Ideałem katolika-obywatela jest według Jana Pawła II człowiek z inicjatywą i wyobraźnią, twórczy i aktywny, a przede wszystkim z dobrze uformowanym sumieniem, gotowy do angażowania się na rzecz dobra wspólnego.
„Bogu dziękujcie”. Tak. Trzeba dziękować Bogu. To jest zasadniczy warunek, aby „nie gasić ducha”. Słowa Apostoła są wezwaniem i przestrogą zarazem. Jeśli Bóg dał nam siły ducha potrzebne do „przejścia przez Morze Czerwone” – jeszcze raz odwołuję się do tego porównania księdza prymasa – to teraz, wędrując ku przyszłości, nie możemy zrażać się trudnościami.
Te trudności są nieodzowne. Należą one poniekąd do samej istoty przemian, jakie muszą się dokonać. Przejście od społeczeństwa „zniewolonego” do społeczeństwa obywatelskiego, suwerennego, do Rzeczypospolitej, stawia przed każdym nowe zadania. Przeciw ich podjęciu działają dawne nawyki, a częściowo też dawne struktury, których nie sposób wymienić z dnia na dzień.
„Ducha nie gaście” to znaczy też: nie pozwólcie się zniewolić różnym odmianom materializmu, który pomniejsza pole widzenia wartości – i człowieka samego też pomniejsza. Duch Prawdy, którego przyniósł Chrystus, jest źródłem prawdziwej wolności i prawdziwej godności człowieka.
Jan Paweł II, przemówienie pożegnalne przy odlocie z Polski (1991)
Dzięki Janowi Pawłowi II drogę do nauczania społecznego Kościoła znalazło specyficzne słowo – „podmiotowość”. Powstało ono jako neologizm w PRL.
Do jego stworzenia przyznają się zresztą moi starsi koledzy z „Więzi”. Nasz miesięcznik stale borykał się wtedy z cenzurą. O pewnych sprawach należało jednak pisać, nawet mimo jej ingerencji. Konieczne zatem stało się używanie pojęć zastępczych. I tak w miejsce niedopuszczalnych dla cenzury słów „wolność” czy „niepodległość” pojawiła się w latach 70. „podmiotowość”, którą urząd kontroli tolerował. Jak wspomina Tadeusz Mazowiecki, słowo to wyrażało „dążenie do tworzenia alternatywnego społeczeństwa obywatelskiego, obok, a z czasem coraz bardziej wyraźnie przeciw istniejącemu systemowi”. Później pojęcie to przyjęło się dość powszechnie w opozycyjnej publicystyce, a nawet w naukowych rozprawach.
Również kard. Wojtyła przejął ten język i zabrał go ze sobą do Watykanu. Często i chętnie pisał o podmiotowości człowieka, społeczeństwa i narodu. Słowo „podmiotowość” sprawiało wiele kłopotów tłumaczom dokumentów i przemówień papieskich, nie dawało się bowiem dobrze przełożyć na inne języki. Mimo to papież z niego nie rezygnował. Wzniósł pojęcie zastępcze na wyżyny, określając nim aspirację i prawo każdego, aby być podmiotem decyzji o własnym życiu, a nie tylko przedmiotem decyzji podejmowanych przez innych. Ojciec Maciej Zięba tak podsumowuje myślenie Jana Pawła II o społeczeństwie i państwie: „jak najwięcej podmiotowości społeczeństwa, a tylko tyle państwa, ile koniecznie potrzeba”.
Innym słowem, które dzięki polskiemu doświadczeniu znalazło istotne miejsce w nauczaniu Kościoła powszechnego, jest oczywiście „solidarność”. Jan Paweł II – duchowy ojciec polskiego ruchu „Solidarność” – stał się także głosicielem solidarności jako zasady życia społecznego. Uczynił to słowo jednym z kluczowych pojęć swojej refleksji społecznej. Dostrzegł wielki potencjał treści, jaką ono niesie, i konsekwentnie je propagował. Prezentował solidarność jako podstawową cnotę społeczną: „Solidarność – to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu”.
Solidarność – podkreślał Jan Paweł II w Gdyni: „musi iść przed walką. Wówczas ludzkość może przetrwać. […] Solidarność to znaczy sposób bytowania wielości ludzkiej, na przykład narodu, w jedności, w uszanowaniu wszystkich różnic, wszystkich odmienności, jakie pomiędzy ludźmi zachodzą, a więc jedność w wielości, a więc pluralizm, to wszystko mieści się w pojęciu solidarności”. Wyraźnie widać tu inspirację moralnym doświadczeniem „Solidarności” i wysiłek nazywania nowymi słowami istotnej, znanej od dawna treści.
„Na razie widać w Polsce wiele symptomów tworzenia się zarówno społeczeństwa obywatelskiego, jak i nieobywatelskiego” – pisał ojciec Maciej Zięba
W sferze ekonomicznej troska o solidarność i jednocześnie o podmiotowość wyraża się w uznaniu, z jednej strony, prawa do pracy i godziwej zapłaty za nią, z drugiej zaś – prawa do inicjatywy gospodarczej. Jan Paweł II łączył troskę o pracowników i o przedsiębiorców. Ten pierwszy wymiar nie zaskakiwał w nauczaniu społecznym Kościoła, który kwestią robotniczą zajął się już przed stu laty. Nowością było natomiast głębokie docenienie przedsiębiorczości.
