Zima 2024, nr 4

Zamów

Oczy całego prawosławnego świata zwrócone są na Kijów

Bartłomiej I, patriarcha Konstantynopola, 3 listopada 2018 r. Fot. president.gov.ua / na licencji CC BY 4.0

Historia uczy, że sobory, które budziły wiele emocji, rozwijały się w zaskakujących kierunkach. Czy ukraiński Sobór Zjednoczeniowy stworzy nową jakość?

Wydarzenia ostatnich tygodni w Polsce i we Francji przysłoniły trochę kwestię autokefalii na Ukrainie. Wydaje się, że również na Ukrainie emocje wokół soboru trochę opadły. Sprawa jest już przesądzona – jutro, w sobotę, 15 grudnia, w cerkwi-soborze Mądrości Bożej (św. Sofii) w Kijowie odbędzie się Sobór Zjednoczeniowy, który powinien wyłonić nowego zwierzchnika Cerkwi. Wczoraj podano również informację, że wręczenie tomosu o autokefalii odbędzie się 6 stycznia na Fanarze, kiedy to Patriarcha Konstantynopola i wybrany zwierzchnik Cerkwi Ukraińskiej wspólnie będą celebrowali Boską Liturgię.

Problem nie tylko z Moskwą

Sprawa jednak nie jest tak prosta, jak mogłoby się wydawać. Wokół Soboru pojawiło się wiele pytań i rozbieżności. Nie wiadomo, czy posiedzenie będzie trwało jeden dzień. Nie wiadomo, czy zakończy się konkretnym rezultatem. Nie wiemy, czy zebrani na Soborze zdołają wybrać swojego zwierzchnika, a bez niego nie ma komu przekazać tomosu. Nie wiadomo, czy Sobór podejmie inne wiążące decyzje, czy też wszystko zostanie odłożone na później. Jedno jest pewne: Sobór się odbędzie – gwarantem tego jest Konstantynopol. Natomiast historia Kościoła uczy, że sobory, szczególnie te, które budziły tak wiele emocji, rozwijały się w zaskakujących kierunkach.

Chciałbym zwrócić uwagę na jedną kwestię, która być może umknęła komentatorom, a mianowicie na relacje między Kijowem a Konstantynopolem. Do tej pory dużo miejsca w komentarzach zajmowała relacja Kijowa i Konstantynopola z Moskwą. Jest czymś oczywistym, że Patriarchat Moskiewski nie uzna zjednoczeniowego Soboru ani nowo powstałej struktury kościelnej. Wyczerpał już wszystkie formalne możliwości, dlatego w tym momencie głównie koncentruje się na propagandzie. Mobilizuje siły, by pokazać jak wielką i wspaniała jest „ta Cerkiew”.

Od samego początku widzimy konsekwentne działania patriarchy Bartłomieja, który zdecydował się wziąć sprawy w swoje ręce i pokierować procesem nadania autokefalii. Inicjatywa jest wyraźnie po jego stronie

Jak podaje oficjalna strona Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, 2018 rok był okresem niesamowitego rozkwitu tej wspólnoty: 89 osób wstąpiło do klasztorów, w seminariach liczba kleryków zwiększyła się o 123 osoby oraz powstały 23 nowe parafie. Jak komentuje na swoim profilu w Facebooku arcybiskup Jonasz (Czerepanow): „To jest Cerkiew! I ona żyje. I będzie żyć. I rośnie. Co trzy dni daje prawosławnemu światu nowego kapłana, co cztery dni – nowego mnicha”. Walka na statystyki połączona jest z nazywaniem swoich przeciwników „politykierami” i „Judaszami”.

Wszyscy spodziewali się, że takie napięcia się pojawią, natomiast niewielu zwraca uwagę na relacje Kijów-Konstantynopol. Od samego początku widzimy konsekwentne działania patriarchy Bartłomieja, który zdecydował się wziąć sprawy w swoje ręce i pokierować procesem nadania autokefalii. Inicjatywa jest wyraźnie po jego stronie.

Sobór lokalny czy sobór biskupi?

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt, który być może umknął w komentarzach. 29 listopada Synod Patriarchatu Konstantynopolitańskiego nie tylko ogłosił datę zwołania Soboru Zjednoczeniowego, ale sformułował również propozycje do statutu nowej autokefalicznej Cerkwi. Nie jest to oczywiście jeszcze tomos, ale zdaniem archimandryty Cyryla Howoruna, w pewnym sensie jest to dokument o ważniejszym znaczeniu. „Tomos to ilość autokefalii (w sensie terytorialnym), natomiast statut – to jakość”. Innymi słowy, tomos określa terytorium, a statut – wewnętrzne zasady Cerkwi. Takie podejście wydaje się właściwe. Od tego powinni byli rozpoczynać sami Ukraińcy, ale poniosło ich marzenie o liczbach.

Z jednej strony jest to bardzo dobry znak, pokazujący, że Konstantynopol poważnie myśli o Cerkwi, za którą niesie odpowiedzialność. Z drugiej strony niepokoi zdecydowanie tradycyjne podejście do sprawy pośród samych Ukraińców. Już teraz widzimy, że istnieją rozbieżności pomiędzy stanowiskiem Fanaru i Kijowa. Chodzi przede wszystkim o kwestię samego Soboru Zjednoczeniowego.

