Zima 2024, nr 4

Zamów

Od poczęcia do naturalnej śmierci…

Jan Paweł II podczas wizyty w Holandii w 1985 roku. Fot. Wikimedia commons / na licencji CC

Odrzucenie kary śmierci to wyraz papieskiej konsekwentnej etyki życia. Mamy tu do czynienia ze stopniową delegitymizacją kary, której Kościół przez wieki nie uważał za sprzeczną z piątym przykazaniem. To przykład rosnącej wrażliwości moralnej ludzkości.

Chyba żaden aspekt nauczania Jana Pawła II nie jest tak dobrze znany – przynajmniej jako hasło – jak jego sprzeciw wobec aborcji i eutanazji. Nawet jeśli w kilkudziesięciostronicowym dokumencie znalazła się choćby jednozdaniowa wzmianka w obronie życia dzieci poczętych, światowe agencje i komentatorzy zaczynali (a nieraz i na tym kończyli…) swe omówienia stwierdzeniem, że „papież ponownie potępił przerywanie ciąży”.

Nie wynika z tego bynajmniej, że nauczanie papieża o niezbywalnej godności każdego człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci jest dobrze znane i rozumiane. Przeciwnie – bardzo często, wręcz z reguły jest ono traktowane jako zbiór niezrozumiałych, przestarzałych zakazów, nieliczących się ze współczesną nauką, bezlitosnych, doktrynerskich. Nauczanie o tym, że każdy człowiek, w każdym stadium swego życia, bez względu na swą świadomość, zdrowie lub chorobę i w ogóle jakiekolwiek cechy posiada wielką, niezbywalną i zawsze jednakową godność, słowem – że życie człowieka zawsze ma wartość – wydaje się dla ogromnej części współczesnego świata zupełnie niezrozumiałe. Zgodne z jego duchem jest wartościowanie życia, jego ocenianie, uzależnianie jego wartości od różnych – „naukowych”, a często w istocie zupełnie arbitralnych kryteriów. Symboliczne może być zdanie, którym znany dziennikarz, człowiek niewątpliwie dobrej woli, skomentował spór wokół podtrzymywania życia Terry Schiavo (Amerykanka, która ostatnie piętnaście lat życia spędziła w trwałym stanie wegetatywnym. Decyzja o zaprzestaniu jej sztucznego odżywiania wywołała szeroki oddźwięk na świecie – przyp. redakcji): „To życie już nie ma sensu”. To zdanie jest najgłębiej sprzeczne z filozofią, jaką kierował się Jan Paweł II.

Papieska konsekwentna etyka życia, oparta na założeniu niezbywalnej godności każdej osoby ludzkiej, jest też przez istotną część współczesnego świata odrzucana, zwłaszcza w najbardziej dziś zlaicyzowanej cywilizacji atlantyckiej. Z całego nauczania Jana Pawła II właśnie jego etyka życia budzi dziś najsilniejszy sprzeciw, porównywalny jedynie z odrzuceniem głoszonej przez niego etyki seksualnej. Sprzeciw wobec aborcji bywa zresztą często – zupełnie niesłusznie – wiązany właśnie z etyką seksualną, podczas gdy chodzi tu właśnie o etykę życia człowieka. W świecie toczy się zasadniczy spór o kształt cywilizacji, którego istotną częścią jest właśnie to, czy wartość życia człowieka jest bezwarunkowa, czy też podlega rozmaitym ograniczeniom. Jedna ze stron tego sporu – zakładająca zróżnicowaną wartość życia – odmawia często uznania istnienia tego sporu, wybierając wygodniejszą dla siebie jego definicję, np. uznając stanowisko broniące życia jako przestarzałe, nienaukowe, wyznaniowe…

W dzisiejszej cywilizacji atlantyckiej dopuszczalność aborcji stała się w ostatnich kilkudziesięciu latach standardem. Zwolennicy dopuszczalności eutanazji chcą doprowadzić – na razie bez pełnego sukcesu – do uznania także jej za oczywistość. Spór trwa też wokół nowych zagadnień, wynikających z postępu nauki – klonowania, eksperymentów na embrionach. Ci, którzy uważają, że wartość ludzkiego życia jest stopniowalna i może też wynosić zero, pragną także doprowadzić do zwycięstwa swego punktu widzenia w imię postępu nauki.

