Misja Żydów wobec świata ma polegać na byciu świadkami Najwyższego, ale nie na narzucaniu innym jakichkolwiek form religijnej ekspresji.
Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 5/2001.
Judaizm jest religią dla Żydów, a nie dla członków wszystkich innych narodów. Zbawienia może dostąpić każdy – w tym celu nie trzeba urodzić się Żydem ani też nim się stać. Nawracanie innych nie powinno być nikomu potrzebne. Oto najkrótsze streszczenie stanowiska judaizmu w sprawie zbawienia. Miałbym nawet ochotę na tym skończyć, ale jednak – gdy spojrzeć na szczegóły i historię – problem trochę się komplikuje.
Niewątpliwie w podejściu biblijnym najważniejsze jest odróżnienie Izraela, który czci jedynego prawdziwego Boga, od narodów pogańskich (gojim), które czczą bożków. Biblia pokazuje, że Izrael ma dbać o nieuleganie bałwochwalstwu, o oddzielanie się od tych, którzy go praktykują. Niemniej nawet poza Izraelem można znaleźć takich ludzi, którzy czczą prawdziwego Boga: i Melchizedek, i Hiob, nie mówiąc już o Noem – to ludzie, którzy wyznają Najwyższego, nie będąc Żydami. Co więcej, każdy się może nawrócić na właściwą drogę, a Pan to doceni – o tym uczy historia Niniwy, która usłuchała napomnień Jonasza.
Późniejsza literatura rabiniczna kontynuuje wizję biblijną. Mówi nie tyle o „zbawieniu wiecznym”, ile o dostąpieniu „świata przyszłego”. Czy nie-Żydzi mają szansę? W Talmudzie znajdziemy zarówno pogląd, że nie, jak również opinię, że tak. To drugie stanowisko jest potem cytowane i przeważa. Majmonides (XII-XII wiek), a za nim inni, twierdzi, że pobożni spośród narodów, którzy zasłużyli na przyszły świat, to ci, którzy przestrzegają praw danych Noemu. Są to zasady podstawowej moralności, a także zakaz bluźnierstwa i bałwochwalstwa. To ostatnie stwierdzenie jest niejasne: jeśli praktyki bałwochwalcze są zakazane, to czy wśród pobożnych mogą być wyznawcy innych religii? Interpretacja zasadnicza wydaje się następująca: mogą, ale z jednym wyjątkiem: nie odnosi się to do ziemi Izraela, w której rządy sprawowaliby – znowu – Żydzi. Tam obowiązywać ma monoteizm. Czyli co?
Obie wielkie religie – chrześcijaństwo i islam – mogą być traktowane jako „ubijanie drogi dla kroków Mesjasza”
Judaizm okresu diaspory rozwija się – poza okresem początkowym – w obecności swoich cór: chrześcijaństwa i islamu. Jak traktuje ich wyznawców? Czy jako niewiernych, a więc skazanych na potępienie, jak chrześcijaństwo ujmowało tę sprawę z własnego punktu widzenia w stosunku do Żydów? Czy też jako innych, ale też religijnych, idących drogą monoteizmu, choć inną niż żydowska? Otóż – jednak to drugie. Islam jest monoteizmem, a chrześcijaństwo – mimo kultu obrazów i koncepcji sprzecznych z judaizmem, takich jak Wcielenie – jest jednak odnoszeniem się do prawdziwego Boga. Obie wielkie religie mogą być traktowane jako „ubijanie drogi dla kroków Mesjasza”.
Dla ludzi współczesnych pojawia się problem: jak potraktować buddyzm i inne religie spoza nurtu biblijnego? Tradycja o nich nic nie mówi. Jednak nawet dla nich można mieć szacunek. Judaizmowi stosunkowo łatwo jest okazywać szacunek innym, szanować inność drugiego. Przymierze zawarte pod Synajem bowiem obowiązuje Żydów, ale nie resztę ludzkości. Nakłada na Żydów szczególne obowiązki, od innych nie wymaga tak wiele. Misja Żydów wobec świata ma polegać na byciu świadkami Najwyższego, ale nie na narzucaniu innym jakichkolwiek form religijnej ekspresji. Bóg może mieć innych pomocników, do pomyślenia są inne powołania religijne.
