To najwyższa jak dotąd frekwencja na wystawie czasowej w historii Muzeum. Ekspozycję można oglądać do 24 września.
W marcu tego roku, w 50. rocznicę antysemickiej kampanii propagandowej 1968 roku, w warszawskim Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN została otwarta wystawa „Obcy w domu. Wokół Marca ‘68”. Opowiada ona o przyczynach, przebiegu i dalekosiężnych konsekwencjach wydarzeń, które zmusiły do wyjazdu z Polski ok. 13 tysięcy osób uznanych za „obce”.
Ekspozycję w POLIN obejrzało już ponad 100 tysięcy widzów – to najwyższa jak dotąd frekwencja na wystawie czasowej w historii Muzeum. Ekspozycję można oglądać do 24 września, a na jej zakończenie Muzeum przygotowało liczne wydarzenia towarzyszące, w tym premierę sztuki teatralnej „Dawid jedzie do Izraela” w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego (koprodukcja z TR Warszawa).
– Dotąd na takie zainteresowanie mogły liczyć najbardziej popularne wystawy sztuki w Warszawie.
W dziedzinie ekspozycji historycznych, możemy mówić o zupełnie bezprecedensowej liczbie odwiedzin, a mamy przed sobą jeszcze trzy tygodnie. To oczywiście duża satysfakcja – powiedziała zastępczyni dyrektora ds. programowych Muzeum POLIN Jolanta Gumula. – Dostaliśmy wiele pozytywnych opinii, nie tylko z Polski, ale również z zagranicy. Są to opinie historyków, muzealników, kuratorów i krytyków. Zwracają oni przede wszystkim uwagę na to, że w wiarygodny i systematyczny sposób pokazujemy bieg wydarzeń historycznych, a także odwołaliśmy się do współczesnych i uniwersalnych problemów: kryzysu uchodźczego czy szerzącej się w internecie mowy nienawiści – dodała Gumula.
O wystawie pisał Bartosz Bartosik na naszych łamach: „To opowieść o nas samych: przypomina, że w konkretnych warunkach historycznych, ekonomicznych i politycznych każdego z nas może nagle dotknąć to poczucie «wyobcowania », które towarzyszyło marcowym emigrantom”.
Wystawa na zakończenie przywołuje przejawy współczesnego antysemityzmu lub działań obliczonych na emocje antysemickie. Znajdują się tam przypadki wypowiedzi osób nazywanych przez “totalną opozycję” “prawicowymi”. Przemilczano natomiast wybryk antysemicki o największym zasięgu i głęboko zakorzeniony w swoim kontekście, jakim było wyciągnięcie przez Newsweek w prezydenckiej kampanii wyborczej w 2015 żydowskiego pochodzenia żony Andrzeja Dudy, co było obliczone na zdemobilizowanie prawicowego skrzydła prawicy popierającej tego kandydata i kandydatkę na pierwszą damę. Prof.Paweł Śpiewak nie miał wątpliwości, że to przypadek żerowania na antysemickich emocjach, ale znaleźli się usłużni intelektualiści, w tym przyznający się do pochodzenia żydowskiego, którzy wystawiali Newsweekowi świadectwo moralności. Muzeum, placówka naukowa, a więc taka która ma misję odkrywania prawdy postanowiło wygodnie przemilczeć ten skandal, a przypomnieć powierzchowne ekscesy M.Ogórek czy R.Ziemkiewicza. Także moje zastrzeżenia budzi fakt przemilczenia pozytywnych emocji Polaków wywołanych przez pokonanie w wojnie sześciodniowej państw arabskich przez Izrael w 1967 roku (pisze o tym m.in. Jacek Kuroń, że “polscy Żydzi” pobili “ruskich Arabów”). Ten polski antysemityzm musiałby być słabiej zakorzeniony niż emocje antyrosyjskie. Ale to nie pasuje do tezy. I dlatego nie mam szacunku do autorów wystawy i sprzeciwiam się jej wychwalaniu. Ale cóż, ja nie mam takich pieniędzy i wpływów jak Polin, by prostować ciut naginaną prawdę.