomych zrodził się pomysł zebrania przynajmniej części tego, co zrobił, napisał, przetłumaczył, zainicjował, zorganizował, poprowadził, stworzył lub współtworzył, w jedną książkę.
Znalazły się w niej opublikowane lub przygotowane do odczytania teksty na tematy polsko-niemieckie, wypowiedzi z wywiadów, wymiana listów z autorami, których Albrecht tłumaczył na niemiecki, zapiski w przekładanych właśnie książkach lub w notesach (a posiadał ich bez liku), recenzje dla niemieckich wydawców. I brulionowe rysunki.
Albrecht miał fantastyczne zdolności organizacyjne, które ujawniły się w jego życiu zawodowym po raz pierwszy w Deutsches Polen-Institut w Darmstadt. Także talenty nieoczekiwane: kiedyś, podczas naszego pobytu w Chapel Hill, w Karolinie Północnej, gdzie kończył swoje zaczęte na Uniwersytecie Jagiellońskim studia doktoranckie, rozłożył na części i naprawił skomplikowane urządzenie do suszenia zdjęć, innym razem, kiedy przejeżdżaliśmy przez Paryż, zapytany przez kogoś o drogę na ruchliwym skrzyżowaniu, potrafił ją wskazać, choć nie zaglądał do tego miasta od lat. Uwielbiał mapy i gromadził je w swoich szufladach.
W pracy organizatora i menedżera kultury Albrecht był jak dobry architekt: przystępując do realizacji swoich projektów, zawsze miał wizję całości. Widział zwłaszcza to, co najistotniejsze z punktu widzenia odbiorców, którym służyły jego inicjatywy. Na temat tej działalności Albrechta – wypowiadają się w książce inni.
Kiedy oglądam zdjęcia związane ze zdarzeniami, które Albrecht organizował, najczęściej odnajduję jego siwą głowę w ostatnim rzędzie uczestników spotkania lub gdzieś z boku. Na innych fotografiach, dokumentujących powstanie jakiegoś ośrodka czy centrum badań, instytucji, o które całymi latami zabiegał i które współtworzył – na wielu takich zdjęciach nie ma go wcale.
Jest natomiast na faksymiliach stron ze swoich kalendarzy, które są świadectwem jego pracy i tempa, w jakim żył – w jakim musiał żyć.
„Album Albrechta” jest wyrazem mojej, naszej wdzięczności za to, że był z nami. Miałam szczęście cieszyć się tym przez trzydzieści lat. I tyle czarno-białych portretów Albrechta wybrałam do książki.
Wstęp do książki „Album Albrechta”, Wydawnictwo Więź, Warszawa 2019.