Wystarczy rzucić słowa klucze: dzieci, seks, ksiądz, tajemnica i dywan, żeby nakręcić emocje i stłumić myślenie. Tak czyni Marta Abramowicz w książce, niestety, polecanej przez Cezarego Gawrysia.
Mam wielki szacunek zarówno dla pana Cezarego Gawrysia, jak i dla „Więzi”, która jest otwarta na rzeczowe argumenty. Wie, czym jest rzetelność dziennikarska, ale i szacunek dla drugiego. Te dwa elementy można ująć w języku chrześcijańskiej aksjologii jako prawdę obiektywną i miłość do konkretnej, grzesznej jednostki. Ich harmonijne godzenie jest jednak trudne.
W dawnych wiekach prawda często górowała nad miłością bliźniego. Dziś akcentujemy miłosierdzie, empatię, czułość itd. Wczuwamy się w cierpienie innych. Najbardziej oburza krzywda dzieci. Czy jednak bunt przeciw ich cierpieniu oraz kłamstwom oznacza taryfę ulgową wobec kłamstw o księżach? Nie. Dlatego protestuję przeciwko tekstowi Cezarego Gawrysia, który recenzuje książkę Marty Abramowicz „Dzieci księży. Nasza wspólna tajemnica”. Mam poczucie, że czytaliśmy inne książki.
To nie jest reportaż
Książka jest „zasadniczo reportażem”, pisze Cezary Gawryś… Na 220 stron publikacji reportaż o dzieciach katolickich księży to zaledwie stron 61. Można było zrobić książkę cieńszą, napisać artykuł. Justyna Kopińska, znakomita reportażystka, najpierw napisała artykuł o ofiarach siostry Bernadetty, boromeuszki, potem o Kasi gwałconej przez księdza. Książki pisze na bazie tekstów. Ona faktycznie pomaga ofiarom. W przypadku Abramowicz trudno mi natomiast oprzeć się wrażeniu, że cierpienia dzieci księży są raczej pretekstem do ideowej krytyki Kościoła. Książki nie można wyrwać z kontekstu wieloletniej działalności autorki jako szefowej Kampanii Przeciw Homofobii. Co prawda, ani z książki, ani z biogramu autorki na okładce tego się akurat nie dowiemy, ale z pewnością wie o tym jej recenzent.
Tytuł książki mówi o tajemnicy, sugeruje przełamywanie tabu. Nie bardzo wiem, jakie tabu przełamuje 8 stron o rodzinie protestanckiego pastora. W Polsce mieszkają też kapłani prawosławni czy grekokatoliccy, którzy mają żony i dzieci. Kościół katolicki to ukrywa?
Ktoś śmie skrytykować osobę, która troszczy się o dzieci? A jeśli na temat księży podaje nieprawdę?
Po nich, jak pisze Gawryś, następuje: „część eseistyczno-publicystyczna […] jakby »książka w książce«”. Autorka „postanowiła podjąć temat »zła w Kościele jako tabu« w rozmowach z trojgiem badaczy – profesorów filozofii, historii i teologii”. Czytelnik (co wiem z reakcji innych) odbiera to jak informację o trzech wywiadach. Tymczasem są to relacje autorki z rozmów, w które wplata swoje komentarze i opinie.
Według mnie jest to zabieg mający uwiarygodnić tekst. W rankingu prestiżu zawodów od lat na górze lokuje się profesor uniwersytetu. We wtorek 27 listopada 2018 r. miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu autorskim Marty Abramowicz w Krakowie. Przyszło 15 osób. Prowadzące (w tym jedna z „Krytyki Politycznej”) cytowały… tabloid „Fakt” jako dowód na niemoralność kleru itp. Zapytały też o „rozmowy” z książki – podkreślając słowo „autorytet”. Ranga wywodów poszła w górę.
