Zima 2024, nr 4

Zamów

Między demokracją a dyktaturą. Siły polityczne Drugiej Rzeczypospolitej

W środku Józef Piłsudski i Ignacy Jan Paderewski przed otwarciem Sejmu. Warszawa, 9 lutego 1919 r.

W sanacji i endecji można widzieć – choć jest to pogląd na pewno kontrowersyjny – wyraz pesymistycznej oceny społeczeństwa polskiego. Oba te ruchy oceniały, że społeczeństwo nie jest zdolne samoistnie i w sposób demokratyczny budować lepszej przyszłości własnej i swego pań­stwa.

Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 3/1991.

Polska odrodziła się w 1918 roku jako państwo demokracji parlamen­tarnej oraz niemal nieograniczonego pluralizmu politycznego. Żadne z działających stronnictw nie miało takich wpływów w społeczeństwie, by mogło się pokusić o narzucenie krajowi swej wyłącznej władzy i swojej koncepcji rozwoju państwa. Parlamentaryzm w ówczesnej Europie był powszechnie przyjętą formą ustrojową. Był też najlepszym, najmniej kosztownym sposobem rozwiązywania konfliktów politycznych, społecz­nych, klasowych i regionalnych. „Sejm powszechnego głosowania był – jak pisał Ignacy Daszyński – jedyną instytucją państwową zdolną do zbliżenia do państwa polskiego mas ludowych wszystkich zaborów”[1].

Powierzenie władzy państwowej Sejmowi wybranemu na podstawie demokratycznej pięcioprzymiotnikowej ordynacji wyborczej było jednak decyzją odważną, jeśli wziąć pod uwagę stopień rozbicia politycznego społeczeństwa i niską kulturę polityczną większości obywateli kraju. Ten niski poziom wyborców zauważali także politycy demokratyczni, np. Maciej Rataj. Trudno się zresztą dziwić nikłemu wyrobieniu polityczne­mu przeciętnego obywatela pamiętając, że ponad połowa ludności kraju była przed 1914 r. obywatelami rosyjskimi i nie przeszła przez żadne prawdziwe doświadczenia demokracji i parlamentaryzmu, a tylko w nie­wielkim stopniu doświadczyła, na czym polega samorządność i niezależna działalność społeczna.

Pierwsze wybory – w 1919 i 1922 roku – dowiodły, że żadne ze stronnictw nie dysponuje większością w skali kraju, choć w niektórych regionach pewne stronnictwa sprawowały niemal całkowity rząd dusz (np. Narodowa Demokracja w Wielkopolsce, PSL-Piast w Tarnowskiem). Żadna z partii nie miała równomiernych wpływów we wszystkich częściach kraju. Nie głosowano też wedle podziałów klasowych. Na Podlasiu i w województwie warszawskim małorolni chłopi oddawali swe głosy naj­częściej na endecję, podczas gdy podobni wyborcy na Lubelszczyźnie gło­sowali na PSL-Wyzwolenie, a w Galicji na PSL-Piast. Wynik wyborów na danym terenie zależał od stopnia zakorzenienia danego ruchu polityczne­go, tradycji pracy wśród mieszkańców miasta czy powiatu. Wyraźnie zaznaczał się regionalizm odziedziczony po czasach zaborów.

Po wyborach 1922 r. w Sejmie istniało 10 klubów posłów polskich. Siłą dominującą na prawicy była Narodowa Demokracja, występująca w latach 1919-1928 pod nazwą Związku Ludowo-Narodowego. Mogła ona liczyć zawsze na wsparcie dwóch innych ugrupowań – Stronnictwa Chrześcijańsko-Narodowego oraz Chrześcijańskiej Demokracji. Te trzy stronnictwa wystawiły w wyborach 1922 r. wspólną listę wyborczą (przez przeciwników nazwaną Chjeną). W centrum wachlarza politycznego znaj­dowało się Polskie Stronnictwo Ludowe – Piast oraz Narodowa Partia Robotnicza. Na lewicy dominowały Polska Partia Socjalistyczna oraz Polskie Stronnictwo Ludowe – Wyzwolenie. Pozostałe kluby sejmowe (w tym komunistyczny) skupiały jedynie 8 posłów i nie pełniły istotniej­szej funkcji. Poważne znaczenie mieli natomiast posłowie mniejszości narodowych, których było 89, co dawało 20 proc. składu Izby.

Zasadniczy podział polityczny do 1926 r. przebiegał między Narodową Demokracją a obozem lewicy niepodległościowej orientującej się w dużym stopniu na osobę Józefa Piłsudskiego. Te dwa obozy jeszcze na początku wieku podzieliły odrębne systemy wartości, style myślenia, kon­flikt w roku 1905-1906, a następnie przeciwstawne działania w czasie I wojny światowej.

Lewica i opór

Obóz lewicy niepodległościowej formował się w przededniu i podczas wojny, a łączyło go poparcie dla akcji Piłsudskiego, zaangażowanie na rzecz związków strzeleckich, Legionów i Polskiej Organizacji Wojskowej, podtrzymywanie w 1918 r. rządów ludowych Daszyńskiego i Moraczewskiego. W okresie walk o granice i kształtowania państwa obóz ten zdecy­dowanie popierał Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, opowiadał się za nadaniem państwu demokratycznego charakteru, przeprowadzeniem głębokich reform społecznych (w tym radykalnej reformy rolnej) oraz podjęciem na wschodzie polityki zmierzającej do oderwania od Rosji Ukrainy, Litwy i Białorusi. Do szeroko pojętego obozu lewicy niepodleg­łościowej i demokratycznej zaliczano PPS, PSL-Wyzwolenie, niewielkie grupy działaczy z Narodowej Partii Robotniczej, a z sił społecznych w Sej­mie nieobecnych środowiska radykalno-demokratycznej inteligencji oraz kombatantów ze Związku Legionistów i POW. Jak dowiodły wybory sejmowe 1919 i 1922 r., stronnictwa i związki tego kierunku nie posiadały poparcia większości obywateli i w nowo wybranym Sejmie nie były w sta­nie stworzyć większości koniecznej dla wyłonienia rządu. Istniała hipote­tyczna możliwość szukania kompromisu z partiami centrum, szczególnie z PSL-Piast i ewentualnie Narodową Partią Robotniczą. Gdyby udało się stworzyć taką koalicję, to może polski parlamentaryzm zyskałby na stabil­ności oraz powstałaby możliwość przeprowadzenia reform ostrożnych, ale postępowych. Do zawarcia takiego porozumienia jednak nie doszło i chy­ba dojść nie mogło. PSL-Piast nie chciało się wiązać z lewicą, zachowywa­ło rezerwę wobec osoby Piłsudskiego i szukało raczej możliwości współpracy z narodowymi demokratami, co było widoczne już jesienią 1918 roku. Ale też w PPS i PSL-Wyzwolenie były bardzo silne nastroje radykalne, myślenie o polityce w kategoriach ideologicznych lub klaso­wych. Np. PPS wysuwała hasło uspołecznienia ziemi (jako środka produk­cji), co było nie do przyjęcia dla ludowców. Mocno zakorzeniona była też w PPS i PSL-Wyzwolenie niechęć do „witosowców”.

Patrząc na układ sił politycznych w kraju trzeba dojść do przekonania, że stworzenie lewicowego bloku politycznego i objęcie przezeń władzy musiałoby wywołać silny opór znacznej części społeczeństwa. Istniały bowiem wyraźne obawy przed próbą narzucenia radykalnych reform spo­łecznych. Znaczna część obywateli postrzegała lewicę (zwłaszcza socjali­stów) jako torującą drogę komunizmowi „kiereńszczyznę”. Zdecydowanie nieprzychylne lewicy było społeczeństwo ziem zachodnich oraz Kościół katolicki, który obawiał się antyklerykalizmu partii lewicowych, a także ateizmu wielu ich działaczy. Zarówno więc wewnętrzne podziały w stron­nictwach lewicowych, jak i szerszy układ sił społeczno-politycznych w Pol­sce niezwykle utrudniały powstanie trwałego rządu centrolewicowego.

Prawica, czyli przeciw eksperymentom społecznym

Obóz narodowy kształtował się przede wszystkim pod wpływem ideo­logii nacjonalistycznej rozwijanej w Polsce przez Romana Dmowskiego, Jana Ludwika Popławskiego i Zygmunta Balickiego. Złączył wszystkich, którzy za naczelne zadanie uznali obronę narodowego (pojmowanego etnicznie) stanu posiadania, sprzeciwiali się eksperymentom społecznym i ekonomicznym, żywili przywiązanie do tradycyjnej moralności i wiary katolickiej, groźniejszego wroga Polski widzieli w Niemczech niż w Rosji, a podczas I wojny światowej opowiedzieli się po stronie koalicji i poparli akcję Romana Dmowskiego oraz jego Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu. „Obóz narodowy podejmuje sztandar trzymany niegdyś przez kon­serwatystów – pisał Roman Dmowski – obrony wszystkiego, co stanowi podstawę moralnej siły narodu – przywiązania do tradycji, do ziemi i mowy ojczystej, do religii, obyczaju, poczucia hierarchii (…) wreszcie karności narodowej”[2].

Przeciwstawiano się zatem wszelkim eksperymentom społecznym, stając w obronie prawa własności i indywidualnej przedsiębiorczości. W postulatach społeczno-gospodarczych odwoływano się głównie do warstw średnich, gdyż – jak pisał Stanisław Grabski – liczny i dostatni stan średni w mieście i na wsi jest najlepszą gwarancją stabilności państwa i ładu społecznego. Sprzeciwiano się monopolom oraz rozbudowanemu ustawodawstwu społecznemu, które krępowało swobodę przedsiębiorców. Głoszono potrzebę rozwoju rodzimego rzemiosła i handlu oraz popiera­no walkę o ich „spolszczenie”, czyli wypieranie Żydów z tych gałęzi gos­podarki. Podejmując problem reformy rolnej opowiadano się za rozwojem przede wszystkim gospodarstw dużych i średnich, a w pierw­szym okresie istnienia państwa, do 1923 r., próbowano bronić przed par­celacją majątki ziemskie. W tak wielkim obozie politycznym, jakim była endecja, współistniały różne grupy i tendencje polityczne. Obok środo­wisk umiarkowanie prawicowych i umiarkowanie nacjonalistycznych byli też rzecznicy skrajnej zachowawczości lub agresywni nacjonaliści i antyse­mici. W bezpośredniej agitacji politycznej antysemityzm pojawiał się niezwykle często i był wykorzystywany do atakowania przedstawicieli wszelkiej tendencji lewicowej lub liberalnej. W latach 1918-20 przywódca endecji Roman Dmowski rozumiał, że prawica wziąć władzy nie może i nie powinna, gdyż nie pozwala na to ożywienie radykalne w kraju i w ogó­le w Europie. Pogląd ten – jak się zdaje – nie zawsze był podzielany przez innych przywódców ruchu.