Franz Rosenzweig stworzył wielką wizję, która przypisuje szczególną rolę zarówno judaizmowi, jak i chrześcijaństwu. Judaizm ma pilnować ognia Objawienia, a chrześcijaństwo roznosić pochodnie z tym ogniem po całym świecie. Rosenzweig nie przyznawał wprawdzie szczególnej misji islamowi i religiom Wschodu, ale otworzył możliwość mówienia o religiach już nie tylko jako równoległych drogach, ale równoległych a równie ważnych misjach. Chodzi o ważność wobec ludzkości, cenność w oczach Stwórcy.
Na fundamencie poglądów tradycyjnych oraz podejścia w stylu Rosenzweiga możliwy jest poważny dialog międzyreligijny. Jak bardzo może być on poważny, widzimy po fundamentalnej akceptacji chrześcijaństwa zawartej w oświadczeniu „Dabru emet”, podpisanym rok temu przez ponad 150 rabinów i teologów żydowskich. W oświadczeniu tym czytamy m.in.: „Żydzi i chrześcijanie czczą tego samego Boga. Przed powstaniem chrześcijaństwa Żydzi byli jedynymi, którzy czcili Boga Izraela. Jednak chrześcijanie również czczą Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, Stworzyciela nieba i ziemi. Choć chrześcijańskie praktyki religijne nie są życiodajnym religijnym wyborem dla Żydów, my, jako żydowscy teologowie, cieszymy się, że poprzez chrześcijaństwo setki milionów ludzi weszło w związki z Bogiem Izraela. […] Chrześcijanie poznają Boga i służą mu poprzez Jezusa Chrystusa i tradycję chrześcijańską. Żydzi poznają Boga i służą mu poprzez Torę i tradycję żydowską”. Mam nadzieję, że „Dabru emet” wyznacza przyszły kierunek myślenia większości Żydów, także religijnych konserwatystów.
O ile judaizmowi nie zagraża wywłaszczanie innych z ich tradycji poprzez działalność misyjną, to musi mierzyć się on z innym niebezpieczeństwem: judaizm łatwiej pozwala na odwracanie się do innych plecami
Warunkiem dialogu – ze strony żydowskiej – jest pewność, że nie chodzi o nawracanie. W tym względzie po stronie judaizmu jest wobec chrześcijaństwa wiele podejrzliwości. Żydzi są natomiast przekonani, że judaizm nigdy nie był misyjny, choć historycy mówią, że w starożytności bywało inaczej. W judaizmie istnieje problem misyjności do wewnątrz: niektórzy Żydzi, np. chasydzi z grupy Lubawicza, chcą koniecznie skłonić innych Żydów do swojej formy judaizmu. Niemniej jednak z perspektywy judaizmu stosunkowo łatwiej akceptować jest niewierzących niż w islamie czy chrześcijaństwie, tzn. akceptować ich jako ludzi i jako pełnoprawnych Żydów. Dobrze by było, gdyby byli pobożni, ale i tak są drogocenni w oczach Stwórcy.
O ile judaizmowi nie zagraża wywłaszczanie innych z ich tradycji poprzez działalność misyjną (groźba zawsze obecna w religiach misyjnych), to musi mierzyć się on z innym niebezpieczeństwem: judaizm łatwiej pozwala na odwracanie się do innych plecami. Kwestia zbawienia wyznawców innych religii staje się wtedy mało istotna. Jak się wydaje, wielu Żydów myśli według mniej więcej takiego schematu: „w zasadzie inni mają szansę na życie wieczne, ale to ich sprawa, nie nasza”. Mam wrażenie, że nie ma ucieczki od trudności, jaką sprawia znalezienie właściwej postawy, by okazywać szacunek wyznawcom innych religii. Bo albo się ich nawraca, czy choćby myśli o nawracaniu, a wtedy można mówić o braku szacunku dla inności drugiej osoby, albo się drugiego człowieka nie nawraca, akceptuje go – ale wtedy stajemy wobec groźby obojętności na los drugiego, ten doczesny i ten wieczny. Być może rozwiązanie sugeruje tradycyjna postawa judaizmu: nie wszyscy mają być Żydami, ale wszyscy powinni zostać monoteistami, wyznawcami jednego Boga.
Perspektywa eschatologiczna judaizmu jest jasna: wszyscy kiedyś uznają prawdziwego Boga i docenią wierność Izraela. To perspektywa mesjańska.
Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 5/2001.