Początkującym na drodze modlitwy Jan Paweł II podpowiadał, że jest ona „najprostszym sposobem uobecniania w świecie Boga i Jego zbawczej miłości”. Doświadczonym przypominał: „Pełnię modlitwy osiąga człowiek nie wtedy, kiedy najbardziej wyraża siebie, ale wtedy, gdy w niej najpełniej staje się obecny sam Bóg”.
Ważne jest, aby wszystko co z Bożą pomocą postanowimy, było głęboko zakorzenione w kontemplacji i w modlitwie. Żyjemy w epoce nieustannej aktywności, która często staje się gorączkowa i łatwo może się przerodzić w „działanie dla działania”. Musimy opierać się tej pokusie i starać się najpierw „być”, zanim zaczniemy „działać”. […]
A czyż nie jest to „znakiem czasu”, że mimo rozległych procesów laicyzacji obserwujemy dziś w świecie powszechną potrzebę duchowości, która w znacznej mierze ujawnia się właśnie jako nowy głód modlitwy? Także inne religie, obecne już na szeroką skalę również na terenach od dawna schrystianizowanych, proponują własne sposoby zaspokojenia tej potrzeby i czynią to czasem w sposób bardzo przekonujący. My jednak, skoro została nam dana łaska wiary w Chrystusa, który objawia Ojca i jest Zbawicielem świata, mamy obowiązek ukazywać, na jaką głębię może nas doprowadzić więź z Nim. […]
…nasze chrześcijańskie wspólnoty winny zatem stawać się prawdziwymi „szkołami” modlitwy, w której spotkanie z Jezusem nie polega jedynie na błaganiu Go o pomoc, ale wyraża się też przez dziękczynienie, uwielbienie, adorację, kontemplację, słuchanie, żarliwość uczuć aż po prawdziwe „urzeczenie” serca. Ma to zatem być modlitwa głęboka, która jednak nie przeszkadza uczestniczyć w sprawach doczesnych, jako że otwierając serce na miłość Bożą, otwiera je także na miłość do braci i daje nam zdolność kształtowania historii wedle zamysłu Bożego.
Jan Paweł II, list apostolski „Novo millennio ineunte”, 2001
Dzięki Janowi Pawłowi II telewizja po raz pierwszy w historii swego istnienia transmitowała… ciszę. Stało się to w roku 2002, podczas jego siódmej pielgrzymki do Polski.
Kamery telewizyjne starały się wówczas towarzyszyć papieżowi na każdym kroku. Znalazły się też w katedrze wawelskiej, gdzie zaplanowano osobistą modlitwę brewiarzową Jana Pawła II. Jakżeż dziwili się komentatorzy, gdy modlitwa przeciągała się, a wszystko dokonywało się w całkowitej ciszy. Najpierw próbowali zagadywać tę ciszę, szybko się jednak poddali. Zapewne uświadomili sobie, że tę niezwykłą ciszę wypełniała modlitwa papieża, która z każdą chwilą jej trwania nabierała coraz bardziej mistycznego wymiaru.
Papież przekonywał, że Kościół nie może przekształcić się w najbardziej nawet szlachetne stowarzyszenie na rzecz przemiany świata, lecz ma prowadzić ludzi do spotkania z Bogiem
Mistycy twierdzą, że to modlitwa podtrzymuje świat w istnieniu. Niewątpliwie świat w istnieniu podtrzymywała modlitwa Jana Pawła II. Modlitwa podtrzymywała też jego samego w pełnieniu powierzonego mu obowiązku. Dane mi było – wraz z całą redakcją „Więzi” – uczestniczyć w porannej Mszy św. sprawowanej przez papieża w jego prywatnej kaplicy. Wrażenie niesamowite! Mieliśmy unikalną możliwość towarzyszenia papieżowi w jego głębokiej modlitwie. Jan Paweł II całkowicie zatopił się w mistycznej relacji z Bogiem, najbardziej podczas długiego uwielbienia po Komunii – tak jakby nic innego w tym momencie nie istniało. Gdy jednak bezpośrednio po Mszy nastąpiło krótkie spotkanie w papieskiej bibliotece, papież był już w pełni otwarty na drugiego człowieka. Wyraźnie było widać, że to właśnie z modlitwy czerpał duchowe siły do pełnienia swojej misji.