Ponad połowa ludności kraju była przed 1914 r. obywatelami rosyjskimi i nie przeszła przez żadne prawdziwe doświadczenia demokracji i parlamentaryzmu

W okresie kształtowania państwa ND przeciwstawiała się popieraniu ruchów niepodległościowych Ukrainy i Białorusi, potępiała zamysły fede­racyjne, głosząc program inkorporacji wszystkich ziem, na których znaj­dowały się większe skupiska ludności polskiej. W sprawach wewnętrznych opowiadała się za demokracją parlamentarną, ale jednocześnie wysuwała program Polski jako państwa narodowego. „W myśl idei narodowej Polska powinna być jako państwo dla Polaków, rządzona przez Polaków, z woli samych Polaków” – streszczał dążenia ND Władysław Grabski, sam nie­gdyś działacz Ligi Narodowej, jednak w Polsce niepodległej polityk nieza­leżny. „W myśl tej idei Polska jako państwo powinna dążyć do tego, by z czasem byli w niej sami Polacy. Ale w państwie polskim mamy 1/3 nie-Polaków (…). Ideologia narodowa nie dopuszcza tej myśli, by jakakolwiek część Polski nie miała być uznaną za kraj polski, kraj, w którym Polacy mają nadawać ton całemu życiu miejscowemu, państwowemu, samorządowemu i publicznemu, w którym dla nie-Polaków nie powinno być innego miejsca, jak tylko jako dla kandydatów na przyszłych Polaków”[3]. Przyjęcie tych założeń prowadziło do faktycznego ignorowania istnienia poselskich klubów mniejszości narodowych. Miały one być pomijane przy podejmowaniu ważnych decyzji państwowych, ich głosy miały się jakby nie liczyć. Szcze­gólnie twardo starano się wyegzekwować uznanie tej zasady po wyborze Gabriela Narutowicza na prezydenta, walcząc o uznanie nieważności jego wyboru.

„Polska nie jest własnością panów”

Trzecim, szczególnie ważnym podmiotem polskiego życia polityczne­go był ruch ludowy. Przed 1914 r. rozwijał się on przede wszystkim w Galicji. W Kongresówce PSL uformowało się dopiero w 1915 r. i repre­zentowało inną niż większość ludowców galicyjskich, bardziej radykalną orientację ideową. Próba połączenia stronnictw ludowych w 1919 r. zakończyła się niepowodzeniem i przez następne lata działały równolegle nieprzychylne sobie PSL-Piast i PSL-Wyzwolenie[4]. Pierwsze, kierowane przez Witosa, miało oparcie głównie w zachodniej Galicji, drugie – w którym obok działaczy chłopskich znalazła się spora grupa radykalnych inteligentów – dysponowało znacznymi wpływami w południowej części Kongresówki. Stronnictwa ludowe były szczególnie mocno przywiązane do ustroju parlamentarno-demokratycznego, który stosunkowo najlepiej gwarantował wpływ chłopów na sprawy publiczne, a także umożliwiał awans polityczny lokalnych działaczy wiejskich do ogólnopolskiego Sej­mu. Istnienie wybranego także przez chłopów parlamentu, w którym zasiadali ich przedstawiciele, było ważnym czynnikiem kształtowania przekonania, że Polska nie będzie państwem panów, państwem anty-chłopskim. Jak znaczne były tego rodzaju obawy świadczy fakt, że Witos po złożeniu w 1921 r. dymisji ze stanowiska premiera musiał tłumaczyć swoim wyborcom: „Polska nie jest własnością panów, ale jest wspólną włas­nością wszystkich zamieszkujących ją obywateli (…). Zarzut, że Polska z chwilą mego ustąpienia przestała być państwem ludowym, jest niesłuszny”[5].

Posłowie chłopscy bardziej niż np. robotniczy musieli podkreślać, że nie zerwali kontaktu ze wsią, jej problemami i obyczajowością, że nie dali się „kupić” panom. Tą wierność swemu środowisku manifestował np. Witos ubiorem, inni zaś często bezkompromisowym radykalizmem klaso­wym. Zmuszone do liczenia się z nieufnością szerokich mas chłopskich, stronnictwa ludowe ze szczególną mocą koncentrowały uwagę na proble­mach wsi, a zwłaszcza na walce o reformę rolną. To skupienie uwagi na jednej z najważniejszych spraw, ale przecież nie jedynej, odbywało się ze szkodą dla wypracowania bardziej rozbudowanego programu w sprawach nie związanych bezpośrednio z interesami wsi. Toteż stronnictwa chłop­skie nie zdołały spełnić funkcji dojrzałego politycznie centrum, a ich pro­gramy były słabą tylko alternatywą dla koncepcji endecji czy PPS. Co więcej, w sprawach ogólniejszej natury (polityka zagraniczna, kwestie ustrojowe, problem mniejszości narodowych i inne) ulegały w znacznym stopniu argumentacji endecji (PSL-Piast) lub PPS i radykalnej inteligen­cji (PSL – Wyzwolenie).

Chociaż stronnictwa ludowe nie zdołały uformować się w dojrzałe centrum polskiego życia politycznego, to jednak zwłaszcza posłowie PSL-Piast pełnili funkcję języczka u wagi; bez ich aprobaty Sejm nie mógł podjąć żadnej ważnej uchwały; tylko oni bowiem mogli zapewnić więk­szość czy to wnioskom prawicy, czy lewicy. To szczególne usytuowanie posłów PSL-Piast potrafił wyzyskiwać znakomicie lider stronnictwa Win­centy Witos. Był on bez wątpienia jedną z największych indywidualności politycznych kraju. Również kilku innych działaczy ludowych (np. Maciej Rataj) należało do grona najwybitniejszych parlamentarzystów. Więk­szość posłów chłopskich posiadała jednak niewielką kulturę polityczną, co było powodem między innymi licznych rozłamów, które przeżywały kluby ludowcowe. Rozłamy te, szczególnie liczne w latach 1923-1926, pogłębiały wrażenie braku stabilizacji w polskim parlamencie i w ogóle w życiu politycznym.

Stabilny ustrój?

Poczucie braku stabilizacji było dosyć powszechne. Najcięższym scho­rzeniem polskiego parlamentaryzmu wydawała się współczesnym niemoż­ność stworzenia stabilnego rządu – rządu, który mając poparcie większości Sejmu mógłby się podjąć poprowadzenia spraw państwowych według pewnego planu, który nie byłby zagrożony przypadkowym i niespodziewanym obaleniem. Na przykład publicysta i działacz endecji Boh­dan Wasiutyński pisał już w 1920 r.: „Poziom Sejmu i niezwykle mała w ogóle w Polsce liczba ludzi fachowo uzdolnionych do rządzenia sprawiły, że Sejm w swoim łonie nie mógłby nawet znaleźć dosyć osób, które by były w stanie objąć wszystkie teki w gabinecie, nie narażając go na ostre zarzuty nie­kompetencji. Z konieczności przeto cześć ministrów musiała być brana spo­za Sejmu (…). Rządy dotychczasowe, chociaż składały się przeważnie z osób nie posiadających mandatu polskiego (powinno być: poselskiego – przyp. A. F.) musiały mieć poparcie większości Sejmu. Ponieważ zaś większość taka nie zdołała się właściwie wytworzyć, (…) gabinet był w położeniu trudnym, nie czuł bowiem trwałego gruntu pod nogami i zależał od kaprysu przypad­kowej większości. Padał nie wskutek ustosunkowania sił partyjnych w Sej­mie, jak w państwach z ustrojem parlamentarnym, lecz gdy przestawał być tolerowany przez ludowców, zajmujących pozycję centralną (…). Nie istniała solidarność polityczna członków rządu (…). Poszczególni ministrowie uwa­żali się raczej za szefów danego działu administracji, a nie za członków kie­rowniczego ciała politycznego, odpowiedzialnych za całokształt spraw państwowych”[6].

Słowa Wasiutyńskiego nie oznaczały jednak, że prawica jest gotowa zaakceptować wytworzenie się większości centrolewicowej. Toteż, gdy w 1922 r. głosami posłów i senatorów centrum i mniejszości narodowych obrano prezydentem Gabriela Narutowicza, endecja i sprzymierzone z nią stronnictwa podjęły gwałtowną kampanię przeciwko elektowi, zakoń­czoną tragicznym finałem. Również lewica nie zamierzała akceptować wyłonienia się większości centroprawicowej. Gdy w połowie 1923 r. powstał rząd Witosa o takim właśnie charakterze, spotkał się z ostrą opo­zycją.

W endecji współistniały różne grupy i tendencje polityczne. Obok środo­wisk umiarkowanie prawicowych i umiarkowanie nacjonalistycznych byli też rzecznicy skrajnej zachowawczości lub agresywni nacjonaliści i antyse­mici

Stworzenie „polskiej większości” złożonej z ZLN, ChD i PSL-Piast było stałym dążeniem przywódców ZLN. W 1923 r. endecja zdecydowała się pójść na poważne ustępstwa w kluczowej dla ludowców sprawie refor­my rolnej i w następstwie tego kompromisu powstał tzw. rząd Chjeno-Piasta z Wincentym Witosem jako premierem. Chociaż rząd ten prze­trwał jedynie pół roku, to jednak od tego czasu zaczął się proces uzgad­niania dążeń programowych obu stronnictw. Dla endecji związanie się z PSL-Piast było nie tylko sprawą taktyki, ale bardziej generalnej perspek­tywy ewolucji polskiego życia politycznego. Stanisław Grabski komento­wał podpisanie w 1923 r. porozumienia z PSL-Piast następująco: „podstawą wytworzonej większości jest kompromis uzgadniający politykę ludowców z polityką nacjonalistyczną, ale nie podporządkowując jeszcze stanowych dążeń włościańskich polskiej racji stanu. Podporządkowanie to może nastąpić z czasem”[7].

Podporządkowanie polskiej racji stanu było przez przywódców ZLN rozumiane jako podporządkowanie ich najważniejszym koncepcjom politycznym. Był to cel – jak się zdaje – przynaj­mniej w zasadniczych zarysach osiągalny. Dowodem tego było zbliżenie obu nurtów postępujące w latach 1923-1926, czego wyrazem może być książeczka W. Witosa „Czasy i ludzie” (Tarnów 1926) oraz szereg uchwał w sprawach ustrojowych podejmowanych równolegle przez kierownictwa ZLN i PSL-Piast. Celem głównym tych projektów było takie przekształ­cenie ustroju konstytucyjnego, a zwłaszcza ordynacji, aby mogła powstać trwała większość polska, oczywiście centroprawicowa. Zamierzano to osiągnąć przede wszystkim przez wyraźne zmniejszenie liczby posłów re­prezentujących mniejszości narodowe. W parze z tymi projektami szły inne – ograniczania ustawodawstwa społecznego dla robotników, przedłużenia czasu pracy ponad 8 godzin, przeprowadzania oszczędności budżetowych kosztem obniżenia stopy życiowej pracowników najemnych. Toteż, gdy w maju 1926 r. powstał drugi rząd Chjeno-Piasta, stronnictwa lewicy wystąpiły przeciw niemu z całą siłą, tworząc sprzyjający klimat dla zamachu stanu Józefa Piłsudskiego.

