Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Orędzie biskupów polskich o potrzebie dialogu i tolerancji w warunkach budowy demokracji

Fot. BP / KEP

Skoro dialog Boga z ludźmi ma charakter uniwersalny, będąc skierowanym do wszystkich ludzi, stąd i dialog Kościoła musi objąć wszystkich ludzi dobrej woli, nie wykluczając nikogo, kto szczerym sercem szuka prawdy.

Wprowadzenie

Przeżywany obecnie Międzynarodowy Rok Toleran­cji stwarza okazję do wspólnej, głębokiej refleksji zarów­no nad kształtowaniem postawy dialogu i wzajemnego szacunku między ludźmi, jak i nad wartościami, których brak prowadzi do bolesnych przejawów nietolerancji rodząc konflikty znamienne dla współczesnej epoki. Przez podjęcie kwestii dialogu i tolerancji, Kościół w Polsce pragnie obecnie z wszystkimi ludźmi dobrej woli szukać przeciwdziałania dramatom nękającym zarówno nasze społeczeństwo, jak i cierpiącą rodzinę ludzką. Droga kulturowego rozwoju ludzkości przebiega w czasie podobnie jak droga zbawczej misji Kościoła. Prowadzą one przez sumienie człowieka. Jego troska i ból, nadzieje, rozterki i rozczarowania wyznaczają przestrzeń, w której Kościół głosi Dobrą Nowinę i realizuje posłannictwo łaski inspirowane zasadą „nie potępiać, lecz zbawiać” (J 3,17). Katolickość, czyli powszechność Kościoła Chrys­tusowego, wyraża się w jego zdolności docierania do przedstawicieli wszystkich narodów, ras, języków i kultur. Polecenie Chrystusa: „Idąc, nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28,19) ma charakter uniwersalny. Wierny apostolskiemu posłannictwu Kościół głosząc radosne orędzie o zbawieniu, prowadzi równocześnie dialog z kulturami, w których głoszona jest Ewangelia.

Chrześcijaństwo od swych początków krzewiło klimat braterstwa i wzajemnego szacunku. Do postaw tych wzywał swych współwyznawców już Św. Paweł pisząc: „Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością znosząc siebie nawzajem w miłości” (Ef 4,1-2). Mimo iż tolerancja nie jest pojęciem biblijnym, jej treść jest wpisana głęboko w przesłanie biblijne. Jej uzasadnieniem było zarówno Chrystusowe stwierdzenie: „Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami” (Mk 9,40), jak i prawo miłości wobec wszystkich, nie wyłączając nieprzyjaciół, Skoro Ewangelia Chrystusowa jest przesłaniem miłości i pokoju, wszyscy chrześcijanie są wezwani do tego, aby „znosząc siebie w miłości” zachowali „jedność ducha dzięki więzi, jaką jest pokój” (Ef 4,2n). Z tego duchu ewangelicznej miłości „rodzi się w stosunkach między­ludzkich wzajemna wyrozumiałość, poszanowanie cu­dzych poglądów i upodobań, a zwłaszcza odmiennych wierzeń lub zwyczajów” (Jan Paweł II, spotkanie ekumeniczne w Warszawie, 17 VI 1983 r.). Troska o te wartości znajduje tak często wyraz w ostatnich wypowiedziach Ojca Świętego: w homiliach podczas pielgrzymek do Czech i Słowacji, w encyklice „Ut unum sint”, w wystąpie­niu w ONZ w październiku 1995 r., w konsekwentnej obronie praw cierpiących, co widać szczególnie wyraziście w obronie mieszkańców Bośni i Czeczenii.

Kościół widzi w pluralizmie nie bezpośrednie zagrożenie, lecz raczej pewien wyraz dojrzałości, jaką osiągnął człowiek współczesny

Papieskie przesłanie o dialogu i tolerancji nabiera szczególnego znaczenia w kontekście doświadczeń naszego stulecia noszących tragiczne znamię systemów totalitarnych, w których nietolerancję posuwano od uciemiężenia po zorganizowane ludobójstwo. Ich upadek nie doprowadził do rozwiązania wszystkich problemów, lecz przyniósł nowe niepokoje i trudności. Tempo prze­mian społecznych sprawia, iż wiele osób czuje się obecnie zagubionych, nie potrafi odróżnić dobra od zła, popada w rezygnację, odchodząc od przyjmowanych wcześniej wartości i zasad. Proces ten ułatwiają nowe ideologie powstające na ruinach dawnych systemów totalitarnych. Bardzo często dominuje w nich niewiara w sens ludzkiej egzystencji. Bez uzasadnień powtarza się obiegowe przekonania, iż wszystko jest względne, gdyż nie istnieją obiektywne, uniwersalne wartości. Narastający pesymizm często prowadzi do poczucia bezsiły. Uczucia te nasilają się, kiedy treści oficjalnych deklaracji i umów międzynarodowych porównuje się z dramatem nowych wojen, rozwojem nacjonalizmów, bezradnością instytucji między­narodowych wobec pojawiającego się bezprawia. W nurcie nowych zjawisk kulturowych innym częstym zagrożeniem pozostaje również ucieczka od świata, pielęgnowanie wyidealizowanej wizji przeszłości, zam­knięcie się na nowe prądy i idee epoki, akcentowanie lęku jako podstawowej reakcji wobec zachodzących przemian. W powstałej sytuacji można łatwo poszukiwać winnych, obarczając główną odpowiedzialnością za zło zarówno obecne struktury społeczne, jak i nowe prądy kulturowe. Usiłuje się wtedy oskarżać demokrację i pluralizm, tolerancję i wolność.

Podobnej postawy nie można pogodzić z Jezusowym posłaniem uczniów do świata, któremu trzeba głosu Ewangelię. Świat, do którego szli posłani Apostołowie, był również odległy od ideałów ukazywanych przez Jezusa. A jednak ufność pierwszych uczniów i ich dynamizm apostolski dominowały nad łatwym zniechęce­niem. Wezwanie „Nie lękajcie się”, wypowiedziane przez Piotra naszych czasów podczas inauguracji pontyfikatu, zobowiązuje wszystkich katolików do umacniania ewangelicznej nadziei w obliczu nowych zagrożeń. W wez­waniu tym dźwięczy echo Jezusowego „Nolite timere” – „Nie lękajcie się” – skierowanego do uczniów po Zmar­twychwstaniu (Mt 28,10). Te same słowa kierowane są obecnie do nas w doświadczeniu nowych zagrożeń towarzyszących ambicjom politycznym, żądzy zysku, fanatycznym nacjonalizmom, zbrojnym konfliktom. Jan Paweł II widzi w autentycznym dialogu oraz w po­szanowaniu leżącego u jego podstaw ładu moralnego szansę rozwikłania trudnych problemów istniejących na płaszczyźnie etnicznej, kulturowej, gospodarczej i religij­nej. Podjęcie oczekiwanego dialogu wymaga wyraźnego określenia naszej postawy wobec trudnych problemów społeczeństwa pluralistycznego, którego ból pozostaje również bólem Kościoła.

