Zima 2024, nr 4

Zamów

Inteligencja polska i jej losy w ciągu ostatniego ćwierćwiecza (1914-1939)

Kuchnia dla bezrobotnej inteligencji przy ulicy Ciepłej w Warszawie, marzec 1933 r. Fot. Ilustrowany Kurier Codzienny / NAC

Można było być alkoholikiem, ale nie wypadało być anty­semitą. Do inteligencji mógł być przyjęty bez bliższego rozpatrywania sprawy przy­mierający głodem wykolejeniec życiowy, ale za drzwiami pozostawał carski minis­ter lub generał.

Pisząc o inteligencji polskiej natrafia­my od razu na pewne trudności metodyczne. Od 1914 r. nie tylko sam przedmiot uległ tak znacznym zmia­nom, że nie mamy pewności czy zawsze mówimy o tym samym zjawisku, [lecz] same nawet wyrazy używane dla jego oznaczenia uległy dużym modyfikacjom. Dlatego najlepiej będzie, jeśli postaramy się przedstawić stan inteligencji polskiej z 1914 r. i następnie rozpatrzyć kolejne zmiany, jakie przyniosły lata następne.

*

W początku obecnego stulecia wyraz ,,inteligencja” zrobił znaczną karierę, przenikając do wszystkich, prawie języ­ków. Termin ten jest pochodzenia rosyj­skiego i używany był do oznaczenia pew­nych grup społecznych właściwych Euro­pie Wschodniej i Środkowej. W języku francuskim lub angielskim wyraz „inteli­gencja” używany jest zazwyczaj w cudzysłowie, najczęściej z odcieniem ironicz­nym, służącym dla podkreślenia, że wyraz ten odnosi się do zjawiska egzotycznego, nieznanego na Zachodzie. W tym sensie odnosi się on przede wszystkim do zjawis­ka powstałego w XIX wieku w Rosji i w innych krajach wchodzących wówczas, w skład Imperium Rosyjskiego.

Pod carskimi rządami autokratycznymi zamożna burżuazja, a zwłaszcza wolne zawody, wytworzyły rodzaj elity nieco oderwanej od innych grup społecznych. Elita owa oddzielała się od sfer rządo­wych, w stosunku do których uprawiała stałą opozycję, połączoną nawet z rodza­jem bojkotu towarzyskiego. Od ludu, tj. od włościaństwa, robotników i drobnego kupiectwa, dzielił ją dystans klasowy i w jeszcze większej mierze analfabetyzm, w jakim pogrążona była ogromna więk­szość ludności. Użyliśmy tu słowa „elita”, dla podkreślenia charakteru ekskluzywnego ówczesnej inteligencji. Nie trafiano do niej automatycznie ani z tytułu posiadanych dochodów, ani z tytułu stanowiska oficjalnego lub wykonywanego zawodu, ani nawet z racji posiadania dyplomu uniwersyteckiego. O przynależności do inteligencji rozstrzygały inne kryteria: wykształcenie połączone ze znajomością ostatnich prądów społecznych i artystycz­nych oraz lektura miesięczników literac­kich, posiadanie poglądów liberalnych i humanitarnych, i wreszcie akceptowanie pewnego rodzaju niepisanego kodeksu obyczajowego, wynikłego z tych poglą­dów. Można więc było na przykład być alkoholikiem, ale nie wypadało być anty­semitą. Do inteligencji mógł być przyjęty bez bliższego rozpatrywania sprawy przy­mierający głodem wykolejeniec życiowy, ale za drzwiami pozostawał carski minis­ter lub generał.