W Polsce nie udało się stworzyć stabilnego ustroju parlamentarnego. Mógłby on powstać, gdyby w Sejmie zdołano wytworzyć kompromis mię­dzy centrum a lewicą, względnie centrum a prawicą, po czym – opierając się na takim kompromisie – powołać stabilny rząd. Powstanie koalicji centro­lewicowej było niemożliwe wobec niechęci PSL-Piast oraz za mało ela­stycznej postawy części PPS i PSL-Wyzwolenie. Utworzenie koalicji centroprawicowej okazało się możliwe, ale jej program był wymierzony w równouprawnienie jednej trzeciej obywateli, a ponadto zmierzał do cofnięcia wielu zdobyczy społecznych świata pracy. W tej sytuacji sprawo­wanie władzy przez koalicję centroprawicową przy zachowaniu społeczne­go pokoju okazało się niemożliwe. Powstały warunki dla powodzenia zamachu stanu.

„Starły się w Polsce dwa narody moralne”

Zastanawiając się nad genezą przewrotu majowego trudno nie zwró­cić szczególnej uwagi na dążenie do władzy Józefa Piłsudskiego oraz orientujących się na niego legionistów, peowiaków i innych środowisk, które nie potrafiły się zmieścić w ramach wyznaczonych przez ustrój demokratyczno-parlamentarny i grę polityczną istniejących stronnictw. Tłem dla przewrotu był jednak również stan nastrojów społecznych. Wie­lu ludzi z niepokojem obserwowało kontredans zmieniających się rządów, gwałtowne swary w Sejmie, agresywne polemiki w prasie, co w połączeniu dawało poczucie braku stabilizacji w odrodzonym państwie.

Sposób wyłaniania parlamentu drogą powszechnych wyborów oraz klimat walk politycznych odpychały od wpływu na bieg spraw państwo­wych znaczną część inteligencji. „To prawda – zanotowała w „Dzienni­kach” Maria Dąbrowska – endecja jest taka, jaką jest większość społeczeństwa i dlatego ma siłę, ale ta siła polega na pobudzaniu i wykorzystywaniu pod maską idei niskich instynktów mas. Jest to najbardziej tartuffe’owska partia w Polsce, choć nie kłamie ona tyle razy co lewica, która znów żyje fikcją, blagą, szantażem, płytkością, tupetem, własną lekkością i pustką głów, które ją przedstawiają i które właśnie dlatego, że tak lekkie, nie mogą utonąć”[8]. Notatka ta, zapisana jeszcze w listopadzie 1918 r. oddaje chyba stan umysłów znacznej części inteligencji, także w 1926 r. Nie jest istotne, czy była to opinia sprawiedliwa. Ważne jest, że podzielała ją zna­czna część inteligencji. Przyjęcie takiego poglądu prowadziło do zakwe­stionowania polskiego parlamentaryzmu i oglądania się za takim rządem dla Polski, który skupiałby ludzi najgodniejszych, najbardziej odpowie­dzialnych, myślących tylko o dobru państwa. Spojrzenie kierowało się na Piłsudskiego. Nie dziwi więc zapis Dąbrowskiej pod datą 17 maja 1926 r.: „stała się w Warszawie rzecz przeraźliwa i wspaniała zarazem, jakby rozdział z historii greckiej. Rewolucja wojskowa o ideał moralny. Dokonał jej Piłsud­ski, za którym stanęło całe wojsko, cała ulica, cały dół społeczeństwa (…). Starły się w Polsce dwa narody moralne. Jeden naród twórczości i doskona­lenia się, docierający do istoty zagadnień i drugi naród – naród kłamstwa i konwenansu (…). Zostały stworzone warunki dla nowego życia”[9].

Logika wydarzeń kazała patrzeć na przewrót majowy jako na zamach stanu dokonany przez lewicę przeciw prawicy. Piłsudski musiał zdecydo­wać, czy iść z lewicą przeciw prawicy, warstwom posiadającym, dzielnicom zachodnim i Kościołowi katolickiemu, czy tworzyć nowy system rządze­nia, który byłby do zaakceptowania także przez część społeczeństwa popierającą prawicę. Piłsudski poszedł tą drugą drogą i zaczął budować nowy obóz polityczny zorganizowany na innych zasadach niż dotychczaso­we stronnictwa.

Poglądy Piłsudskiego i piłsudczyków na kształt życia politycznego Pol­ski zmieniały się, ale też można widzieć pewną ich ciągłość. Już w styczniu 1919 r. w liście do R. Dmowskiego Piłsudski oceniał, że dwa stronnictwa są żywe i wnoszą inicjatywę – Narodowa Demokracja i PPS. Oba te stronnictwa prowadzą ze sobą ostrą walkę i nie są w stanie dojść do poro­zumienia nawet w jednej sprawie, nawet na krótki czas. Dojrzałość poli­tyczną społeczeństwa oceniał bardzo nisko. Masa społeczeństwa nie posiada „żadnych właściwie przekonań, jest masą bez kości i fizjonomii. O tę gawiedź politycznie bezmyślną, o przyciągnięcie jej choćby na jeden moment w jedną lub drugą stronę chodzi w pierwszym rzędzie tym wszystkim, którzy robią w Polsce politykę (…). A ponieważ ogół społeczeństwa jest politycznym niemowlęciem, więc konkurencja musi dostosować swe metody do tego poziomu. Stąd spekulacja na najbardziej prymitywne i naiwne odruchy mas, stąd zapominanie o interesach całości państwa jest regułą i normą, a dekla­racja o Ojczyźnie frazesem, z którym działalność deklarujących stoi w najzupełnej sprzeczności”. Piłsudski pisał, że chcąc usunąć ten stan patologiczny oraz zmierzając do ujawnienia faktycznego wpływu poszczególnych stron­nictw, postawił sobie za jedno z pierwszych zadań zwołanie Sejmu. Zazna­czał, że nie zgadza się „ani z dzisiejszą prawicą, ani z dzisiejszą lewicą i nie będzie mógł wziąć odpowiedzialności za politykę tak jednych, jak i dru­gich”[10].

Czas nie był bezgranicznie długi

Wybory – jak wiadomo – nie dały wyraźnego zwycięstwa ani prawi­cy, ani lewicy. Jako Naczelnik Państwa Piłsudski współpracował najchęt­niej z politykami zbliżonymi do centrum politycznego, zwykle słabo związanymi z najsilniejszymi stronnictwami. Taka była orientacja więk­szości premierów tego okresu (Paderewski, Skulski, Ponikowski, Nowak). Nie chciał natomiast dopuścić do sformowania rządu wyraźnie prawico­wego i w 1922 r. nie zatwierdził Korfantego na stanowisko premiera. Wydaje się, że Piłsudski kierował się myślą, którą w 1923 r. wyraził Kazi­mierz Świtalski: „Dzieje ostatnich czterech lat zdawały się stwierdzać zasadę, że w Polsce nie może rządzić ani prawica przeciw lewicy, ani lewica przeciw prawicy”[11].

Świtalski, jeden z najbliższych współpracowników Piłsudskiego, który – jak można sądzić – nie wyraziłby publicznie opinii sprzecznych z poglądami Komendanta, ubolewał jednak, że nie udało się stworzyć sta­bilnego rządu centrolewicowego. Najlepszym rządem możliwym w istniejących warunkach wydawał mu się rząd Witosa – Daszyńskiego z 1920-1921 r. Gabinet ten jednak upadł, gdyż Witos zerkał na prawo, a PPS nurtowała obawa, że „wzięcie przez nią odpowiedzialności za rządzenie spo­woduje odebranie jej przez komunistów wpływów na klasę robotniczą”. Świtalski próbował zachęcić lewicę do odejścia od klasowej polityki. Jej program minimalny został spełniony przez dekrety rządu Moraczewskiego. Obecnie „lewica musi się poczuć odpowiedzialną za całe życie państwa, za jego wewnętrzną, wojskową, skarbową i zagraniczną politykę. Musi też wykazać więcej stanowczości w dążeniu do władzy”[12]. Do reorientacji takiej lewica nie była zdolna, gdyż musiałaby odrzucić program klasowy i pozbyć się elementów wizji ideologicznej, ku której zdążała. Projekt rzą­du centrolewicowego nie mógł być zrealizowany bez PSL-Piast, które ewoluowało w przeciwnym kierunku, ku prawicy. W rok później Świtalski pisał, że „Polska marnuje czas swego życia państwowego. Trzy pełne lata minęły od chwili ukończenia wojny rosyjsko-polskiej. Jaki jest nasz dorobek tego czasu? (…) Nie ma poczucia, że stworzyliśmy organizację państwową. Widzimy tylko zewnętrzne symbole bytu niepodległego. Życie polskie nie zo­stało ujęte w karby organizacji państwowej, przecieka przez palce urzędów (…). Polska nie może sobie pozwolić na luksus tak powolnego tempa rozwo­ju swej państwowości. Nie może, jak inne, szczęśliwsze narody, żyć siłą roz­pędu, bo w niej, jako w państwie na nowo się tworzącym, tej siły jeszcze być nie może (…). Polska musi do tego wyzyskać czas, w którym jej sąsiedzi liżą się ze swoich kryzysów. W takim okresie każdy nasz dzień, każda nasza godzina i minuta idą na wagę złota”[13]. Była to opinia, którą podzielało bar­dzo wielu ludzi w ówczesnej Polsce. Był to jakby krzyk i wołanie o zespo­lenie energii dla zbudowania siły w czasie, który został Polsce dany. Była w tych słowach zawarta świadomość, że czas ten nie jest bezgranicznie długi.