Pluralizm i wartości

Dwa tysiące lat temu w zbawczej misji Jezusa Chrys­tusa Bóg włączył się w sposób szczególny w dzieje ludzkości, by po ścieżkach czasu prowadzić nas ku zjednoczeniu ze Sobą. Nie narzuca On jednak swych Boskich rozwiązań w sposób, który wykluczałby współ­działanie człowieka. Orędzie o zbawieniu skierowane jest zawsze do człowieka jako istoty wolnej. Chrystus formując Apostołów i swoich uczniów przedkłada im naukę popartą własnym życiem. Oczekuje jednak dobrowolnej akceptacji i przyjęcia, gdy pyta w decydującej chwili: „Czy i wy chcecie odejść?” (J 6,67). Ewangelia zaświad­cza, że wielu „przychodziło i odchodziło” od Jezusa (Mk 6,31). On zaś nie przymuszał nikogo do pozostania, jedynie wzywał wszystkich do przyjęcia Jego nauki. Przed wejściem w trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa naszym obowiązkiem pozostaje rozpoznanie znaków czasu i poszukiwanie chrześcijańskich odpowiedzi na nowe pytania niesione przez życie.

Ważnym znakiem czasu, akcentowanym zarówno przez soborową Konstytucję „Gaudium et spes” (76), jak i przez liczne wypowiedzi papieskie, pozostaje pluralizm wyrażający się na wielu poziomach rozwoju współczes­nych społeczeństw. Jego przejawem jest zarówno wielość teoretycznych stanowisk w poszukiwaniu prawdy, jak i różnorodność proponowanych wzorców życia i zasad moralnych. Stopniowo zanika model, w którym społe­czeństwa Europy jednoczył wspólny zbiór podstawowych przekonań światopoglądowych, chronionych wartości, przyjmowanych zasad etycznych. Łatwość kontaktu między przedstawicielami różnych kultur, szybkość przepływu informacji oraz postawa programowego kwestionowania prawd uważanych wcześniej za niekwestionowalne prowadzą do nowych zjawisk społecznych, w których pluralizm doktryn i postaw często idzie w parze z poczuciem indywidualnego zagubienia w gąszczu głoszonych opinii.

Częstym zagrożeniem jest ucieczka od świata, pielęgnowanie wyidealizowanej wizji przeszłości, zam­knięcie się na nowe prądy i idee epoki, akcentowanie lęku jako podstawowej reakcji wobec zachodzących przemian

W obliczu podobnych zjawisk chrześcijański optymizm, płynący z obecności Chrystusowej łaski w sercu dramatów świata, każe nam wierzyć, iż głębokie sprzeczności rozdzierające życie społeczne i kulturalne wielu społeczeństw nie muszą prowadzić do katastrofalnych następstw. Mogą one stanowić szansę wypracowania nowej jedności opartej na wartościach, które stanowią warunek humanizmu gwarantującego pełny rozwój osoby ludzkiej. Następstwem zachodzących przemian nie musi być ani całkowite zatomizowanie kultury, ani też zagubie­nie osób, które w nurcie przemian tracą wiarę we wszel­kie wartości i prawdy. Poprzez nieuchronną wielość trzeba dostrzec oznaki jedności rodziny ludzkiej i wza­jemnej solidarności jej członków zatroskanych o nienaruszalne prawa osoby ludzkiej oraz wartości leżące u podstaw tych praw. Ta troska, tak bliska zasadom Ewangelii, stanowi niekwestionowalny dorobek cywilizacji europejskiej; upoważnia ona do poszukiwania pozytywnych cech w nurcie zachodzących przemian kulturowych. Mówił o nich podczas swej kanadyjskiej pielgrzymki w 1984 r. Jan Paweł II podkreślając, iż razem z przemianami niesionymi przez rewolucję naukowo-techniczną pojawia się nie tylko pluralizm stanowisk i ocen, lecz również „większa wrażliwość na sprawy obrony praw człowieka, pokoju, sprawiedliwości, równości, wspólnoty i wolności” (10 IX 1984 r).

Mimo poczucia bezsiły wielu organizacji w ich walce ze złem, widzimy również piękne przykłady między­ludzkiej solidarności wyrażane w pomocy dla ofiar wojen i katastrof. Dowodzą one istnienia więzów duchowego braterstwa, które wzrasta mimo cierpień i rozczarowań. Jednym z zadań Kościoła pozostaje umacnianie tych altruistycznych postaw przez ukazywanie wzorców, dzięki którym członkowie nękanej cierpieniami rodziny ludzkiej poczują się dziećmi tego samego Ojca, odkupionymi zbawczą krwią Chrystusa, ożywianymi ideałem jedności i prawdy przez Ducha Świętego Pocieszyciela. Zadanie to okazuje się szczególnie istotne pośród obecnych konflik­tów i rozdarć. Wydarzenia ostatnich lat ukazały swoistą „siłę bezsilnych” oraz słabość totalitarnych systemów, w których organizowano system przemocy w celu zniewole­nia osoby ludzkiej i skrępowania najszlachetniejszych dążeń ludzkiego ducha (wystąpienie w ONZ, 5 X 1995 r.). Możemy szukać w nich inspiracji, by przeciw­stawiać się opiniom o relatywizmie prawdy, wskazując na zbiór podstawowych wartości wyrażających szacunek dla osoby ludzkiej.

Chrześcijanin, zobowiązany na mocy chrztu i bierzmowania do czynienia świata bardziej ludzkim, nie może w bolesnych doświadczeniach uniknąć pytania: co więcej można zmienić w życiu społecznym, aby zacho­dzące w nim procesy przybliżały do Królestwa ukazywa­nego przez Chrystusa – Królestwa miłości, sprawiedliwości i pokoju? Dostrzegając wielką różnorodność odpowiedzi udzielanych na to pytanie, stajemy wobec obowiązku określenia istoty twórczego dialogu Kościoła ze współczesnością. Wymaga to zarówno uwrażliwienia na obecność niepodważalnych absolutnych wartości, jak i kształtowania postawy rozumianej właściwie tolerancji.

