Zima 2024, nr 4

Zamów

Zszywanie Polski

Dzieci biorące udział w obchodach Narodowego Święta Niepodległości. Gdańsk, 2010. Fot. Starscream / Wikimedia Commons

Ostatnie sto lat to nie tylko zrywy do walki o niepodległość. Warto tak czytać historię polskiej wolności, aby dostarczała wskazówek, jak obecnie żyć w wolnym kraju. Potrzebujemy wzorców na czas pokoju – i w naszej historii bez problemu znajdziemy ich dziesiątki.

Uważny obserwator historii Polski ostatniego stulecia bez trudu dostrzeże, że jej lejtmotywem – nawracającym regularnie niemal w każdym pokoleniu – jest konieczność odbudowy kraju. Nie inaczej jest obecnie. W roku uroczystego świętowania stulecia odzyskania niepodległości w pewnym sensie Polskę trzeba znowu zaczynać budować od nowa. Rzecz jasna, w zupełnie innym znaczeniu „od nowa” niż w latach 1918, 1945 i 1989.

Dzisiejsze zaczynanie „od nowa” wyznaczone jest zwłaszcza przez – narastające dramatycznie, szczególnie od ośmiu lat – głębokie podziały społeczne, które sprawiają, że przy wielu polskich rodzinnych stołach nie da się już rozmawiać o polityce. W drugie stulecie odzyskanej w 1918 roku niepodległości wchodzimy jako Polacy głęboko politycznie spolaryzowani.

Widać w tej sytuacji olbrzymią potrzebę resetu – nowego podejścia do państwa, nowego doświadczenia wspólnoty narodowej. Czuć tęsknotę za państwem, które przestanie być partyjnym łupem i z którym będą mogli się utożsamiać także oponenci każdej ekipy akurat rządzącej. I za taką wspólnotą narodową, w której będzie miejsce na głębokie nawet różnice ideowe i wynikające z nich spory – ale też na świadomość dobra wspólnego. Niezależnie od wszelkich istniejących różnic w ocenach sytuacji politycznej ludzie odpowiedzialnie myślący o Polsce zgodzą się, że nie jest zdrowa i nie służy dobrze przyszłości narodu sytuacja, w której kolejne ekipy rządzące będą się na zmianę wyklinać jako zdrajców narodu lub wrogów demokracji – prowadząc w konsekwencji u swych zwolenników do poczucia wykluczenia i wyobcowania ze struktur państwa, gdy rządzą ci drudzy…

Historia polskiej wolności

Trzeba więc na nowo poszukiwać w polskiej tradycji źródeł inspiracji na przyszłość. Warto odwoływać się zwłaszcza do tej istotnej części dobra wspólnego, jaką jest wspólne dziedzictwo kulturowe: doświadczenia osób, które żyły przed nami i swoim działaniem pokazywały, na ile wspaniałych sposobów może przejawiać się patriotyzm, jak można budować z poświęceniem i oddaniem swoje państwo, jak zmieniać rzeczywistość, wykorzystując własne talenty i możliwości.

Myśląc o naszej wspólnotowej przeszłości, nie sposób jednak uciec od wrażenia, że w polskiej narracji historycznej ostatnich lat dużo częściej mówi się o tym, jak pięknie umierać, niż jak pięknie żyć. A przecież minione sto lat to nie tylko czas wojen i okupacji, ale także okresy stabilizacji, w których można było odłożyć broń, wyjść z konspiracji i współtworzyć lepszą codzienność. To nie tylko zrywy do walki o wolność, ale też powszednie czynienie z niej mądrego użytku.

W polskiej narracji historycznej ostatnich lat dużo częściej mówi się o tym, jak pięknie umierać, niż jak pięknie żyć. A przecież minione sto lat to nie tylko czas wojen i okupacji, ale także okresy stabilizacji