W Polsce nie udało się stworzyć stabilnego ustroju parlamentarnego. Mógłby on powstać, gdyby w Sejmie zdołano wytworzyć kompromis mię­dzy centrum a lewicą, względnie centrum a prawicą

Rozważając przyczyny słabości państwa Świtalski zwracał szczególną uwagę na wady parlamentaryzmu, brak stałej większości. Sejm nie ma sza­cunku opinii publicznej. Prezydent i rząd mają minimalną władzę. Szcze­gólnie ostrej krytyce poddawał partie polityczne. „Partie spełniają co najwyżej rolę lepszych lub gorszych zastępców interesów swej warstwy” i nie są kuźnią myśli państwowej. Między stronnictwami a społeczeństwem jest przepaść. Przywódcy partyjni, posłowie tworzą swoistą oligarchię wybiera­ną na 5 lat i w tym czasie nie muszą się liczyć z opinią społeczną. Obywa­tel, pozbawiony wpływu na losy kraju, staje się coraz bardziej apolityczny. Rząd zapatrzony w chwiejną równowagę parlamentarną boi się zasadni­czych posunięć[14]. Chociaż była to krytyka przesadna, to jednak wiele ułomności polskiego parlamentaryzmu Świtalski opisał trafnie. Wyrażone przez niego oceny były później wielokrotnie powtarzane przez piłsudczyków po przewrocie majowym. Byty też podzielane przez Piłsudskiego. Świtalski zwracał uwagę, że wokół stronnictw grupuje się mniejszość obywateli. Wielu chodzi luzem – pisał – potrzeba więc organizacji, która wywalczy inne życie. Oceniał, że najwięcej entuzjazmu jest w organiza­cjach wychowawczych, społeczno-gospodarczych i kombatanckich, a szczególnie w Związku Legionistów[15].

W ten sposób piłsudczycy doszli do zanegowania roli stronnictwa i wysunięcia organizacji formalnie niepolitycznych jako podstawy pracy państwowej i społecznej. Cechą charakterystyczną tego kierunku myśle­nia było – przeciwnie niż w innych ruchach antyparlamentarnych – uznanie pluralizmu życia publicznego, także politycznego. Innym ważnym elementem doktryny kształtującego się obozu było przeświadczenie o szczególnej odpowiedzialności i prawach elity państwowej, która była najczynniejsza w odbudowaniu państwa i ma nadal więcej danych niż inni, by kierować tworzeniem jego przyszłości. Przywódcą tej elity, mężem opa­trznościowym Polski był – według przekonania piłsudczyków – Józef Piłsudski.

Zawłaszczenie aparatu państwowego

Tak więc, już w dniach majowych był zarysowany pewien schemat organizacyjno-programowy przyszłego obozu rządzącego. Na czele pań­stwa, jako jego strażnik, ostateczny autorytet, źródło siły i władzy, stoi Pił­sudski. Kieruje on państwem przy pomocy elity państwowej. Społeczeństwo pozostaje nadal zorganizowane w instytucjonalnych ruchach społecznych, które powinny uznać nadrzędność interesu państwa rozumianego najlepiej przez elitę państwową. Nie znaczy to jednak, by organizacje społeczne miary być całkowicie zależne od rządu, by miały być nieautentyczne. Pożądane jest jednak, aby koncentrowały się nie na wal­kach politycznych, tworzeniu ideologicznych wizji programowych, ale na bieżącej pracy gospodarczej, wychowawczej, społecznej. Wyeksponowano ogólnie brzmiące hasła o potrzebie moralności w życiu publicznym, o konieczności wzmocnienia państwa, władzy wykonawczej i wojska. Pod­kreślano solidaryzm społeczny, starając się wyciszyć konflikty polityczne, społeczne, klasowe, narodowościowe, próbowano wiązać przeciwstawne grupy społeczne hasłami pracy dla państwa.

Konsekwentne przebudowanie życia publicznego wedle tych zasad było niemożliwe bez zniszczenia dotychczas działających organizacji poli­tycznych i społecznych. Tego jednak Piłsudski i piłsudczycy nie uczynili i chyba uczynić nie zamierzali. „Po przewrocie majowym nie dokonano całko­witej likwidacji systemu parlamentarnego, nie rozwiązano opozycyjnych stronnictw politycznych, utrzymano natomiast część praw obywatelskich oraz niezależność instytucji społecznych – pisze historyk Andrzej Chojnowski. – Tolerowano antyrządową akcję propagandową i organizacyjną, a wystę­pujące wypadki represji indywidualnych i zbiorowych nie stały się nagminną regułą postępowania władzy. Utrudniając opozycji działalność nie dążył natomiast Piłsudski do jej całkowitego unicestwienia[16].

Obóz sanacyjny miał więc rządzić w pluralistycznym społeczeństwie. Rezygnując z urzeczywistnienia wizji ideologicznej uniknięto groźby zbu­dowania w państwie ustroju totalitarnego. Ale – skoro nie zamierzano oddać władzy opozycji – trzeba było walczyć o pozyskanie zwolenników, rozszerzenie wpływów w administracji, samorządach, organizacjach spo­łecznych, wojsku itd. W konsekwencji obóz sanacyjny niejako zawłaszczył aparat państwowy oraz podjął walkę o wpływy ze stronnictwami we wszystkich niemal organizacjach społecznych. Walka o zasięg wpływów w społeczeństwie będzie jednym z najważniejszych celów działania obozu rządzącego, aż po rok 1939. W ten sposób sanacja jako obóz polityczny, choć z założenia miała być zaprzeczeniem partii politycznej, stała się par­tią, tyle tylko, że rządzącą i dysponującą aparatem państwowym.

Bartel i „pułkownicy”

Obóz sanacyjny współtworzyło wiele grup różnobarwnych politycznie, złączonych jednak uznaniem nadrzędnego autorytetu Józefa Piłsudskiego. W Bezpartyjnym Bloku Współpracy z Rządem działali konserwatyści, umiarkowani radykałowie ze Związku Naprawy Rzeczypospolitej i Partii Pracy, secesjoniści z różnych partii politycznych, a także grupy zawodowe. Wiele z tych środowisk zachowało odrębność organizacyjną i ideową. Blok nie był jednak luźną federacją grup, w której były możliwe wszelkie przetargi. Jego linię polityczną i programową określał powołany przez Piłsudskiego do kierowania BBWR zespół, który opozycja nazwała grupą pułkowników.

W pierwszym okresie po przewrocie majowym w rządach dominowała grupa, której przewodził Kazimierz Bartel. Wywodziła się ona z kręgów liberalnej inteligencji i jej poczynania w wielu aspektach były próbą pro­wadzenia względnie liberalnej polityki. Politycy tej grupy chcieli zachowa­nia decydującej władzy w rękach Piłsudskiego i jego obozu, ale pragnęli też utrzymać podstawowe atrybuty parlamentaryzmu. Ich dziełem była uchwalona w 1926 r. nowela sierpniowa do konstytucji marcowej, która wydatnie wzmocniła władzę prezydenta i osłabiła kompetencje Sejmu. W swoich wystąpieniach publicznych Bartel dowodził, że korzystne będzie odebranie Sejmowi prawa powoływania rządu. Jest nonsensem – pisał – że partie, które wyłaniają i tworzą rząd mają go też kontrolować. Rząd powinien być powoływany przez głowę państwa, parlament natomiast ma jedynie rząd kontrolować, co nie może też znaczyć, aby go mógł zawsze obalać. Dla Sejmu rezerwował Bartel również funkcje prawodawcze. Mimo że Bartel i jego współpracownicy zmierzali do ograniczenia władzy Sejmu, to jednak poruszali się w kręgu wyobrażeń i pojęć ukształtowa­nych w systemie demokratycznym.

Zawarcie kompromisu z opozycją i parlamentem na zasadach propo­nowanych przez Bartla było niemożliwe. Ani bowiem obóz rządzący nie zamierzał tak naprawdę poddać się kontroli parlamentarnej, ani parla­ment nie chciał się wyrzec prawa do tworzenia rządu. W 1930 roku, wraz z krakowskim kongresem Centrolewu i osadzeniem przywódców opozycji w twierdzy brzeskiej, skończyła się era Bartla, a nadeszła era „pułkowni­ków”.

System rządów sanacyjnych był daleki od wzorów demokratycznych, odsuwał obywateli od decyzji o sprawach państwowych i poczucia odpo­wiedzialności, podrywał kulturę prawną i polityczną. Daleki był też jednak od totalitaryzmu

Po 1930 r. obóz rządzący stał się bardziej monolityczny. Kierownictwo rządu i BBWR znalazło się w rękach tej samej grupy. „Pułkownicy” poszli znacznie dalej w kwestionowaniu roli parlamentu i autonomii ciał spo­łecznych. Zdaniem Walerego Sławka demokracja stworzyła formy ustro­jowe przydatne do walki z absolutyzmem monarchów, miała niejako rozkładać siłę państwa, podczas gdy w Polsce chodzi o wzmocnienie pań­stwa. Celem politycznym, wedle Sławka, musi być zharmonizowanie dążeń obywateli i aparatu państwowego, gdyż wszystkim powinno chodzić o zapewnienie mocy państwa. Sceptycznie oceniając siłę instynktów pań­stwowych obywateli, zamierzano je stopniowo wykształcać, wychowywać to społeczeństwo w małych komórkach i później stopniowo rozszerzać hory­zont jego zainteresowań[17].

W myśli politycznej „pułkowników” – zgodnie z przedmajowymi poszukiwaniami „Drogi” – pojawiało się dążenie do wyłonienia elity państwowej, która składałaby się z ludzi najlepiej rozumiejących potrzeby państwa i najbardziej odpowiedzialnych. Sławek wysunął nawet ideę wyło­nienia elity złożonej z kawalerów Virtuti Militari i Krzyża Niepodległości, a więc ludzi, którzy służyli „na rzecz państwa ponad miarę zwykłego obo­wiązku”. W elicie tej, która decydowałaby o składzie Senatu, znaleźliby się – zgodnie z projektem Sławka – piłsudczycy obok endeków, socjaliś­ci obok ludowców. Władza wykonawcza spoczywałaby jednak w rękach prezydenta. Propozycja ta nie spotkała się z aprobatą Piłsudskiego i więk­szości piłsudczyków. Przyjęte ostatecznie w konstytucji kwietniowej roz­wiązanie było formalnie bardziej demokratyczne, ale w rzeczywistości bardziej zapewniało skupienie wszelkiej władzy w rękach obozu rządzące­go.

„Pułkownicy” – przeciwnie niż grupa Bartla – po prostu ignorowali istnienie opozycji, nie podejmowali żadnej z nią dyskusji; uważali partie poli­tyczne za przeżytek poprzedniej epoki, który z czasem zniknie z polskiego życia politycznego. Różnice społeczne i polityczne – dopuszczalne przecież – miały się wyrażać w ciałach społecznych, samorządowych, nawet wewnątrz BBWR. Nad różnicami dążeń poszczególnych środowisk powinien jednak zawsze przeważać interes państwa, który – powtórzmy raz jeszcze – rozu­mie najlepiej Piłsudski i powołani przezeń do władzy ludzie.

