Moglibyśmy z młodymi dzielić się naszym nauczaniem, ale niestety zgorszyliśmy ich swoimi grzechami seksualnymi. „Ubezsilniliśmy” Chrystusowe orędzie swoim postępowaniem. Związek między seksualnością a miłością został właściwie przez nas zerwany z powodu tych haniebnych czynów – mówi o przestępstwach seksualnych księży abp Grzegorz Ryś.
W Watykanie trwa Synod Biskupów poświęcony młodzieży. W czwartek przed południem odbyła się pierwsza kongregacja generalna Synodu. Głos zabrało 25 ojców synodalnych i świecka audytorka. Mówili m.in. o „słuchaniu”, „niedialogiczności”, życiu seksualnym, „kulturze odrzucenia”, migracjach i miejscu młodych w Kościele. W rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną obrady podsumował abp. Grzegorz Ryś, metropolita łódzki i jeden z polskich ojców synodalnych.
Doświadczenie zgorszenia
Ojcowie synodalni najwięcej mówili o seksualności. – W tym kontekście dzisiaj po raz pierwszy sobie uświadomiłem i był to dla mnie wstrząs osobisty, że inaczej spojrzałem na grzech pedofilii i nadużyć w dziedzinie seksualności ludzi Kościoła – wyznał abp Ryś. Przytoczył słowa jednego z ojców synodalnych, że młodzi ludzie oczekują od duchownych nie tylko świadectwa Ewangelii, ale pokazania z jej perspektywy piękna życia erotycznego, seksualności w ogóle, ponieważ chcą zrozumieć ten wymiar życia człowieka.
– W tym wymiarze Kościół ma wiele do powiedzenia choćby w nauczaniu Jana Pawła II o teologii ciała. Moglibyśmy z młodymi dzielić się naszym nauczaniem na ten temat, ale niestety zgorszyliśmy ich w tym miejscu swoimi grzechami seksualnymi. Tam gdzie mieli oni prawo spodziewać się od nas prowadzenia, otrzymali doświadczenie zgorszenia nie słowem, ale czynem. Niestety my o tym prawie nie mówimy. A jeśli mówimy, to za mało o ofiarach, które wymagają pomocy, niekiedy przez całe życie. W tej bardzo delikatnej dziedzinie, w której Pan Jezus zawierzył nam bardzo piękne przesłanie, w tej chwili nie jesteśmy w stanie jego przepowiadać, bośmy sami, jakby powiedział Cyprian Kamil Norwid, „ubezsilnili” Chrystusowe orędzie swoim postępowaniem. Sami pokazujemy, że inaczej przeżywamy seksualność. Nie przeżywamy jej w kategoriach daru z siebie dla osoby, tylko jako zaspokajanie potrzeb własnych takich czy innych. Związek między seksualnością a miłością został właściwie przez nas zerwany z powodu tych haniebnych czynów – powiedział abp Ryś.
Sukces czy klęska katechezy
Podczas obrad powracał temat „kultury odrzucenia”, której ofiarami są często młodzi. Jeden z ojców zestawił to pojęcie z grzechem „klerykalizmu”. Jego zdaniem klerykalizm jest „kulturą odrzucenia” przeniesioną do wnętrza Kościoła. – Jest to niesłychanie mocna teza wymagająca refleksji – zaznaczył metropolita łódzki. Mówił, że ostatecznie chodzi nie o to, co Kościół robi dla młodych ludzi, lecz o to, kim oni są w Kościele. Jeden z ojców synodalnych powiedział o Kościele, że jest ciałem potrzebującym wszystkich członków. – Nie jest tak, że my wychowujemy młodych, aby się stali członkami Kościoła, ale oni już są jego członkami, już coś od siebie wnoszą i teraz ważne jest, aby to poznać i opisać, czyli rozpoznać – powiedział rozmówca KAI.
Jeden z ojców synodalnych z Ameryki mówił, że mamy rozbudowane systemy katechetyczne, katechizujemy młodych po kilkanaście lat, po czym na końcu nauczania młodzi ludzie stwierdzają, że wiara jest czymś irracjonalnym. Udowadniamy młodym, że wiara jest rozumna, sensowna, tworzy system myślenia, a na końcu edukacji młody człowiek stwierdza, że wiara jest irracjonalna. Jest to pytanie o sukces czy klęskę katechezy? – zastanawiał się abp Ryś.
Tylko nie Kościół
Motywem przewodnim kongregacji przedpołudniowej było „słuchanie”, czyli potrzeba rezygnacji z pozycji kogoś, kto ma od razu na wszystko odpowiedzi, niezależnie od tego, czy ktoś pyta czy nie. – Trzeba najpierw słuchać a potem mówić – stwierdził metropolita łódzki. Jego zdaniem obraz Kościoła, który nastawia się na „słuchanie”, jest obrazem Kościoła „w drodze”, czyli takiego, który nie czuje się zamknięty. Jest to wizerunek Kościoła, który bardzo dobrze się wpisuje w pontyfikat papieża Franciszka – dodał rozmówca KAI.
Za ważne uznał pytanie, „czy młodzi chcą z nami rozmawiać, czy nie stworzyliśmy takiego Kościoła, który oni postrzegają jako «niedialogiczny»”. – Jeden z ojców soborowych postawił dramatyczną tezę, że być może Kościół jest ostatnim miejscem, do którego młodzi przychodzą po ratunek. Znajdują się w rozmaitych trudnych sytuacjach i potrzebują pomocy, ale wtedy przyjdzie im do głowy każde inne miejsce, tylko nie Kościół – powiedział metropolita Łodzi.
Podkreślano też, że trzeba nauczyć się „milczenia” młodych ludzi, gdyż być może nie mówią, ponieważ uważają, że nie ma to większego sensu.
Wśród wielu wypowiedzi za ważną abp Ryś uznał głos dotyczący naszego stosunku do imigrantów, którzy w większości są młodymi ludźmi. Na zakończenie poruszający ten temat ojciec synodalny zadał szereg pytań: czy znam młodych, którzy wyemigrowali z mojej diecezji, czy wiem, gdzie są, czy znam tych, którzy akurat przybyli do mojej diecezji, może nie na stałe, ale czasowo, czy znam tych, którzy się osiedlili, którzy powrócili. – Gdy podczas trzyminutowej ciszy mogłem się zmierzyć z tymi pytaniami, to niestety na prawie wszystkie dałbym mgliste odpowiedzi, choć nieraz byłem w polskich środowiskach migrantów. Niestety nie znam ludzi, którzy na miejsce migracji wybrali Łódź – wyznał arcybiskup.
KAI, JH