Wielką swą rolę inteligencja ówczesna mogła odgrywać w pierwszej linii dzięki swej znacznej liczebności i niezależności materialnej. Tak więc na przykład inteligencja przy pomocy swych własnych środków, bez uciekania się do pomocy ban­ków lub ciężkiego przemysłu, utrzymy­wała znaczną część prasy codziennej i pe­riodycznej, postawionej na bardzo wyso­kim poziomie moralnym i literackim. Jej wyłącznym tworem była cała literatura piękna, posiadająca w krajach słowiań­skich znacznie większy wpływ na formo­wanie się opinii publicznej niż w starych krajach Zachodu. W niej koncentrowało się całe prawie życie umysłowe i artys­tyczne. Stara inteligencja była głównym nosicielem idei politycznych i kultury Za­chodu, która za jej pośrednictwem przenikała do wschodniej części kontynentu europejskiego. Mimo oporu rządu, w jej rękach znajdowała się większa część wyż­szych zakładów naukowych, wychowują­cych nowe pokolenia inteligencji. Z wa­runków tych zrodził się paradoks społecz­ny, wywołujący zazwyczaj zdziwienie ob­cych obserwatorów: oto pod najbardziej autokratycznymi rządami w Europie wy­tworzyło się i utrzymywało w ciągu kilku pokoleń najbardziej liberalne i pozbawio­ne przesądów społeczeństwo.

Mimo swej roli dominującej w życiu kulturalnym, inteligencja na obszarze im­perium rosyjskiego nie posiadała żadnego udziału we władzy. Dla rządu była groź­nym żywiołem opozycyjnym, niemożliwym do opanowania przy pomocy apara­tu administracyjnego. Dla obserwatorów obcych i dla części socjalistów inteligencja była zbiorem pięknoduchów oderwanych od życia i niezdolnych do odegrania roli politycznej. Ten surowy osąd starej inteligencji rozpowszechnił się dziś dzięki wypadkom późniejszym, szczególnie zaś dzięki temu, że inteligencja rosyjska otrzymała po raz pierwszy udział we władzy w nieszczęśliwych warunkach rzą­dów Kiereńskiego. Niepowodzenie tej pró­by przeniesienia do Europy Wschodniej zachodnich wzorów politycznych, w które tak długo wierzyła inteligencja przedwo­jenna, miało doniosłe skutki nie tylko dla oceny, ale i dla dalszych losów inteligencji.

Pod najbardziej autokratycznymi rządami w Europie wy­tworzyło się i utrzymywało w ciągu kilku pokoleń najbardziej liberalne i pozbawio­ne przesądów społeczeństwo

Wymienione wyżej rysy wspólne łączy­ły w okresie przedwojennym inteligencję rosyjską z inteligencją polską Królestwa Kongresowego i dawnych Kresów Wscho­dnich Rzeczypospolitej Polskiej. W grani­cach tej ogólnej charakterystyki, inteli­gencja polska posiadała kilka cech odręb­nych, które nie pozostały bez wpływu na jej dalsze losy.

Od udziału w wykonywaniu władzy i w administracji publicznej inteligencja polska była jeszcze ściślej wykluczona przez fakt, że od przedstawicieli władzy w osobach gubernatorów rosyjskich dzie­liła ją jeszcze odrębność narodowa i pa­mięć kilku nieudanych powstań, zakoń­czonych drakońskimi represjami. Nadto na terytorium polskim brakło nawet ro­syjskich „ziemstw”, pozwalających na pe­wien niewielki udział społeczeństwa w lokalnej administracji gospodarczej.

Również i skład osobowy różnił nieco przedwojenną inteligencję polską od ro­syjskiej. Dla różnych przyczyn w okre­sie XII-XVIII w. Polska nie wytworzyła większego stanu mieszczańskiego. W wie­ku XIX do miast polskich zaczęły na­pływać większe ilości zdeklasowanej szla­chty, byłych właścicieli ziemskich wyzu­tych ze swych majątków przez kryzysy gospodarcze i przez konfiskaty przepro­wadzane masowo po każdym powstaniu. Potomkowie ziemian coraz częściej szu­kali kariery w wolnych zawodach i stano­wili znaczną, jeżeli nie przeważną część polskiej inteligencji tego okresu. Dzięki temu składowi osobowemu liberalizm in­teligencji polskiej miał odcień nieco bar­dziej konserwatywny niż liberalizm rosyj­ski.