Odejście na prawe skrzydło

Śmierć marszałka Piłsudskiego w 1935 r. oznaczała odejście najwyż­szego autorytetu i źródła władzy. Zatrzymanie rządów w rękach elity pomajowej wymagało dodatkowych uzasadnień. Ponadto zabrakło autory­tetu, który poszczególnym grupom i ludziom przydzielał władzę. Zaczęła się więc walka o władzę. Obóz rządzący wszedł w fazę dekompozycji. Z większą siłą ujawniły się dawne powiązania grupowe. Stopniowo faktycz­na władza oraz inicjatywa nowych propozycji ideologicznych skupiły się w grupie Śmigłego. Dekompozycja obozu – której początek zbiegł się tak­że z rozwiązaniem BBWR – oznaczała również pojawienie się czynnej wewnętrznej opozycji wśród piłsudczyków. Najwyraźniejszym tego przeja­wem było oderwanie się od obozu środowisk radykalnej inteligencji, które w 1937 r. zaczęły tworzyć Kluby Demokratyczne, a także przesuwanie się do opozycji Związku Związków Zawodowych, kierowanego przez Jędrze­ja Moraczewskiego.

Odchodzenie od sanacji jej lewego skrzydła było związane z ewolucją ideową, której promotorem była grupa Śmigłego. Dążąc do poszerzenia bazy społecznej obozu, grupa ta zaangażowała się w dialog ze środowiska­mi prawicy nacjonalistycznej, dialog bezpośredni i ideowy. Tworząc w 1937 r. Obóz Zjednoczenia Narodowego, pomyślany jako nowe zaplecze organizacyjne sanacji, włączono do jego programu akcenty nacjonalistycz­ne, totalistyczne i antysemickie. Obóz zaprojektowany został jako organi­zacja ogólnonarodowa i monolityczna, planowo kierująca polityką państwa, rozwojem gospodarczym, a także wychowywaniem narodu. Zredukowano autonomię poszczególnych grup, a niekiedy zaprzeczano potrzebie jej utrzymania. Słuszność takiego zwarcia szeregów uzasadniał Bogusław Miedziński następująco: „My, Polacy, otrzymaliśmy w testamencie historycznym jeszcze jedną wytyczną dodatkową o nieodpartej sile przekony­wającej: konieczność bacznej troski o to, aby nasz ustrój państwowy nie ustę­pował pod względem sprężystości, skupienia decyzji – ustrojom potężnych sąsiadów”[18]. Natomiast gen. Andrzej Galica — także jeden z przywódców OZN – mówił, że „wojnę nowoczesną prowadzi cały naród, który już w czasie pokoju musi do tego celu przysposobić wszystkie warunki”[19].

Obawy przed zbliżającą się wojną i różnica potencjałów Polski i jej sąsiadów były istotnymi czynnikami wpływającymi na ewolucję obozu, ale nie były to czynniki jedyne. Nie mniej ważne było narastające wśród rzą­dzących potępienie idei „demoliberalnych”, odcinanie się od własnej radykalnej przeszłości, stale pogłębiający się kompleks wyższości, przeko­nanie o braku potrzeby liczenia się ze zdaniem oponentów, niechęć do dzielenia się władzą i zasługami z kimkolwiek. Toteż nawet w obliczu woj­ny 1939 roku nie utworzono rządu opartego na szerszej podstawie, zacho­wano pełen monopol władzy i odpowiedzialności. Skutkiem tego było obciążenie obozu sanacyjnego przez opozycję i znaczną część społeczeń­stwa wyłączną odpowiedzialnością za klęskę wrześniową.

System rządów sanacyjnych był daleki od wzorów demokratycznych, odsuwał obywateli od decyzji o sprawach państwowych i poczucia odpo­wiedzialności, podrywał kulturę prawną i polityczną, a przez to – wbrew deklarowanym zamierzeniom – utrwalał niedojrzałość polityczną społe­czeństwa. System ten daleki był jednak od totalitaryzmu. Polska pozostała państwem uznającym prawa jednostki, pluralizm polityczny, wolność sło­wa, zrzeszeń, strajków, demonstracji, prawo opozycji do wypowiadania się i zasiadania w samorządach. Mimo deklarowanych dążeń do unifikacji, obóz pozostał strukturą wewnętrznie pluralistyczną. Pod względem spo­łecznym opierał się głównie na urzędnikach administracji, oficerach, dzia­łaczach społecznych i samorządowych.

Radykalna młodzież narodowa

Alternatywę dla rządów sanacyjnych tworzył obóz narodowy z jednej oraz ugrupowania demokratyczne z drugiej strony. Parlamentarna droga do władzy została w maju 1926 r. zamknięta, co część przywódców endecji zrozumiała bardzo szybko. W obozie narodowym zaktywizowały się te siły, które pragnęły rozwinąć bezpośrednią akcję polityczną poza parla­mentem, skonsolidować żywioły prawicowe oraz stworzyć potężny ruch zdolny do przejęcia władzy na drodze niekoniecznie parlamentarnej. Takie były cele Obozu Wielkiej Polski, który został założony 4 grudnia 1926 r. przez Romana Dmowskiego i skupionych przy nim działaczy. Według pierwotnych założeń OWP miał skupić obok endeków także dzia­łaczy Stronnictwa Chrześcijańsko-Narodowego, PSL-Piast i Chrześcijań­skiej Demokracji, czyli tych partii, które zdołały osiągnąć pewne zbliżenie w ostatnich latach przedmajowych. Plan ten nie powiódł się. Stronnictwa centrowe nie chciały wiązać się bliżej z endecją, a nawet rozluźniły do­tychczasowe z nią stosunki. OWP stał się czysto endecką organizacją ideowo-polityczną, w której coraz większe wpływy zaczęło osiągać młode pokolenie działaczy, wychowanych już w Polsce niepodległej. Dmowski, który popierał tę młodzież, w 1931 r. przekazał jej władzę w Obozie.

Od 1928 do 1935 r. obóz narodowy miał dwoistą strukturę. W utwo­rzonym w 1928 r. Stronnictwie Narodowym przewagę mieli starsi działa­cze, którzy byli zwolennikami zachowania parlamentaryzmu, choć może w nieco okrojonej postaci. Nie oni jednak decydowali o polityce endecji i nie oni wpływali na jej ewolucję ideową. Organizacją masową, a zarazem kuźnią ideową, stał się Obóz Wielkiej Polski, liczący w 1932 r. 120 tys. członków. Ideologię OWP można streścić w hasłach: nacjonalizm, katoli­cyzm, antyliberalizm, antyparlamentaryzm, antysemityzm, karność i hierarchiczność. Dmowski oraz młodzi działacze endecji uważali parlamentaryzm i demokratyczny system wolnej konkurencji stronnictw za formę „rządów masońskich” i żydowskich oraz przeżytek, który rozkła­da siły narodu. Pragnęli wszczepić Polakom nowy system pojęć politycznych pod wieloma względami zbieżny z dążeniami skrajnej prawicy zachodnioeuropejskiej, a następnie zorganizować monolityczne państwo, w którym władzę będzie sprawować elita narodowa. „Przyszłość polityczna narodów europejskich – pisał Dmowski – zależy nie tylko od tego, czy będą one zdolne wytworzyć silną oligarchię, ale także (…) czy będą umiały zabez­pieczyć ją od rychłego zwyrodnienia”[20].

Tworząc w 1937 r. Obóz Zjednoczenia Narodowego, pomyślany jako nowe zaplecze organizacyjne sanacji, włączono do jego programu akcenty nacjonalistycz­ne, totalistyczne i antysemickie

Po 1931 roku, wykorzystując frustrację społeczną spowodowaną kry­zysem gospodarczym, OWP podjął ekspansywne i ekstremistyczne działa­nia. Rzucono skrajne hasła antyżydowskie, prowokowano ostre konflikty na uczelniach, do propagandy włączono wątki antykapitalistyczne. Próbo­wano zaktywizować ruch, skupić w nim młode pokolenie inteligencji, przyciągnąć młodzież robotniczą i drobnomieszczańską, ukierunkować agresję przeciw Żydom, ocenianym jako przyczyna różnorodnych nie­szczęść Polski.

Dmowski liczył na to, że system sanacyjny załamie się, a wtedy walka o władzę rozegra się między endecją a siłami demokratycznej lewicy i komunistami. Sanacja jednak przetrwała zarówno kryzys polityczny 1930 roku, jak kryzys gospodarczy pierwszej połowy lat trzydziestych. Co wię­cej, gdy w 1933 r. władze państwowe rozwiązały OWP, jego kierownictwo nie potrafiło zaproponować żadnej akcji, która mogłaby wpłynąć na zmia­nę tej decyzji. Rozwiązanie wielkiej i bojowej organizacji przeszło bez większego wstrząsu. W tej sytuacji bardziej niecierpliwe i radykalne środowiska w OWP zaczęło ogarniać rozczarowanie do Dmowskiego i jego otoczenia. Zaczęły się rozłamy. W 1934 r. przeszła do sanacji grupa zdol­nych publicystów OWP tworzących Związek Młodych Narodowców. Spo­dziewali się oni zapłodnić sanację ideami nacjonalistycznymi. W kwietniu 1934 r. ogłoszono o powstaniu Obozu Narodowo-Radykalnego, który wkrótce zdelegalizowany przez władze, podzielił się i działał nadal półjawnie jako ONR-ABC i ONR-Falanga. Oceniając przyczyny, które doprowadziły do powstania dynamicznego ruchu skrajnie nacjonalistycznego, publicysta komunistyczny pisał trafnie: „Powstanie prądów młodo faszystow­skich w Polsce (ONR i Falanga) przed wojną nie było tylko, a nawet przede wszystkim, skutkiem oddziaływania faszyzmu włoskiego i hitleryzmu. (…) Ruchy młodofaszystowskie miały jako bazę: a) poczucie zastoju gospodar­czego i cywilizacyjnego Polski i niepokój o narodową wielkość Polski; b). «nadmiar» inteligencji nie znajdującej zastosowania w produkcji i admini­stracji; c) ciężkie warunki bytowania warstw średnich (…) d) obcy (zagra­niczny) kapitał w decydujących gałęziach produkcji. Żydowski kapitał, żydowskie mieszczaństwo i inteligencja. «Obcy» posiadają, rządzą, zajmują miejsce[21].

W 1935 r. Roman Dmowski wychodząc naprzeciw aspiracjom „mło­dych”, którzy nie poszli drogą rozłamów, spowodował przejęcie przez nich faktycznej władzy w Stronnictwie Narodowym. Pociągnęło to za sobą przemiany ideowe, przyjęcie przez SN radykalnych haseł antyparlamentarnych i antyżydowskich. „Kierownictwem polityki, a w przyszłości władzą w państwie z żadnymi innymi ośrodkami woli i myśli politycznej dzielić się nie mamy ochoty” – pisał ideolog SN Jędrzej Giertych[22]. „«Faszyzm» i narodo­wy socjalizm będą się przeobrażały, lecz nie zginą i nie ustąpią już miejsca dawnym, przedwojennym formom życia w Europie – oto prawda, z którą pogodzić się muszą ci, co tęsknią do przeszłości – oceniał Stanisław Kozicki, jeden ze starych przywódców ruchu, wtedy sprzymierzony z „młody­mi”[23]. Wielu działaczy, którzy nie chcieli się pogodzić z podobną linią polityczną, odchodziło od SN, jak Stanisław Grabski i Stanisław Stroński, lub trwało w wewnętrznej opozycji, jak Marian Seyda czy Roman Rybarski.