Z tego, iż w społeczeństwie istnieje wielość głoszonych prawd, nie wynika bynajmniej konieczność rezygnacji z absolutnej prawdy. Z tego, że różne grupy przyjmują odmienne hierarchie wartości, nie wynika, by wszystkie wartości miały charakter względny. W rozwoju kultury ludzkiej zawsze utrzymywała się wielość opinii, zwyczajów i stanowisk przyjmowanych przez poszczegól­ne ośrodki. Nasilenie tych różnic w obecnej epoce nie upoważnia do formułowania radykalnych sądów, iż człowiek nie może poznać prawdy, zaś wszystkie oceny są jednakowo prawomocne. Gdyby tak było, rzeczywiście nie moglibyśmy jednoznacznie potępić ludobójstwa inspirowanego przez fanatyzm, opinie torturowanych ofiar miałyby tę samą wartość co opinie ich oprawców, zaś faszyzm i inne formy totalitaryzmu należałoby uznać za stanowisko nie gorsze od demokracji. Podobne podejście nie pozwalałoby bronić praw człowieka, walczyć o sprawiedliwość czy śpieszyć z pomocą cierpiącym, gdyż wszystkie wymienione wartości uznano by za względne.

Uznanie pluralizmu za cechę współczesnych społe­czeństw nie oznacza więc łatwej aprobaty dla wszystkich wzajemnie wykluczających się poglądów. Nie można równocześnie aprobować pokoju i przemocy, miłości i nienawiści, dialogu i fanatyzmu. W praktyce nowożytnej demokracji istnieje zbiór wartości, które przyjmowane są jako oczywiste i niekwestionowalne. Wierność tym wartościom sprawia, iż dla ich uznania nie potrzeba dyskusji nad dopuszczalnością stosowania tortur, ani też badania opinii społecznej w sprawie kanibalizmu. Jest oczywiste, że wspomniane praktyki nie mogą należeć do tradycji kulturowej godnej człowieka. Nieporozumieniem są więc formułowane ostatnio w Polsce sugestie, aby państwo neutralne światopoglądowo zachowało neutral­ność także w odniesieniu do wszelkich wartości. Gdyby podobne sugestie traktować serio, nie można by bronić humanizmu i troszczyć się o rozwój kultury, gdyż wszyst­kie poglądy byłyby traktowane jako jednakowo dobre, także te, które negują potrzebę troski o humanizm i kulturę.

Troska i ból człowieka, jego nadzieje, rozterki i rozczarowania wyznaczają przestrzeń, w której Kościół głosi Dobrą Nowinę i realizuje posłannictwo łaski inspirowane zasadą „nie potępiać, lecz zbawiać”

Demokracja pozbawiona fundamentu wartości niesie ryzyko łatwego przekształcenia się w dyktaturę i stwarza warunki do rozwijania nowych wersji „jedynie słusznej ideologii”. Skoro bowiem nie istnieją obiektywne wartoś­ci, każdy dyktator może twierdzić, iż proponowane przez niego struktury społeczne nie ustępują w niczym struk­turom demokratycznym. Autorytarna samowola może zostać wówczas uznana za równie cenną jak dialog i tolerancja. Wspólnota nie uznająca żadnych wartości za nienaruszalne, może łatwo przekształcić się w system, w którym jedynym źródłem moralności będzie dyktat mocniejszych nad słabszymi, przemocy nad prawem a w następstwie także totalitarnej władzy nad demokracją. Doświadczaliśmy już tego w ideologii, która głosiła, iż moralnie dobre jest to, co służy interesom rewolucji proletariackiej. Ogromna jest cena, którą pokoleniom XX wieku wypadało zapłacić za proklamowanie interesów rasy lub walki klas jako najwyższej wartości oraz źródła postępu i rozwoju. Właśnie ci, którzy doświadczyli zgubnych konsekwencji dwóch potwornych totalitaryzmów XX wieku, są w sposób szczególny powołani do tego, by przeciwstawić się przemocy i budować przy­szłość na trwałych, niepodważalnych wartościach uznają­cych godność każdej osoby ludzkiej za fundament prawdziwego postępu i rozwoju. Unikając błędów przeszłości, musimy chronić świat uniwersalnych wartości ludzkich, które stanowią konieczny warunek rozwoju ludzkiej osoby, by na tych wartościach budować zręby polskiej demokracji.

Kościół nie odwraca się od naturalnego porządku, nic odrzuca wartości ziemskich, lecz uczy humanizmu, który wywodzi się z teologicznej prawdy o Wcieleniu i przyję­ciu natury ludzkiej przez Chrystusa. Dlatego szanuje zarówno ludzką wolność, jak i rozumność, gdyż to właśnie przez nie człowiek stanowi podobieństwo Boga. Równocześnie jednak przez przypominanie o nadprzyro­dzonym ukierunkowaniu ludzkiej egzystencji, Kościół pragnie czynić świat człowieka bardziej ludzkim, ukazując pełnię ideałów objawioną w życiu i nauczaniu Jezusa Chrystusa. W perspektywie tej uniwersalne wartości ludzkie, takie jak prawda i miłość, sprawiedliwość i wolność, pokój, przebaczenie i wierność, uzyskują nowy wymiar dzięki rozumieniu ich w świetle Ewangelii i odniesieniu do ewangelicznego prawa miłości.

Niepokojącym zjawiskiem kulturowym znamiennym dla naszych czasów pozostaje to, iż zarówno w praktyce systemów totalitarnych, jak i w teoriach propagowanych przez skrajny liberalizm usiłuje się zacierać różnice między dobrem a złem oraz traktować doraźne osiągnięcia jako ostateczne kryterium moralności. Kościół przeciwsta­wia się kategorycznie podobnej praktyce, która podpo­rządkowuje rozwój osoby ludzkiej czy to nowym ideolo­giom czy też ekonomicznym prawom rynku. To właśnie wyjątkowa wartość osoby ludzkiej w jej „niepowtarzalnej rzeczywistości człowieczej” („Redemptor hominis”, 14) uzasadnia potrzebę dialogu służącego budowie świata, w którym unikając obecnych dramatów będzie się strzec praw człowieka w pełniejszym stopniu.