Inaczej ułożyły się stosunki w Galicji pod panowaniem austriackim. Inteligen­cja nie tworzyła tam grupy elitarnej o jas­no zarysowanych granicach. Powszechne nauczanie i tanie studia wyższe przyciąg­nęły do uniwersytetów znaczne rzesze synów chłopów i nawet robotników. Ka­riery administracyjne stały otworem dla wszystkich, prowadząc w administracji Galicji i nawet w Wiedniu do wszelkich stanowisk oprócz najwyższych, które mo­narchia habsburska rezerwowała wyłącz­nie dla osób utytułowanych, pochodzą­cych z rodów arystokratycznych. Najwa­żniejszym ośrodkiem życia kulturalnego był Kraków, w którego murach, dokoła starego uniwersytetu i Akademii Umiejęt­ności, przy znacznym udziale miejscowej arystokracji, wytworzył się rodzaj elity umysłowej, nadającej ton inteligencji ga­licyjskiej. Dzięki tak znacznemu zróżni­cowaniu społecznemu młodzieży wycho­dzącej z wyższych zakładów naukowych i stałemu otwarciu wentylów społecznych i politycznych, inteligencja galicyjska róż­niła się znacznie od warszawskiej. Nie tworzyła zwartej grupy posiadającej jed­nolity kodeks obyczajowy i nastrojonej stale na ton krytyczny w stosunku do istniejącego porządku społecznego i poli­tycznego.

W Poznaniu inteligencja polska była mniej liczna i również nie tworzyła odręb­nej grupy społecznej.

*

W żadnej innej grupie społecznej okres wojenny i powojenny nie wywołał tak zasadniczych zmian, jak w inteligencji. Po 25 latach nie zostało niemal ani śladu po starej inteligencji elitarnej, którą staraliś­my się scharakteryzować na początku niniejszego artykułu. Pozostali po niej właściwie tylko jej coraz mniej liczni uczestnicy, wychowani w jej cieplarnia­nej atmosferze i nieraz z trudem przy­stosowującym się do zmienionych warun­ków.

Aby dać obraz przewrotu, rozważmy jego kolejne etapy.

Przede wszystkim wypada powiedzieć, jak odbyła się polska la trahison des clercs[1] i gwałtowna transmutacja liberalizują­cych artystów i badaczy na ministrów, generałów i nawet dygnitarzy policyj­nych. Pewne przesłanki dla tej operacji tkwiły już w inteligencji przedwojennej. Jej nieco pasywne uduchowienie nie po­chodziło tylko z wolnego wyboru postawy życiowej. Wolterowska formuła aimer et penser c’est la véritable vie de l’esprit[2] by­ła dla wielu tylko wyrazem rezygnacji, ograniczenia. Ówczesne warunki polity­czne zmuszały wszystkich potencjalnych wojowników, dyplomatów i trybunów do pisania sonetów lub medytacji historycz­nych. Z świadomości tej sytuacji powstało niezwykłe powodzenie wśród inteligencji przedwojennej nauki Georgesa Sorela, inspiratora zarazem bolszewików i fa­szystów. To powodzenie apologety czynu gwałtownego, które już wówczas zaniepo­koiło wielu dobrych ludzi, było jak gdyby pierwszym znakiem, że stara inteligencja, z której już wówczas wyszło tylu sław­nych rewolucjonistów, nie była być może ani tak zasadniczo liberalna i humanitar­na, ani tak kontemplacyjna i marzyciel­ska, ani tak zwarta moralnie, jak się na pozór zdawało. Przy pierwszym wybuchu walki zbrojnej o niepodległość w 1914 znaczna część inteligencji uległa od razu urokowi czynu. W latach późniejszych budowa własnego państwa w trudnych warunkach powojennych wciągnęła całą prawie przedwojenną inteligencję, wytrącając ją z jej uprzedniej postawy biernego uduchowienia i nadając jej postawę pragmatyczną. Inteligencja typu poprzednie­go, dla której zagadnienia moralne i umy­słowe stanowiły centralny punkt zainte­resowań, zmalała do niewielkiej grupy rozproszonej i zbłąkanej jak gdyby wśród nowej rzeczywistości. Tym zapewne nale­ży tłumaczyć to, że nakłady książek prze­znaczonych dla inteligencji są wciąż tak niskie, jakkolwiek uniwersytety wyrzu­cają corocznie tysiące nowych posiadaczy dyplomów.