Ewa Buczek, Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst

Warto tak czytać historię polskiej wolności, aby dostarczała wskazówek, jak obecnie żyć w wolnym kraju. Potrzebujemy jako wspólnota narodowa wzorców na czas pokoju – i w naszej historii bez problemu znajdziemy ich dziesiątki. Ostatnie sto lat w Polsce to przecież – obok czynu zbrojnego – również wielka skarbnica doświadczeń, jakie powinny składać się na mądrość narodu chcącego świadomie budować swoje państwo i jego pozycję w Europie i świecie. To tworzenie instytucji niepodległego państwa po latach zaborów, „zszywanie” Polski z trzech odmiennych kawałków, odbudowa kraju po kataklizmie II wojny, zasiedlanie i oswajanie Ziem Odzyskanych, wielkie procesy pojednania z sąsiednimi narodami, emancypacja kobiet, unarodowienie chłopów, wchodzenie w nowoczesność, etos walki bez przemocy, wiele wybitnych dzieł twórców kultury. Polskie doświadczenia dziejowe mogą być źródłem dumy, że umieliśmy sobie poradzić z wieloma wyzwaniami pomimo tragicznych okoliczności – takich jak kleszcze dwóch totalitaryzmów, kolonialna polityka ZSRR, ogromne straty wojenne.

Za każdą zmianą stoi człowiek

Przedstawiany tu „Kanon wolnych Polaków” powstał w odpowiedzi na opisaną wyżej potrzebę. Ten zbiór ośmiu krótkich tekstów to – zainspirowana przez Jacka Cichockiego – propozycja takiego ujęcia polskiej historii ostatnich stu lat, które pozwoli wydobyć z przeszłości pewne procesy kształtujące naszą tożsamość, a zarazem mające istotne znaczenie przy mierzeniu się z wyzwaniami stojącymi dziś przed Polakami.

Nasz „Kanon wolnych Polaków” jest zdecydowanie niewyczerpujący i niezamknięty. Bez trudu można przytoczyć inne nazwiska i odwołać się do innych zjawisk. Każdy wybór jest z natury subiektywny, nie inaczej jest tym razem. W swoim doborze kierowaliśmy się raczej potrzebą ukazania w miarę szerokiego spektrum postaw obywatelskich, chęcią przybliżenia różnorodnych dróg pozwalających realizować powołanie do budowania lepszego świata.

Każdy z tekstów „Kanonu wolnych Polaków” prezentuje jeden wybrany proces historyczny i jednego bohatera. Chcieliśmy opowiadać o ludziach z krwi i kości, a nie tylko o suchych faktach – bo przecież za każdą zmianą społeczną stoi człowiek. Wśród przywoływanych postaci są ludzie dobrze znani, ale nie brakuje również tych nieoczywistych, zapoznanych lub nieznanych, a wartych przypomnienia. Jest tu więc prawnik-państwowiec walczący o sędziowską niezawisłość w II RP. Jest pielęgniarka prowadząca lud do solidarnej walki bez przemocy. Jest historyk konsekwentnie dążący do pojednania polsko-ukraińskiego. Jest biskup Ślązak, któremu „prawdziwi Polacy” nieraz zarzucali niemieckość. Jest międzywojenna działaczka ruchu ludowego dążąca do „uobywatelnienia” chłopów. Jest architektka, która w czasach gospodarki niedoboru uparła się budować tak, żeby ludziom mieszkało się dobrze. Jest duchowny wychowujący w PRL i do świadomej wiary, i do zaangażowania obywatelskiego. Jest wreszcie poeta ociosujący traumę II wojny światowej, by na nowo poukładać wartości.

Co ich łączy? Patetycznie, ale prawdziwie mówiąc: polskość. Ale także rozumienie życia jako wezwania, by coś z siebie dać innym. Każdy z bohaterów w inny sposób walczył o coś ważnego – niektórzy także militarnie. Wszyscy jako obywatele byli ludźmi wolnymi do służby innym – nie tylko wolnymi od różnych krępujących więzów. To była ich osobista realizacja tradycyjnej polskiej walki „za wolność waszą i naszą”…

Historia nauczycielką nadziei

Te krótkie teksty staną się wkrótce podstawą do otwartej dyskusji z udziałem młodzieży w trakcie seminarium zorganizowanego wraz z Klubem Inteligencji Katolickiej w Warszawie. Mają one bowiem inspirować do tego, by mądrze odpowiadać na dzisiejsze wyzwania i jak najpełniej wykorzystywać polski potencjał wspólnotowy.

Wesprzyj Więź

Wierzymy, że zaprezentowane przez nas w „Kanonie wolnych Polaków” tematy i bohaterowie to dopiero początek wielkiej opowieści, którą można dalej rozwijać – w codziennych rozmowach i wielkich debatach. Publikując te teksty, zachęcamy naszych Czytelników, aby – w nawiązaniu do tych przykładów z przeszłości – rozmawiali w gronie rodziny, przyjaciół czy współpracowników o tym, jak dzisiaj i jutro być wolną Polką i wolnym Polakiem.