Potrzeba dialogu

Mimo głębokich różnic dzielących obecne społeczeń­stwa, Jan Paweł II w swym wystąpieniu w Uniwersytecie w Uppsali w 1989 r. nawoływał do zespolenia wysiłków nad budową fundamentów „nowej solidarności w skali całego świata”. Warunkiem skuteczności tych wysiłków pozostaje dialog prowadzony w duchu wolności, miłości i odpowiedzialności. Dialog nie ma jednak prowadzić do zastępowania pluralizmu narzuconą sztucznie jednością. W swym wystąpieniu w Parlamencie Europejskim 11 X 1988 r. Ojciec Święty kategorycznie odrzucił te próby tworzenia jedności, w których zaciera się różnicę między sacrum a profanum, prawami Boga a prawami Cezara, dziedziną wiary religijnej a dziedziną działań wyłącznie o charakterze społeczno-politycznym. Próby zacierania tych różnic uznał on za sprzeczne z dotychczasowa tradycją europejską, kształtowaną przez przekaz Ewan­gelii. Zamiast kultywować utopię o bezwzględnej jedności rodziny ludzkiej, należy zagwarantować prawa, które określałyby granice dopuszczalnych różnic, respektując zarówno zasady harmonii społecznej, jak i wolność osoby ludzkiej, w tym również wolność przekonań i praktyk religijnych.

Posłannictwo, które nie byłoby przeniknięte duchem dialogu, byłoby sprzeczne z wymogami prawdziwego człowieczeństwa i ze wskazaniami Ewangelii

Dążąc do tego, aby Kościół mógł pełniej prowadzić wielkie dzieło ewangelizacji, Paweł VI w liście apostol­skim „Octogesima adveniens” podkreślał, iż ani państwo, ani żadna partia polityczna nie ma prawa narzucać całemu społeczeństwu własnej ideologii wprowadzającej okreś­lony model demokracji (25). Modelu tego trzeba szukać we wzajemnym dialogu uwzględniającym zarówno prawa, jak i specyfikę różnych grup społecznych (46). Dialog jest często jedynym środkiem porozumienia pomiędzy zanta­gonizowanymi stronami. Jego alternatywę stanowi przemoc prowadząca do konfliktów, a nawet do wojny. Uznając siłę dialogu, nie zaś monolog siły, Kościół zalicza dialog „do najważniejszych spraw, jakich dokonuje ludzka przedsiębiorczość i inteligencja” („Ecclesiam suam”, 81). Nauczanie papieskie znajduje pełne potwierdzenie w postawie Jana Pawła II, który we wszystkich sytuacjach wzywa zantagonizowane czy wrogie strony do podjęcia dialogu jako jedynej drogi rozwiązywania konfliktów. Jest ona jedyna dlatego, że wzajemna przemoc i gwałt po­większają tylko sumę cierpień, najczęściej niewinnych ludzi, oraz – zamiast przybliżać – oddalają rozwiązanie nabrzmiałych problemów współczesności.

Teologiczne podstawy dialogu

Wspólnota życia i miłości z Bogiem w Chrystusie zmartwychwstałym stanowi najgłębszą istotę chrześci­jaństwa. Jest ona możliwa dzięki temu, że Bóg usta­wicznie przemawia do ludzi językiem ludzkim, zwłaszcza poprzez Wcielenie i Ewangelię. Bóg przez swoje słowo „zwraca się w nadmiarze swojej miłości do ludzi jak do przyjaciół i obcuje z nimi, aby ich zwrócić do wspólnoty z sobą i przyjąć ich do niej” („Dei verbum”, 2). Aby zrozumieć pełny sens chrześcijańskiego dialogu, musimy mieć przed oczyma ów prawdziwy i wyjątkowy rodzaj rozmowy, którą z nami zapoczątkował i nawiązał Bóg Ojciec przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. Skoro dialog Boga z ludźmi ma charakter uniwersalny, będąc skierowanym do wszystkich ludzi, stąd i dialog Kościoła musi objąć wszystkich ludzi dobrej woli, nie wykluczając nikogo, kto szczerym sercem szuka prawdy. Powodowani szczerym pragnieniem powszechnego czyli prawdziwie katolickiego dialogu „ożywionego jedynie umiłowaniem prawdy… nie wykluczamy z niego nikogo, ani tych, którzy rozwijając wspaniałe przymioty umysłu ludzkiego, nie uznają jeszcze Twórcy, ani tych, którzy przeciwsta­wiają się Kościołowi i prześladują go w różny sposób. Ponieważ Bóg Ojciec jest początkiem i celem wszystkich ludzi, wszyscy jesteśmy powołani, aby być braćmi. I dlatego na podstawie tego samego powołania ludzkiego i Bożego możemy i powinniśmy bez gwałtu, bez podstępu w prawdziwym pokoju współpracować ze sobą nad budową świata” (KDK, 92). Ten głęboki i poważny dialog – jak podkreśla Jan Paweł II – powinniśmy rozwijać z wszystkimi, także z niewierzącymi, podejmując w nim podstawowe problemy ludzkiego życia. Winniśmy prowadzić go w ośrodkach twórczości intelektualnej i środowiskach zawodowych oraz tam gdzie przebiega życie każdego z nas („Evangelium vitae”, 95). Kościół jest więc „gotów do nawiązania rozmowy z wszystkimi ludźmi dobrej woli, niezależnie od tego, czy znajdują się w jego obrębie czy poza nim” („Ecclesiam suam”, 93).

Otwarcie Kościoła na dialog wynika z jego troski o rozwój osoby ludzkiej. W międzyosobowym dialogu człowiek doświadcza bowiem zarówno własnych ograni­czeń, jak i możliwości ich przekroczenia. Wnikając w racje innych uczestników dialogu odkrywa, że nie posiada prawdy w sposób doskonały i całkowity, ale może ku niej z ufnością podążać wspólnie z innymi ludźmi. Wzajemne poprawianie błędów oraz braterska wymiana darów sprzyjają zarówno indywidualnemu wzrostowi dojrzałości, jak i formowaniu trwałej wspólnoty osób. W tym złożo­nym i trudnym procesie możemy oczyszczać własne przekonania i korzystać z hojnych darów Boga przekazy­wanych za pośrednictwem naszych bliźnich. Dlatego też w społeczeństwie pluralistycznym dialog jawi się zarazem jako szansa i jako konieczność. Kościół widzi więc w pluralizmie nie bezpośrednie zagrożenie, lecz raczej pewien wyraz „dojrzałości, jaką osiągnął człowiek współczesny, który wierzący czy nie wierzący, pod wpływem cywilizacji, stał się zdolny do myślenia, do prowadzenia rozmowy, do nawiązania poważnego dialo­gu” („Ecclesiam suam”, 78).