Gdy zatem Jan Paweł II przestrzegał chrześcijan, aby nie ulegali pokusie aktywizmu, by swoje działanie zakorzenili w modlitwie – wiedział, o czym mówi. On sam przecież miał na głowie problemy całego Kościoła i świata, a nie wahał się „marnować” czasu na osobiste spotkanie z Bogiem. Nie tylko Msza święta, ale również nabożeństwo drogi krzyżowej, modlitwa różańcowa i adoracja Najświętszego Sakramentu były jego codziennością. Nie uważał tego czasu za stracony. Wręcz przeciwnie – modlitwę uznawał za warunek konieczny dla owocności podejmowanych przez niego działań.
„Modlitwę zawsze zaczynamy z myślą, że to jest nasza inicjatywa. Tymczasem jest to zawsze Boża inicjatywa w nas” – wyjaśniał papież ze znawstwem. Początkującym na drodze modlitwy podpowiadał, że jest ona „najprostszym sposobem uobecniania w świecie Boga i Jego zbawczej miłości”. Doświadczonym przypominał: „Pełnię modlitwy osiąga człowiek nie wtedy, kiedy najbardziej wyraża siebie, ale wtedy, gdy w niej najpełniej staje się obecny sam Bóg”.
Papież przekonywał zatem – słowem i przykładem swego życia – że Kościół nie może przekształcić się w najbardziej nawet szlachetne stowarzyszenie na rzecz przemiany świata, lecz ma prowadzić ludzi do spotkania z Bogiem. Wiara nie jest bowiem tylko, jak uczono mnie w dzieciństwie na lekcjach religii, przyjęciem za prawdę tego, co Bóg objawił, a Kościół do wierzenia podaje. Katechizm Kościoła Katolickiego, przygotowany za pontyfikatu Jana Pawła II, już na samym początku definiuje wiarę egzystencjalnie: „wiara jest odpowiedzią człowieka daną Bogu, który mu się objawia i udziela” .
W wierze chodzi zatem przede wszystkim o nawiązanie relacji z miłującą Osobą. Relacja ta powinna się wyrażać w całym ludzkim życiu, a nie tylko w jego kilku wybranych wycinkach. Duchowość trzeba zatem określić jako sposób udzielania Bogu odpowiedzi przez człowieka. Tak rozumiana duchowość obejmuje zarówno modlitwę, erotykę, małżeństwo, jak i pracę zawodową, aktywność społeczną oraz formy spędzania czasu wolnego. Cała aktywność człowieka stanowi kontynuację dzieła stworzenia i Wcielenia.
Modlitwa to jednak szczególnie uprzywilejowana forma duchowości, jest bowiem spotkaniem najbardziej osobistym, wręcz intymnym. Można to wyrazić przez analogię do miłości małżeńskiej – nie wystarczy przecież, gdy będę wysyłał mojej żonie esemesy z miłosnymi wyznaniami, przypominał jej o swojej miłości za pośrednictwem poczty elektronicznej czy opowiadał jej o swym gorącym uczuciu przez telefon. Muszę przede wszystkim wyszeptać żonie do ucha: „Kocham cię!”. Bogu również należy się czas ofiarowany tylko Jemu.
Modlitwa to szczególnie uprzywilejowana forma duchowości, jest bowiem spotkaniem najbardziej osobistym, wręcz intymnym. Można to wyrazić przez analogię do miłości małżeńskiej
W musicalu „Skrzypek na dachu” jest piękna scena: Tewje Mleczarz – który dzięki swym córkom zrozumiał, na czym polega miłość – postanawia dowiedzieć się, czy żona go kocha. Ona – zdziwiona i zaskoczona – wykręca się od odpowiedzi, wreszcie wypala: „Jesteś głupi. Przez dwadzieścia pięć lat piorę twoje rzeczy, gotuję posiłki, sprzątam dom, dałam ci dzieci, doję twoje krowy, więc dlaczego nagle mówisz o miłości?”. Tewjemu nie wystarcza jednak nawet odpowiedź: „Jestem twoją żoną!”. Wciąż dopytuje się: „Wiem, ale czy mnie kochasz?”. Dominikanin Paweł Kozacki napisał, że „podobny dialog mógłby zaistnieć między Bogiem i człowiekiem. Wyobraź sobie, że pewnego razu Stwórca objawiłby ci się w krzaku gorejącym i zapytał: «Czy Mnie kochasz?»”. Nie wystarczą wtedy tłumaczenia o tym, że się chodzi do kościoła czy spełnia przykazania. Trzeba odpowiedzieć sercem.