Chociaż jako całość endecja reprezentowała w latach trzydziestych radykalny ruch antydemokratyczny i prototalistyczny, to jednak zawsze pozostawała ugrupowaniem wielonurtowym, w którym istniały także siły uznające potrzebę pluralizmu politycznego. Najdynamiczniejszy i od połowy lat trzydziestych sprawujący władzę w SN był jednak nurt, który przyznawał się do pokrewieństwa z tymi ruchami w Europie, które uważa się za faszystowskie. Oprócz wstrętu do liberalizmu, demokracji, Żydów, socjalizmu, młodych narodowców zbliżało do faszyzmu przekonanie, że jest to system, który najlepiej gwarantuje potęgę narodu i państwa. Tym­czasem – jak pisał jeden z ciekawszych publicystów tego kierunku, Sta­nisław Piasecki – „w tym miejscu jesteśmy dziś – mała, scalona Polska z wielkimi ambicjami historycznymi, uzasadnionymi przeszłością, prężnością narodową i położeniem geograficznym na przeciągu wichrów ze wschodu i zachodu. Tu można być albo czymś wielkim i potężnym, albo nie być[24].

Marząc o monolitycznym społeczeństwie i państwie, w którym nastąpi koncentracja siły i energii narodowej, przywódcy polskiego nacjonalizmu obawiali się jednak powstania państwa totalitarnego. Bodaj tylko Bole­sław Piasecki snuł projekty zbudowania pełnego totalitaryzmu, ale już jego bliski współpracownik Wojciech Wasiutyński zastrzegał konieczność pozostawienia znacznych obszarów życia poza bezpośrednią kontrolą państwa. Także Roman Dmowski chciał pozostawić pewną autonomię jednostki, zachować jej prawo do własnych poszukiwań. Wydaje się, że ważnym hamulcem dla zakusów totalitarnych był katolicyzm polskich nacjonalistów. A przecież Kościół potępiał totalitaryzm i całkowite uza­leżnienie jednostki od państwa.

Niewiara w lud a tendencje demokratyczne

W sanacji i endecji można widzieć – choć jest to pogląd na pewno kontrowersyjny – wyraz pesymistycznej oceny społeczeństwa polskiego. Oba te ruchy oceniały, że społeczeństwo nie jest zdolne samoistnie i w sposób demokratyczny budować lepszej przyszłości własnej i swego pań­stwa. Były zgodne w tym, że zasadnicze decyzje polityczne podejmować muszą nie oddolnie wybrane ciała przedstawicielskie, ale jednostki lub odpowiednio dobrane elity złożone z ludzi najlepiej rozumiejących potrzeby narodu i państwa. Jeśli Polska ma się utrzymać jako państwo niepodległe, położone między dwoma zaborczymi mocarstwami, musi mieć ustrój zapewniający koncentrację władzy, ale także naród musi przejść intensywną szkołę kształcenia politycznego. Sanacja chciała wyło­nić elitę państwową i poddać społeczeństwo edukacji państwotwórczej, endecja starała się wyłonić elitę narodową i wychować społeczeństwo w duchu nowoczesnego – jak twierdzono – nacjonalizmu.

Przeciwną filozofię polityczną wyznawały ugrupowania demokratycz­ne. Ich wspólną cechą było uznanie liberalnych praw obywatelskich za nienaruszalne, obrona autonomii jednostki i społeczeństwa przed uzurpacją władzy państwowej, uznanie pluralizmu za trwałą cechę społeczeń­stwa ludzkiego, której w stosunkach państwowych najlepiej odpowiada ustrój parlamentarno-demokratyczny. Stronnictwa demokratyczne oce­niały społeczeństwo w zasadzie optymistycznie. Widziały w nim wielkie siły państwotwórcze. Istniejące zło traktowały jako skutek nędzy, niedo­statku praw, braku oświaty. Demokraci uważali, że najlepsza jest władza wyłoniona na drodze wolnych wyborów i odpowiedzialna przed przedsta­wicielstwem narodowym. Najlepszą szkołą wychowania politycznego i kształtowania odpowiedzialności za państwo jest system demokratyczne­go uczestnictwa w życiu publicznym. Zagrożeniem dla kraju są rządy nie kontrolowanych elit. „Nie można traktować społeczeństwa jako stado bara­nów – mówił w 1927 r. Maciej Rataj – bo społeczeństwo zanadto przy­zwyczai się do tej roli, zobojętnieje na sprawy państwowe i nie będzie zdolne do wysiłku wtedy, gdy państwo wysiłku tego będzie potrzebowało[25]. Mieczy­sław Niedziałkowski zaś pisał w 1930 r.: „Zagadnienie bytu Polski jako pań­stwa niepodległego to zagadnienie takiego ustroju prawno-politycznego, przy którym masy pracujące – a zwłaszcza klasa robotnicza – poczując się związane z Państwem na śmierć i życie, poczują się naprawdę odpowiedzial­ne za istnienie, za los, za jutro Państwa. Jest to wykonalne dzisiaj tylko poprzez demokrację parlamentarną”[26].

Ważnym hamulcem dla zakusów totalitarnych był katolicyzm polskich nacjonalistów. Przecież Kościół potępiał totalitaryzm i całkowite uza­leżnienie jednostki od państwa

Tendencję demokratyczną reprezentowały w polskim życiu politycz­nym PSL-Piast, PSL-Wyzwolenie, Stronnictwo Chłopskie, Narodowa Partia Robotnicza, Chrześcijańska Demokracja i Polska Partia Socjali­styczna. W 1929 r. stronnictwa te zawiązały porozumienie zwane Centro­lewem. Jego celem było skoordynowanie działań zmierzających do usunięcia rządów sanacyjnych i przywrócenia demokracji parlamentarnej. W tym zasadniczym dążeniu stronnictwa Centrolewu były zgodne, różniły się jednak wyznawanymi ideologiami, wyobrażeniami pożądanego kształ­tu konstytucji, ładu społeczno-ekonomicznego, stosunkiem do Kościoła i religii oraz do mniejszości narodowych. Słabością Centrolewu, jak i w ogóle całego obozu demokratycznego, było to, że wiedział, czego nie chce, ale nie potrafił uzgodnić odpowiednio rozwiniętego programu alterna­tywnego dla rządów sanacyjnych. Próba zmobilizowania poparcia mas do walki o obalenie rządów sanacyjnych zakończyła się brutalną kontrakcją Piłsudskiego, aresztowaniem 19 posłów opozycji i wywiezieniem ich do twierdzy w Brześciu. W aresztach znalazło się przejściowo 1500 działaczy Centrolewu. Rządzący piłsudczycy udowodnili, że nie cofną się przed bez­prawiem, jeśli poczują, że ich władza jest zagrożona; że będą woleli zamknąć w więzieniu grupę przywódców, choćby z immunitetem posel­skim, niż dopuścić do masowych starć na ulicach. Brześć podważył jednak sens istnienia opozycji parlamentarnej. Nie mogła ona mieć nadziei na obalenie rządów sanacyjnych w Sejmie, a po wyborach 1930 r. nie mogła nawet wpływać na treść ustaw, gdyż posłowie sanacyjni tworzyli większość w Izbach Ustawodawczych i nie liczyli się ze zdaniem opozycji. Sytuacja ta wpływała na słabniecie obozu broniącego parlamentaryzmu, a równocześnie skłaniała stronnictwa do podjęcia szerszej niż dotychczas działalności masowej.

Centrolew nie przetrwał poza rok 1930. Jedynym trwałym osiągnię­ciem było zjednoczenie w 1931 r. PSL-Piast, PSL-Wyzwolenie i Stronnic­twa Chłopskiego w jedno Stronnictwo Ludowe. SL, PPS, ChD i NRP poszły własnymi drogami, próbując rozbudować swoje wpływy w społe­czeństwie i rozwinąć swoje programy. Zablokowanie systemu parlamentarnego przyczyniło się więc do „pójścia w lud” partii opozycyjnych. Celem programów – zwłaszcza socjalistycznych i ludowych – stało się wskazanie wielkich wizji przebudowy politycznej, społecznej i ekonomicz­nej. Radykalizowała się nie tylko endecja, ale także partie demokratyczne. Przyczyny były zawsze te same: kryzys gospodarczy, związane z nim zahamowanie perspektyw awansu społecznego, szczególnie młodzieży miej­skiej i wiejskiej, a w życiu politycznym zablokowanie mechanizmu demokratycznego. W tej sytuacji traciły wpływy stronnictwa centrowe (ChD i NPR), zyskiwały poparcie grupy radykalne na prawicy i lewicy.

Dojrzewanie ruchu ludowego

Zmieniał się stereotyp działacza politycznego. W latach przedmajowych w każdym ze stronnictw nadawali ton działacze typu parlamentarne­go, często z galicyjskiej szkoły. W latach trzydziestych nie mieli oni (oprócz Witosa) większego znaczenia politycznego. Na ich miejsce wysu­nęli się organizatorzy ruchu masowego oraz ideolodzy i publicyści.

Najbardziej interesujące przemiany zachodziły w ruchu ludowym. Połączenie stronnictw ludowych okazało się trwałe, jeśli chodzi o masy członkowskie, mniej trwałe, jeśli myśleć o przywódcach. Konflikty w kie­rownictwie SL trwały nieprzerwanie, aż. w 1935 r. doszło do secesji większości dawnych liderów PSL-Wyzwolenia i Stronnictwa Chłopskiego. Ich miejsce zajęli byli działacze PSL-Piast oraz młodzi, mniej zaangażowani w dawne podziały. Inną przemianą było odsuwanie się na mniej ekspono­wane pozycje działaczy inteligenckich, którzy kiedyś odgrywali tak ważną rolę w stronnictwach ludowych. Pod względem socjalnym elita przywód­cza SL, zwłaszcza po 1935 r., składała się niemal wyłącznie z chłopów lub inteligentów pierwszego pokolenia. Nie wpłynęło to na obniżenie pozio­mu intelektualnego stronnictwa. Wręcz przeciwnie. W Stronnictwie Ludowym szybko narastał proces dojrzewania ideowego i programowego. Rozwinięto szeroko akcję wychowawczą wśród młodzieży chłopskiej, któ­rą poprowadził Związek Młodzieży Wiejskiej RP „Wici” i jego przywód­cy: Józef Niecko, Stanisław Miłkowski oraz Ignacy Solarz. Efekty tej akcji, prowadzonej między innymi w ramach uniwersytetów ludowych i specjal­nych kursów, dobrze oddaje wyznanie jednego z ich uczestników: „Poczu­łem się dumny ze swego chłopskiego pochodzenia, którego się wiele razy wstydziłem i czułem się poniżonym i upośledzonym. (…) Poznałem swą oso­bistą godność człowieczą i poczułem się równym człowiekiem z różnymi inte­ligentami, czy półpankami z miasta (…). Poznałem swój cel życia i swoje w życiu przeznaczenie i obowiązki”[27]. Akcja oświatowo-wychowawczą prowa­dzona w ramach SL i „Wici” znacznie posunęła naprzód proces uobywatelnienia chłopów, choć – rzecz jasna – nie był to czynnik jedyny.