Podjęcie dialogu wymaga wyraźnego określenia naszej postawy wobec trudnych problemów społeczeństwa pluralistycznego, którego ból pozostaje również bólem Kościoła

Dla osób wierzących dialog ma swoje fundamentalne zasady, których nie można naruszyć. Wyznacza je wierność poznanej prawdzie wiary i zasadom moralnym należącym do istoty chrześcijaństwa. Dialog nie oznacza więc rezygnacji z prawdy. Przeciwnie, jak podkreśla w swym dokumencie z 1991 r. Papieska Rada dla Dialogu między Religiami, dialog i przepowiadanie stanowią dwa autentyczne elementy ewangelizacyjnej misji Kościoła. Głoszenie Chrystusa „musi być prowadzone w dialogo­wym duchu Ewangelii” („Dialog i przepowiadanie”, 77). Autentyczna ewangelizacja wyrasta z odkrywania głębo­kiego sensu chrześcijaństwa w modlitewnym otwarciu na działanie Ducha Świętego. Ukazuje nam On ciągle nowość słowa Bożego i duchowo ożywia wiernych, którzy dzięki zakorzenieniu we własnej wierze stają się zdolni do prowadzenia wielorakiego dialogu. (Por. Dokument Nadzwyczajnego Synodu Biskupów z 13 XII 1991 r., 14, 17).

Postawa dialogu

Dialogu nie można sprowadzać jedynie do poziomu metody; wyraża się on w sposób pełny dopiero w pos­tawie dialogu otwartej na współuczestników dzięki gotowości wprowadzenia poprawek do własnych racji. Postawa dialogiczna odpowiada naturze osoby i jej godności, stanowiąc konieczny warunek samospełnienia człowieka. Dialog angażuje cały ludzki podmiot zaś dialog między wspólnotami w szczególny sposób angażuje podmiotowość każdej z nich. Jest on nie tylko wymianą myśli, lecz również wymianą darów („Ut unum sint”, 28n). Prawdziwy dialog godny tego miana zakłada pełne poszanowanie przekonań, postawę otwarcia na prawdę, gotowość i chęć zrozumienia partnera dialogu tak jak on sam siebie rozumie. W klimacie dialogu konieczne są wzajemne zaufanie a także pokora, łagodność ale i roztropność, jasność w formułowaniu sądów, a nade wszystko miłość.

Tak rozumiany dialog jest przede wszystkim „stylem działania, postawą i duchem, który przyświeca postępowaniu. Zakłada uwagę, szacunek i przychylność wobec drugiego człowieka, a także uznanie jego osobowej toż­samości, jego sposobów wyrażania siebie, jego wartości Taki właśnie dialog powinien być normą i stylem całego chrześcijańskiego posłannictwa a także jego poszczegól­nych elementów, zarówno gdy chodzi o zwyczajną obecność i świadectwo, jak też o służbę czy bezpośrednie przepowiadanie. Posłannictwo, które nie byłoby przenik­nięte duchem dialogu, byłoby sprzeczne z wymogami prawdziwego człowieczeństwa i ze wskazaniami Ewan­gelii” (Deklaracja Sekretariatu dla Niechrześcijan z 10 VI 1984 r., 29). Tę samą postawę szacunku dla naszych bliźnich postulował Paweł VI pisząc: „Winniśmy wiele wysiłku włożyć w to, aby wsłuchiwać się w głos człowie­ka, a raczej w jego duszę, aby go potem nie tylko rozu­mieć i szanować, lecz także, ile możności, spełniać jego życzenia” („Ecclesiam suam, 87).

Dialog Kościoła ze światem nie zacieśnia się oczy­wiście do dialogu religijnego. Obejmuje on także inne dziedziny współpracy na płaszczyźnie humanitarnej, społecznej, ekonomicznej i politycznej, których celem jest wyzwolenie człowieka i rozwój osoby ludzkiej. Jan Paweł II używa terminu „ekologia ludzka” na oznaczenie wartości i norm umożliwiających ten rozwój („Centesimus annus”, 38).

Dialog chrześcijański nie jest jedynie wyrazem taktyki przyjętej w danej chwili. Wynika on zarówno z zasad teologicznych, jak i doświadczenia, „które ukazuje trudności dzielące współczesne społeczeństwa. Skuteczne wychowanie w duchu dialogu wymaga przede wszystkim świadectwa życia nas wszystkich. Dzięki dialogowi Kościoła ze światem mogą uzupełniać się wzajemnie dziedziny tego, co święte i tego, co świeckie. Chrześ­cijanin żyjący wiarą we wcielone Słowo może wnosić prawdę Chrystusa na współczesny Areopag zróżnicowanych opinii. Jego dialog ze światem wymaga przykładu życia inspirowanego zasadami Ewangelii. Szczególne miejsce zajmuje w Kościele dialog ekume­niczny. Podejmując myśl soborowego dekretu o ekume­nizmie Jan Paweł II rozwija w encyklice «Ut unum sint» podstawowe założenia tego dialogu. Umacnianie i roz­wijanie ducha dialogu ekumenicznego uznaje Papież nie tylko za jedną z wyraźnych potrzeb naszych czasów, ale wręcz za «jeden z priorytetów Kościoła w dobie współczesnej»” (31). Wymaga to uznania „wymogu wzajemności, … opuszczenia pozycji przeciwników, stron poróżnionych, aby znaleźć się na płaszczyźnie, na której obie strony traktują siebie nawzajem jako partnerów. Podejmując dialog każda ze stron zakłada u swego rozmówcy wolę pojednania, czyli jedności w prawdzie” (29).

Demokracja pozbawiona fundamentu wartości niesie ryzyko łatwego przekształcenia się w dyktaturę

Inspiracją tak pojętego dialogu jest głębokie umiłowanie prawdy objawionej, prowadzące do wspólnego poszukiwania prawdy, w szczególności prawdy o Koś­ciele. Tak pojęty dialog spełnia rolę zarówno rachunku sumienia, jak i poszukiwania dróg do pełnej komunii pomiędzy chrześcijanami („Ut unum sint”, 33, 36). Obok wymiaru horyzontalnego polegającego na spotkaniu i wymianie myśli dialog ekumeniczny ma także wymiar wertykalny. Urzeczywistnia się on w modlitwie i zwróce­niu ku Temu, który jest jedynym Panem dziejów. Promo­cji tak rozumianego dialogu ekumenicznego mają służyć specjalne komisje do spraw dialogu powołane przez Konferencje Episkopatów i poszczególne diecezje (31).

