Pojęcie „politykierstwa z ambony” zostało ukute na potrzeby tych, którzy obawiają się, że Kościół może wskazywać drogę Prawdy, Sprawiedliwości i Bożego Pokoju.
W 1996 roku redakcja „Więzi” zwróciła się do ponad 70 osób z różnych środowisk katolickich z prośbą o udzielenie odpowiedzi na pytania dotyczące: 1) najcięższych błędów i zaniedbań Kościoła katolickiego w Polsce po roku 1989, 2) błędów i zaniedbań w postawach własnych lub swojego najbliższego środowiska. Tak na ankietę odpowiedział ks. Henryk Jankowski:
Bardzo głęboko zastanawiałem się nad treścią pytań zawartych w piśmie z dnia 23 stycznia. Być może moja odpowiedź nie zadowoli do końca Panów, ale będzie głosem w sprawie i ukaże to, że intencje Panów są słuszne, lecz pytania są formułowane źle. Sądzę, że mam prawo do szczerości i takiej, a nie innej oceny pytań.
Kościół jest bardzo często kojarzony jedynie jako zinstytucjonalizowana struktura, która ma swoją administrację, urzędników i funkcjonuje w rytmie świeckiego urzędu. Takie traktowanie Kościoła jest wygodne dla jego wrogów i wpajane przez nich poprzez środki masowego przekazu. Bardzo często nawet ludzie głęboko związani z Kościołem rzymskokatolickim ulegają tej złudnej demagogii i starają się poprzez doraźne działania „poprawiać” funkcjonowanie Kościoła. Niestety nic bardziej złudnego i błędnego. Zrozumieć istotę Kościoła, jego nadprzyrodzony charakter, to klucz do właściwej oceny i odbioru jego działań.
Kościół jest wspólnotą wiernych. Jest to ogół wszystkich ludzi, którzy akceptują prawdy przezeń głoszone. Kapłani, biskupi, Ojciec Święty są ledwie jego częścią. Pan Bóg wybiera ich, aby w Jego imieniu prowadzili wiernych ku Królestwu Niebieskiemu. Aby kapłani mogli prowadzić swoich wiernych, muszą przyjąć do swego serca te szczególne łaski, jakimi Bóg ich obdarza przez powołanie i sakrament kapłaństwa, a dla szczególnie wybranych przez przyjęcie sakry biskupiej. I musimy zrozumieć, że nie jest to tylko fakt materialny, taki jak nominacja na stanowisko, awans na wyższą funkcję. Akt święceń kapłańskich to coś więcej niż uzyskanie dyplomu magistra i ukończenie studiów. Dla nas kapłanów i wiernych Kościoła jest to szczególnego rodzaju uduchowienie i poddanie się bezpośrednio działaniu Ducha Świętego.
To, co w skrócie starałem się przedstawić wpływa na moją ocenę problemu zawartego w pytaniach o błędy i zaniedbania Kościoła katolickiego w Polsce po 1989 roku. Ja po prostu tych błędów nie widzę. Nie widzę możliwości przeprowadzenia rachunku sumienia, jaki się nam proponuje. Kościół nie może podlegać tego typu ocenie. Można oceniać ludzi i ich postępowanie. Można powiedzieć, czy proboszcz wybudował ładny czy brzydki Kościół, albo czy jego uczynki były moralne czy też nie. To jednak nie ma nic wspólnego z działaniem Kościoła. Stąd też bardziej ustosunkuję się do drugiego pytania o ocenę własnej pracy.
Jezus Chrystus odchodząc do Swego Ojca zostawił nam jasne wskazania co do tego, jak ma wyglądać Jego Kościół. Zostawił na straży tych praw i uczynił jedynymi ich interpretatorami swoich kapłanów
Wiem, że w stosunku do mojej osoby najwięcej emocji wzbudzają moje kazania i moja działalność na niwie społecznej. Tu także często wytyka się mi błędy i zaniedbania. Stawia się zarzut o działanie na szkodę Kościoła. Dlatego też szczególnie chcę się właśnie do nich ustosunkować. I niech to będzie głos w tej dyskusji nie tylko dotyczący mojej osoby, ale wszystkich innych kapłanów i tego fragmentu działania duszpasterskiego. Tego fragmentu, który jest najbardziej widoczny i jednocześnie najbardziej kontrowersyjny.
Czytając prasę, słuchając komentarzy politycznych w telewizji, radiu i innych mass mediach widzę, że szatan przekradający się w nasze życie poprzez swoje sługi, często piastujące najwyższe godności i mający wpływ na to, co się mówi i pisze, próbuje nadać nowy sens Ewangelii, jej pojęciom i wskazaniom, jakich udzielił nam Jezus Chrystus. Jest to o tyle niebezpieczne, że czyni się to pod pozorem obrony wiary i Kościoła. Różni dziennikarze i politycy usiłują pokazywać nam, jak powinien wyglądać Kościół, czym się zajmować, o czym mówić i jak pracować. Bardzo chętnie różni „poprawiacze” mówią nam, że kapłani powinni mówić to i to, a nie mówić tego i owego. Ja się pytam zatem: Jakim to prawem czyni się tego typu podchody i oceny? Jezus Chrystus odchodząc do Swego Ojca zostawił nam jasne wskazania co do tego, jak ma wyglądać Jego Kościół. Zostawił na straży tych praw i uczynił jedynymi ich interpretatorami swoich kapłanów. Zostawił nam wręcz swojego namiestnika na Stolicy Piotrowej, którym – z Jego wyboru – w chwili obecnej jest Polak: Jan Paweł II.