Jana Pawła II otacza obecnie wiele modlitw zanoszonych w intencji jego beatyfikacji [tekst z roku 2010 – red.]. Warto, aby tym prośbom towarzyszył także wysiłek czynienia Kościoła autentyczną szkołą modlitwy. W przytoczonym na początku tego rozdziału cytacie z listu apostolskiego „Novo millennio ineunte” papież wskazywał nawet na przykłady innych religii, które potrafią skutecznie odnajdywać odpowiedzi na narastający głód modlitwy. Kościół katolicki ma pod tym względem wielkie skarby w swojej tradycji. Zbyt często jednak w realnym życiu Kościoła modlitwa staje się czynnością rutynową. Jeśli ludzie szukają głębokiej modlitwy, to powinni ją znaleźć u nas.
W moim kościele parafialnym na ścianie prezbiterium znajduje się wielki fresk Zbigniewa Łoskota przedstawiający Chrystusa w otoczeniu Maryi i świętych. Z perspektywy uczestnika Eucharystii Msza sprawowana na ołtarzu zostaje włączona w wielkie świętych obcowanie. Pewnego razu usiadłem jednak na ławce z boku świątyni. Nie widziałem ołtarza. Z fresku widziałem też niewiele – jedynie stopy Chrystusa prześwitujące pomiędzy filarami prezbiterium. Przypomniała mi się wtedy medytacyjna piosenka, w której powtarza się słowa „Wystarczy siąść u Twych stóp, Panie”. Wystarczy… A potem trzeba będzie wstać i pójść w życie. Ale znowu trzeba będzie tu wrócić i siąść u stóp Jezusa. Bo „im większe będzie wasze zaangażowanie w nową ewangelizację i w życie społeczne, tym większa powstaje potrzeba duchowości” .
PYTANIA
Czy moja wiara jest osobistą relacją z Bogiem? Czy też stanowi tylko owoc tradycji rodzinnej, kulturowej, narodowej?
Czy nie ulegam pokusie aktywizmu? Czy w głębi serca nie uważam modlitwy za czas stracony?
Jaka jest moja modlitwa? Czy jest regularna? Czy jest w niej miejsce na prośbę i dziękczynienie? Czy potrafię krótko zwrócić się do Boga również w ciągu dnia, między codziennymi zajęciami?
Czy potrafię adorować Boga, stanąć przed Nim i w ciszy wpatrywać się w Niego? Czy nie zagaduję Boga w swojej modlitwie? Czy umiem także słuchać podczas modlitwy?
Jeśli jestem księdzem, czy podczas celebracji Mszy św. pozostawiam przewidziany czas na modlitwę w ciszy, zwłaszcza modlitwę uwielbienia po Komunii? Czy sam jestem człowiekiem modlitwy?
PROPOZYCJE
Jeśli Wasza wspólnota koncentruje się głównie na modlitwie, to zastanówcie się nad tym, do jakiego zaangażowania powinna Was ona prowadzić. Pomyślcie także nad tym, czy wspólna modlitwa nie zastępuje członkom wspólnoty modlitwy osobistej.
Jeśli Wasza wspólnota koncentruje się głównie na dyskusjach, to zastanówcie się, czy te dyskusje przybliżają Was do Boga. Spróbujcie więcej modlić się wspólnie. Znajdźcie jakąś formę wspólnej aktywności poza Waszą wspólnotą.
Jeśli Wasza wspólnota koncentruje się głównie na działaniu, to spróbujcie spotkać się także na dniu skupienia. Zastanówcie się, jak często powinniście w taki sposób „ładować akumulatory”.
Jeśli Wasza wspólnota koncentruje się głównie na miłym spędzaniu czasu w swoim gronie, to głęboko się nad tym zastanówcie i zróbcie porządny wspólnotowy rachunek sumienia.
Zastanówcie się, co można zrobić, aby Wasza wspólnota parafialna była prawdziwą szkołą modlitwy, zwłaszcza podczas niedzielnej Eucharystii.
Tekst pochodzi z książki Zbigniewa Nosowskiego „Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II” wydanej przez Centrum Myśli Jana Pawła II (Warszawa 2010)