Niestety, teologiczne zasady dialogu nie zawsze znajdują należyte zrozumienie nawet w kręgach chrześ­cijańskich działaczy czy publicystów. Niejednokrotnie mało ważne różnice wynikające z odmiennych sympatii politycznych czy z innego podejścia do cenionych autorytetów prowadzą do ostrych konfliktów w społecz­nościach przyjmujących tę samą prawdę Ewangelii. O następstwach podobnych zachowań pisał Paweł VI, zwracając uwagę na niepokojące zamykanie się w sobie pozornie samowystarczalnych grup, które „tworzą Kościół według swego przywidzenia, wbrew całej tradycji biblij­nej i patrystycznej. Istnieje krytyka twarda i nielojalna oraz styl negatywnej kontestacji. Tworzy się sztywna opozycja wewnątrzkościelna lub stosuje się hałaśliwy gwałt, który swoje metody czerpie spoza chrześcijańskich źródeł, upajając się pozorami natychmiastowej skutecz­ności” (Paweł VI, „O dialogu w Kościele. Będziecie mi świadkami”, Warszawa 1975, s. 83).

Towarzysząca często podobnym konfliktom postawa samozadowolenia i agresji wchodzi w oczywisty konflikt z nauczaniem ostatniego Soboru, który podkreśla, iż należy akceptować uzasadnione różnice przekonań, odnosząc się do innych w duchu wzajemnego szacunku, poważania i braterstwa utrwalającego szczery dialog. „Silniejsze jest bowiem to, co wiernych łączy, niż to, co dzieli: niech w rzeczach koniecznych zachowana będzie jedność, w wątpliwych wolność, a we wszystkich miłość” (KDK, 92).

Tolerancja i jej granice

Postawą stanowiącą konieczny warunek dialogu jest pojęta właściwie tolerancja. W długim procesie rozwoju społeczeństw kształtowały się jej różne postacie. W dyskusjach okresu Oświecenia wiele uwagi poświęcano tzw. tolerancji negatywnej, rozumiejąc przez nią powstrzymanie się od szykan i represji w stosunku do osób głoszących poglądy odmienne niż te, które uznaje więk­szość przedstawicieli danej społeczności. W tym sensie „tolerować” znaczyło uznawać czyjeś poglądy i zachowa­nia za przykrą konieczność, której nie da się uniknąć przy pomocy środków dopuszczalnych w cywilizowanym społeczeństwie.

Proste tolerowanie czyichś poglądów nie wystarcza z punktu widzenia etyki chrześcijańskiej. W perspektywie tej konieczne jest uwzględnienie niepowtarzalności osoby ludzkiej i ewangelicznego prawa miłości. Prowadzi to do postawy tzw. tolerancji pozytywnej. Idzie ona w parze z takimi cechami jak wyrozumiałość i pokora, wielko­duszność i łagodność, szacunek dla drugiej osoby i otwartość na krytykę naszych poglądów. Tak pojętą tolerancję pozytywnie oceniał Jan Paweł II, m.in. w słowie skierowanym do nauczycieli i katechetów podczas spotkania we Włocławku. Ojciec Święty zwracał wówczas uwagę, iż niemożliwe do pogodzenia z zasadami chrześ­cijaństwa są postawy fanatyzmu i fundamentalizmu. W postawach tych lekceważy się godność osoby ludzkiej, usiłując narzucać innym własną wizję prawdy i dobra (Włocławek, 6 VI 1991 r.).

Dążenie do pokoju i zgody, szacunek dla osoby ludzkiej i jej wolności stanowią czynniki, które wynikają z istoty Ewangelii. Zarówno soborowa „Deklaracja o wolności religijnej”, jak i powtarzana wielokrotnie w Katechizmie Kościoła katolickiego doktryna o godności osoby ludzkiej akcentują potrzebę szacunku dla odmien­nych poglądów, jeśli formułowane są one w sposób zgodny z sumieniem. Tak pojęta tolerancja wynika ze słów Pisma Świętego: „Wszystko, co byście chcieli, żeby ludzie wam czynili, i wy im czyńcie” (Mt 7,12).

Dając swym życiem świadectwo prawdzie, chrześ­cijanie w duchu pokory i zaufania Bogu winni przyj­mować fakt, iż wiele uczciwych i odpowiedzialnych osób będzie uznawać za prawdziwe przekonania odmienne od ich przekonań. Świadomi, iż uosobioną Prawdą, niezgłębioną dla umysłu ludzkiego, jest sam Jezus Chrystus, mamy obowiązek pełniejszego poznawania prawdy w Chrystusowym duchu – poprzez dialog z tymi, którzy sądzą inaczej, poprzez szacunek dla ich wysiłków na drodze odkrywania Prawdy. Postawa otwarcia i wzajem­nej tolerancji ma zmierzać do tworzenia pełniejszej harmonii zarówno w życiu społecznym, jak i w duchowej formacji uczestników dialogu. Dopiero przez tę postawę nasze wysiłki mają prowadzić „do budowania Ciała Chrystusowego … do człowieka doskonałego, do miary wielkości według pełni Chrystusa” (Ef 4,12n). Naśladując styl przekazu prawdy przyjęty przez samego Chrystusa, wierni pierwotnego Kościoła mogli powtarzać za Apos­tołem Narodów: „Chociaż bowiem w ciele pozostajemy, nie prowadzimy walki według ciała, gdyż oręż bojowania naszego nie jest z ciała” (2 Kor 10,3n).

„Tolerancyjna” życzliwość wobec rasizmu, przemocy, oszustwa czy egoizmu byłaby przejawem braku zasad, cynizmu lub zdrady

Słuszność tej postawy potwierdziły wydarzenia ostat­nich lat. Oparte na przemocy systemy totalitarne, naru­szające zasadę wolności sumienia, skompromitowały się jednoznacznie. Moralne zwycięstwo odnieśli natomiast ci, którzy w imię zasad potrafili przyjąć cierpienie i prześla­dowanie, praktykując swoim życiem styl przedstawiony przez Jezusa w Kazaniu na Górze. Wskazuje on nam zarówno zobowiązanie, jak i źródło mocy dla wszystkich chrześcijan, przypominając nam ustawicznie: „Beze mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5). W społeczeństwie, w którym usiłuje się narzucać przekonania za pomocą manipulacji czy propagandy, szczególnej wagi nabiera świadectwo życia inspirowanego ideałami Chrystusowej Ewangelii. Ich obecność dostrzegana w życiu wielkich osobowości naszej epoki oddziałuje na współczesną kulturę, czyniąc bogatszą całą rodzinę ludzką.