Konsekwentna etyka życia nie musi wynikać jedynie z przekonań religijnych. Nie trzeba być chrześcijaninem, by podzielać przeświadczenie o niezbywalnej godności ludzkiej

Co w tej sytuacji mogą zrobić ci, którzy przyjmują nauczanie Jana Pawła II, czyli po prostu – Kościoła? Wydaje się, że powinni zachowywać się w sposób, który można opisać podwójnym paradoksem: po pierwsze – powinni uznać, że sprawą katolików jest obrona życia, która bynajmniej nie wynika wyłącznie z zasad wiary; po drugie – powinni wykazywać elastyczną pryncypialność.

Konsekwentna etyka życia nie musi wynikać jedynie z przekonań religijnych. Nie trzeba być chrześcijaninem, by podzielać przeświadczenie o niezbywalnej godności ludzkiej. Dzieli je zresztą wielu Żydów, muzułmanów, a także ludzi niewierzących. Płyną z tego konsekwencje praktyczne. Tylko wtedy będziemy w stanie głosić etykę życia jako wartość powszechną, jeśli będziemy ją wywodzić z założeń uniwersalnych – inaczej będzie ona traktowana w najlepszym razie jako przejaw prywatnych wierzeń. Nie znaczy to oczywiście odrzucenia uzasadnienia płynącego z wiary, ma ono jednak mniejsze szanse w publicznym dyskursie.

Z drugiej jednak strony – związek etyki życia z wiarą nie jest przypadkowy. Nie jest przypadkiem, że to właśnie Kościół katolicki jest największym instytucjonalnym obrońcą życia. Bezwarunkowa wartość życia w tak zasadniczy sposób wynika z naszej wiary, że głoszenie niezbywalnej wartości każdego życia powinno być traktowane jako jeden z priorytetów ludzi wierzących. Dziś można odnieść wrażenie, że większość katolików pozostawiła te kwestię „obrońcom życia” – tak jakbyśmy nie powinni być nimi wszyscy. W sprawę tę może i powinien włączyć się każdy – chociażby modlitwą. Oczywiście, także wśród katolików nie brak ludzi, którzy w tej kwestii bardziej słuchają ducha czasu niż Ducha Świętego. Chodzi jednak o to, by przynajmniej ci, którzy nie kwestionują nauczania Kościoła, traktowali je jako zadanie dla siebie, nie dla „hobbystów”.

„Elastyczna pryncypialność” – którą przedstawiam jako drugi postulat – oznacza, że absolutny, jednoznaczny sprzeciw wobec zabijania człowieka w jakimkolwiek stadium jego życia jest warunkiem umożliwiającym praktyczną elastyczność, gdy bronimy się przed jeszcze większym złem. Musi być jednak jasne, że zgoda na „mniejsze zło” wynika ze względów praktycznych – niedopuszczenia do zła większego, nie zaś z zakwestionowania absolutnego charakteru obrony życia. W encyklice „Evangelium vitae” Jan Paweł II aprobuje postępowanie parlamentarzystów, godzących się na ustawę ograniczającą zło aborcji (choć jednak dopuszczającą ją w pewnych przypadkach), gdy alternatywą jest jeszcze szersze przyzwolenie na nią – pod warunkiem, że ich absolutny sprzeciw wobec niej jest jasny i wszystkim znany. Gdy jednak brak jest jasnego stanowiska, czystość świadectwa jest zagrożona – względy praktyczne nie mogą wtedy przeważać. Tak można rozumieć stanowczy sprzeciw Jana Pawła II wobec udziału katolickich poradni w Niemczech w procedurze sankcjonującej aborcję.

W tym kontekście nie można też pominąć papieskiego sprzeciwu wobec kary śmierci. Ewolucja nauczania Kościoła wobec kary śmierci w kierunku jej coraz silniejszego odrzucenia jest osobistym wkładem Jana Pawła II. W „Evangelium vitae” pisze on – a formułę tę wprowadzono jako poprawkę do Katechizmu Kościoła katolickiego – że dziś przypadki konieczności stosowania najwyższego wymiaru kary „są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale”.

Jan Paweł II był tu bardzo precyzyjny. O ile odrzucenie zabijania niewinnych istot ludzkich jest jednoznaczne i absolutne, o tyle pozbawianie życia przestępców stawiane jest jako postulat opatrzony warunkami. Dziś warunki te „być może” są już spełnione.

Odrzucenie kary śmierci także mieści się w papieskiej konsekwentnej etyce życia. Mamy tu do czynienia ze stopniową delegitymizacją kary, której Kościół przez wieki nie uważał za sprzeczną z piątym przykazaniem. To przykład rosnącej wrażliwości moralnej ludzkości – niestety, rosnącej selektywnie, skoro towarzyszy jej nasilające się przyzwolenie dla aborcji i eutanazji. Tej selektywności Jan Paweł II przeciwstawił swe konsekwentne przekonanie o bezwzględnej wartości życia każdej osoby ludzkiej.