Świat cierpi dziś na deficyt nadziei. Wzmagają się niepokoje o przyszłość. Chcielibyśmy, aby historia polskiej wolności stała się nie tylko magistra vitae, ale też nauczycielką nadziei. Czy spojrzenie w przeszłość pozwoli ożywić nadzieję, że to i owo może się jeszcze nam, Polakom, udać? Na przykład zszywanie wspólnej ojczyzny z dzisiejszych pokawałkowanych części?

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź”, jesień 2018

Podziel się

Wiadomość

(1) Na wskazówki, jak żyć w wolnym kraju, to się może okazać trochę za późno.

(2) Niestety, jak to przy głębokim zaoraniu gleby, dochodzi do odwrócenia warstw i to, co było na samym dnie, znienacka pojawia się na samym szczycie. Stąd się bierze atrakcyjność rewolucji i łatwość znalezienia amatorów do wzięcia w niej udziału. W pełni świadomych, że są łajdakami i biorą udział w draństwie.

(3) Szukać ich specjalnie nie trzeba – są ich bogate pokłady, całe zagłębie. I nie od wczoraj – to stan stały co najmniej od czasów, kiedy jedni walczyli o niepodległość czy inne takie, drudzy zaś na pobojowisku obierali trupy z butów.
Reflektanci na przejęcie cudzego mienia i cudzej pozycji społecznej znaleźli się m.in.w Jedwabnem, a potem w Kielcach, na uczelniach i w zakładach pracy w okolicach 1968, a i dzisiaj ich niemało .

(4) Już w referendum 1946 rzeczywiste poparcie dla socjalizmu państwowego, tzn. nacjonalizacji i reformy rolnej wynosiło 42%, i ta liczba pojawia się w naszej historii jak refren. Ot aktualne poparcie dla PiS wg różnych źródeł sięga właśnie 42%.
Owszem, to wynik podpompowany rozmaitymi prezentami i obietnicami dla frajerów, ale jeśli doliczyć jeszcze lewaków i antysystemowców, którym w istocie chodzi o to samo, to rura mięknie.

(5) Opowiadanie historii Polski przez epizodyczne i raczej elitarne zrywy wolnościowe trzeba zapisać do kategorii bajarstwa i klechdziarstwa. Polacy przede wszystkim próbowali przeżyć te parszywe czasy, nie wszystkim się to udało, jeszcze mniej było takich, którym się to udało w sposób nie-parszywy.
Są podstawy do przypuszczeń, już parokrotnie wyrażone że podczas okupacji więcej tu miejscowi zabili Żydów niż Niemców (być może z wyjątkiem wojny obronnej we wrześniu ’39, ale wliczając niemieckie ofiary powstania). Przy okazji warto by też było policzyć, czy Polacy wysłali w stronę Niemców więcej pocisków, czy anonimowych donosów. Są relacje świadków, że tych ostatnich było na tony (hasło “szanowny panie gistapo”).
Tutejszy chłopski ludek nie lubi władzy, jakiejkolwiek władzy, i życzy jej wszystkiego najgorszego, ale po cichutku namiętnie z nią kolaboruje – czy to będą brunatni, czarni, czerwoni czy tacy jak ci teraz. Jeśłi tylko coś za to można dostać albo przynajmniej sąsiadowi zaszkodzić…

(6) Narzekanie ani histeria nic nie wniosą, podobnie jak psioczenie na pogodę. Któregoś dnia przychodzi kolejna zmiana i zdarza się, że warstwy z grubsza wracają na swoje miejsce, choć nigdy nie jest już całkiem tak, jak było. A naprawdę mało kiedy łajdacy dostają na koniec to, na co sobie zasłużyli.

(7) Klimat i pogoda też się zmieniają i po stuleciach oraz dniach paskudnych (czasem) przychodzą fajniejsze (i kolejna zmiana).
Najważniejsze, żeby zawsze ubrać się odpowiednio. I unikać niektórych stworzeń, jakie mogą pojawić się na ulicach w efekcie takiej zmiany. Czy to białych niedźwiedzi, czy to różnego tropikalnego robactwa.
Póki co są też w rękach paszporty i można albo przeczekać, albo i wykopać sobie stały grajdołek w jakimś łagodniejszym klimacie.