Ze swej istoty postawa tolerancji wymaga uwzględ­nienia wzajemnych ograniczeń między głoszonymi praw­dami. Nieograniczona tolerancja wikłałaby się bowiem w sprzeczności, np. żądając tolerancji wobec zachowań wynikających z fanatyzmu czy nienawiści. „Tolerancyjna” życzliwość wobec rasizmu, przemocy, oszustwa czy egoizmu byłaby przejawem braku zasad, cynizmu lub zdrady. Milczenie w obliczu przestępstw hitlerowskich czy łamania praw człowieka przez reżimy komunistyczne nie stanowiło cnoty obywatelskiej, lecz świadczyło o niepokojącym zaniku wrażliwości na elementarne wartości ludzkie. Nie można usprawiedliwiać tolerancji wobec łamania praw człowieka, naruszania zasad sprawiedliwoś­ci społecznej, egoistycznego podejmowania działań wymierzonych w dobro wspólne, lekceważenia elementar­nych zasad moralności. Ideologom, którzy chcieliby usprawiedliwiać podobne praktyki, Kościół przeciwstawia troskę o integralny rozwój osoby ludzkiej na fundamencie ładu moralnego określonego przez Boga. Na nowe formy zagrożenia praw człowieka zwrócił uwagę Ojciec Święty podczas swej homilii w Skoczowie, mówiąc o pozorach tolerancji. Pojawiają się one wówczas, gdy „pod hasłami tolerancji, w życiu publicznym i w środkach masowego przekazu szerzy się nieraz wielka nietolerancja” prowadząca do nowych form bolesnej dyskryminacji i nowych prób zniewalania sumień (homilia z 22 V 1995 r.). Przeciwstawiając się tym próbom chrześcijanin winien kierować się zasadą sformułowaną przez św. Augustyna. Głosi ona: „Należy odrzucać błędy, natomiast kochać błądzących”.

Postawy tolerancji nie należy łączyć z rezygnacją z poszukiwania prawdy, ani też z obojętnością na dawane świadectwo życia. Z jednej strony, w żadnych warunkach Kościół nie może zrezygnować z głoszenia Ewangelii, ponieważ należy ona do istoty jego posłannictwa. Z drugiej strony, próby odgórnego narzucenia przekonań w stylu naruszającym zasady dialogu wchodzą w oczywisty konflikt ze „złotą zasadą” ostatniego Soboru, który głosi: „Prawda nie inaczej się narzuca, jak tylko siłą samej prawdy, która wnika w umysły jednocześnie łagodnie i silnie” („Dignitatis humanae”, 1). Pisząc o bolesnym rozmijaniu się z tą zasadą w historii Kościoła, Jan Paweł II stwierdza, iż „synowie Kościoła muszą się pochylić z sercem pełnym skruchy” z powodu przyzwolenia „na stosowanie w obronie prawdy metod nacechowanych nietolerancją” („Tertio millenio adveniente”, 35). Wyrażając ubolewanie z powodu nietolerancji podsycającej emocje, Ojciec Święty akcentuje, iż jej pokusie „nie ulegali tylko ludzie wielkiego ducha, naprawdę wolni i pełni Boga” (tamże, 35).

Wszyscy powołani jesteśmy do wielkości. Dlatego też potrzeba nam wspólnej refleksji nad zachowaniami, w których narusza się prawa człowieka i fundamenty wolnego społeczeństwa. Ta bolesna praktyka występowała także we wcześniejszych okresach. Wiek XIX był okre­sem, w którym istniało jeszcze zalegalizowane niewol­nictwo i lekceważono prawa mniejszości. Koniec XX wieku jest również okresem wielkich przeciwieństw. Mimo iż wzrasta wrażliwość na potrzebę uszanowania praw niektórych grup społecznych, ciągle jeszcze traktuje się zabicie dziecka poczętego czy okrucieństwo wojny jako dopuszczalną formę rozwiązywania trudnych spraw społecznych. Skrajny nacjonalizm pojawia się jako „jedna z nowych form totalitarnego szaleństwa” (wystąpienie w ONZ, 5 X 1995 r.). Stąd też potrzeba nam dziś szczegól­nie formacji „ludzi sumienia”, którzy troszczyć się będą o dobro wspólne i bardziej ludzką postać naszej kultury, wyrażając w konkrecie działań zasadę ewangelicznej solidarności: „Jeden drugiego brzemiona noście” (Ga 6,2).

Potrzeba narodowego rachunku sumienia

W Liście Apostolskim, przygotowującym do przeży­cia jubileuszu roku 2000, Ojciec Święty zachęca do podjęcia „poważnego rachunku sumienia”, który by objął rozległą dziedzinę przejawów zła występujących w naszej epoce. Do zachęty tej będziemy w przyszłości wielokrot­nie powracać, podejmując trudne problemy moralne, których doświadcza obecnie polskie społeczeństwo. W społeczeństwie tym przez blisko pół wieku usiłowano zastępować prawdę ideologią, ducha tolerancji – sloganem o walce klas. Bolesne następstwa tej indoktrynacji będą jeszcze przez długi czas dawały znać o sobie, mimo iż w historii naszej Ojczyzny istniało wiele pięknych kart świadczących o tolerancji i dialogu. Jako przykład można wspomnieć „Colloquium Charitativum” z 1645 roku. Stanowiło ono ambitną próbę podjęcia braterskiego dialogu w duchu chrześcijańskiej miłości wówczas, gdy Europę dzieliły jeszcze głębokie konflikty, w których duch agresji i fanatyzmu dominował nad szacunkiem dla człowieka.