Rozdziałów poza reportażem jest więcej. Ciekawe są tytuły sześciu: „Wspólnota”, „Naród”, „Kościół”, a potem „Młodzi”, „Celibat”, „Jezus”. Trzy pierwsze to wartości będące na celowniku lewicy. Według Alaina Touraine’a w społeczeństwie ponowoczesnym nastawionym na „swobodną ekspresję” znikną rodzina, naród i religia. Mają one być typowe dla społeczeństw nastawionych „na przetrwanie”. Skąd się wzięli „Młodzi”? Bo to oni będą decydować o wartościach w, nieświadomych często, codziennych wyborach życiowych. Do celibatu odniosę się za chwilę. A co z Jezusem? Został zredukowany do roli „przyjaciela kobiet”, który „wystąpił przeciwko starym prawom” (Staremu Testamentowi?).
Manipulacja badaniami
Gawryś pisze: „Temat, który podejmuje Marta Abramowicz, jest trudny dla Kościoła nie tylko dlatego, że wielu księżom (jak wskazują badania) zdarza się złamanie zasady celibatu”. Które badania? Są jedne, profesora Józefa Baniaka. Na s. 164 Abramowicz twierdzi: „W Polsce według badań prof. Baniaka 60 proc. księży nie zachowuje abstynencji seksualnej, a 15 proc. ma dzieci. Krzywda sześciorga dzieci w książce zmienia skalę. Polskich księży jest ponad 30 tysięcy”.
Abramowicz przytacza te dane w każdym wywiadzie promującym książkę, zapewne na każdym spotkaniu autorskim. W Krakowie też tak było. Zapytałam ją, czy czytała całą książkę prof. Baniaka z 2017 roku „Bezżenność i czystość seksualna księży rzymskokatolickich w świadomości katolików świeckich i osób duchownych w Polsce”, bo podaje ją w bibliografii i cytuje. Tak, czytała całą. Czyli z premedytacją manipuluje liczbami.
Jest antyklerykalizm papieża Franciszka, i jest też antyklerykalizm Janusza Palikota czy Roberta Biedronia
W tej książce autor pisze bowiem: „Wyniki badań obrazują nastawienie do celibatu i do seksualności wyłącznie tych respondentów i nie można uogólniać ich w całości na populację wszystkich księży obu formacji [diecezjalnych i zakonnych – MB] pracujących wtedy w Kościele w Polsce, ani też na globalną liczbę księży pracujących w tym czasie we wskazanych diecezjach i wspólnotach zakonnych” (s. 109). Na stronie 91 Baniak pisze o wszystkich badaniach omówionych w tej książce: „Chociaż są one liczne i zróżnicowane, nie upoważniają do formułowania wniosków i konstatacji ogólnych, które zezwalałyby na przenoszenie wyników na skalę ogólnokrajową czy ogólnokościelną”.
Są to zatem (sic!) dane szacunkowe. Odnoszą się tylko i wyłącznie do badanej grupy kilkuset księży. Badania mówią o problemie, ale nie o skali zjawiska. Fakt, że zapytam 800 przypadkowych osób (spotkanych na ulicy, poznanych przez kolegę ze studiów itp.) o ich stosunek do np. inicjacji alkoholowej nastolatków, ma się nijak do stwierdzenia, że to poglądy wszystkich Polaków. Marta Abramowicz ma doktorat, sama robi badania społeczne i wie to doskonale. Czemu pisze nieprawdę? Bo, jak usłyszałam: tak twierdzi prof. Baniak, ona tylko cytuje. Skoro Baniak mówi co innego w mediach, a co innego pisze w publikacjach naukowych – to ona może wybrać co chce?
Jeśli 60 proc. (a nawet więcej!) księży ma kochanki, a do tego 30 proc. to geje (tu też Abramowicz powołuje się na Baniaka, dane są wyssane z palca), to celibat jest fikcją! Księża to kłamcy, hipokryci i oszuści, a ona walczy o prawdę. Walczy, bo nie zgadza się na krzywdę dzieci. Ktoś śmie skrytykować tego, kto troszczy się o dzieci? Jakie znaczenie ma kłamstwo, czy to 20 proc., czy trzy czwarte? Kościół to obłuda, patriarchat i przemoc, koniec dyskusji.
Czy tu chodzi o celibat?