Dla kontynuowania dzieła Jana Pawła II w dziedzinie etyki życia konieczne są zarówno słowa, jak i czyny. Trzeba nastawać w porę i nie w porę, przekonując świat, że życie ludzkie ma niezbywalną wartość – życie każdego człowieka, od poczęcia do naturalnej śmierci. Świat niebyt chętnie tego słucha i głosząc podobne zdanie, narazić się można na wzruszenie ramion, szyderstwa, oskarżenia o średniowieczne poglądy. Nie można się tym zrażać, tak jak nie zrażał się Ojciec Święty. Nie można iść w ślady tych, którzy wprawdzie podzielają takie przekonania, ale oddali pola duchowi czasów, uznając sprawę obrony życia za beznadziejną. Jeśli świadomi chrześcijanie nie będą tej prawdy głosić – głos w obronie życia będzie tak słaby, że stanie się w ogóle niesłyszalny.

Nie chodzi przy tym o sprzeciw wobec aborcji, eutanazji czy eksploatacji ludzkich embrionów. Aby taki sprzeciw był skuteczny, musi on być konsekwencją postawy afirmującej ludzkie życie – takie, w którym dziecko, nawet nieplanowane, nie jest „wpadką”, ale darem, a starość, nieuchronnie zakończona odejściem, nie jest czymś, co się „Panu Bogu nie udało”, ale naturalnym etapem ludzkiego życia. To właśnie ostatnimi latami swego życia i swym umieraniem pokazał nam Jana Paweł II.

Najtrudniej oczywiście o przyjęcie nieuleczalnej choroby. Warto jednak pamiętać, że współczesna medycyna paliatywna pozwala znacznie zmniejszyć fizyczne cierpienie. Głównym problemem dziś staje się często nie ból fizyczny, ale strach, samotność, poczucie opuszczenia. Wezwanie „zabijcie mnie!” w wielu, może w większości przypadków znaczy „boję się, jestem sam – kochajcie mnie”. Na ten głód miłości trzeba odpowiedzieć.

Dziecko, nawet nieplanowane, nie jest „wpadką”, ale darem, a starość, nieuchronnie zakończona odejściem, nie jest czymś, co się „Panu Bogu nie udało”, ale naturalnym etapem ludzkiego życia

Głoszeniu etyki życia muszą towarzyszyć konkretne działania chroniące życie, zwłaszcza to najbardziej zagrożone. Ta prawda wydaje się zresztą zrozumiała: to właśnie konsekwentni zwolennicy wartości życia każdego człowieka zakładają domy dla samotnych matek i hospicja. Instytucje te – wypełnione duchem szacunku dla życia – stanowią konkretną, praktyczną alternatywę aborcji czy eutanazji.

Konkretna, a zarazem czuła pomoc kobietom zastanawiającym się, czy przyjąć własne dziecko, w wielu przypadkach ocala życie tym dzieciom i nadaje sens życia matkom. Opieka hospicyjna – fachowa i pełna miłości – potrafi sprawić, że koniec życia nie jest koszmarem, ale świadomym zakończeniem ziemskiej drogi.

Wesprzyj Więź

W najbliższym czasie trzeba też będzie poważnie przemyśleć, gdzie przebiega granica pomiędzy niemożliwą do przyjęcia eutanazją a akceptowaną rezygnacją z uporczywych i nadzwyczajnych metod leczenia. Przypadek Terry Schiavo pokazuje, że to ­teoretycznie jasne rozróżnienie budzi wątpliwości w konkretnych sytuacjach.

Czy konsekwentna obrona wartości każdego ludzkiego życia stanie się kiedyś taką oczywistością jak dziś przekonanie o zasadniczej równości wszystkich ludzi, wykluczające np. rasizm czy niewolnictwo i stawiające je poza nawiasem akceptowanych przekonań? Tego oczywiście nie wiemy. Można natomiast być pewnym jednego: jeżeli nie uznamy za cel powszechnego przyjęcia przez ludzkość przeświadczenia o niezbywalnej wartości życia każdego człowieka – moralny skandal aborcji i eutanazji nie tylko nie zejdzie na margines, ale możemy mieć do czynienia z barbarzyństwem, którego dziś nawet nie potrafimy sobie wyobrazić.

Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 5-6/2005.

Podziel się

Wiadomość