Najcięższym scho­rzeniem polskiego parlamentaryzmu wydawała się współczesnym niemoż­ność stworzenia stabilnego rządu, który podjąć poprowadzenia spraw państwowych według pewnego planu, który nie byłby zagrożony przypadkowym i niespodziewanym obaleniem

Innym ważnym przejawem dojrzewania ruchu ludowego było opraco­wanie jego ideologii i wypływającego z niej programu. Nowy, znacznie pogłębiony, program agrarystyczny miał być prawdziwą alternatywą dla programów marksistowskich czy nacjonalistycznych. W program polskiej wersji agraryzmu wielki wkład wniósł Stanisław Miłkowski. W krytyce ist­niejącego społeczeństwa szedł on w podobnym kierunku co umiarkowany nurt socjaldemokracji. Za warstwę społeczną, która jest predestynowana do uzdrowienia stosunków i spełnienia hegemonicznej roli politycznej i cywilizacyjnej, agraryści uważali chłopów. W zakresie politycznym młodzi ludowcy, idąc śladem starszego pokolenia, opowiadali się za ustrojem parlamentarno-demokratycznym i rozbudowanymi samorządami. W zakresie ekonomicznym akceptowali jedynie drobną własność prywatną, opowiadając się za uspołecznieniem kluczowych gałęzi przemysłu oraz za szerokim rozwojem spółdzielczości w miastach i na wsi. Dopiero powią­zanie demokracji politycznej i społecznej, ideałów wolności i równości miało dać człowiekowi prawdziwą wolność i ułatwić wyzwolenie jego zdol­ności twórczych. Wyznając takie ideały młodzi ludowcy dostrzegali naj­bliższego sojusznika w ruchu socjalistycznym, w PPS.

Chociaż założenia te stały się podstawą programu SL, to jednak nie wszyscy przywódcy akceptowali je bez zastrzeżeń. Niechętny wiciarzom i ich dążeniom programowym był Witos, który nie odczuwał potrzeby tworzenia rozbudowanej ideologii ruchu, sprzeciwiał się zamykaniu drogi do sojuszy „na prawo”, a otwieraniu jej wyłącznie „na lewo”. Witos i jego zwolennicy pragnęli skupić siły Stronnictwa do zdecydowanej i masowej walki z sanacją. Służyła temu radykalizacja języka i postulatów SL. Głów­nie dziełem frakcji Witosowej był strajk chłopski 1937 r., najpotężniejsze wystąpienie chłopów w XX wieku i największa ze wszystkich akcji antysanacyjnych.

Radykalizm myśli wiciarzy, radykalizm czynu witosowców oraz roz­sądny umiar Rataja i jego otoczenia – te trzy działające równocześnie czynniki nadały Stronnictwu Ludowemu wielką dynamikę. Pod koniec lat trzydziestych liczące 150 tys. członków SL oraz stutysięczne „Wici” stały się największym – obok SN – ruchem politycznym opozycji i z pewnoś­cią największą siłą w obozie demokratycznym.

Nadzieje socjalistów

Drugą pod względem znaczenia siłą obozu demokratycznego była Pol­ska Partia Socjalistyczna. Podobnie jak inne liczne stronnictwa PPS była ugrupowaniem wielonurtowym. Obok socjaldemokratów o umiarkowa­nych i niemarksistowskich poglądach działały w niej także grupy radykal­ne czy wręcz komunizujące. W okresie kryzysu wpływ tych skrajnych grup rósł, szczególnie w środowiskach młodzieżowych, i wywierały one pewien wpływ na linię programową partii. W 1934 r. XXIII Kongres PPS przyjął rezolucję, że przyszły rząd robotniczo-chłopski będzie miał w okresie przejściowym formę dyktatury „niezbędnej dla uniemożliwienia wszelkich prób kontrrewolucji”. Przyjęcie tej i podobnych uchwał, które wskazywały na pewne osłabienie przywiązania socjalistów do zasad demokratycznych, następowało pod wrażeniem cofania się demokracji i zwycięstw dyktatur autorytarnych i faszystowskich w wielu krajach Europy. Przed socjalista­mi, jak i przed wszystkimi demokratami pojawiało się pytanie – pisze Jerzy Holzer – „jak dalece trzeba ograniczyć demokrację ustrojową – aby bronić się przed wykorzystującymi jej instytucje dla zdobycia władzy ruchami totalitarnej przemocy”[28].

Część działaczy lewego skrzydła partii uznała, że demokracja upadła bezpowrotnie, że kryzys prowadzi do rewolucji i przebudowy społecznej, toteż sojuszników trzeba szukać tylko na lewicy, także wśród komunistów. Ideał społeczeństwa bezklasowego, uspołecznienia środków produkcji, dyktatury klasy robotniczej połączonej paradoksalnie z maksymalną wol­nością, wydawał im się bliski i pożądany.

Tego niebezpiecznego utopizmu nie podzielało kierownictwo partii i chyba większość jej członków, choć i oni ulegali radykalizacji pod wraże­niem istniejących w Polsce i Europie warunków politycznych i ekono­micznych. „Nie ma już dróg rozwojowych dla kapitalizmu – oceniał Zygmunt Zaremba. – Przeżywa on swój kryzys śmiertelny”[29].

Alternatywę dla rządów faszystowskich i autorytarnych z jednej oraz komunistycznych z drugiej strony socjaliści widzieli w koncepcji rządów robotniczo-chłopskich. Organizacyjnym wyrazem tej formuły ideowej miało być współdziałanie PPS ze Stronnictwem Ludowym i grupami rady­kalnej inteligencji. Ograniczenie wolności dla wrogów wolności – a tak często interpretowano zadanie rządu robotniczo-chłopskiego – było dążeniem zrozumiałym. Poważniejszym problemem było uzgodnienie celów klasowych i ideowych ruchu socjalistycznego z dążeniem do odbu­dowania i rozszerzenia demokracji. Wydaje się, że rację mieli ci działacze, którzy byli gotowi zrezygnować z programu szybkiej, o dużej skali przebu­dowy społecznej na rzecz stworzenia jak najszerszej koalicji sił zmierzają­cych do odbudowania ładu demokratycznego. Koalicja taka nie miałaby szans sukcesu bez poparcia części społeczności katolickiej i bez, co naj­mniej, neutralności Kościoła katolickiego. Toteż szczególnie ważne były te wątki w myśli socjalistycznej, w których poszukiwano rozwiązania odwiecznego konfliktu między Kościołem a lewicą. Wątki te pojawiały się w wypowiedziach tak wybitnych przedstawicieli partii, jak Mieczysław Niedziałkowski, Kazimierz Czapiński, Zygmunt Żuławski, a także Her­man Lieberman.

Dla współczesnych ważne były jednak przede wszystkim aktualne zadania i kierunki działania partii. Spełniała ona w polskim życiu poli­tycznym funkcję ważnego czynnika hamującego postęp totalitaryzmu, autorytaryzmu, nacjonalizmu, reakcji społecznej. Broniła praw robotników, utrzymania ich poziomu życia, walczyła przeciwko antysemityzmowi i innym uprzedzeniom rasowym i narodowym, lansowała ideę braterstwa między narodami. Jednocześnie wnosiła do środowiska robotniczego rozumienie sprawy niepodległości państwa jako najważniejszej dla Pola­ków oraz problemu zachowania demokratycznych praw obywatelskich jako najważniejszych dla pracujących. Broniła respektowania istniejącego ustawodawstwa społecznego jako osiągnięcia, które stwarza przesłanki dla uczynienia z robotnika świadomego, dojrzałego obywatela.

Podobnie jak ruch ludowy wykształcił obywatelską elitę chłopską, tak ruch socjalistyczny uformował elitę robotniczą. Przykładem indywidual­ności, które wyrosły w środowiskach robotniczych i weszły do elity poli­tycznej Polski, mogą być np. Tomasz Arciszewski, Jan Kwapiński, Antoni Szczerkowski. Ruch socjalistyczny nie przeszedł jednak – jak ruch ludo­wy – przez proces wymiany kadry kierowniczej i pozycja działaczy-inteligentów nie uległa uszczupleniu. Było to zapewne jednym z powodów, dla których PPS zachowywała – o wiele bardziej niż SL – poważne wpływy w części środowisk inteligenckich.

W warunkach radykalizacji społecznej stronnictwa centrowe nie potrafiły zaproponować odpowiednio popularnych celów programowych i form działania. Część działaczy chadecji odeszła wprost do organizowanej przez Kościół Akcji Katolickiej, część – w kilku rozłamach – przeszła do sanacji. W stronę obozu rządzącego ewoluowały też Chrześcijańskie Związki Zawodowe. Podobną ewolucję przechodziło Zjednoczenie Zawodowe Polskie związane z NPR. Wpływy tej partii również topniały. Część jej działaczy znalazła się po maju w obozie rządzącym, a w latach trzydziestych pewne grupki odeszły do ONR. Chadecja mogła łatwiej odnaleźć wskazania programowe w społecznej nauce Kościoła, rozwijają­cej się w oparciu o encykliki Piusa XI, Narodowa Partia Robotnicza miała trudności z odnalezieniem własnej formuły ideowej. Obie partie miały problemy z młodzieżą. Niegdyś blisko związane z ChD „Odrodzenie” w latach trzydziestych usamodzielniło się, szukając własnego wyrazu dla aktywności katolików w życiu świeckim. Organizacje młodzieży katoli­ckiej działały w ramach Akcji Katolickiej, a wpływy chadecji były w nich niewielkie. Liczebnie słaby był również Związek Młodzieży Pracującej „Jedność”, związany z NPR.