Tak samo bezpośrednio Jezus Chrystus namaścił kapłanów i wysłał ich w świat z misją: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody chrzcząc je w Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Kościół Boży poprzez ustanowienie sakramentu kapłaństwa spełnia tę misję i poprzez namaszczenie kapłana, sakramentalne wprowadzenie go do Wielkiej Tajemnicy dziedzictwa Bożego daje nam możliwość poznania swojej nauki i jej przełożenia na bezpośrednie wskazania życiowe. Dlatego jeżeli ktoś będzie podchodził do tego, co głosi kapłan podczas homilii, która jest integralną częścią Przenajświętszej Ofiary Mszy św. jak do zwykłego głosu i opinii prostego człowieka, będzie popełniał błąd. Ja nie mam za złe, że ludzie niewierzący nie rozumieją tych treści, że doszukują się w nich jedynie sensacyjek, słownych lapsusów i smakowitych dykteryjek, których opublikowanie i ośmieszanie przyniesie im parę złotych za wierszówkę lub pierwszą stronę w gazecie. Natomiast mam poczucie wielkiej pracy, jaka jeszcze czeka nas, aby prawdziwi katolicy, nie ci na pokaz, nie ci kontestatorzy, którzy wyciągają z nauki Chrystusa to, co im odpowiada i jeszcze najchętniej stosują to do oceny innych, aby Ci wierni, którzy mienią się być synami Kościoła, ujrzeli właściwą treść i wagę posłania, jakie kieruje do nich Kościół poprzez usta swoich kapłanów.
Nie widzę możliwości przeprowadzenia rachunku sumienia, jaki się nam proponuje. Kościół nie może podlegać tego typu ocenie
Jest fałszerstwem ocenianie tego, co kapłan mówi w kościele, jedynie w sferze czysto słownej, na podstawie wyrwanych z kontekstu zdań, urywków wypowiedzi. Jest zbrodnią oszustwa przedstawianie homilii i nauki z niej płynących we fragmentach, wyrywanych frazach i słowach. Nikt nie ma do tego prawa. Nawet gdy kapłan udziela wywiadu prasowego, wypowiedzi telewizyjnej i podaje swoje poglądy poprzez mass media, choć mogą wtedy być poddane surowej ocenie, zawsze należy spojrzeć na to przez pryzmat swojej wiary i uznać ten szczególny sakramentalny dar kapłaństwa, jakim Jezus Chrystus obdarzył swoich posłańców.
Wiem, że mogę się tu spotkać z zarzutami, że są błędy, że są wypaczenia, że nie zawsze kapłan postępuje zgodnie z tym, czego od niego żąda Bóg. Ale pamiętajmy też, że szatan nie zniknął. Niech nam się nie wydaje, że jak mamy koniec XX wieku, to nie ma szatana, diabła, czarta, króla ciemności, czy jak go nazwać. Nie zniknęło niebo, piekło, czyściec. Stały się po prostu niemodne. Mówienie o nich i stosowanie tych pojęć uważane jest za przejaw zacofania, ciemnoty i zaściankowości. Od kilku lat powoli i systematycznie wlewa się ten jad w nasze serca i umysły. Przekonuje się nas, że ci, którzy o tym mówią, to klerykalni fundamentaliści, na których nie ma co zwracać uwagi. Jeśli zaś już się chce, to wskazuje się ten temat jako coś, o czym można mówić, zamiast dotykać istotnych problemów egzystencji we współczesnym świecie i tego, jaka powinna być rola katolika w społeczeństwie, w procesach społecznych i politycznych w naszym kraju. Pojęcie „politykierstwa z ambony” zostało ukute na potrzeby właśnie tych, którzy się obawiają, że Kościół może wskazywać drogę Prawdy, Sprawiedliwości i Bożego Pokoju.
Jako duszpasterz postawiony tu wolą Bożą, jako sługa Ludu Bożego mam obowiązek wskazać na te niebezpieczeństwa. Chrystus wymaga od nas dbałości o wiarę i jej stosowanie w życiu. Dlatego też musimy uświadomić sobie, jakie niebezpieczeństwa płyną z faktu, że władzę będą sprawować ludzie, którzy deklarują się jako ateiści i nie uznają prymatu moralności chrześcijańskiej. Pamiętajmy, że ludzie ci negują naukę Kościoła rzymskokatolickiego, negują wartości przykazań: Nie zabijaj, Nie Kradnij, Nie cudzołóż, Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. O tym muszę przestrzec. To jest moim obowiązkiem. I wiem, że znowu ktoś wyciągnie kilka zdań i będzie zbijał swój interes polityczny na podjudzaniu nienawiści i niepokoju. Wiem, bo trzeba zniszczyć autorytety, bo tych, którzy przeciwstawiają się popychaniu społeczeństwa ku materializmowi, ku życiu pozbawionemu duchowości i głębokich wartości, jakie daje wiara, trzeba ośmieszyć, wyszydzić i ukazać jako szkodliwych politykierów. Smutne to słowa i gorzkie, ale takie refleksje miotają mym kapłańskim sercem, gdy mówi się o błędach Kościoła i rachunku sumienia.
Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 3/1996 . Tytuł pochodzi od redakcji.