Od udziału w wykonywaniu władzy i w administracji publicznej inteligencja polska była wykluczona przez fakt, że od przedstawicieli władzy w osobach gubernatorów rosyjskich dzie­liła ją jeszcze odrębność narodowa i pa­mięć kilku nieudanych powstań

Pochodzenie społeczne inteligencji ule­gło znacznym zmianom. W pierwszych latach już po zakończeniu wojny Polsce przybyły cztery nowe uniwersytety i pew­na ilość innych wyższych zakładów nau­kowych, ściągających młodzież ze wszyst­kich warstw społecznych. W ciągu ostat­niego dziesięciolecia mówiono wiele o nadprodukcji osób o wyższym wykształ­ceniu. Dopiero w ostatnich latach wskutek kryzysu rolnego i wzrostu kosztu studiów, uniwersytety stały się mało dostęp­ne dla warstw mniej zamożnych a przede wszystkim dla synów chłopów. Ogromna przewaga wśród studiujących synów urzędników i przedstawicieli wolnych za­wodów stworzyła pierwsze przesłanki dla powstania w przyszłości czegoś w rodzaju j inteligencji dziedzicznej, trudno jednak na razie ocenić dalsze skutki tej nowej tendencji do izolowania inteligencji od innych warstw społecznych. Jak dotąd, znaczny wzrost liczebny inteligencji obniżył nieco jej poziom. Niektórzy sądzą, że obniżył się również poziom elity inteligen­cji zmuszonej przystosowywać się do ogól­nego poziomu środowiska. Ten aspekt sprawy został szeroko omówiony w książ­ce prof. Leona Chwistka „Zagadnienia kultury duchowej w Polsce” (Warszawa 1933).

Znacznej zmianie uległ również skład zawodowy inteligencji. Przed wojną, zwłaszcza w zaborze rosyjskim, główną część inteligencji stanowiły zawody wyzwolone. Ogromną większość nowej inteli­gencji polskiej stanowią urzędnicy. W dyskusjach publicznych o młodzieży dzisiejszej często podnoszony jest fakt, że większość absolwentów szkół wyższych poszukuje przede wszystkim posady rzą­dowej i często już od ławy szkolnej posiada „światopogląd emerytalny”. Zjawisko to nie jest zapewne jakąś samodzielną właściwością obecnej młodzieży, ale zdaje się raczej skutkiem długotrwałego kryzysu gospodarczego i przede wszystkim — etatyzacji znacznej ilości dziedzin życia pozostawionych dawniej inicjatywie oby­wateli. Przeciążenie zawodów wyzwolo­nych jest tak znaczne, że ostatnio rząd uznał za celowe czasowe zamknięcie do­stępu do adwokatury i zmuszenie w drodze ustawy młodych lekarzy do spędze­nia kilku lat na wsi.