Patriarchat Kijowski nie jest przeciwny, żeby w obradach Soboru uczestniczyli duchowni i świeccy, jednak uważa, że powinni oni nie mieć prawa głosu

Po pierwsze, Patriarchat Kijowski optował za tym, żeby w obradach Soboru uczestniczyli wyłącznie biskupi, więc sprzeciwiał się uczestnictwu duchowieństwa i wiernych. Prawosławna tradycja dopuszcza do udziału w pracach soboru i do podejmowania decyzji zarówno duchowieństwo, jak i świeckich. Jest to zgodne z tradycją prawosławną, dlatego Konstantynopol podtrzymuje taki wariant przeprowadzenia soboru. Przykładem soboru, podczas którego aktywnie uczestniczyli świeccy, może być sobór z 1917 roku przeprowadzony w Moskwie. Jednym z jego uczestników był filozof, wtedy jeszcze nie kapłan, Sergiej Bułgakow.

Poza tym status soboru lokalnego (поместный собор) jest dużo ważniejszy niż soboru biskupiego (архиерейский собор). Jeśli zatwierdzenie nowego Kościoła lokalnego odbędzie się w formie soboru biskupiego, to tym samym da to możliwość przedstawicielom innych Cerkwi (szczególnie tym, którzy nie są zbyt przyjaźnie nastawieni), aby jego wyniki nie zostały uznane. Patriarchat Kijowski nie jest przeciwny, żeby w obradach Soboru uczestniczyli duchowni i świeccy, jednak uważa, że powinni oni nie mieć prawa głosu.

Po drugie, Patriarchat Kijowski nalegał, żeby wybór następnego zwierzchnika (nie patriarchy, lecz metropolity) był jawny, natomiast Konstantynopol – żeby był tajny. Obydwa pytania dotyczą procedury i można powiedzieć, że nie mają wielkiego znaczenia, jednak pokazują, jaka wizja Kościoła stoi za proponowanymi wariantami. Jak pisze Howorun, pozycja Konstantynopola stwarza warunki, żeby nowa struktura była „wewnętrznie wolna i oparta na zasadach soborowości”, natomiast Kijów skutecznie niweluje te dążenia. Archimandryta Howorun nie jest jedynym, który stale zwraca uwagę na jakość mającej powstać autokefalicznej Cerkwi. Oczy całego prawosławnego świata zwrócone są na Kijów z nadzieją, że właśnie tutaj pojawi się jakaś nowa jakość.

Kto będzie nowym patriarchą

Wesprzyj Więź

13 grudnia odbył się Sobór Cerkwi Patriarchatu Kijowskiego, podczas którego biskupi potwierdzili swoją obecność na Soborze Zjednoczeniowym. Podano również dwie ważne informacje. Każdy z biskupów przybędzie w towarzystwie dwóch osób: z jednym kapłanem oraz jednym mnichem lub osobą świecką. Podjęto też decyzję, że głosowanie podczas Soboru będzie tajne. Patriarchat Kijowski w ostatniej chwili zdecydował się poprzeć propozycje Konstantynopola. Ten fakt cieszy, problem tylko w tym, że Patriarchat Kijowski nie powinien zwoływać żadnego soboru. Z punktu widzenia prawa kanonicznego taka struktura nie istnieje. Od momentu skasowania przez Konstantynopol decyzji z 1686 roku na terenie Ukrainy istnieje jedynie odnowiona Metropolia Kijowska Patriarchatu Konstantynopolitańskiego. Natomiast przedstawiciele Patriarchatu Kijowskiego zachowują się tak, jakby nadal realnie byli patriarchatem.

Oprócz zatwierdzenia propozycji statutu nowej Cerkwi uczestnicy Soboru będą musieli wybrać swojego zwierzchnika. Pojawia się kilka kandydatur. Oczywiście najbardziej prawdopodobnym pretendentem jest patriarcha Filaret, natomiast uważa się, że Patriarchat Kijowski nie będzie wysuwał jego kandydatury. Zważywszy na jego ostatnie działania (np. wypowiedzi „zawsze byłem patriarchą i będę patriarchą”), byłaby to roztropna decyzja. Ukraiński Autokefaliczny Kościół Prawosławny nie przedstawia żadnego kandydata. Z Patriarchatu Moskiewskiego pretendentem może być metropolita winnicki Symeon (Szostacki), choć do dziś nie wiadomo, czy ktoś z Cerkwi do tej pory podległej Moskwie w ogóle weźmie udział w Soborze. W Patriarchacie Kijowskim mówi się ponadto o trzech pretendentach – to metropolita perejasławsko-chmielnicki Epifaniusz (Dumenko), którego sam Filaret wyznaczył swoim następcą na wypadek śmierci, metropolita łucki Michał (Zinkewycz), a także metropolita lwowski Dymitr (Rudiuk).

Pojawia się również wariant kompromisowy, biskup Edmonton Hilarion (Rudnyk), którego patriarcha Bartłomiej 7 września mianował egzarchą Patriarchatu Konstantynopolitańskiego w Kijowie. Osobiście uważam, że byłby to najlepszy wariant na ten moment. Biorąc pod uwagę fakt, że przewodniczącym na Soborze Zjednoczeniowym będzie biskup Emanuel (Adamakis), metropolita Francji i kierownik przedstawicielstwa Patriarchatu Konstantynopolitańskiego przy Unii Europejskiej, jakiś przejściowy okres pod ścisłą kuratelą Fanaru wydaje się najlepszym gwarantem pojawienia się nowej jakości nie tylko w Kijowie, ale i w prawosławnym świecie.

Podziel się

Wiadomość