Papież akcentował te kwestie nie tylko w encyklice „Centesimus annus” – uznawanej za najbardziej liberalny gospodarczo dokument Kościoła katolickiego – lecz także we wcześniejszej „Sollicitudo rei socialis”. Podkreślał, że prawo do inicjatywy gospodarczej „jest ważne nie tylko dla jednostki, ale także dla dobra wspólnego”. Negowanie tego prawa „faktycznie niweluje i wręcz niszczy przedsiębiorczość, czyli twórczą podmiotowość obywatela”.
Poparcie dla przedsiębiorczości i wolnego rynku jako „najbardziej skutecznego narzędzia wykorzystania zasobów i zaspokajania potrzeb” nie oznaczało jednak, rzecz jasna, akceptacji ducha indywidualizmu. Walka z tą chorobą naszych czasów powinna się zaczynać już w rodzinie, wspieranej przez politykę społeczną państwa.
Oprócz rodziny doceniał papież także instytucje pośrednie społeczeństwa obywatelskiego. W „Centesimus annus” czytamy o nich: „spełniają pierwszorzędną rolę i uruchamiają swojego rodzaju system solidarności […]. Dojrzewają one jako prawdziwe wspólnoty osób i umacniają tkankę społeczną, zapobiegając jej degradacji, jaką jest anonimowość i bezosobowe umasowienie, niestety częste we współczesnym społeczeństwie. Osoba ludzka żyje i «podmiotowość społeczeństwa» wzrasta wtedy, kiedy wiele różnych relacji wzajemnie się ze sobą splata”. Rodzina i organizacje obywatelskie pozwalają zatem oddychać jednostce, która „często dusi się dziś pomiędzy dwoma biegunami: państwem i rynkiem” .
Przedsiębiorczością można i należy wykazywać się nie tylko w trosce o własne dobro, lecz także z myślą o innych. Podczas ostatniej wizyty w Polsce Jan Paweł II określił ten kierunek kreatywności mianem „wyobraźni miłosierdzia”. Mówił wtedy: „Trzeba spojrzenia miłości, aby dostrzec obok siebie brata, który wraz z utratą pracy, dachu nad głową, możliwości godnego utrzymania rodziny, wykształcenia dzieci doznaje poczucia opuszczenia, zagubienia i beznadziei. Potrzeba «wyobraźni miłosierdzia», aby przyjść z pomocą dziecku zaniedbanemu duchowo i materialnie; aby nie odwracać się od chłopca czy dziewczyny, którzy zagubili się w świecie różnorakich uzależnień lub przestępstwa; aby nieść radę, pocieszenie, duchowe i moralne wsparcie tym, którzy podejmują wewnętrzną walkę ze złem”.
Ideałem katolika-obywatela jest zatem według Jana Pawła II człowiek z inicjatywą i wyobraźnią, twórczy i aktywny, a przede wszystkim z dobrze uformowanym sumieniem, traktujący małżeństwo, rodzinę i pracę jako swoje powołanie. Gotowy także do angażowania się na rzecz dobra wspólnego poprzez pomoc innym czy aktywność w organizacjach obywatelskich.
W wolnej Polsce, po „przejściu przez Morze Czerwone”, rozpoczął się – oczekiwany przez Jana Pawła II – proces „przejścia od społeczeństwa «zniewolonego» do społeczeństwa obywatelskiego, suwerennego, do Rzeczypospolitej”. Trafnie pisał o. Zięba: „Na razie widać w Polsce wiele symptomów tworzenia się zarówno społeczeństwa obywatelskiego, jak i nieobywatelskiego”. Które będzie wiodło prym – przyszłość pokaże.
PYTANIA
Czy – w epoce zniechęcenia do polityki i dystansowania się od niej – chce mi się być obywatelem?
Jak używam swojej wyobraźni, pomysłowości, kreatywności? Kto korzysta z realizacji moich pomysłów: tylko ja i moi bliscy czy także inni ludzie?
Jeśli jestem przedsiębiorcą/przełożonym: jak traktuję moich pracowników/podwładnych? Czy szanuję ich podmiotowość i prawo do godziwej płacy?
PROPOZYCJE
Coraz silniejsze są narzekania na polityków, zarówno ogólnopolskich, jak i lokalnych. Czy wśród Was są osoby, które mogłyby sprawdzić się w tej roli? Zachęcajcie tych, którzy się wahają, jeśli sądzicie, że mogą zrobić coś pożytecznego jako radni czy działacze polityczni; zniechęcajcie natomiast tych, którzy już weszli w politykę, ale nic dobrego z ich działalności nie wynika. Pamiętajcie, że Kościół nie utożsamia się z żadną partią polityczną, więc każdy polityk działa w imieniu własnym i partii, do której należy, a nie w imieniu Kościoła.
Pomyślcie nad miejscem i rolą Waszej wspólnoty w polskim społeczeństwie obywatelskim. Socjologowie powiedzieliby, że jesteście częścią katolickiego „trzeciego sektora”. Tak jak Kościół powszechny zaczyna się od Kościoła domowego, tak też społeczeństwo obywatelskie zaczyna się od małych grup, również parafialnych. Czy macie świadomość, że Wasze działania są częścią takiej większej całości?
Wspólnoty religijne niosą ze sobą wielki kapitał społeczny i obywatelski. Zastanówcie się, czy udaje się ten kapitał odpowiednio wykorzystywać dla dobra wspólnego? Jak jest w przypadku Waszej wspólnoty?
Rozejrzyjcie się wokół siebie i zastanówcie się wspólnie, co podpowiada Wam wyobraźnia miłosierdzia. Na jakie ludzkie potrzeby należy odpowiedzieć, jakie działania trzeba podjąć?
Tekst pochodzi z książki Zbigniewa Nosowskiego „Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II” wydanej przez Centrum Myśli Jana Pawła II (Warszawa 2010)