Baniak, a za nim Abramowicz, rozróżnia celibat jako zakaz małżeństwa księży od wstrzemięźliwości seksualnej. W jego opinii Kościół zakazuje celibatu, ale przyzwala na konkubinaty, byle w tajemnicy i heteroseksualne. Ksiądz się czasem wyspowiada, wyrazi żal, następnego dnia mu minie. Związek trwa. Każdy, kto żyje według katolickiej etyki seksualnej, ma naturalny odruch buntu. Abramowicz mówiła na krakowskim spotkaniu wprost, że dziwi ją brak tego buntu. Ona się buntuje. Jest – co mówi publicznie od wielu lat – osobą homoseksualną, ateistką, w stałym związku z partnerką, katoliczką. Wymóg czystości seksualnej obowiązuje więc jej partnerkę. Z uwagi na zaangażowanie obu pań w ruch społeczny mam wątpliwości co do faktycznych intencji napisania książki.
Obie są działaczkami organizacji i ruchu o wyraźnych celach. Nie jest nim zniesienie celibatu, ale dekonstrukcja religii Ojca, Syna i Ducha Świętego (nieuleczalnie androcentrycznej, z tej racji przemocowej itd.). Parafrazując słowa Neila Armstronga na księżycu: „To byłby mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ruchu LGBT”. Celibat jest kwestią prawa kościelnego. Małżeństwa osób tej samej płci Kościół odnosi do prawa… naturalnego. Abramowicz zależy na tym drugim. Czy według Gawrysia książka pomoże katolikom w debacie nad celibatem? Czy może jest krokiem do zmiany całego prawa?
Dziewictwo a dobro dzieci
Wracając do struktury książki. Rozdziały o szóstce dzieci są przeplatane „kartkami z kalendarza” Kościoła. To tendencyjnie dobrane cytaty z nauczania z II czy IV wieku, z „Młota na czarownice” itd. Autorka nie zna, jak się zdaje, nauczania Kościoła o kobiecie po Soborze Watykańskim II, utożsamia je z cytatami ze św. Tomasza z Akwinu.
Najbardziej zdumiał mnie rozdział (wpleciony w troskę o dzieci) pt. „Uta”. To 24 strony poświęcone radykalnej niemieckiej feministce, która – wychowana w rodzinie protestanckiej – przeszła na katolicyzm, zrobiła (jako pierwsza kobieta) profesurę z teologii, po czym rozminęła się z doktryną. W 1987 r. została przez biskupa Essen pozbawiona misji kanonicznej i tym samym utraciła prawo wykładania teologii katolickiej. Prof. Uta Ranke-Heinemann nie uznaje Maryi za dziewicę i nie wierzy w poczęcie Jezusa z Ducha Świętego. Według niej Maryja uprawiała seks, miała więcej dzieci. Więc już nie tylko – jak rozumiem – czystość seksualna księży jest kłamstwem. Czyżby Abramowicz chciała uzdrowić Kościół, poczynając od Maryi?
Dwie książki Ranke-Heinemann „Nie i amen” oraz „Eunuchy do raju. Kościół katolicki i seksualizm” ukazały się polsku w latach 1994-1995 i przeszły bez echa. Są ideologicznie wykrzywione i okropnie nudne. Obie przeczytałam i dziś słabo je pamiętam, a pamięć do ciekawych książek mam bardzo dobrą. Odgrzewany kotlet. Czemu ma to służyć?
Książka Abramowicz to krytyka jednostronna i nieuczciwa, choć są w niej oczywiście ziarna, które mogą wykiełkować dobrą debatą
Gawryś o tym rozdziale nie wspomina. Pisze tylko: „o ile trzeba docenić […] część reportażową i pytania, jakie inspirują opisane przez nią historie, o tyle «oprawa ideologiczna» kwestii «dzieci księży jako naszej wspólnej tajemnicy» budzić musi szereg wątpliwości. Autorka wprost wypowiada swoją tezę: wszystkiemu winien jest celibat”. Oprawa ideologiczna? Ideologia zajmuje przecież prawie trzy czwarte książki!
Wniosek, jaki się nasuwa, jest smutny. Opowieści o szóstce dzieci stanowią raczej pretekst. Na fali złości, oburzenia i zgorszenia skandalami pedofilskimi, wykorzystując bunt przeciw cierpieniu dzieci – w pełni słuszny – łatwo można przemycić pokrewne, a zupełnie inne wątki. Papież Franciszek krytykuje klerykalizm? Bądźmy antyklerykalni. Kler krzywdzi, dzieci i kobiety cierpią – każdy środek jest dozwolony, a wręcz wskazany. Wystarczy rzucić słowa klucze: dzieci, seks, ksiądz, tajemnica i dywan, żeby nakręcić emocje i stłumić myślenie.