Przewaga urzędników nad innymi zawodami pociągnęła za sobą doniosłe skutki. Dawna inteligencja oparta o wolne zawody była niezależna materialnie i stąd częściowo pochodziła jej śmiała i bezin­teresowna postawa moralna, mająca nie­gdyś tak wielki wpływ na kształtowanie się opinii publicznej i wychowanie mło­dzieży, inteligencja o charakterze urzęd­niczym z natury rzeczy nie może zajmo­wać tak niezależnych postaw ani też reprezentować samodzielnie opinii publicznej. Toteż inteligencja dzisiejsza nie prze­jęła w spadku po starszym pokoleniu roli miarodajnej instancji krystalizującej opi­nię i narzucającej ją całemu społeczeń­stwu.

Powyższe przeobrażenia sprawiły, że inteligencja nie odegrała w ciągu ostat­nich dwudziestu lat roli politycznej, do jakiej aspirowała, i do której zdawały się ją predestynować jej losy poprzednie. Już pierwsze wybory do sejmu wykazały, że po swej długotrwałej izolacji inteligencja nie mogła się łatwo przystosować do oby­czajów republiki demokratycznej. Stronnictwa demokratyczne obawiały się trochę teoretyków i pięknoduchów i — oprócz szefów stronnictwa — wolały wysyłać do parlamentu wypróbowanych lokalnych działaczy partyjnych. Dzięki temu reprezentacje parlamentarne stron­nictw nie posiadały w swym składzie dostatecznej ilości kandydatów na ministrów i nie mogły utworzyć rządów ściśle parlamentarnych. Stara inteligencja, zajęta właśnie organizacją armii i administ­racji publicznej, z niepokojem patrzyła na wzrost znaczenia i kontroli niekompetentnych wysłanników ludu. Najwykształceńsi jej przedstawiciele nie znajdowali języka zrozumiałego dla ludu i na wiecach byli z reguły pokonywani przez wiejskich kaznodziejów i mówców ludowych. To niespodziewane rozejście się dróg inteli­gencji i stronnictw demokratycznych, które nie zdążyły jeszcze wykształcić wła­snej inteligencji potrzebnej do wykony­wania władzy, było jedną z głównych przyczyn niepowodzenia w Polsce demokracji parlamentarnej. W następstwie tych pierwszych doświadczeń następne szeregi inteligencji, nawet wychodzącej z ludu, związały coraz bardziej swój los z tworzącą się nową biurokracją i zaczęły być nurtowane przez prądy tzw. faszystowskie.

Wyraz inteligencja znikł dziś z potocz­nego języka polskiego. Grupa społeczna, do której się niegdyś odnosił, nie istnieje, ale pamięć jej jest jeszcze zbyt żywa, aby nazwę jej stosować do innego zjawiska

Można by zauważyć, że tworząc niemal z niczego początki silnej armii i gigantycznej administracji nowożytnego państwa, inteligencja już odegrała niezwykle do­niosłą rolę polityczną. Niektórzy sądzili nawet, że w Polsce po ograniczeniu upra­wnień parlamentu nastąpił okres rządów inteligencji. Mniemanie takie jest jednak tylko częściowo słuszne. W swych począt­kach siła zbrojna i administracja państwo­wa wyszły z inteligencji, ale do niej już nie powróciły. Nie brak w Polsce wykształ­conych i inteligentnych urzędników, którzy wypełniają szpalty pism fachowych i dyskutują w swych klubach zawiłe zagad­nienia gospodarcze i administracyjne, ja­kie musi dziś rozstrzygać państwo nowo­żytne. Często spotyka się wyższych ofice­rów wychodzących z szeregów starej inteligencji i posiadających bardzo szerokie zainteresowania. Na ogół jednak, urzędnicy i wojskowi biorą coraz mniejszy udział w życiu pozostałej inteligencji, co­raz rzadziej zabierają głos w sprawach moralnych i umysłowych, które tak inten­sywnie zajmowały starą inteligencję.