Aby współcześnie przeciwdziałać rozmywaniu ocen, które u wielu osób rodzi poczucie zagubienia, trzeba nam wspólnej narodowej refleksji nad bolesną lekcją prawdy przekazywanej przez historię. Niektórzy chcą za wszelką cenę uniknąć takiej refleksji, utrzymując iż pogłębi ona jeszcze proces społecznych podziałów. Przeciwstawiając się podobnej postawie, uważamy, iż nie można budować trwałej demokracji na fundamentach fałszu czy niedo­mówień. Dramatu deptanych sumień i łamanych praw człowieka nie wolno zakrywać wygodną zasłoną milcze­nia. Tolerowanie zbrodni obarcza współodpowiedzialnoś­cią moralną zarówno za dokonaną już zbrodnię, jak i za przyszłe przestępstwa, które zostałyby ułatwione przez narodową niepamięć.

Pełne poznanie prawdy o tragicznych wydarzeniach minionych lat wymaga udostępnienia koniecznych dokumentów stanowiących świadectwo tamtych drama­tycznych zdarzeń. Naszej odpowiedzialności za dramat przeszłości nie wolno redukować ani do znanego proble­mu lustracji, ani też do prostych haseł nadużywanych w przedwyborczej strategii. Należy dołożyć wszelkich starań, aby w poznawaniu bolesnej lekcji polskiej historii uniknąć atmosfery intryg i pomówień niszczących prawo osoby ludzkiej do dobrego imienia. Nie można jednak traktować dokumentów historycznych jako prywatnej własności poszczególnych partii, resortów czy instytucji odpowiedzialnych aktualnie za regulacje prawne. Prawo do pełnej informacji o tragicznej historii naszego narodu nie może być wyrazem łaski rządzących ekip, gdyż wyrasta ono z podstawowego prawa człowieka do poz­nania prawdy. Nie można „upaństwowić” świadectw ludzkiej wierności i zdrady, gdyż wcześniejsze znane działania zmierzające do „upaństwowienia” obywateli i uzależniania ich praw od łaskawości władzy wydały w latach powojennych gorzki owoc totalitarnej samowoli. Warunkiem autentycznego dialogu pozostaje otwarcie na prawdę, w którym wykluczając możliwość niesprawdzalnych oskarżeń i oszczerstw, nie unika się pytań o dramaty polskiej historii.

Postawa samozadowolenia i agresji wchodzi w konflikt z nauczaniem ostatniego Soboru, który podkreśla, iż należy akceptować uzasadnione różnice przekonań, odnosząc się do innych w duchu wzajemnego szacunku, poważania i braterstwa

Ufamy, iż refleksja nad bolesnymi wydarzeniami z najnowszej historii naszej Ojczyzny nie doprowadzi do kształtowania postawy nienawiści, rewanżu czy pogardy. W chrześcijańskiej tradycji naszego narodu potrafiliśmy niejednokrotnie mówić „przebaczamy”. Do wypowiedzenia tego słowa w kontekście zdarzeń, które rodzą wciąż nowe emocje, konieczne jest jednak spełnienie normalnych warunków przebaczenia. Są nimi: wyznanie winy i gotowość naprawienia zła w stopniu możliwym do zrealizowania. Żywimy nadzieję, iż w duchu wzajemnej odpowiedzialności i dialogu możliwe są uczciwe obra­chunki z historią, które nie będą ani przyczyną nowych ran, ani okazją do nienawiści, lecz służyć będą budowaniu przyszłości na trwałym fundamencie prawdy bez zafałszo­wali i niedomówień.

Niepokojącym zjawiskiem kulturowym dostrzeganym obecnie w polskich dyskusjach jest ton pogardy, agresji lub lekceważenia płynący z braku elementarnego szacun­ku dla osoby ludzkiej. W postawie tej zapewne przetrwały cechy mentalności, w której traktowano pogardliwie wszystkie osoby myślące niezależnie, uznając je za wrogów klasowych. Być może obecny brak szacunku dla osób o odmiennych poglądach wynika z tego, iż w zmienionych warunkach nowe grupy opiniotwórcze chciałyby uzurpować sobie funkcję przewodniej siły narodu czy wybranej klasy. W pewnym stopniu obser­wowana agresja społeczna stanowi przejaw zmęczenia, rozczarowania lub zagubienia w jakościowo nowych warunkach. Z głębokim niepokojem przyjmujemy spora­dyczne lecz niepokojące przejawy niechęci wobec cudzo­ziemców, agresji wobec Romów, obojętności na los chorych na AIDS, oskarżeń i potępień, w których przyj­muje się zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Z bólem stwierdzamy częste zjawisko braku elementarnej kultury politycznej, operowanie intrygą, pomówieniem i plotką, przekształcanie rzeczowej dyskusji w spektakl nienawiści. Ból ten jest tym większy, jeśli do takich metod uciekają się wyznawcy Chrystusa, wezwani do dialogu w miłości. Zjawiska te można przezwyciężyć dzięki solidarnemu współdziałaniu, w którym troska o kształtowany przez nas wszystkich klimat dialogu weźmie górę nad grupowymi animozjami i kompleksami.

Wesprzyj Więź

Zwracamy się z apelem do wszystkich ludzi dobrej woli, zwłaszcza do polityków, dziennikarzy i twórców kultury, aby ich służba prawdzie stanowiła szkołę dialogu i wzajemnej tolerancji. Niech do zamkniętego rozdziału historii należy etap, w którym prawdę traktowano w sposób instrumentalny. Niechaj osoba ludzka stanie się wartością wyższą od wszelkich interesów politycznych czy ekonomicznych. Nie pozwólmy tworzyć klimatu, w którym o wartości człowieka miałyby decydować przede wszystkim osiągnięcia finansowe, nieetyczne układy czy koniunktura polityczna. W nową rzeczywistość między­ludzkich więzów, którą nierzadko usiłuje się podporząd­kowywać bezwzględnym prawom materialnego zysku, wnośmy wrażliwość na świat ludzkich wartości, tak istotny dla „ekologii ludzkiej”.

Głosząc Ewangelię prawdy i życia, pokładajmy „na­dzieję w Duchu, który umie oddalić od nas widma przeszłości …; On umie obdarzyć nas rozsądkiem, mocą i odwagą, abyśmy mogli podjąć niezbędne kroki i by dzięki temu nasze wysiłki stawały się coraz bardziej autentyczne” („Ut unum sint”, 102). Wszystkim ludziom dobrej woli, zatroskanym o jedność społeczną i o rozwój osoby ludzkiej, błogosławimy na jednoczące świadectwo miłości i prawdy.

Kardynałowie, Arcybiskupi i Biskupi zebrani na 278. Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski w Wigrach, 15-16 września 1995 r.

Podziel się

Wiadomość