Jest antyklerykalizm papieża Franciszka, i jest też antyklerykalizm Janusza Palikota czy Roberta Biedronia. Biedroń nie pisze zresztą książek tego typu. Po prostu działa na rzecz praw człowieka, praw osób LGBT. Ma prawo jak każdy obywatel. Marta Abramowicz może kiedyś partię założy. Na razie publikuje książki – dwutorowo. Pozytywnie pisze o osobach LGBT, negatywnie o Kościele katolickim. Ma nawet dwa odmienne biogramy w tych książkach. Czy nie lepiej uczciwie napisać sobie jeden?
Wbrew słowom Gawrysia książka Abramowicz nie ma wiele wspólnego z filmem „Kler” czy z antyklerykalizmem papieskim. To krytyka w duchu Palikota, jednostronna i nieuczciwa. Są w niej oczywiście ziarna, które mogą wykiełkować dobrą debatą. Czy przykład ojca dziecka z konkubiną, św. Augustyna, który wybrał drogę Ojca Kościoła, jest dobry do naśladowania? Są zakony, które w takich przypadkach zalecają odpowiedzialną troskę o rodzinę.
Na razie poczekam na raport z badań studentów zrobionych przez dr. Abramowicz, który – jak pisze w książce – można znaleźć na jej stronie internetowej. Nie ma. Na spotkaniu w Krakowie złożyła deklarację, że prześle mi go mailem w ciągu tygodnia. Bardzo go jestem ciekawa.
Czy prof. URH na pewno została ekskomunikowana czy tylko zabrano jej misje i relegowano z uczelni?
Ma Pan rację. Poprawiamy błąd.
Łatwo zarzucać błędy innym i przedstawiać je jako wynik złej woli, ale samemu ich uniknąć, jakoś trudniej…
W moim przekonaniu:
1. Sugestia, że nie należy nazywać tej książki reporterską, brzmi całkiem interesująco i wnosi coś do mojego myślenia o niej. Niemniej broniłbym perspektywy, w której te relacje z rozmów z trojgiem badaczy (a przynajmniej z Utą Ranke-Heinemann) nie są znów tak odległe od działalności reporterskiej. Byłbym też bardzo ostrożny ze stwierdzeniem, że – dla przykładu – wywiad z Tomaszem Stryjkiem to po prostu ideologia. Tam jest sporo konkretnej historii.
2. Znajdzie się tutaj dużo kwestii szczegółowych, z którymi się nie zgodzę (propozycja przerobienia 61 stron na artykuł; sugestia, że krótka opowieść o rodzinie pastora miałaby w tej książce sens tylko wtedy, gdyby przełamywała tabu podtrzymywane przez Kosciół katolicki; uznanie wspólnoty za wartość na celowniku lewicy; etc.), ale to pewnie mało interesujące.
3. Zgadzam się, że nie można tak łatwo uogólniać wyników z badań Józefa Baniaka. Uważam, że powinno to być podkreślane za każdym razem, gdy się te rezultaty przywołuje.
4. Trudno mi przyjąć skwitowanie prawie dwóch tysięcy lat historii Kościoła stwierdzeniem o „tendencyjnie dobranych cytatach” i sugestią, że drugi sobór watykański załatwił sprawę. Niestety nie załatwił, zwłaszcza że część przykładów podawanych w różnych miejscach książki (także w rozmowie z Utą Heinemann-Ranke) pochodzi też z XIX czy XX wieku.
5. Rozmów z partnerkami i dziećmi księży jest tutaj niewiele, to prawda. Ale ja to widzę jako przejaw trudności z dotarciem do takich osób, a nie przejaw tego, że te wywiady to tylko pretekst.
6. Czy książka jest częścią jakiegoś szerszego lewicowego programu działania? Możliwe. Przede wszystkim jednak jest opowieścią o seksualności księży oraz trudnej sytuacji ich rodzin. Wydaje mi się, że w omówieniach tej książki warto zwracać na te wątki więcej uwagi.
Pozdrawiam!