Wskutek wszystkich tych zmian sam wyraz inteligencja znikł dziś z potocz­nego języka polskiego. Grupa społeczna, do której się niegdyś odnosił, nie istnieje, ale pamięć jej jest jeszcze zbyt żywa, aby nazwę jej stosować do innego zjawiska. Nowe warunki powołały do życia nowe terminy, jak pracownicy umysłowi i inteligencja zawodowa. Pierwszy z tych terminów pochodzi z ustawy o ubezpieczeniach społecznych, przeciw­stawiającej sobie pojęcia pracowników fizycznych i umysłowych. Odróżnienie to biegnie dość niejasną i krętą granicą, zali­czając np. listonosza do pracowników fi­zycznych i jego kolegę sprzedającego zna­czki pocztowe do pracowników umysłowych. Drugi z użytych wyżej terminów, mniej dokładny, oznacza osoby wykonu­jące zawód wymagający specjalnego wy­kształcenia, ale nie pretendujące do posia­dania szerszego wykształcenia ogólnego i zainteresowań wykraczających poza wykonywanie zawodu. Pojawienie się te­go terminu implikuje niejako korzystną ocenę fachowości i lekceważenie dla pięknoduchostwa i dyletantyzmu starej inteligencji. Stary wyraz inteligencja oznaczał zwartą grupę o własnych, auto­nomicznych kryteriach, pozwalających każdemu członkowi grupy odróżnić bez błędu swego i obcego. Nowe terminy wskazują od razu na rozległość zjawisk, do których się odnoszą, na płynność ich granic i konieczność odwoływania się do zewnętrznych kryteriów formalnych.

Jerzy Stempowski, „«Bez tytułu» oraz inne publikacje nieznane i zapomniane 1925-1939”
Jerzy Stempowski, „«Bez tytułu» oraz inne publikacje nieznane i zapomniane 1925-1939”, Wydawnictwo Więź, Warszawa 2014

Zmiany, jakie dokonały się w inteligencji polskiej, pogłębiają w sposób istotny przeciwstawność pokoleń. Między poko­leniem starszym, wychowanym w specy­ficznej atmosferze moralnej, tak ściśle uporządkowanej pod względem wartości, i między pokoleniem młodszym, wycho­wanym w zamęcie okresu przejściowego, istnieją różnice inne niż sama tylko róż­nica wieku.

Streszczając nasze rozważania, powie­my, że inteligencja polska nie wyszła jeszcze z okresu przejściowego. Na krótkiej przestrzeni dwudziestu pięciu lat przeszła ona przez kilka wielkich wstrząsów. Stara inteligencja została nagle zdekompleto­wana przez exodus ludzi czynu i następ­nie powiększona wielokrotnie przez do­pływ nowych członków, rekrutowanych na podstawie innych kryteriów. Zmienił się radykalnie jej skład społeczny i zawo­dowy. Dopóki nie wymarło lub nie posz­ło definitywnie na emeryturę pokolenie przedwojenne, inteligencja polska skła­dać się będzie zawsze z dwóch dość od­miennych formacji. Ostateczne ukształ­towanie się wielkich rzesz młodej inteli­gencji wymagać będzie z natury rzeczy dłuższego czasu.

Przejściowy, dotąd trudny do ustalenia charakter dzisiejszej inteligencji, skiero­wał obecnie powszechne zainteresowanie na pokolenie najmłodsze, wraz z którym, jak zwykle po wielkich wstrząsach, przyjdzie zapewne okres stabilizacji, zaznacza­jącego się już w innych dziedzinach po­wrotu do tradycji i inwentaryzacji spadku kulturalnego po pokoleniach minionych.

Wesprzyj Więź

[1939]

Fragment książki Jerzego Stempowskiego „«Bez tytułu» oraz inne publikacje nieznane i zapomniane 1925-1939”.

[1] la trahison des clercs – (fr.) zdrada klerków.
[2] aimer et penser c’est la véritable vie de l’esprit – (fr.) kochać i myśleć, to jest prawdziwe życie umysłu.

Podziel się

Wiadomość