W latach dwudziestych hierarchia i większość kleru wspierała Narodową Demokrację względnie Chrześcijańską Demokrację, w latach trzydziestych z takiego poparcia korzystała po części endecja, po części sanacja

Słabość centrum była jednym z poważnych problemów polskiego życia politycznego lat trzydziestych. Polaryzacja nie sprzyjała odbudowie demokracji. Dążenia liberalno-demokratyczne kojarzyły się wtedy naj­częściej z hasłami radykalnymi społecznie, które były trudne do zaakcep­towania dla części społeczeństwa. Znaczna część obywateli wolała różne formy dyktatury i autorytaryzmu niż demokrację o radykalnej, socjali­stycznej czy ludowej barwie. Próbą przezwyciężenia tej sytuacji było powołanie w 1936 r. Frontu Morges przez grono działaczy centrowych o znanych nazwiskach. Front tworzony przez Władysława Sikorskiego, Ignacego Paderewskiego, Wojciecha Korfantego, Wincentego Witosa i Józefa Hallera miał ogarnąć wszystkie stronnictwa antysanacyjne i zmie­rzające do przywrócenia demokracji parlamentarnej. Spodziewano się złączyć w nim różne siły od umiarkowanych z SN do umiarkowanych z PPS. Zamierzenia tego nie udało się zrealizować i Front pozostał jedynie luźną federacją ludzi, grup i czasopism. Jedyną siłą polityczną, na którą Front mógł zawsze liczyć, było Stronnictwo Pracy, utworzone w 1937 z połączenia Chrześcijańskiej Demokracji i NPR. Było to jednak stronnict­wo słabe, cieszące się wyraźniejszym poparciem jedynie na Śląsku.

A jednak, mimo swej słabości, Front Morges był jedyną dojrzałą alter­natywą dla rządów sanacyjnych, gdyż objęcie przezeń władzy, choć nie­pożądane przez większość aktywnych politycznie obywateli, było zarazem najmniej niebezpieczne dla skrajnych skrzydeł wachlarza politycznego Polski. Każda inna koncepcja rządu groziła wybuchem wojny domowej. Rządy nacjonalistyczne byłyby nie do zaakceptowania dla lewicy, rządy lewicowe musiałyby wywołać ostrą reakcję nacjonalistycznej prawicy. Jest więc logiczne, że po wrześniu 1939 r. właśnie Front Morges przejął ster rządu polskiego na emigracji i kierownictwo polityki polskiej.

Kościół i troska

Ważnym czynnikiem w polskim życiu politycznym był Kościół katoli­cki. Wbrew Kościołowi i opinii katolickiej rządzić w Polsce nie było można, szczególnie w sposób demokratyczny. Kościół, udzielając wsparcia którejś ze stron, wpływał w sposób bardzo zasadniczy na kształtowanie się szans poszczególnych nurtów politycznych. W latach dwudziestych hierarchia i większość kleru wspierała Narodową Demokrację względnie Chrześcijańską Demokrację, w latach trzydziestych z takiego poparcia korzystała po części endecja, po części sanacja. Najbardziej znane, wysokonakładowe pisma katolickie, jak „Mały Dziennik” czy „Rycerz Niepo­kalanej”, współbrzmiały z publicystyką endecji, ale pojawiły się też próby odnalezienia innej drogi, bardziej związanej z nauką społeczną Kościoła. Przedstawiciele tego kierunku nie wpłynęli w większym stopniu na cha­rakter polemik i sporów politycznych do 1939 r., ale zbudowali podstawy dla innego usytuowania Kościoła i katolików w życiu kraju w nadchodzą­cych dziesięcioleciach.

Polska niepodległa zachowała aż do 1939 r. charakter państwa, w któ­rym istniał pluralizm polityczny. Mimo że w latach trzydziestych nastąpił znaczny wzrost tendencji antydemokratycznych i nacjonalistycznych, to jednak siły demokratyczne pozostały nadal ważnym czynnikiem życia poli­tycznego. Każdy z wielkich ruchów politycznych miał pluralistyczny cha­rakter, współistniały w nim różne grupy, ścierały się różne koncepcje. Dotyczyło to nawet ugrupowań programowo antypluralistycznych. Nawet w najbardziej zapatrzonej na wzory totalistyczne ONR-Falandze poja­wiały się różnice wewnętrzne.

Polskie życie polityczne – w porównaniu z życiem politycznym innych krajów, nawet o zbliżonej strukturze społecznej i przeszłości – kształtowało się w sposób specyficzny. Największe znaczenie miały przez dłuższy czas te stronnictwa, które były najaktywniejsze w działaniach zmierzających do odzyskania niepodległości. W polskiej myśli politycznej rzadko poruszano problemy całej Europy, niewiele było nawiązań do my­śli politycznej innych krajów. Nie była to więc myśl uniwersalna, ale raczej specyficznie polska.

Inną polską specyfiką była szczególnie żywa troska o zachowanie bytu państwa. Troska ta była jedną z ważnych przesłanek prowadzących do zakwestionowania systemu parlamentarnego przed 1926 r., a także stano­wiła ważne uzasadnienie koncepcji zarówno autorytarnych, jak przeciw­stawnych im, demokratycznych. Troska ta – jak się wydaje – stanowiła ważny czynnik hamujący radykalizm walk międzypartyjnych.

Kolejnym ważnym elementem polskiej specyfiki była wielka rola wsi i jej przedstawicielstwa politycznego. Przed majem 1926 r. każda trwała koncepcja rządu musiała uwzględniać udział reprezentacji wsi. Także po 1926 r. ruch chłopski był pożądanym sojusznikiem zarówno demokratów, jak nacjonalistów, w mniejszym stopniu obozu rządzącego. Uaktywnienie i usamodzielnienie się programowe Stronnictwa Ludowego w latach trzy­dziestych było jednym z najważniejszych zjawisk w polskim życiu politycz­nym. Umożliwiało w przyszłości odbudowę systemu demokratycznego oraz utrwalało postawy patriotyczne i obywatelskie na wsi. Podobną, poważną funkcję w uobywatelnieniu klasy robotniczej spełniała Polska Partia Socjalistyczna, w mniejszym zakresie Chrześcijańska Demokracja i Narodowa Partia Robotnicza. To zintegrowanie mas ludowych z pań­stwem, wytworzenie w nich przeświadczenia, że Polska jest i być musi, było jednym z największych osiągnięć narodowych tego okresu.

Polska odrodziła się jako państwo parlamentarne. Szybko jednak oka­zało się, że nie jest to w warunkach polskich parlamentaryzm sprawny. Przyczyn tego stanu rzeczy było wiele. Kilka najważniejszych to: zbyt duże kontrasty społeczne i związana z tym trudność osiągania kompromisów co do zakresu reform społecznych; niewielkie doświadczenie demokratyczne społeczeństwa polskiego; bardzo duży procent mniejszości narodowych w państwie, a w konsekwencji w parlamencie, przy istnieniu silnych konflik­tów między Polakami a mniejszościami; słabość centrum politycznego i pewnego rodzaju ekstremizm prawicy i lewicy, nie potrafiących współpra­cować z sobą, poza szczególnymi sytuacjami zagrożenia bytu państwa np. w 1920 r.; istnienie w Polsce osób i ośrodków politycznych uznających się i uznawanych przez część społeczeństwa za opatrznościowe, uprawnione do decydowania o losach kraju.

Wesprzyj Więź

Te same czynniki wpływały na sytuację w Polsce również po 1926 r. Po maju, chociaż Polska przestała być pań­stwem demokratyczno-parlamentarnym, to jednak pozostała do końca, aż do 1939 r., państwem o bogatym i różnorodnym życiu politycznym. Była zawsze bliższa modelowi państwa demokratycznego niż państwa faszy­stowskiego i totalitarnego. I to trzeba mocno podkreślić.

Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 3/1991. Śródtytuły pochodzą od redakcji.


[1] I. Daszyński: „Sejm, rząd, lud. dyktator. Uwagi na czasie”. Warszawa 1926, s. 7-8. Na temat życia politycznego Polski niepodległej napisano kilkadziesiąt wartościowych książek i tyleż samo ważnych artykułów. Autor rezygnuje z ich przytaczania, podając tylko odnośniki do cytowanych wypowiedzi.
[2] R. Dmowski: „Pisma”, t. IX, Częstochowa 1939, s. 57.
[3] W. Grabski: „Idea Polski”, Warszawa 1935, s. 115-116.
[4] Pomijam tu małe lub nietrwałe partie chłopskie, których było kilka.
[5] Cyt. za: T. Kisielewski: „Heroizm i kompromis”, Warszawa 1979, s. 45.
[6] „Przegląd Narodowy” nr 5/lipiec 1920, s. 657-658.
[7] Artykuł w „Słowie Polskim”, cyt. za: St. Grabski: „Pamiętniki”, maszynopis.
[8] M. Dąbrowska: „Dzienniki”, T. 1, Warszawa 1988, s. 126.
[9] Ibidem, s. 179-180.
[10] „Listv Józefa Piłsudskiego”, oprać. K. Świtalski, „Niepodległość” nr 7, Londyn-Nowy Jork 1962, s. 12-13.
[11] K. Świt(alski): „Rachunek”, „Droga” nr 4 (10) – lipiec 1923.
[12] Ibidem.
[13] Świt(alski): „Okupacje bierności”, „Droga” nr 4/1924.
[14] K. Świtalski: „W jakim kraju żyjemy?”, „Droga” nr 3/1925.
[15] K. Świtalski w „Przeglądzie”, „Droga” nr 6/1925.
[16] A. Chojnowski: „Piłsudczycy u władzy. Dzieje Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem”, Wrocław 1986, s. 250.
[17] „Ideologia obozu marszałka Piłsudskiego w świetle przemówień prezesa BBWR Walerego Sławka”, Warszawa 1930, s. 22.
[18] B. Miedziński: „Wczoraj – dziś – jutro”, Warszawa 1938. s. 24.
[19] Cyt. za: J. Majchrowski: „Czynniki jednoczące naród w myśli politycznej Obozu Zjednoczenia Narodowego”, Kraków 1978, s. 76.
[20] R. Dmowski: ..Przewrót”, Warszawa 1934. s. 441.
[21] „Notatki Alfreda Lampego dotyczące zagadnień programowych”, „Archiwum Ruchu Robotniczego”, t. IX, Warszawa 1984, s. 32-33.
[22] J. Giertych: „Wyjście z kryzysu”. Warszawa 1938, s. 75-76.
[23] S. Kozicki: „Przewrót społeczny w Europie”, „Myśl Narodowa” 27 listopada 1938.
[24] S. Piasecki: „Prawo do twórczości”, Warszawa 1938, s. 161.
[25] M. Rataj: „Wskazania obywatelskie i polityczne”, Warszawa 1987, s. 144.
[26] M. Niedziałkowski: „Demokracja parlamentarna w Polsce”. Warszawa 1930, s. 82.
[27] Cyt. za R. Wapiński: „W sprawie rozumienia pojęcia ruch ludowy”, w: „Roczniki Dziejów Ruchu Ludowego” nr 26/1986, s. 7.
[28] J. Holzer: „Fragment dziedzictwa: Myśl polityczna PPS”, „Wieź” nr 11-12/1982, s. 152.
[29] Z. Zaremba: „Bezdroża kapitalizmu i drogowskazy przyszłości”. Warszawa 1933, s. 33.

Podziel się

1
1
Wiadomość